• Blog

    Idzie wiosna!

    Tak zaczęła się przygoda ze stroną „Szeptane buty”. Tajne hasło „idzie wiosna” było wyznacznikiem mojej wędrówki w zaciszu ogniska domowego, gdy dzieci pochłonięte przygotowaniem niespodzianki dla matki, próbowały uniknąć wpadki.

    Dobrze pamiętam ten dzień, 6 marca 2015 roku.
    Wieczorem miał odbyć się wieczorek poetycki z okazji wydania drugiego tomiku „Jej imię… Kobieta”. Obecność zapowiedziało wielu gości, zacnych znajomych, przyjaciół i rodziny.
    W strzyżowskiej Bibliotece, jak zwykle przygotowano wszystko na wysoki połysk, a artyści ze Studia piosenki Barbary Szlachty czynili ostatnie próby przed występem.

    I tylko moje dzieci, zamiast przebywać wśród gości, jak na złość zniknęły w pokoju wraz z laptopami. Zajęte, jak to bywa z młodzieżą swoimi sprawami, spławiając mnie niedbałym gestem i półuśmiechem, razem z dziadkami będąc w radosnej komitywie przeciwko rodzicielce.

    I tak, ja „stara” matka, szczycąca się wspaniałą znajomością własnych dzieci i mającą super kontakt z cała trójką, dałam się wyprowadzić z równowagi, a nawet idąc dalej… dałam się wyprowadzić po prostu w pole! Moje pociechy tak sprytnie i bezpretensjonalnie zagrały mnie na nosie, że… kilka godzin później poryczałam się publicznie.

    Ot i masz, to co wychowasz!

    Wieczorne spotkanie mijało w bardzo serdecznej atmosferze. Goście dopisali w całej okazałości. Było kolorowo, serdecznie i nastrojowo. Wiersze przeplatane piosenką, słowo z życia zamknięte w chwili uniesienia i energia wibrująca pomiędzy starymi murami synagogi. Mam wielkie szczęście, bo na mojej drodze stają wspaniali ludzie, życzliwi, serdeczni, bez maniery zadufania. Z życzliwością przyjmowano moje opowieści o istocie tworzenia wierszy o Kobiecie. Anegdoty z codziennego życia zamknięte w słowie poetyckim zostały przez to zacne grono przyjęte ze śmiechem, a nawet nagradzane brawami. 

    Jednak wszystko co piękne kończy się szybko, więc i ja wzruszona chciałam podziękować uczestnikom wieczoru.

    Wówczas…

    Moja pierworodna córka Adriana stanęła przy mikrofonie, skutecznym gestem sadzając mnie na krześle. Pierwszy raz publicznie zabrała głos, tylko po to by powiedzieć wszystkim obecnym, co moje dzieci i mąż, moja najbliższa rodzina myśli o mojej twórczości. To było niespodziewane i niezapomniane przeżycie. Łzy wzruszenia znalazły ujście w jednej chwili, bez żadnych obiekcji rozmazując makijaż i topiąc wszelkie smutki w kropli szczęścia… bo okazało, się że oni są ze mnie dumni, że nie przynoszę im wstydu, że kochają mnie bezwarunkowo, za to jaka jestem.

    Monika z Łukaszem podchodzili od stolika do stolika i coś rozdawali zaproszonym gościom, a na ścianie biblioteki ukazał się obraz… z morzem w oddali… to był prezent, dla mnie od moich kochanych dzieci. Adusia, Moniczka i Łukaszek przygotowali w sekrecie autorską stronę internetową dla swojej matki, wymyślili jej tytuł, zaprojektowali układ wizualny i jeszcze tego dnia wprowadzali wiersze, by strona nie była goła.

     

    „Idzie wiosna” to było ich tajne hasło, które powtarzali, by ukryć przede mną przygotowywaną skrzętnie niespodziankę, gdy zbliżałam się zbytnio do nich i ich laptopów.

