Zapisane w gwiazdach
Minął kolejny rok, znowu jestem starsza, zapewne bardziej doświadczona, włosy przetykane srebrną poświatą niosą ze sobą znamiona mądrości… tylko w głowie i w sercu przekora młodości nie zgadza się z powagą i szarością dnia codziennego.
Jak zachować równowagę w tej sytuacji?
Nie da się, tym bardziej, że od lat naukowcy alarmują, że serce to tylko pompa, która tłoczy w nas życiodajną krew, a uczucia pochodzą z umysłu. No to ja się pytam, dlaczego moje serce drży, gdy emocje wibrują, dlaczego w brzuchu latają mi motyle, albo utknie tam na chwilę kamień milowy, skoro to tylko organy bez uczuć?
I co z nadchodzącymi Walentynkami, czy podarunek czekoladowego mózgu będzie bardziej romantyczny niż sercowy lizak?
Pytania mnożą się jak grzyby po deszczu, a tu za oknem piękna zima i oczywiście, jak to już w naszych czasach stało się tradycją, brak odpowiedzi na większość kwestii. Dlatego może nie warto zbyt drążyć i uwolnić umysł z nadmiaru odpowiedzialności, pochylając się nad tym, co przyniesie nam radość nim przyjdzie wiosna.
Zagłębiając się w tajniki dobrego nastroju, od razu trafiłam na artykuł, że dzisiaj jest najgorszy dzień w roku. Poniedziałek w kolorze błękitu, nazywany najbardziej depresyjnym dniem w roku stanął w poprzek pozytywnym myślom. Ja to mam szczęście, chcę napisać coś pozytywnego, a okazuje się, że nie mogę, bo dzisiaj jest „najbardziej depresyjny dzień w roku”. Nie powiem, trochę się zirytowałam i postanowiłam zbadać, dlaczego mam się dzisiaj czuć tak fatalnie. Internet, dobrodziejstwo czasów odpowiedziało mi w sekundzie. Okazało się, że Blue Monday wprowadził w 2004 roku Cliff Arnall – brytyjski psycholog. Od razu odetchnęłam z ulgą, że do 2004 r. nie musiałam mieć depresyjnych poniedziałków w styczniu. Potem doczytałam, że naukowiec wyznaczał datę najgorszego dnia roku za pomocą wzoru matematycznego. Wpływ miało słońce, postanowienia noworoczne i zaciągnięte kredyty na Bożonarodzeniowe prezenty. Potem wyszło na jaw, że od 2004 r. do 2011 r. depresję powinnam mieć w ostatni poniedziałek stycznia każdego roku, a dopiero po tej dacie w trzeci poniedziałek stycznia.
I roześmiałam się w głos, bo nie składam sobie noworocznych postanowień, bo świeci słońce, a wszystkie pieniądze wydałam z radością na prezenty gwiazdkowe, chociaż bez kredytu. Ale najważniejsze jest to, że nie poddałam się narzuconej intrydze.
Zwycięstwo zdrowego rozsądku, a może nieustająca pogoda ducha?
Nieważne powody, ważne że uświadomiłam sobie, jak łatwo dajemy się zmanipulować, popadając ze skrajności w skrajność, przyjmując smutne i złe rzeczy, które wsiąkają w nasze postrzeganie jak w gąbkę. Jeżeli tak jest rzeczywiście, to należy odwrócić tok myślenia i zadać sobie pytanie, dlaczego nasz umysł nie może przyjąć pozytywnych wrażeń, które nas zagrzeją do pracy, chęci przebywania z drugim człowiekiem, tak po prostu do zwykłej radości życia, i rozgoszczą się w umyśle i sercu na dłużej.
A jest się czym cieszyć, idzie nowe, lepsze, ponieważ w dniu 21 grudnia 2020 r. świat po Erze Ryb wszedł w Erę Wodnika, gdzie każda z dwunastu epok astrologicznych trwa około 2150 lat. Na niebie można było zaobserwować niezwykłe zjawisko koniunkcji Jowisza i Saturna zwane także Gwiazdą Betlejemską. Astronomowie zapatrzeni w swoje teleskopy śledzili zjawisko przyrodnicze, a astrolodzy/astrologowie (obie wersje poprawne) zacierają ręce, bo po czasach wojen, przelanej krwi, nakazów i zakazów wchodzimy w inny świat. Świat ludzkich doznań ma się otworzyć mentalnie i duchowo, przełamywać bariery i stereotypy, to będzie początek złotego wieku pełnego obfitości i wzajemnego zrozumienia.
Pierwszy miesiąc nowej ery dobiega końca… z moich obserwacji wynika, że na razie nie widać żadnych spektakularnych zmian (na chwilę włączyło się poniedziałkowe czarnowidztwo). Zreflektowałam się błyskawicznie, bo przecież nowa era dopiero się zaczęła i stawia w centrum życia człowieka, wiedzę i naukę. Będzie trwać ponad 2000 lat, więc i nam przyniesie dobro.
Biorąc pod uwagę poprzedni rok, zmartwienia zdrowotne i ekonomiczne, izolację społeczną i narastającą frustrację, taka zmiana jest nam potrzebna, i to już!
Szukajmy więc dobrych stron w nadchodzących godzinach, dniach i miesiącach. Dobro nadchodzi, jeszcze jest maleństwem, ale już tchnęło nadzieją. Nie wierzmy we wszystko, co nam podają media, zachowajmy odrobinę rozwagi i poczucia humoru.
A gdy się tak zdarzy, że samopoczucie będzie jednak nienajlepsze, zawsze możemy sobie powróżyć z kart, poczytać horoskop, sprawdzić biorytm lub popatrzeć w gwiazdy. Może to dzisiaj nasz gorszy dzień. Jednak jeden dzień, to nie powód, by poddać się na zawsze. Spotkanie z przyjaciółmi, spacer, dobra książka, film, ulepienie bałwana, czy co kto woli… (ja rozmawiam wtedy z moim Aniołem Stróżem, on mnie ma w swojej opiece, odkąd sięgam pamięcią). Każdy sposób, aby wyrwać się z marazmu, jest lepszy niż tkwienie w depresyjnej, niszczącej nas od środka aurze niechęci do wszystkiego. Dlatego poszukujmy tego, co jest dobre w nas i w gwiazdach, tego co jest najlepsze dla naszej pogody ducha.
Według astrologów będziemy mieli okazję żyć w najlepszej z er, w Erze Wodnika i niech tak się stanie!
18 stycznia 2021 r.