• Wiersze

    Na linii horyzontu

     

    w szepcie wiatru słychać błaganie

    szelest liści ożywił vibrato

    cicha tęsknota za nieznanym

    otworzyła ramiona kusząc

     

    spotkanie na linii horyzontu

    w strunach drgających fal

     

    brzmienie twojego wołania

    zadrgało przed nocy cieniem

    zasnuwając mgliste marzenia

     

    niesione echem recytowało

    z jesienią jej do twarzy

     

    nieprzypadkowa gra słów

    pośród gasnących świateł

    tuż przed zmrokiem

    uchyliła rąbka tajemnicy

     

    podróż w nieznane odcienie

    wzniesie się być może jutro

    ponad głębię oceanu

  • Wiersze

    Na krawędzi

     

    na krawędzi dnia i nocy

    zamarłam w bezruchu

     

    twoje słowa Ojcze

    zawirowały refleksją

    straconego dnia

    i niepewnością jutra

     

    gdzie ja jestem?

     

    wątpliwości odebrały sen

    i zakłóciły narrację prawdy

     

    sprawiedliwe oko Boga

    mrugnęło do mnie

    wraz z milionem gwiazd

     

    nawet księżyc w pełni

    zaśmiał się bezgłośnie

    opleciony granatem nieba

    i tylko zirytowane serce

    westchnęło rozumnie:

                                                        – po prostu żyj…

  • Wiersze

    Wątpliwości

     

    zagubione myśli pośród kolorów

    piaskowej wolności zastygły

    gdy spojrzenie przymrużonych okularów

    rzuciło milion na szalę refleksji

     

    krzyżówka życia z pytaniami

    bez odpowiedzi zmąciła ślad kropli

    która już prawie stoczyła się po wypukłości

    zaróżowionej z werwą wątpliwości

     

    granica wyglądu niesfornej tolerancji

    z wczoraj przerodziła się dzisiaj

    w ekstrawagancję subtelnego luzu

     

    w moim wieku mogę pozwolić sobie na

    luksus prawdy w obiektywie obiekcji

     

    uśmiech ironii sam na sam

    z własnym odbiciem rozbawił do łez

    wszelkie wątpliwości paragrafu

    kiedy wizje fatamorgany ożyły

  • Wiersze

    Bez

     

    bez pośpiechu
    leniwy dzień snuje się od świtu
    przetykany śpiewem ptaków

    bez słońca
    nie byłby taki
    energetycznie radosny

    bez sensu
    że muszę znowu gdzieś iść
    tracąc cenne godzinny
    czerwcowego zauroczenia

    bez falstartu
    wyścig każdego
    dnia rozpoczęty

    bez pachniał w maju
    kojąca woń zniewalała sennie
    narzucając spokój i gwarancję
    nieustającej pogody ducha

    w odcieniach fioletu
    też można się zatopić
    bez reszty

    chociażby w zapachu
    lawendowego uśmiechu
    bez żartu

  • Wiersze

    Jarzmo fantazji

     

    marzyłam przez lata aby dotrzeć

    do kanionu spragnionego wody

    w którym sam Indiana Jones

    nie wierząc w przeznaczenie

    poszukiwał świętego Graala

     

    dwa odległe światy

    i droga wykuta w skale

    by dotknąć kielicha życia

     

    prawda czy mit – wytwór wyobraźni

    bez znaczenia dla finezji pragnień

    z każdym rokiem odsuwał się w dal

    niczym obłok sunący po nieba błękicie

     

    i nagle pragnienie zaspokojono

    wróżba z kamyków losu

    ułożyła koronkowy szlak

     

    wędrówka bez nadziei

    stała się spełnieniem

     

    teraz znowu nastał czas

    by marzyć i śnić

    o zapomnianych szlakach

    gdzieś kiedyś a może jutro?

     

    już nie będę powstrzymywać

    swoich wodzy fantazji

    niech rwą z kopyta!