    Strona „Szeptane buty” otrzymała swoją nazwę od moich dzieci, a one wyciągnęły ją z mojego pierwszego opublikowanego wiersza. Jak się potem okazało, Monika i Łukasz roznosili przygotowane ulotki o stronie i jej adresie. Do dzisiaj te ulotki są moją wizytówką, gdy tylko ktoś chce pozyskać adres strony, a ja…

     

    gdy tylko wspomnę sobie to zdarzenie to się wzruszam, bo mam cudowną rodzinę, wspaniałe dzieci, które nawet chyba się nie spodziewały jaki prezent mi przygotowały.

    Dzisiaj, po dwóch latach jej istnienia, po blisko 40.000 odsłon wiem, że ten piękny prezent, tak bliski mojemu sercu i pasji, ma taką niepowtarzalną wartość, bo został wymyślony z miłości do mnie. I to jest bezcenne, a moje dzieci są jedyne i niepowtarzalne, i mogę je tylko kochać bezgranicznie, każdego z osobna i wszystkich razem!

     

     

    fot. Paweł Lasota

  • Wiersze

    Peregrinatio

     
    w spojrzeniu zbocza
    zatrzymano mgnienie
    wiosennego zapachu

    niepewny oddech
    matki ziemi zauroczył
    orzeźwiającym powiewem
    nieskończoności

    dwie odmienne wieże
    strzelistością znajomą
    przyciągnęły na chwilę
    spojrzenie wędrowca

    z gór niewysokich
    schodził ku kotlinie
    przetykanej szarością
    i ludzkimi refleksjami

    samotna pielgrzymka
    w głąb podświadomości
    rozważała niepewność jutra

    czerwony most
    w mglistym wyrazie
    nieśmiało wyznaczył
    nowy szlak

    kręta droga na południe
    przecinając głębie nurtu
    pozwoli tułaczowi
    oczyścić umysł i serce

     

     

    fot. Krzysztof Szaro

  • Blog

    Zawsze wierni!

    Honor, ojczyzna, godność bycia Polakiem, od narodzin do śmierci! Wczoraj na murach samotni, dzisiaj w słowie poetyckim niezapomniani. Wiele historii, zdarzeń opowieści, które ukazując ludzkie cierpienie i siłę jednoczą na zawsze, tych którzy walczyli, i tych którzy nie zapomnieli. Wierność wartościom nieprzemijającym, patriotyzm i duma współcześnie, w dobie pokoju niejednemu mogą wydać się słowem bez znaczenia. Jednak, gdy tak rozglądam się czasami i przyglądam z bliska, i z daleka, to widzę, że w tej współczesnej rzeczywistości także nie brakuje ludzi, dla których patriotyzm nie jest tylko wytartym sloganem.

    Dlatego cieszę się, że miałam przyjemność uczestniczyć jako członek jury w pierwszym konkursie poetyckim zorganizowanym dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej w dniu 21 lutego 2017 roku. 

    W godzinach porannych w Zespole Parkowo – Dworskim i Folwarcznym w Wiśniowej  odbyły się eliminacje powiatowe Wojewódzkiego Turnieju Poezji i Prozy „Zawsze wierni”, w których udział wzięło łącznie 22 uczestników w dwóch kategoriach wiekowych. Czteroosobowe jury w składzie Pan Jan Stodolak – Wicestarosta Strzyżowski, Pani Iwona Matysik – redaktor naczelny Internetowej Telewizji Południe, Pan dr Piotr Szopa – pracownik naukowy rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowe oraz ja jako szefowa Kręgu Twórczego „Arche” oceniało młodzież, która zgłosiła się do konkursu.

    Z wielką uwagą wysłuchaliśmy wierszy i fragmentów prozy znanych poetów i pisarzy, którzy na stałe wpisali się w dziedzictwo kultury i historii naszego kraju po 1939 roku. Zgodnie ze sztuką recytacji młodzież musiała zaprezentować utwór tak, by oddać sens deklamowanego słowa i wzbudzić emocje wśród widzów. Niektórym udało się to znakomicie i pięcioosobowa grupa już niebawem weźmie udział w eliminacjach Wojewódzkich Turnieju Poezji i Prozy dla uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych „Zawsze wierni„.

