-
Modlitwa
niedzielny poranek
przyniósł zapowiedź
słonecznego dnia
pachnącego
świeżo zmieloną kawą
i drożdżową babką
odstępstwo od pędu
szalonego tygodnia
skupiło myśli
na rozmowie
z dobrem najwyższym
taka chwila refleksji
nad życiem
i samym sobą
przy boku
drugiego człowieka
rachunek sumienia
i popiół pokutny
nastroiły dzień
wzniosłą nutą
szczerej poprawy do czasu
aż ktoś rozsypał sól
-
Piotr
historyczne brzemię imienia
w chłopięcej aurze zabłysło
dziecięcej igraszki pogłos
w przyszłości obraz tworzy
cieniem na skale wyryty
wiarygodności ucisk
niczym śpiewne zaklinanie
z pewnością wyboru
jak struny drżenie
miłości odcieniem
frywolny przebłysk
zaklęty burzy znakiem
pomruk echem niesiony
i kpiny jawne brzmienie
lata w patosu umiarze
skłaniają do uśmiechu
bo w życiu ważne jest wszystko
co trwa w intencji
i waży więcej niż mgnienie
w niepamięci zdarzeń
imię na przekór powagi
zamknięto w młodzieńczej twarzy
-
Pełnia
widzę że jesteś głodna
chłodu północy pełnej ziaren
słońce obudziło pragnienie
gdy noc kochanków zgasła
przed świtem nim jedna z gwiazd
spadła lotem błyskawicy
prawdopodobieństwo zamarło
w bezruchu i tylko nagi księżyc
zerknął nieśmiało do ogrodu duszy
w poszukiwaniu ambrozji
nie ma żaru świetlików
ani muzyki świerszczy
jedynie ten zapach
niesiony przez wiatr
i tylko kłosy złotowłose
zerżnięte stoją dumnie
czekając na znak spełnienia
w pełni świadome swej wartości
a bochen chleba
pachnie dostojnie
wzbudzając apetyt na życie
-
Rozalia
wiejskie dziecko przedwojennej biedyna polnej drodze samotności
od zawsze głodne
pośród bogactwa nielicznych
wytrwałością pokonało
strome schody drwiny
kwiatowa dziewczynka
trzech światów
snująca intrygujące opowieści
nauczyła się na pamięć
życia pośród wilków
skrobiacych atramentowe
banały
dzisiaj z tkliwością wspominam
talent wyobraźni zagubiony w tęsknocie
świat książek i pejzaże
nienasyconych wyobrażeń
wędrówka samouka
która zaszczepiła we mnie głód
przygody i faktu
zamknięty w barwnej noweli
przepowiednie nakreślone
empirią za którą tęsknię
-
Odcienie nadziei
Kolory nieba i wody, splecione żywioły wraz z ogniem i ziemią tworzą mieszankę niepowtarzalną, dając życie i uchylając rąbka tajemnicy istnienia poza granicami naszej sfery. Tak wiele i zaraz mikrony kosmosu w naszej wyobraźni.
Ale czy faktycznie musimy wszystkiego dotknąć?
Myślę, że wystarczy skrawek… choćby odrobina błękitu lub modre spojrzenie okiem wodnistym lub dyskretny płomień iskry, by wyzwolić w nas to co cenne, uwolnić niepowtarzalne pokłady dobrej woli i serdeczności. Ja mam szczęście, na mojej drodze, nieustanie, od lat pojawiają się ludzie niosący ze sobą szmaragdowy dar.
Każdy z nich ma ręce, głowę lub serce, a czasami każdy żywy organ wypełniony życzliwością, radością, chęcią dzielenia się, podarunkami nieba, ziemi, ognia i wody. Żywioły, które w realnym świecie przyjmują postać rzeczy lub kreślą obraz emocji, uczuć lub doświadczenia są dla nas, a na pewno dla mnie bezcenne.
Życie toczy się, ziemia obraca, a księżyc spogląda na nas w odbiciu słońca, wiara w bajkowe zakończenia miesza się z rzeczywistością. Chwile szczęścia przeplatają się z kolorami nadziei. Czasami dopada nas szarość melancholii i cień czarnego zwątpienia.
Dobrze wtedy mieć wokół siebie ludzi, którzy otoczeni aurą żywiołów pomogą nam odnaleźć pozytywne kolory nadziei lub chociaż na chwilę pozwolimy myślom poszybować w otoczeniu matki natury, popłynąć w prawdopodobne przestworza otaczającej nas przygody. Tego życzę Tobie i sobie, jej i jemu, im także, a oni niech przekażą te pozytywne wibracji dalej, jak kręgi na wodzie niech płyną wraz z falą dobrych myśli, dla każdego kto ich dzisiaj potrzebuje i na dobry dzień jutra!
