Peregrynacja
Las o świcie pachniał ciszą
milczące ptaki
w oczekiwaniu promienia słońca
zaszyły się w jeszcze zielonych liściach
ożywczy zapach deszczowej aury
westchnął niespodzianie
szelestem wiatru pośród konarów
chmury sunąc nisko
zahaczały niefrasobliwie
rozrywając skłębione poszycie
na szczycie góry
ten dzień z przymrużeniem oka
niepodobny do innych
rozpoczął się wędrówką
życie budziło się leniwie
wystukując bezgłośny marsz
rosnących kamieni
swoisty szczyt możliwości