    Myślę, że już sam udział w konkursie był wyróżnieniem, ale jak wiadomo nie wszyscy mogą wygrać, dlatego przeprowadziliśmy ocenę uczestników pod względem zarówno recytacji, jak i interpretacji utworu, jego wartości literackich i umiejętności przekazu. Kilkoro z młodych recytatorów wspaniale zdało egzamin z umiejętności wpływania na uczucia innych i swoją deklamacją wyróżniło się ponad przeciętność.

    W efekcie głosowania jury wyłoniło zwycięzców i przyznało 6 nagród w dwóch kategoriach:

    Gimnazja:

    I miejsce – Franciszek Krupa, uczeń III klasy gimnazjum w Zespole Szkół w Pstrągowej, opiekun: Pani Barbara Pilarz, utwór: „A my nie chcemy uciekać stąd” Jacka Kaczmarskiego,

    II miejsce – Iwona Smela, uczennica III klasy gimnazjum w Zespole Szkół im. Jana Pawła II w Konieczkowej, opiekun: Pani Maria Znamirowska, utwór: „Inka” Barbary Postawy,

    III miejsce – Anna Wójtowicz, uczennica I klasy Gimnazjum im. Orląt Lwowskich w Wiśniowej, opiekun: Pani Maria Basamania, utwór: „Do Nowej Konstytucji” Marka Gajowniczka.

    Szkoły ponadgimnazjalne:

    I miejsce – Aleksandra Tęcza, uczennica I klasy Liceum Ogólnokształcącego im Adama Mickiewicza w Strzyżowie, opiekun: Violetta Wietecha, utwór: „Podzwonne requiem”,

    II miejsce – Adrianna Wójtowicz – uczennica II klasy Liceum Ogólnokształcącego im Adama Mickiewicza w Strzyżowie, opiekun: Violetta Wietecha, utwór: „Testament poległych” Ryszarda Kiersnowskiego,

    III miejsce – Joanna Łysko – uczennica I klasy Zespołu Szkół Technicznych w Strzyżowie, opiekun: Pani Ewa Worek, utwór: „Dwie miłości” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

    Trzy razy w czasie występu młodych artystów przeszyły mnie dreszcze emocji i wzruszenia, dlatego cieszę się, że znaleźli się oni w ścisłym finale, i z wielką przyjemnością trzymam za nich kciuki, życząc im wspaniałych sukcesów na kolejnym etapie recytacji o laur zwycięzcy.

    Adepci recytatorskiej sztuki obiecali mi, że dostanę informacje jak im poszło. I to jest super, bo ci młodzi ludzie w pełni świadomie podeszli do konkursu, nie tylko wybierając teksty przepełnione miłością do ojczyzny, ale także z wielka pasją przedstawiając ich treść. Ze zrozumieniem zaakcentowali, że warto kultywować zasadom wierności i umacniać postawy patriotyczne.

    Miłość ojczyzny, honor i  odwaga…  oby nigdy nie zabrakło nam prawdziwych bohaterów.

    Wiele lat temu, a jednak całkiem niedawno śpiewał mój ulubiony bard z czasów młodości Jacek Kaczmarski, słuchany z zapartym tchem na podawanych z rąk do rak kasetach magnetofonowych i przechowanych w sercu słowach piosenki
    „A my nie chcemy uciekać stąd” :

     

    „A my nie chcemy uciekać stąd!

    Krzyczymy w szale wściekłości i pokory

    Stanął w ogniu nasz wielki dom!

    Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!”

    Obyśmy już nigdy nie musieli samotnie czekać, aż runą mury. I tak sobie myślę, że brakuje nam dzisiaj takich właśnie akcentów polskości, patriotyzmu, i momentów, gdzie będziemy mogli przekazać, że niezbywalne prawo zasad honoru i dumy jest w nas zakorzenione głęboko, że jesteśmy zawsze wierni byciu Polakiem. Dlatego nie pozwólmy by to co nas łączy i stanowi o tym, że jesteśmy jednym narodem, stało się tylko wytartym sloganem!

