-
Narodziny
„Homo sum et nil humanum, a me alienum esse puto”
Związana pępowiną,
pod sercem rodzicielki
było ciepło i bezpiecznie.
Narodzin nie pamiętam,
nie czułam bólu tylko pieszczotę,
muśnięcie warg i ciepło matczynej piersi.
Tak sobie wyobrażałam
tę miłość przelewaną
przez lata, aż do jej śmierci.
Związane pępowiną
pod moim sercem
dzieci miłości.
Narodziły się w bólu,
słyszę ich krzyk!
A potem dałam im ciepło
własnej piersi i muśnięcie warg,
pieszczotę szczęścia.
Przez całe życie
pielęgnuję tę miłość…
I tak każdego dnia, aż do śmierci!
-
Poranek
Ten dzień obleczony pierwszymi promieniami słońca zaczął się…
wczoraj, a może wiele dni temu,
gdy słowa zakochanych zaplotły się w dłoni uścisku
i spojrzeniu młodzieńczego zauroczenia. Głęboko ukryte fantazje
musnął powiew z zapachem jaśminu, który wraz z ptasią partyturą
zatoczył poetycki krąg. Zamarłam w uniesieniu wspomnień,
mgnienie wiosny, a może już początek letniej beztroski.
Powieki zmęczone nocy tańcem przymknęły kotarę rzęs
poddając się subtelnie wizji pomyślnej drogi.
Już czas… świt odszedł złamany refleksami snującymi się coraz śmielej
po tafli jeziora. Szarada, pierwsza z trzech wysnuła jedwabne nici,
w ułamku poranka przędza pajęczej sieci stała się pułapką.
Niby nic, a jednak zarzuciła bliznę odurzającego szczęścia.
Zagadka w formie wiersza niczym salonowy flirt
zawisła nad pomostem. Druga z trzech dodała skrzydeł
wywołując półuśmiech na wargach marzenia,
bo wszystko się może zdarzyć, gdy puścisz wodze fantazji
osnute aromatycznym wspomnieniem z ziarnem prawdziwej _ _ _.
I tylko rechot ropuchy ozdobiony subtelną lilią
budzi niepewność słonecznego jutra!
-
Autor jednej chwili
wytrącone z rytmu słowa
zamazana kartka
i cisza
przerażające milczenie
przygniata pustkę
samotnościnatchnienie odeszło
nim przyszła jesieńjak cicho pośród bieli
i tylko mróz
ma dziś prawo zgrzytać
zębami dnimoże wiosna
rozbudzi wenę
na nowo -
Fatum
widzę że się zatraciłaś
pląsając w miłosnym uniesieniu
nieokiełznanie kupały
z wróżbą zaspokojenia
zapłonęło w sercu
wraz z pożądaniem
słońce i księżyc
ogień i woda
rozpalone zmysły tańca
zastygły w bezruchu
biały kwiat paproci
ukryty skrzętnie
przed wzrokiem obłędu
rozkwitł samotnie tej nocy
a wiatr przeznaczenia szeptem
zesłał przepowiednię jutra
zaplecione maki zabrała woda
wianek na zatracenie
szaleństwo czerwcowej nocy
zamarło bezszelestnie
na wargach pamiętnika -
Opium
zachłysnęłam się chwiląuniosła mnie po horyzont
w czerwonych makach
pole niewyobrażalnych
doznań gdy dłoń
z wirtuozerią dyrygenta
przesuwała się wprawnie
od kącików ust
poprzez całe ciało
wędrując aż do koniuszków stóp
jak narkotyk
rozlała się
w niemym krzyku
by nie spłoszyć
marzeń
z tomiku Jej imię… Kobietarysunek Joanny Pawelskiej
-
Przesilenie
widzę smutek w twoich oczach
gdy słota przygody zatacza krąg
nie martw się na zapas
szaruga dnia codziennego
potrafi zdusić wszelką radość
wspomnień z wczoraj
