-
Zauroczenie
widzę że się zakochałaś
a serce nieśmiało nadzieją płonie
gdy skowronek zwyczajny
kusi swoim krótkim vibrato
perliście w locie zalotnym
dzwoniąc pieśń oblubieńców
błękit twoich oczu zachwyca
i niestraszne mu błyski piorunów
które z siłą miliona woltów
mogłyby nawet zabić
oryginalna woń uwodzi zmysły
nocą porywając szal niezależności
zamyka w dłoniach świeżość
skropioną grzesznym pożądaniem
usta rozchylone w pocałunku
rozpaliły ogień namiętności
gdy w kielichach polnych kwiatów
zamknięto noc kochanków
wiosenne uniesienie
wraz z wiatru szeptem
obudziło miłości brzmienie
-
Niepewność
widzę że dorastasz
subtelnością przetykając myśli
słońce już przyśpieszyło
i zimowy żart niewybredny
zmieniłaś w niedopowiedzenia
wiosennego powiewu
obudzone marzenia
zapragnęły więcej
gdy pierwsze krople
pobudziły je do życia
lecz niepewność nadal przenika
chłodem powstrzymując
ogień młodzieńczych pragnień
takie prawo w okowach mrozu
wyrwij się z nich co tchu
i rozpal płomień gorący
na jutro zostawiając wątpliwość
nieskończonych pragnień
niech na skrzydłach motyla
poniesie cię wiosenny wiatr
w stronę pierwszej miłości
-
Nim zabije dzwon
pokutna cisza
w milczeniu grzesznika
rozbrzmiewa w sercupokora i sumienie
w cieniu ran krwawiącychobraz krzyża zatarły
łzy spływające
głucho na posadzkęwszystko i nic
sumiennie drążą umysłwinowajca
z pochyloną głową
rozliczył swoje życietak trudno naprawić zło
przyznając się do grzechui tylko wybaczenie
daje ukojenie
na lepsze jutro -
Kołysanka
wczoraj zmrok zapadł zbyt wcześnie
a ja wciąż pamiętam słoneczny
uśmiech matki nad kołyskąminęły dnie i noce
zmrok zapadł znów zbyt szybko
i pojedyncza łza nieśpiesznie
spłynęła po policzku wspomnieńkolejny dzień schylił się do nocy
gwiazd blask zniknął w szarudze
deszczem zmywając przeszłości tchnienie
gdy księżyc zza chmur przecierał oczykołysanka na do widzenia
nuty utkane w ciszy czytanych listów
zagrały w papieru szeleście
z tekstem jedynej miłościbo przed snem nie można chcieć więcej
-
Poetycki reumatyzm
w natłoku myśli
kłębiące się strofy
wykrzywiają w bólu
każde słowo
pojedynczo wykręcając
zawijasy artystycznego
cierpienia
karykatura liryki
w samotnej rozterce
zachwiała talentem
wyczekując cierpliwie
aż krzyk marazmu
uwolni wenę
w poetyckim spełnieniu
-
W półmroku
lustrzane odbicie
wykrzywione grymasem niewyspania
zadrwiło z nadchodzącego dniato nie napawa optymizmem
przy deszczowej aurze
jedno spojrzenie w taflę szyby
pogłębiło tylko smutekgdyby chociaż jeden
promień słońca
zabłysnął tego dnia
muskając powieki
wpatrzone we własne egonic z tego!
tej nocy zgasło
światło miłości
a pochmurny dzień
zamknął nadzieję
i rozwiał wszelkie
wątpliwości -
Zagubiony pejzaż
Kiedyś tu, na tej strzyżowskiej ziemi
pełne miłości zasiano ziarno…
Pośród pagórków było znów gwarno
gdy śmiech dziecięcy echem się plenił.
Porami roku, w kolorach cieni
rozkwitał słońcem, każdy dzień hardo
uczuciem dwojga, bo było warto.
Maestria uczuć, ją trzeba cenić!
Lecz nagle wrona, co znikąd spadła
szponami swymi rysę zrobiła,
zburzyła spokój górskiego stadła.
Błysk czarnej chmury, gniew rozpaliło
gdy w mir rodzinny jak truchło wpadła…
Krucza gadzino, nie poradziłaś!
-
Cień cierpliwości
niedzielne popołudnie chyli się już ku nocy
może zbyt pochopnie przeskakuje czas
odmierzając słoneczne godziny wrześniowego lata
wiosenne ptaki już opuściły świerkowe gniazda
zabierając ze sobą wietrzne przyśpiewkiszczególnie te przed nocą napawały mnie radością
minionego dnia gdy ptasie trele do ostatniego promienia
nasilały się z każdą minutą by zgasnąć w mroku nocyteraz słyszę tylko kra kra kra
rozdziobią nas kruki wronytęsknię do mojej ukochanej brzozy
ścięta odeszła wraz z ostatnim spadającym liściem
zabrała ze sobą dobrą energię
nie powinnam pozwolić ścinać marzeń
szczególnie tych które niosą ze sobą nadziejęmyślisz że można cofnąć czas w zapomnieniu powrócić
ot tak na przyszłe dni gdy szaruga jesienna zawita
brunatną mazią błotnistego letargu zabijając myśl dobrej passyty i ja w jesiennej piosence przetykanej ostatnim tchnieniem
babiego lata zatrzymani w pajęczynie zdarzeńcień cierpliwości
-
Reminiscencja
bezsenność nocy
nakręciła spiralę wspomnień
które palą ogniem
przed świtem wizja
wróciła z dalekiej podroży
zamkniętej w rozważaniach
skondensowanych myśli
na szczęście poranek
odwrócił wzrok
karcącym spojrzeniem
przeciwsłonecznych okularów
-
Umiar zwątpienia
stare oblicze rajskiej jabłoni
w świetle nieposkromionych uczuć
zmaterializowało dogmat
jesienią drzewa
uginają się pod ciężarem
słodkich owoców
kusząc nieprzerwanie