-
Umiar zwątpienia
stare oblicze rajskiej jabłoni
w świetle nieposkromionych uczuć
zmaterializowało dogmat
jesienią drzewa
uginają się pod ciężarem
słodkich owoców
kusząc nieprzerwanie
-
Osaczeni
zamknięci w kręgu niepewności
zatrzymani w pół kroku
błędni rycerze nocy
zawiśli na nieboskłonie
układając wzory Zodiaku
wróżbę z gwiezdnych bloków
na szczęście
-
Déjà vu
królestwo niebieskie
zapłonęło tej nocy
milionem gwiazd
które mrugają do mnie
z dalekich krain przesyłając
nieśmiałe pozdrowienia
parafraza niewiadomego
zaklęta w czarnej dziurze wspomnień
gdzieś już to widziałam
kosmiczne zawierzenie
niespełnionych życzeń
gdy sierpniowej nocy
Perseidy mkną jedna za drugą
obiecując subtelność uczuć
i tylko myśli wzniesione ku niebu
naiwnie wierzą w lepsze jutro
-
Zasłona
kotary rzęs
opadły lekko zawstydzone
gdy twoje usta
nieśmiało zbliżyły się do dłoni
zadrżałam niczym podlotek
czekający na niewiadome doznania
które niczym muśnięcie
letniego wiatru
zapowiadały nadchodzącą burzę
nieokiełznanych doznań
na krawędzi dnia i nocy
pierwsza błyskawica
już przeszyła zmysły
rozbudziła głos fantazji
a każdy gest wibrował
poruszając jedwabistą materią
w ciszy dwojga
nie otwierajmy okiennic
na oścież
-
Początek
z wiekiem wspomnienia krystalizują
siłę przyzwyczajania w pewność
wypracowaną latami doświadczenia
i tylko przebłysk refleksji
zatrzymuje kadr za kadrem
aby stwierdzić że życie zaczęło się od…
westchnienie niepewności
w zakamarkach pamięci
nie pomogło ujawnić genezy
chociaż pierwsze echo powraca
ze zdwojoną siłą żaru miłości
to jednak nie przynosi ulgi intelektowi
początek tej realnej opowieści
zamknięto w łonie matki
gdy ziemia pokryta była szronem
-
W lustrze przeznaczenia
jedno krótkie mrugnięcie powiek
zamazało wyrazistość spojrzenia
w tafli lustra korygując mgnienie czasuparadoks bycia sobą
w odwróconym obrazie
zawirował w migoczących promieniach
odchodzącego dnia
które przeniknęło szybę
milionem refleksjiprzecież jest nas dwie
krzywe zwierciadło zachichotało
drwiąc sobie z minionych latmonolog zamarł na wargach
szyderczego uśmiechu
gdy oczy z powagą zatrzymały
pogłębiającą się rysę
prostując mimiczną zmarszczkę
przeszłych zdarzeńbyć może już jutro będzie to perora
zawieszona w kroplach deszczowej nuty
i zmieni narrację odbitego wyrazu -
Warkocz niepamięci
nie jestem piękną Julią
na balkonie we włoskiej Weronie
może to i dobrze
gdy dramat zamienia się w szarość
codziennej nostalgii
i chociaż podświadomość
rwie się do raju miłosnych igraszek
to jednak kości rzucone w grze życia
w rachunku prawdopodobieństwa
nie wypadły w parze
przeważając szalę naszego współistnienia
tak jak długie włosy zaplecione w warkocz
które z wiekiem odeszły w niepamięć
pozostawiając zadrę przemijania
i album starych fotografii
-
Wieczór autorski
-
Gdy przychodzi 21 marca to…
Dzisiejszego poranka poczułam nareszcie zapach wiosny. Ziemia zaczynała się budzić, a słońce ukryte za szarym niebem cierpliwie czekało na swój poranny debiut, gdyż drobny deszcz rozgościł się w całej okazałości nie zachęcając do lenistwa. Och jakie to były czasy, gdy szkolne wagary były „przestępstwem” przeciwko regulaminowi, a karą obiecane przez dyrektora pędzle i malowanie szkolnego ogrodzenia. Ta dyscyplina i respekt do belferskiego świata były dobre. Uczyły szacunku do drugiego człowieka, powściągliwości w zamiarach i czynie.