     

    Fot. Agnieszka Zielińska

  • Wiersze

    Aura wspomnień

    Niczym Cyganka wróżbę Ci wrzucę w dłonie

    Pojedź tam gdzie szczęście w pewności tonie

    Barwy świata w piaszczystych wydmach

    i może jeszcze szmaragdowe morze

    z białych koni grzywą w pędzie niespodziewanym

    toczy się wraz z zielenią nadziei nienazwanej

    Egzamin z życia wiatrem podszyty

    marzenia młodzieńcze kabały marazm rozwiały

    Spowite impresją i twórczym chaosem

    rozwinęły skrzydła zaplatając warkocze

    Przepowiednia w sercu z kartą na szczycie

    w błękicie nieba zaklinają szeptem:

    Niech miłość w nas płonie!

  • Wiersze

    Zimowa fotografia

     
    błękit nieba zniewala
    zauroczył wyzwaniem
    wierch strzelisty samotny
    nad skałami płomienie

    słońce błyszczy w koronie
    góry zimą rozpieszcza
    fotografia magiczna
    szuka gracji dla mistrza

    który nocą wędrując
    szlaki śnieżne przemierzał
    kolorami zamieszać
    tuż przed świtem błysk flesza

    już zamknięte w diademie
    blasku sławy ujęcie
    w ciszy górskiej spotkanie
    podarunek pamięci

    by w przyszłości wspomnienia
    zatrzymane w pokoju
    szły szczęśliwe wśród ścieżek
    przepełnionych nadzieją

  • Blog

    Hej kolęda, kolęda!

    Zima w tym roku zagościła u nas na dobre. To prawda, że utrudnia, a nawet uprzykrza trochę życie. Jednak z drugiej strony, tej estetycznej, historyczno-naturalnej, to właśnie taki krajobraz wśród górskiej niszy kojarzy się z prawdziwym świętowaniem, kolędą, kuligami i radością śnieżnego szaleństwa. Uważam, że takie radosne, serdeczne i pełne rodzinnego ciepła spojrzenie na zimę i jej uroki, jest właśnie najlepszym sposobem na przetrwanie zimowej zawieruchy.
    Tak też było ostatnio w naszym mieście, gdzie w dniu 6 stycznia przemaszerował pierwszy raz Orszak Trzech Króli. Kolorowy, wielobarwny korowód maszerował ulicami miasta na przekór pogodzie. Nic nie powstrzymało mieszkańców, zarówno tych dorosłych, jak i młodzież, a nawet małe dzieci, by w siarczystym mrozie, raźnie, ramię w ramie, maszerować ze śpiewem na ustach. Kolorowo, z uśmiechem w samo południe rynek strzyżowski zapełnił się pomysłami wędrówki Trzech Króli po naszej ziemi.

    A wieczorem…

    osobiście miałam wielką przyjemność uczestniczyć w innym, ale jakby nieodłącznym spotkaniu po południowym Orszaku Trzech Króli. Z wielką ciekawością przybyłam do dworu Maria Antonina w Gliniku Zaborowskim, gdzie właściciele Jadwiga i Włodzimierz Uchwatowie zaprosili liczne grono osób, które lubią ludzi i śpiew.

    W pięknych wnętrzach dworu wieczorową porą przygaszono światło, popłynęły pierwsze dźwięki muzyki, a po chwili główny dyrygent – Włodzimierz Uchwat, w przebraniu iście królewskim zaintonował mocnym głosem „Przybieżeli do Betlejem”, a wraz z nim cała sala zapełniona wielobarwnym tłumem zaśpiewała pierwszą kolędę. I tak popłynęły piękne słowa kolędy, pierwsza, druga, trzecia, aż do samego końca wyśpiewano zwrotkę za zwrotką. Kolejne pieśni rozgrzewały uczestników, coraz to bardziej ochoczo i równo płynęły wszystkim znane i nieznane kolędy i pastorałki. Tekst wyświetlany na białej ścianie, już po trzeciej zwrotce był bardzo pomocny, a akompaniament Roberta Uchwata wzbogacał przekaz artystyczny spontanicznego chóru.