-
Dojrzewanie
widzę że rozkwitłaśpełnią życia zapłonęły kolorytuż po deszczu nabrały głębia twój zapach otula zmysłygdy szelest zielonych dłoniszeptem zwiastuje kolejną odnowęwodzisz na pokuszenieszczęśliwy dziśten kto cię posmakowałna jawie i we śnietęczowe barwy dniai kłosy zbóż zaplecionew warkoczach frywolnychfalują na wietrzejeszcze przed burząukołyszą ważki do snua spadające gwiazdydla ciebie przyniosą spełnieniesen nocy letnieji kropla rosy w winieniezapomnianych wrażeńZ almanachu „Zanim zabierze nas wiatr” -
Smak lodów
Moja mama nie lubiła lodów, a jeżeli już się skusiła to były to lody o smaku cytrynowym.
Jak można jeść takie lody?
Nigdy, jako dziecko nie mogłam się nadziwić takiej odmienności smaku.
Fakt nie lubienia lodów natomiast w ogóle nie mieścił się w mojej głowie.
Przecież ten pyszny deser w postaci kolorowych gałek (dla jasności historycznej – można było kupić różowe czyli owocowe, białe czyli waniliowe, czekoladowe oraz cytrynowe w bladożółtym odcieniu) każdy lubił!
No w sumie poza cytrynowymi, stąd moje zdziwienie nie miało granic.
Niedaleko za szkolną bramą podstawówki była właśnie taka lodziarnia, prawdziwa, pyszna i pachnąca nadchodzącym latem. Jeżeli udało nam się pozyskać kilka złotych od rodziców, to na przerwie gnaliśmy tam, by się zajadać delicjami dzieciństwa w wafelku.
Nowością wówczas były zimne lody, które pojawiły się nagle i wystawione za szybą kusiły kolorami groszków i pianek. Jednak gdy pierwszy szał minął, straciły na wartości smakowej, pomimo czasu, w którym zasadniczo brak było urozmaiconych słodkości.
Ale lody… od czerwca do września były cudem smaku, kupowane na miejscu lub przywożone przez tatę rowerem, w termosie dla pewności zachowania kształtu w niedzielne popołudnie. A już lody w kształcie kanapki to był cud techniki smakowej, uczta dla oka i podniebienia!
Bajka zmysłów i wspomnień, do dzisiaj czuję ten zapach wakacyjnego Otwocka, suchego przepełnionego gorącem powietrza i odrobiną wilgoci Świdra, rzeki która swoją urodą i zmiennością niejednokrotnie nas w tych młodych latach zaskoczyła. Pozostały wspomnienia, smaki z dzieciństwa i …
Z latami przyszło zrozumienie, że odmienność smaków w każdej postaci jest zmienną naszego życia, wpływa na nas, daje nam możliwość wyboru, kształtuje osobowość i uczy wyrozumiałości.
Im bardziej pozwolimy sobie na luksus świadomej tolerancji, tym bardziej nasze postrzeganie zostanie nagrodzone. Ambrozje rzeczywistej wolności wyboru wystrzelą feerią barw i bogactwem smaku.
Uwzględniając dzisiejszy wybór lodów, sami możecie sobie odpowiedzieć na pytanie, które smaki życiowej tolerancji są najbliższe waszemu podniebieniu, sercu i jasności umysłu.
Paradoksem dzisiejszych czasów w moim przypadku jest fakt, że obecnie to moja mama uwielbia lody, a ja czasami mam na nie ochotę, sporadycznie, a najbardziej smakują mi… cytrynowe!
-
Anielskie znamię
niebo w górskiej doliniezagrzmiało
fanfary trąb anielskich
dały znak
sygnał niespodziewany
rozlał się tęczą od wschodu
starsi mówili
ze ten ślad to znamię
które od lat zasuszone
w niepamięci zdarzeń
odżyło gdy błysk
wspomnień poufnie
przykrył kurz
góra uchyliła
cień nagości
tuż przed szczytem
zrywając zasłonę milczenia
uwolniła zalotnie
echo rozmarzonej pełni
ślad prawie zapomniany
zamknięty w milczeniu skał
jestem kobietą
szepnęło fatum
-
Antonina
imię posiwiałe od wspomnień
przykrył kurz
gdy dama nasunęła dyskretnie
szydełkowe rękawiczki
przyszarzałe dostojeństwem
szlachetnie urodzonej
smutno w morzu słów
gołębie pocztowe
nie przyniosą już listu
kaligraficznie napisanego
piórem zaostrzonym
kleksem szykownej elegancji
nieme kino z dykcją
poskromiło warszawskie „ł”
obraz zatrzymany
w kadrze pamięci
prabacia tulącą do serca
stado potomków
z manierą wyuczoną
sztywnoscią konwenansów
i tylko oczy promieniały
do końca dumą życzliwości
-
Metro II
wielobarwny korowód
zderzył się ze snem
pora obudzić czujność
by niepewny krok
nie przerodził się w upadek
nie ma czasu
na spokojny dotyk dłoni
pośpiech
zburzył harmonię dwojga
a bramki
zamknęły spojrzenie
przerwana spójność
być może powróci
nim światło
przebije się przez mrok tłumu