lepiej rozpal w kominku
niech wieczorny płomień
ogrzeje nas pewnością
nim noc utopi smutki w winie
dla ciebie księżyc blady
rogalem lśni w granacie
by sen w chłodnym atłasie
nie zabił słonecznych promieni
szelest liści pod stopą
i listy z wyblakłą wstążką
historia iście z romansu
bywa prawdziwą historią
trzymaj mocno w uścisku
dłonie splecione miłością
zanim zabierze nas wiatr
fot. Enrique Meseguer
-
Cisza
przodkowie stanęli
twarzą w twarz
z moimi myślami
dwie samotności
gdy zostają tylko
migawki historii
a tęsknota uwiera
gołębi puch
w pierzynie wspomnień
przesypał się w mrok
zapomnienia
rozmawiałam dzisiaj
z wiatrem
poruszył wiecznym
piórem
dla pamięci
niech zostanie
nim zgaśnie księżyc
bo cisza
tak jak ciemność
ma dwa oblicza
nocą w piątek z tomiku Siedem
fot. Henryk Niestrój
-
Trylogia
opasłe tomy własnej historii
postanowiłam zamknąć
na przekór doświadczeniu
w krótkich strofach
o prozie życia
takie migawki
jak siedem mgnień
w szczegółach ważnych
i błahych
które naszkicują
radość i smutek
nadzieję i spełnienie
prawdę i poszukiwanie
a przede wszystkim
miłość
piątkowy wieczór
zwątpił w zamiar
wyśmiewając
składnię pomysłów
jak odkryć skarby
i wspomnień chwile
w siedmiu dniach
muszę trylogii koncept
zamienić… na tydzień
-
Żółta sukienka
słoneczny materiał z zazdrosną nutąrozświetlił garderobę na przekór
rutynie szarości i granatu
nadzieja opięła się wysmuklając talię
niebanalnymi cięciami w kolorze wiosny
kreacja dumnie wypięła pierś
mizdrząc się do swojego odbicia
pewna majowego aromatu
gdy za oknem lunął deszcz
ile dżdżystych kropel jeszcze musi spłynąć
by odmienność zagościła w ponurej szafie
rozpromieniając nie tylko jej wnętrze
żółta sukienka wróciła na wieszak
prężąc się jeszcze przez mgnienie
samotna w swojej odmienności
z nostalgią zerknęła na łączkę wstawek,
które wraz z nią czekały
na świeży powiew odwagi właścicielki
-
Okno nadziei
Pamięci św. Jana Pawła II
Jest w Krakowie takie miejsce, każdy z nas je dobrze zna. Bliskie dla mnie od lat wielu,
symbol życia, który trwa. Dzisiaj stoję tu samotnie, Franciszkańska numer 3.
Patrzę w okno już zamknięte oczy kryją ciche łzy. Wspomnień fala napłynęła,
niczym potok duszę rwie, w sercu ogień rozpaliła…
- Ojcze proszę… przytul mnie…
Twe ramiona rozchylone duszę czule tulą znów, Twoje dłonie dobrotliwe
błogosławią jedną z głów. Radość w oczach Twoich widzę, (wiem, miłości uczysz mnie)
głos nadziei w sercu słyszę, ścieżka wiary rodzi się. Przeszłość żywa mi się jawi,
tak jak wczoraj widzę Cię, a w mym sercu już na zawsze…
- Ojcze proszę… przytul mnie…
Dzisiaj stoję tu samotnie, po policzku płynie łza, patrzę w okno już zamknięte,
serce z żalu samo łka. Widzę wciąż Twoje ramiona, słyszę słowa, wiatr je gra.
Serce Twe mym drogowskazem, znów nadzieja rozkwita.
Milczę… w ciszę zasłuchana, kontemplując słowa Twe, wskazałeś mi drogę wiary…
- Ojcze mój…nie poddam się!
12.02.2010 r.
Z tomiku Na skrzydłach nadziei