    Gospodarze tego uroczego kolędowania zadbali o to by nakarmić gości i duchem i okiem, a także by zaspokoić głód i pragnienie kolędników.

    Świetny pomysł, gdyż przerwy pomiędzy kolędami wypełniło serdeczne spotkanie, na którym można było poznać ciekawych, pełnych optymizmu i serdeczności ludzi, nie tylko z okolic Strzyżowa.

    Bardzo ładnym przerywnikiem było też wspólne wykonanie kolędy przez Kamilę Kowalewską i Roberta Uchwata.

    Również i ja miałam przyjemność podzielić się słowem pisanym przed całkiem nowym audytorium. Recytowane wiersze o tematyce świąteczno-zimowej zostały przez gremium obecne na spotkaniu przyjęte bardzo ciepło, co było dla mnie dodatkowym źródłem pozytywnej energii. Osobliwością spotkania było nie tylko wspólne śpiewanie kolęd przez kilka godzin. To był pierwszy atut tego spotkania, kolejnym była biesiada w przerwach, na którą składał się poczęstunek przygotowany przez właścicieli dworu, ale również goście partycypowali po części w tych delicjach, sami przynosząc na stół przygotowane przez siebie specjały. Jednak najbardziej godne podkreślenia było uczestnictwo wielopokoleniowe, bo na sali znajdowali się kolędnicy w tak różnym wieku, że aż się serce samo radowało. Począwszy od nestorów rodu, a skończywszy na małych szkrabach, które już próbowały śpiewać ze wszystkimi.

    Cieszę, że Państwo Uchwatowie zaprosili mnie na takie wspólne kolędowanie. To już trzecie w ich dworze, lecz mam nadzieję, że nie ostatnie. I tak sobie myślę, że może właściciele dworu Maria Antonina dadzą się skusić na inny repertuar, bo przecież pięknie jest wspólnie kolędować, ale to tylko krótki okres, po świętach Bożego Narodzenia.

    Przecież tradycją naszą, polską jest śpiew, piosenka patriotyczna, religijna, turystyczna, biesiadna, rodzinna, przyjacielska, koleżeńska i po prostu festiwalowa, wiec teraz tylko chęci, pomysł, jego realizacja i goście, którzy znowu z radością i pełna piersią zaintonują „Hej kolęda, kolęda” lub inną polską piosenkę, choćby i jutro już „Hej z kopyta kulig rwie”!

    Takich spotkań życzę z całego serca każdemu, kto kocha ludzi i śpiew!

  • Wiersze

    Zimowa opowieść

     
    Krajobraz miasta uśpiony nocą
    poświatą srebra faluje skrycie,
    zaklęty w kryształ balladą w bieli.

    Wśród górskiej ciszy zamarło życie…

    Baśniowe cienie niesione echem
    czekają w mroku, a mroźnym wiatrem
    Królowej Śniegu opowieść snuje
    szalony aktor w śnieżnym teatrze.

    Lecz rozbudzone emocje uczuć
    co w sen zimowy zapadły czarem,
    stąpają cicho po kruchym lodzie
    z nadzieją serca, jedynym darem.

    Kryształy śniegu w gwiazdy zaklęte
    z nieba granatu tkliwie spadają,
    drogę miłości znacząc iskrami
    gdy zakochani dłonie splatają.

    Lodowe sople rozgrzane śmiechem
    kroplistym blaskiem wtulone w ziemię
    chcą nocną porą rozpocząć taniec,
    zmysłowe kroki ze śpiewnym brzmieniem.

    Już jutro wzejdzie czerwienią słońce,
    promieniem barwnym miłość rozgrzeje,
    dla zakochanych zimowym czasem
    w sercu jest wiosna, szczęścia nadzieja.