Świder, pisakowa rzeka młodości wiła się dyskretnie pośród dębów i sosen przetykanych metrowymi, suchymi chwastami. To one były bazą naszego malutkiego ogniska. Ogień trzaskał wesoło pożerając kolejne drobne patyczki, a dym snuł się leniwie czekając na powiew wiatru. Ten zapach pierwszego ogniska nigdy nie był zaburzony, naturalny w swej prostocie zapadł w mej pamięci na zawsze.
Bez kiełbasek, bez piwa, ze szmacianą Marzanną wypchaną suchymi trawami i radością młodości (ona jest jedyna w swoim rodzaju, nie straszne jej żadne przyszłe przeszkody) spędzaliśmy ten dzień wesoło, aczkolwiek z tyłu głowy czyhał strach przed konsekwencjami zakazanego czynu. Ta szkolna kara, malowanie płotu, uszła nam płazem. Po latach myślę, że dyrektor szkoły sam był zaskoczony naszą solidarnością, bo poszliśmy wszyscy jak jeden mąż, razem, ramię w ramię, wiedząc, że i tak nie unikniemy kary. Jakie to dziwne, gdy po latach wspominam to zdarzenie. Pamiętam szacunek i pokorę z jaką przyjmowaliśmy tę naganę, w pełni zasłużoną, a jednak fajnie było złamać zakaz, który nikomu tak naprawdę nie zrobił wtedy krzywdy. I co najważniejsze, ściskaliśmy kciuki, aby rodzice nie dowiedzieli się o tym incydencie. Z nimi nie byłoby już tak kolorowo. Ech, stare czasy, ale wspomnienia cudne!
Wiele lat po skończeniu szkoły dowiedziałam się, że ustanowiono tego dnia święto słowa – Światowy Dzień Poezji – obchodzone corocznie od 2000 r. I jak nie kochać tej daty, gdy litera za literą suną myśli w pośpiechu składane. Czasami rodzą żart, a czasami psotę, by przeniknąć liryką szarą stronę życia.
Gdy w 1999 r. UNESCO wybrało tę datę jako dzień poezji, to chyba Anioły maczały w tym palce. Cóż bowiem może być piękniejszego, niż rozbudzenie życia na nowo.
To jak uniesienie poetyckie, które pączkuje słowem wiersza w każdym wersie. Poeci całego świata dostali najpiękniejszą datę w prezencie, dzień nadziei na poetyckie przesłanie. Dużo bardziej energetyczne niż wcześniejsze z października, bo ono pachnie twórczo już od pierwszej godziny poczęcia.
A rok 2005 przyniósł nam kolorowe skarpetki, Światowy Dzień Zespołu Downa.
Ta nieprzypadkowa data, 21 marca znowu połączyła żywioły przesilenia wiosennego dla dobra drugiego człowieka. Naukowe powiązanie i medyczne wytłumaczenie są jasne i oczywiste, w logiczny sposób nawiązując do tej niepełnosprawności. A jednak należy pamiętać, że za nazwą medyczną kryje się przede wszystkim człowiek.
I to jaki!
Niebanalny, wrażliwy i czuły, przepełniony życzliwością do całego świata. Te różnorodne kolorowe skarpetki dla wielu to synonim odmienności, nadmiaru jednego z chromosomów, a dla mnie to wyraz szacunku dla wielobarwności i kreatywności osób z Zespołem Downa.
Każdy, kto miał do czynienia z ludźmi z tą niepełnosprawnością, wie o czym mówię. Bogactwo ich osobowości i wewnętrzne barwy otaczające ich aurę oddziałują niezaprzeczalnie tylko w pozytywnym ujęciu szarych chwil życia, wynagradzając opiekunom trud wychowania i poświęcenie.
A niedopasowanie społeczne?
Czy tak naprawdę dotyczy tych osób?
A może to my nie umiemy się dopasować do otaczających nas odmienności i różnorodności?
Bo czym tak naprawdę jest założenie niedopasowanych skarpet w dniu 21 marca?
Niczym, o ile trwa tylko tę krótką chwilę.