     

  • Wiersze

    Senna niepogoda

     

    młodości niezaprzeczalny smak 

    odchodzi z każdym rokiem

    powolnie bo pogoda ducha

    walczy o przetrwanie

    dzielnie aczkolwiek nieskutecznie

    trudzi się każdego poranka

    by dźwignąć moje kości

    z puchowej pościeli sennych rojeń

     

    jak zatrzymać jego zmysł i spryt

    i uleczyć reumatyzm wieku

    choćby w źrenicach nocy

    pochwycić uśmiech brzęczący

    i swawolność przezroczy

    feerycznych epizodów

     

    uff… myśli zapętlone zawirowały

    w szufladzie pełnej marzeń

    uznały wyższość tej niepojętości

    i poddając się pogodzie tchniętej

    wiosennym przebudzeniem

    zaśpiewały protest song

    wkładając okulary przeciwsłoneczne

    na przekór przepowiedniom biegu lat

    zaczęły pogodny dzień!

  • Wiersze

    Pierwszy ślad

     

    za siedmioma górami

    i siedmioma rzekami

    gdy spełnienia nadszedł czas

    nowa opowieść się zaczęła

    i niech trwa

     

    jak potoczą się losy

    i jaki będzie bieg

    tej drogi pośród ludzi

    czy ten narysowany szlak

    energię talentu obudzi

     

    myśli pełne optymizmu

    czekają na kolejny dzień

    który przynosi radość istnienia

    z mojej kropli krwi

    uśmiechu i łez

     

    bo nastał już

    czas nowego pokolenia

     

     

    fot. Monika Szlachta

  • Wiersze

    Wiosenna impresja

     

    kolory soczystej zieleni

    wtopiły się pazurami w ziemię

    skropione czystą kroplą rosy

    nasyciły spojrzenie swoją głębią

     

    spokój odchodzącego zmierzchu

    zakłóciło pierwsze pianie koguta

    niesione wiatrem z oddali

    obudziło pisklęta w gniazdach

     

    trele wiosenne narzucają

    rytmiczny poranek dnia

    a snujące się zapachy

    wielobarwnych kwiatów

    aromatem pobudzają

    wyobraźnię

     

    wiosenna impresja

    namalowała kolejny dobry dzień

    pieszcząc przebłysk poranka

    uroczy pejzaż w swojskim wydaniu

  • Wiersze

    Choroba zwana miłością

     

    kiedy dotknęła mnie choroba

    zwana miłością

    zaległa głęboko w piersiach

     

    od razu wiedziałam

    że jest nieuleczalna

     

    przesiąknięta wirusem dwojga

    zasiała ziarno pożądania

     

    jej ekspansja była  natarczywa

    zniewalała każdą komórkę

     

    dyktowała warunki

    wprowadzając wibracje

    w pojedynczy dotyk dłoni

     

    odmówiła posłuszeństwa nogom

    lotem błyskawicy przeszywając serce

     

    zagnieździła się w umyśle

    w pogoni za namiętnością

    która zatruła ciało

    nie bacząc na duszę

     

    i tylko ostatni powiew myśli

    zadał sobie pytanie

    Czy tutaj konieczna jest izolacja?

     

  • Wiersze

    W labiryncie

     

    pobudka tego ranka osnuta była mgłą
    i żaden bodziec nie pozwalał
    kreować nowej rzeczywistości
    bo nawet świeża woda nalana do wiadra
    tuż po wschodzie słońca
    sprawiała wrażenie uśpionej
    w konfesjonale wspomnień

    i tylko podłoga skrzypiała po staremu
    gdy krok za krokiem
    stopy snuły się po starych drewnianych deskach
    zamknięte w czterech ścianach imaginacji

    gdy odległe bezdroża jawiły się posmakiem wolności
    wyrwanym razem z ceglastym murem
    tego wewnętrznego więzienia