    I tylko śniegu strażniczka czeka
    by teatr maski przenikał chłodem
    gdyż ona sztukę zimową kocha
    uczucia ludzi skrywając szronem.

  • Blog

    Jakub Leśniak – członek Dyskusyjnego Klubu Książki wyróżniony!

    Dyskusyjny Klub Książki działający przy Bibliotece Publicznej Gminy i Miasta w Strzyżowie działa od wielu lat, skupiając grono zapaleńców, którzy z wielką pasją czytają książki. Co miesiąc możemy na łamach Wagi i Miecza przeczytać ciekawe recenzje prozy przygotowane przez Członków Klubu, którzy chętnie dzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat przeczytanej literatury nie tylko na comiesięcznych spotkaniach w Bibliotece, ale także z szerszym gronem czytelników. Jedną z form takiego dzielenia się swoją recenzją, jest możliwość wzięcia udziału w konkursie „Klubowicze do klawiatur!”, który jest organizowany przez Instytut Książki w Warszawie. 

    Konkurs trwa od 1 stycznia do 31 grudnia danego roku. Co miesiąc wybierana jest recenzja miesiąca w dwóch kategoriach wiekowych: do 15 roku życia i od 16 roku życia wzwyż. Laureatów – zarówno w przypadku recenzji miesiąca jak i recenzji roku – wyłania jury złożone z pracowników Instytutu Książki. I tak twórczością pisarską na temat przeczytanych dzieł, dzieli się cała Polska, a najciekawsze recenzje możemy poczytać m.in. na stronie internetowej Instytutu Książki.

    W październiku 2016 roku konkurs „Klubowicze do klawiatur” wygrał nasz kolega Jakub Leśniak – za recenzję książki Zygmunta Miłoszewskiego „Ziarno prawdy”. Jest to dla nas wielka radość i powód do dumy, że mieszkaniec naszej strzyżowskiej społeczności został wyróżniony wygraną, a nagroda w postaci kilku cennych książek wzbogaciła księgozbiór Jakuba. Mamy nadzieję, że jeszcze nie raz i nie dwa uda nam się zaskoczyć Państwa ciekawą recenzją, a nagrodą dla nas będzie fakt, że ktoś, po przeczytaniu recenzenckich opinii sięgnie po kolejną powieść, a potem po następną i jeszcze jedną…

    Bo jak trafnie ujął w swojej nagrodzonej recenzji Jakub Leśniak: „(…)Powieść zostaje uznana za tym atrakcyjniejszą, im silniej poczujemy emocje, im bardziej zadziwią nas pomysłowe komplikacje, genialna intryga, innowacyjne rozwiązania. Takie, oraz szereg innych walorów ma również środkowy tom trylogii o Teodorze Szackim Ziarno prawdy.(…)”

    Naszemu Autorowi Jakubowi Leśniakowi gratuluję nagrody miesiąca i trzymam kciuki, bo może nagroda roku przypadnie właśnie recenzji „ Ziarno prawdy”. Laureatów nagrody rocznej Instytut Książki ogłosi do dnia 31 stycznia 2017 r.
    Państwa zachęcam nie tylko do czytania recenzji, ale także do zagłębiania się w stronice kolejnych ciekawych publikacji, gdyż nie ma nic piękniejszego niż uwolnienie wyobraźni i puszczenie jej wolno, tak by stronica po stronicy tworzyły się własne obrazy nieprzewidywalnych zdarzeń.

  • Blog

    Nie karmić trolla!

    Zdarza Ci się surfować po Internecie?

     

    Ja też lubię wpaść na strony internetowe, poczytać informacje o świecie i kraju, zajrzeć do kultury i sztuki, „luknąć” na modę, wbiec na strony sportowe, zaśpiewać karaoke, a nawet spojrzeć na horoskop. Wiadomo, im więcej człowiek wie, tym bardziej elokwentny być może.

