-
W półmroku
lustrzane odbicie
wykrzywione grymasem niewyspania
zadrwiło z nadchodzącego dniato nie napawa optymizmem
przy deszczowej aurze
jedno spojrzenie w taflę szyby
pogłębiło tylko smutekgdyby chociaż jeden
promień słońca
zabłysnął tego dnia
muskając powieki
wpatrzone we własne egonic z tego!
tej nocy zgasło
światło miłości
a pochmurny dzień
zamknął nadzieję
i rozwiał wszelkie
wątpliwości -
Zagubiony pejzaż
Kiedyś tu, na tej strzyżowskiej ziemi
pełne miłości zasiano ziarno…
Pośród pagórków było znów gwarno
gdy śmiech dziecięcy echem się plenił.
Porami roku, w kolorach cieni
rozkwitał słońcem, każdy dzień hardo
uczuciem dwojga, bo było warto.
Maestria uczuć, ją trzeba cenić!
Lecz nagle wrona, co znikąd spadła
szponami swymi rysę zrobiła,
zburzyła spokój górskiego stadła.
Błysk czarnej chmury, gniew rozpaliło
gdy w mir rodzinny jak truchło wpadła…
Krucza gadzino, nie poradziłaś!
-
Cień cierpliwości
niedzielne popołudnie chyli się już ku nocy
może zbyt pochopnie przeskakuje czas
odmierzając słoneczne godziny wrześniowego lata
wiosenne ptaki już opuściły świerkowe gniazda
zabierając ze sobą wietrzne przyśpiewkiszczególnie te przed nocą napawały mnie radością
minionego dnia gdy ptasie trele do ostatniego promienia
nasilały się z każdą minutą by zgasnąć w mroku nocyteraz słyszę tylko kra kra kra
rozdziobią nas kruki wronytęsknię do mojej ukochanej brzozy
ścięta odeszła wraz z ostatnim spadającym liściem
zabrała ze sobą dobrą energię
nie powinnam pozwolić ścinać marzeń
szczególnie tych które niosą ze sobą nadziejęmyślisz że można cofnąć czas w zapomnieniu powrócić
ot tak na przyszłe dni gdy szaruga jesienna zawita
brunatną mazią błotnistego letargu zabijając myśl dobrej passyty i ja w jesiennej piosence przetykanej ostatnim tchnieniem
babiego lata zatrzymani w pajęczynie zdarzeńcień cierpliwości
-
Reminiscencja
bezsenność nocy
nakręciła spiralę wspomnień
które palą ogniem
przed świtem wizja
wróciła z dalekiej podroży
zamkniętej w rozważaniach
skondensowanych myśli
na szczęście poranek
odwrócił wzrok
karcącym spojrzeniem
przeciwsłonecznych okularów
-
Umiar zwątpienia
stare oblicze rajskiej jabłoni
w świetle nieposkromionych uczuć
zmaterializowało dogmat
jesienią drzewa
uginają się pod ciężarem
słodkich owoców
kusząc nieprzerwanie
-
Osaczeni
zamknięci w kręgu niepewności
zatrzymani w pół kroku
błędni rycerze nocy
zawiśli na nieboskłonie
układając wzory Zodiaku
wróżbę z gwiezdnych bloków
na szczęście
-
Déjà vu
królestwo niebieskie
zapłonęło tej nocy
milionem gwiazd
które mrugają do mnie
z dalekich krain przesyłając
nieśmiałe pozdrowienia
parafraza niewiadomego
zaklęta w czarnej dziurze wspomnień
gdzieś już to widziałam
kosmiczne zawierzenie
niespełnionych życzeń
gdy sierpniowej nocy
Perseidy mkną jedna za drugą
obiecując subtelność uczuć
i tylko myśli wzniesione ku niebu
naiwnie wierzą w lepsze jutro
-
Zasłona
kotary rzęs
opadły lekko zawstydzone
gdy twoje usta
nieśmiało zbliżyły się do dłoni
zadrżałam niczym podlotek
czekający na niewiadome doznania
które niczym muśnięcie
letniego wiatru
zapowiadały nadchodzącą burzę
nieokiełznanych doznań
na krawędzi dnia i nocy
pierwsza błyskawica
już przeszyła zmysły
rozbudziła głos fantazji
a każdy gest wibrował
poruszając jedwabistą materią
w ciszy dwojga
nie otwierajmy okiennic
na oścież
-
Początek
z wiekiem wspomnienia krystalizują
siłę przyzwyczajania w pewność
wypracowaną latami doświadczenia
i tylko przebłysk refleksji
zatrzymuje kadr za kadrem
aby stwierdzić że życie zaczęło się od…
westchnienie niepewności
w zakamarkach pamięci
nie pomogło ujawnić genezy
chociaż pierwsze echo powraca
ze zdwojoną siłą żaru miłości
to jednak nie przynosi ulgi intelektowi
początek tej realnej opowieści
zamknięto w łonie matki
gdy ziemia pokryta była szronem
-
W lustrze przeznaczenia
jedno krótkie mrugnięcie powiek
zamazało wyrazistość spojrzenia
w tafli lustra korygując mgnienie czasuparadoks bycia sobą
w odwróconym obrazie
zawirował w migoczących promieniach
odchodzącego dnia
które przeniknęło szybę
milionem refleksjiprzecież jest nas dwie
krzywe zwierciadło zachichotało
drwiąc sobie z minionych latmonolog zamarł na wargach
szyderczego uśmiechu
gdy oczy z powagą zatrzymały
pogłębiającą się rysę
prostując mimiczną zmarszczkę
przeszłych zdarzeńbyć może już jutro będzie to perora
zawieszona w kroplach deszczowej nuty
i zmieni narrację odbitego wyrazu