Ja jednak uwielbiam tę datę ze względu na wszystkie trzy święta. Zakorzeniła się we mnie tak mocno, że gdy przychodzi to serce napełnia się optymizmem i wiarą, że ludzie są po prostu dobrzy.
I życzę nam wszystkim, byśmy częściej chodzili na dobre „wagary” topiąc wszystkie smutki wraz z topieniem Marzanny, oczywiście w kolorowych, niedopasowanych skarpetkach!
-
Pisanie wierszy jest jak…
Na marcowym spotkaniu Krąg Twórczy Arche spotkał się tradycyjnie w Bibliotece Publicznej Gminy i Miasta im. Juliana Przybosia w Strzyżowie aby zmierzy się z wyzwaniami słowa. Tym razem poeci mieli m.in. wyrazić własne postrzegania świata w kilku bardzo odległych od siebie tematach. To jest czasami trudna praca nad tekstem, bo każdy autor ma swoją wrażliwość i sposób postrzegania rzeczywistości. A narzucone „odgórnie” wyzwanie niejako wytycza myśl przewodnią i zobowiązuje do twórczej kreatywności w zadanym obszarze tematycznym. Takie wprawki słowne pobudzają wyobraźnię i mobilizują autorów po sięganie głębiej, nakazując wyjść poza strefę komfortu. Jednak muszę tutaj podkreślić, że lubimy takie wyzwania i często sami prowokujemy ich odmienność, aby doskonalić warsztat literacki. To dobre doświadczenie, które wzbogaca każdego autora, a w efekcie, wbrew pozorom, przynosi bardzo ciekawą różnorodność poetycką. Tego wieczoru zderzyły się wiersze o tematyce „Moje tęsknoty” z opowieścią o „Głazie”, a uwieńczeniem ich były refleksje na temat, jakże ważny dla każdego pisarza, czym dla niego jest pisanie wierszy.
Poniżej prezentuję Państwu autorskie odczucia w formie prozy i wiersza na temat „Pisanie wierszy jest jak…”, gdzie zarówno forma literacka, jak i postrzeganie tego tematu, tradycyjnie poszło indywidualnym, autorskim tokiem myślenia.
Myślę jednak, że warto rzucić okiem jakie refleksje nasuwają się naszym strzyżowskim poetom o poetyckiej stronie życia.
Urszula Rędziniak
Szef Kręgu
Twórczego Arche
Stanisława Kucab
Pisanie wierszy jest jak….
Pisanie wierszy jest jak mówienie do drugiego człowieka, który jest uważnym i życzliwym słuchaczem. Możesz przed nim otworzyć duszę, „pofolgować sercu”, możesz z najdalszych zakamarków własnego jestestwa wydobyć emocje, myśli i refleksję by dzielić je całkowicie lub tylko częściowo z druga osobą. Podzielam też opinię, że pisanie wierszy jest to mówienie o codziennych sprawach w niecodzienny sposób.
Krystyna Mazur
Pisanie wierszy
Malarstwo to sztuka plastycznej wyobraźni,
poezja to sztuka wyrażona słowem
Pisanie wierszy to sztuka wyrażona słowem,
słowa układają się w emocje przelane na papier:
tęsknotę, radość, podziw.
To terapia zajęciowa owocująca holistycznym
remedium na naszą wrażliwość,
to niematerialny ślad, który zostaje po piszczących
w pamięci…
Andrzej Gugałą
Pisanie wierszy jest jak:
Wschód słońca – nastaje piękny dzień, nawet mimo chmurnego nieba
Szczekanie psa – im głośniejszy hałas, tym łagodniejszy właściciel
Romantyczna randka – masz plan, a i tak wychodzi spontanicznie
Kichanie – najpierw się zbiera, potem przynosi ulgę
Uzależnienie – ten demon jest w tobie do końca życia
Gorzka czekolada – niby bez cukru, ale i tak słodzi życie
Agnieszka Wiśniowska
Pisanie wierszy jest jak…
Pisanie jest jak podróż
Do swojego wnętrza
Kiedy zaglądam
W głąb siebie
Czuję się silna
I bezpieczna
Myśli są intensywne
Samotność nie dokucza
Ukojenie i porządek
Przynoszą upragnioną
Ulgę