    No właśnie – być może…

    Za czasów PRL-u, gdy wszystko było białe lub czerwone, w kiosku na rogu można było kupić rozłożystą Trybunę Ludu i Być może, niepowtarzalny zapach wody toaletowej w niedużej buteleczce. W zasadzie, już wtedy w dobrym tonie było wręczanie gerbery zamiast goździka i czytanie Przekroju oraz słuchanie radiowej Trójki. Młodzież lubiła wyzwania, podziemną prasę i zakazane piosenki czy filmy. Pamiętam film „Kwadratura koła”, który  w sposób groteskowy przedstawiał wady naszego społeczeństwa,  polityków i ich doradców z początku lat 80-tych dwudziestego wieku. Dreszcz emocji i fartu, że nikt nas nie złapał  podczas oglądania zakazanej twórczości do dziś wspominam  z nutą sentymentu. I tak, mocno zawężony przekaz trafiał do mojej świadomości, a ja chciałam więcej i jak większość w tamtych latach, szukałam w bibliotekach, po znajomych, rodzinie, i gdzie tylko się dało nowych wiadomości o kraju, o świecie, o prawdzie historycznej, o życiu, o modzie, o kabarecie, o polityce…

    O polityce to jednak nie, bo wówczas przecież nie było czegoś tak  niepojętego jak polityka w obecnym  tego słowa znaczeniu 🙂

    Dzisiaj, w zasadzie mogę wszystko, wchodzę na strony internetowe i mam podane na tacy miliony potrzebnych i oczywiście także tysiące zbędnych informacji. Potrzeba tylko czasu i trochę chęci, a odkryć możemy komplet informacji jakie są nam potrzebne na konkretny lub wymyślony temat. I to jest naprawdę świetna sprawa, a także mnóstwo zaoszczędzonego czasu lub jego strata. Dla każdego według potrzeb i woli lub niewoli uzależnienia.

    Tak właśnie, surfując sobie po Internecie, patrzę z zatroskaniem, jak  już w każdym  temacie spotykam  paskudne, przerażające i odrażające trolle bez koloru. Też na nie wpadacie?

    Kiedyś można było wędrować stronicami świata i bez najmniejszych obaw zamieścić własne spostrzeżenia pod interesującym nas tematem. Im wątek był bardziej intrygujący, tym dyskusja była barwniejsza. Z wielką ciekawością zatapiałam się w komentarze pod  artykułami, bo tam bardzo często można było się dowiedzieć jeszcze więcej ciekawych  rzeczy, ujrzeć spojrzenie innych ludzi, poczytać odmienne opinie, zgodzić się z nimi lub nie.

    I nagle, gdzieś to wszystko się rozmyło. Było i zniknęło. Strach  zamieścić jakikolwiek komentarz, bo od razu zostajemy zlinczowani. Taki Ku Klux Klan internetowy, bez imion i twarzy, bezkarny, anonimowy.

    Zastanawiam się skąd tyle jadu i nienawiści z ekranu wylewa się co dnia, bo przecież to nie jest normalne i zrozumiałe. Problem sięga zapewne głęboko i być może już podlega szerszym badaniom. Mnie zastanawia coś bardziej osobistego, dlaczego to właśnie my dajemy się wkręcić w machinę cudzego zysku. Bo jak się tak lepiej przyjrzymy mechanizmom , które napędzają kieszeń  złotem, to okaże się, że najlepszym  motorem   jest właśnie błoto.

    I tak sobie myślę, że nie jesteśmy wulgarni, nietolerancyjni i źli z gruntu. Teraz jest czas surferów internetowych, a to jest już nasz czas. I chyba w każdym z nas mieszaka kawałeczek trolla…

    Pytanie tylko, na ile pozwolimy mu urosnąć w siłę anonimowej wulgarności?

    Odpowiedź, wbrew pozorom wydaje mi się prosta, każdy troll urośnie na tyle na ile sami mu pozwolimy! A to oznacza, że najpierw powinniśmy się zastanowić, czy pokazując swój wizerunek, imię i nazwisko wrzucilibyśmy do sieci to co wrzucamy anonimowo.

