-
Spadająca gwiazda
Marzenia to nieodzowny
element mojego życia,
który przenika szarą rzeczywistość
wizerunkiem przychylności
i niewykluczonych przeżyć
gotowych do spełnienia.
I nawet przeciwności losu
nie mają mocy sprawczej
bym przestała śnić na jawie o …
Ciiii…
nie zapeszajmy fantazji zdarzeń,
niech spełni się jedno z nich,
gdy pośród granatu sierpniowej nocy
rozbłyśnie spadająca gwiazda.
A może Perseidy
w swej nieprzewidywalności
przetną niebo milionem iskier,
dając nadzieję spełnienia
nawet na przekór złym
życzeniom!
-
Brzoza
objęłam cię tak mocno
z całych sił przygarnęłam
w uścisku wyczułam szczupłość
pod bladą skórą pierścienie wieku
wykuły muskuły wyobraźniszelest wiatru w twoich włosach
powtarzał mi starą historię
i snuł plany na przyszłośćo marzeniach mogę z tobą szeptać
godzinami przytulona policzkiem
do twego ciała odżywam na nowotyle dobra w kroplach twej krwi
ale ja nie mogę cię ranić
i chociaż serce dudni
to wsłuchana w ten głos
zatraciłam się w twojej ciszyi tylko proszę nie płacz!
w rytmie twej opowieści
brzozowy las wspomnień
do dzisiaj jest mi ostoją -
Kwiatowa ballada
W ogrodzie pełnym marzeń w kielichach lilii pszczoły,
a w pąkach róż czerwonych zapach drzemie wesoły.
Do tego kwitną dzwonki, białe i fioletowe,
kłaniając się dziś słońcu snują cichą rozmowę.Cynie wytworne z dalią stanowią grupę zwartą,
konkurując z lawendą, zawarły pakt też z chabrem.
A tam w słonecznym blasku gazania i jej siostry,
z płomieniem złotorudym prowadzą dyskurs ostry
na temat swej urody i astrów odmienności…
Wszak są na tej polanie w przewadze innych gości!Lobelia zaś w półcieniu wyprostowana dumnie
błyszczy w blasku zieleni i myśli o nokturnie…
To koncert z melancholią, wieczorny, nastrojowy,
poezja kilku świerszczy z lampionem świetlikowym.Rozmowy kwiatów szeptem, wiatru podmuchem tchnięte,
w samo południe śpiewem, nocą milczą zaklęte,
wsłuchując się z rozmysłem w ballady kołysanie,
niczym dzieciątko małe czekają już na spanie.
Tak dzień kolejny minął, a księżyc w pełni blasku
utulił do snu wszystkich… cicho i bez poklasku! -
Pragnienie
dotyk opuszków palców
obudził uśpione żądze
uratuj mnie od samotności
w tej sekundzie burzowej nocy
iskry pożądania zapłonęły
spalając energię dwojga
gdy motyl nocy niefrasobliwie
musnął płomień jedynej świecy
ciszę przerwał syk palonych skrzydeł
zakłócając harmonię zaplecionych dłoni
tak niewiele trzeba
aby rozbudzić pragnienie
a jeszcze mniej by je ugasić
-
Spóźnienie
środa to mój ulubiony dzień
a tu taki niefart
poranek zaczął się chaotycznie
gdy uśpiony budzik
na chwilę
przysnął razem ze mną
jedno spojrzenie w okno
i cała tajemnica snu
uleciała razem ze spojrzeniem
no cóż
trzeba się zadowolić
dobrym posmakiem
wspomnień nocy
i pędzić
by skrócić czas
dotarcia do celu
wyznaczonego
stosunkiem
służbowego spełnienia
-
Zauroczenie
widzę że się zakochałaś
a serce nieśmiało nadzieją płonie
gdy skowronek zwyczajny
kusi swoim krótkim vibrato
perliście w locie zalotnym
dzwoniąc pieśń oblubieńców
błękit twoich oczu zachwyca
i niestraszne mu błyski piorunów
które z siłą miliona woltów
mogłyby nawet zabić
oryginalna woń uwodzi zmysły
nocą porywając szal niezależności
zamyka w dłoniach świeżość
skropioną grzesznym pożądaniem
usta rozchylone w pocałunku
rozpaliły ogień namiętności
gdy w kielichach polnych kwiatów
zamknięto noc kochanków
wiosenne uniesienie
wraz z wiatru szeptem
obudziło miłości brzmienie
-
Niepewność
widzę że dorastasz
subtelnością przetykając myśli
słońce już przyśpieszyło
i zimowy żart niewybredny
zmieniłaś w niedopowiedzenia
wiosennego powiewu
obudzone marzenia
zapragnęły więcej
gdy pierwsze krople
pobudziły je do życia
lecz niepewność nadal przenika
chłodem powstrzymując
ogień młodzieńczych pragnień
takie prawo w okowach mrozu
wyrwij się z nich co tchu
i rozpal płomień gorący
na jutro zostawiając wątpliwość
nieskończonych pragnień
niech na skrzydłach motyla
poniesie cię wiosenny wiatr
w stronę pierwszej miłości
-
Nim zabije dzwon
pokutna cisza
w milczeniu grzesznika
rozbrzmiewa w sercupokora i sumienie
w cieniu ran krwawiącychobraz krzyża zatarły
łzy spływające
głucho na posadzkęwszystko i nic
sumiennie drążą umysłwinowajca
z pochyloną głową
rozliczył swoje życietak trudno naprawić zło
przyznając się do grzechui tylko wybaczenie
daje ukojenie
na lepsze jutro -
Kołysanka
wczoraj zmrok zapadł zbyt wcześnie
a ja wciąż pamiętam słoneczny
uśmiech matki nad kołyskąminęły dnie i noce
zmrok zapadł znów zbyt szybko
i pojedyncza łza nieśpiesznie
spłynęła po policzku wspomnieńkolejny dzień schylił się do nocy
gwiazd blask zniknął w szarudze
deszczem zmywając przeszłości tchnienie
gdy księżyc zza chmur przecierał oczykołysanka na do widzenia
nuty utkane w ciszy czytanych listów
zagrały w papieru szeleście
z tekstem jedynej miłościbo przed snem nie można chcieć więcej
-
Poetycki reumatyzm
w natłoku myśli
kłębiące się strofy
wykrzywiają w bólu
każde słowo
pojedynczo wykręcając
zawijasy artystycznego
cierpienia
karykatura liryki
w samotnej rozterce
zachwiała talentem
wyczekując cierpliwie
aż krzyk marazmu
uwolni wenę
w poetyckim spełnieniu