-
Przesilenie
widzę smutek w twoich oczach
gdy słota przygody zatacza krąg
nie martw się na zapas
szaruga dnia codziennego
potrafi zdusić wszelką radość
wspomnień z wczoraj
lepiej rozpal w kominku
niech wieczorny płomień
ogrzeje nas pewnością
nim noc utopi smutki w winie
dla ciebie księżyc blady
rogalem lśni w granacie
by sen w chłodnym atłasie
nie zabił słonecznych promieni
szelest liści pod stopą
i listy z wyblakłą wstążką
historia iście z romansu
bywa prawdziwą historią
trzymaj mocno w uścisku
dłonie splecione miłością
zanim zabierze nas wiatr
fot. Enrique Meseguer
-
Cisza
przodkowie stanęli
twarzą w twarz
z moimi myślami
dwie samotności
gdy zostają tylko
migawki historii
a tęsknota uwiera
gołębi puch
w pierzynie wspomnień
przesypał się w mrok
zapomnienia
rozmawiałam dzisiaj
z wiatrem
poruszył wiecznym
piórem
dla pamięci
niech zostanie
nim zgaśnie księżyc
bo cisza
tak jak ciemność
ma dwa oblicza
nocą w piątek z tomiku Siedem
fot. Henryk Niestrój
-
Trylogia
opasłe tomy własnej historii
postanowiłam zamknąć
na przekór doświadczeniu
w krótkich strofach
o prozie życia
takie migawki
jak siedem mgnień
w szczegółach ważnych
i błahych
które naszkicują
radość i smutek
nadzieję i spełnienie
prawdę i poszukiwanie
a przede wszystkim
miłość
piątkowy wieczór
zwątpił w zamiar
wyśmiewając
składnię pomysłów
jak odkryć skarby
i wspomnień chwile
w siedmiu dniach
muszę trylogii koncept
zamienić… na tydzień
-
Żółta sukienka
słoneczny materiał z zazdrosną nutąrozświetlił garderobę na przekór
rutynie szarości i granatu
nadzieja opięła się wysmuklając talię
niebanalnymi cięciami w kolorze wiosny
kreacja dumnie wypięła pierś
mizdrząc się do swojego odbicia
pewna majowego aromatu
gdy za oknem lunął deszcz
ile dżdżystych kropel jeszcze musi spłynąć
by odmienność zagościła w ponurej szafie
rozpromieniając nie tylko jej wnętrze
żółta sukienka wróciła na wieszak
prężąc się jeszcze przez mgnienie
samotna w swojej odmienności
z nostalgią zerknęła na łączkę wstawek,
które wraz z nią czekały
na świeży powiew odwagi właścicielki
-
Okno nadziei
Pamięci św. Jana Pawła II
Jest w Krakowie takie miejsce, każdy z nas je dobrze zna. Bliskie dla mnie od lat wielu,
symbol życia, który trwa. Dzisiaj stoję tu samotnie, Franciszkańska numer 3.
Patrzę w okno już zamknięte oczy kryją ciche łzy. Wspomnień fala napłynęła,
niczym potok duszę rwie, w sercu ogień rozpaliła…
- Ojcze proszę… przytul mnie…
Twe ramiona rozchylone duszę czule tulą znów, Twoje dłonie dobrotliwe
błogosławią jedną z głów. Radość w oczach Twoich widzę, (wiem, miłości uczysz mnie)
głos nadziei w sercu słyszę, ścieżka wiary rodzi się. Przeszłość żywa mi się jawi,
tak jak wczoraj widzę Cię, a w mym sercu już na zawsze…
- Ojcze proszę… przytul mnie…
Dzisiaj stoję tu samotnie, po policzku płynie łza, patrzę w okno już zamknięte,
serce z żalu samo łka. Widzę wciąż Twoje ramiona, słyszę słowa, wiatr je gra.
Serce Twe mym drogowskazem, znów nadzieja rozkwita.
Milczę… w ciszę zasłuchana, kontemplując słowa Twe, wskazałeś mi drogę wiary…
- Ojcze mój…nie poddam się!
12.02.2010 r.
Z tomiku Na skrzydłach nadziei
-
Efekt Pigmaliona
Rozgrzał dłońmi serce marmurowe,próbując tchnąć w nie życie gorące,
z myślą, że obudzi zimny kamień
bezdusznego uosobienia.
Zakochany, bez prawa wyboru,
zamknął w garści pęk złudnie zwiewnych loków,
na wysublimowanej głowie posągu,
i zapłakał, gdy ideał milczał uparcie.
Czy ożywił te usta wyblakłe
i spojrzał prawdzie w oczy?
Efekt wyrafinowanej dumy,
połączony z egoizmem
wytworu wyobraźni artysty,
może zawieść.
Powierzchowny blichtr
z wiekiem zmatowieje,
a kurz z upływem czasu
przysłoni urody niespotykanej blask.
A może, to nie mit,
i łza skruszyła twardości smak,
razem z rajskim jabłkiem,
otwierając wrota rzęs zdumione.
On uwierzył i otrzymał, razem z kroplą winy,
słony skały smak, pośród kropel tęczy.
-
Czekanie
szum samochodów
za oknem
i bicie tętnic
tęsknota
milczeniem
przetykana
rozbrzmiewa
wraz z wyczekiwaniem
tony głośniej zagrały
a minuta za minutą
jak w niemym kinie
zwalniają zaskakująco
i tylko głos serca
mknie w oddali
aż w końcu zamilknie
z tomiku „Jej imię… Kobieta„
-
Nim zabłyśnie pierwsza gwiazda
czy Judasz już się narodził
aby po latach zdradzić
a może żył i nie przypuszczał
że przeleje krew niewinną
przeszłość niewątpliwa
chociaż na początku drogi
los nie był przesądzony
tak wiele niewiadomych
gdy mija rok po roku
w nocy mroku snując
ścieżki przeznaczenia
zamierzony krok
w przyszłości mgnieniu
może zranić przyjaciela
wspomnień drżąca struna
i świadome wybory
zaplatają pajęczą nić
tworząc sieć życia
rachunek sumienia
mieniący się błysk
nim znów złożymy
świąteczne życzenia
-
Jestem jaka jestem
twarda jak skała czy krucha jak lód
ogółem mówiąc to zawierucha
żywioły cztery wszystkiego w bród
ogień i woda
ziemi przestroga staję na drodze
i wiatru trud
smugami szepcze w chwili zwątpienia
a ziemia płacze jak nazwać ten cud
nieokiełznany
ja sama nie wiem wiedzieć nie muszę
eklektyczny głód
bywać wśród ludzi z pasji poznania
wyruszyć muszę choć za oknem chłód
w kolejną drogę ku przeznaczeniu
-
Przyciąganie
zarażona wirusem miłości
kichnęłam trzy razy
na zdrowie
na katar
a może na grypę
ta influenca
przykleiła się do mnie
i trwa złośliwe drążąc
moje ja
na przekór
medycznym zapewnieniom
rozgrzewających mikstur
wierci od lat
w nosie mam reklamy błysk
gdy z gardła świst
drżące vibrato
pulsuje zmiennością
natężenia wiecznej miłości
mój byt
w chusteczkowy flirt
codzienności zamienia
na przekór wspomnieniom!