    Jeżeli tak i do tego nie boimy się swoich poglądów, to znaczy, że możemy zamieszczać swoje wypowiedzi. Natomiast jeżeli jesteśmy tylko odważni w swojej ocenie, gdy skrywa nas chusta anonimowości to zastanówmy się… bo dzisiaj, dominują czarno-białe kolory, które przykrywa szarość bezkarności.

    Jednak, czy faktycznie tego potrzebujemy, czy aż tak zniewoliła nas bezmyślność i bezkarność, że zapomnieliśmy o normalności?

    Myślę, ze nie i dlatego każdy z nas, sam  powinien zadbać o to by nie karmić trolla, tak by ta nieprzyjazna tłuszcza rozpłynęła się w świeżej bryzie nowego powiewu mądrości, chociażby szklanego ekranu, zarówno tego komputerowego jak i umysłowego.

    I jak zauważyłam surfując ostatnimi czasy po Internecie, to nawet zapach Być może  markę elegancji po latach przyjąć postanowił, wiec my tym bardziej nie dajmy się zwariować!

    Do ozdoby słowa  spisanego i myśli zakręconych wykorzystałam potęgę Internetu!
     
     

  • Blog

    Postanowienia noworoczne

    Całkiem niedawno spierałam się w luźnej rozmowie na temat postanowień noworocznych, konieczności ich tworzenia i zasadności realizacji złożonych obietnic. Oczywiście, jak większość chyba, nie uznaję takich deklaracji składanych przeciw samej sobie.
    Bo w sumie dlaczego mam katować siebie i innych wyzwaniami, które jeszcze przed końcem roku dopadły mnie niczym wyrzut sumienia.

    Hmmm… pospierałam się, postawiłam na swoim, argumentując tę bezzasadną bezduszność oświadczeń i zadowolona zajęłam się przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia. Jak prawie każda kobieta naszykowałam wigilijną kolację z pietyzmem i gdy zabłysła pierwsza gwiazdka (prawdopodobnie, bo mglisto dość było) w pogodnej atmosferze zasiadłam do stołu. Życzenia, prezenty, mnóstwo radości i łez wzruszenia w ten czas spłynęło na mnie niczym nagroda za miniony rok.

    I tak między jednym, a drugim kęsem wybornego sernika naszła mnie refleksja, że moja opozycja w stosunku do postanowień noworocznych jest nazbyt pochopna, bo przecież od urodzenia, a właściwie odkąd sięgam pamięcią, zawsze stawiałam sobie jakieś wyzwania. Nagle zrobiło mi się wesoło, roześmiałam się w głos, bo zrozumiałam, że też dałam się złapać sloganom, które powtarzane wokoło rażą nas i zmuszają do opozycji dla zasady.

    Bo któż z nas lubi być zmuszany?

    Ja na pewno nie!

    Mam taki wewnętrzny „przymus” (chahaha) i jak dostaję polecenie zrobienia czegoś dla dobra samej siebie to od razu, tak dla zasady mówię „NIE”.

    Ciężko żyć z takim nonkonformistą, więc rozumiecie że muszę być dzielna, bo przecież też mam swoje postanowienia, (niekoniecznie noworoczne) które chcę mimo wszystko zrealizować.

    I tutaj chyba należy przejść do meritum…

    Dzisiaj, gdybyś chciał ze mną porozmawiać na temat noworocznych postanowień, to z góry uprzedzam, że będę przeciw, lecz tym razem moje argumenty będą ciut inne, bardziej dojrzałe choć kobiece, bo któż z nas nie ma swoich marzeń, pragnień i celów do realizacji.

    Nie poddawajmy się stereotypom, ale pozwólmy sobie samym tworzyć naszą lepszą przyszłość, i nie bójmy się wyzwań, które narodzą się choćby w przeddzień Nowego Roku.

    Na zakończenie, tak tuż przed końcem tego 2016 r. życzę Wszystkim by nie bali się spełniać własnych pragnień, a każdemu z Was, już z osobna by w Nowym Roku spełnił swoje najskrytsze marzenie!