• Blog

    Wszystkie koszule prezydenta

    Nieskrępowana swoboda z odrobiną frywolności wkradła się w wystąpienie prezydenta, który z tylko sobie znaną gracją kokietował słowem.

    Wiec dożynkowy, a może już przedwyborczy seans na scenie politycznej rozbrzmiewał wraz z nutą disco polo. Musi być swojsko, więc koszula w odcieniu różu z krawatem w fantazyjne mazaje doskonale komponowała się z klimatem prawie wyborców, którzy kołysali się dyskretnie w rytm dźwięków. Dyskretnie, to oczywiste, wszak to dopiero popołudniowe godziny i twarze widoczne w promieniach słońca, nie mogą pozwolić sobie na odrobinę luzu.

    Co innego, gdy zmrok przykryje ścianę płaczu i uwolni odrobinę nieskrępowanej wolności,  przetykanej od czasu do czasu dymem z papierosa, i odrobiną dymu ze sceny. Będzie się działo, oj będzie! Pękną już wtedy co najmniej ze trzy plastikowe kubki z pianą na dwa palce, a kobieta przy boku znudzona powagą wyluzuje odrobinę…

    Gorzej gdy wolność z dzisiaj zahaczy zdecydowanie o jutro, i dylemat powstania z łóżka zachwieje naszą pewnością właściwego wyboru… szczególnie gdy zleją się kolory dumnie wyprasowanych kołnierzyków, które  akurat w poniedziałek postanowiły zadrwić podtykając pod zmęczoną dłoń, a to paski, a to kratkę w gęstej gmatwaninie drewnianych wieszaków. Ta sztywność i galimatias spojrzenia nie pozwalają skoncentrować się na właściwym wyborze…

    Mój Boże!

    Została sztywność konwenansów i kij od szczotki, gdy włodarz chwiejnym krokiem pomaszerował na służbę, w bordowym garniturze i w krawacie w kropki!

    I spłatał los zmęczenia figla, bo biel z czernią, dyskretne w dostojeństwie,

    zostały w szafie ukryte dla bezpieczeństwa i zwiększonej publicznie swobody.

    A potem?

    Ciąg dalszy potem to już sam dopisze 🙂

     

    P.S.

    Ciekawią mnie przypuszczenia i domysły, gdzie pomylił się człowiek tak krwiście…

    Ciebie też mój drogi zaciekawiło to choć odrobinę?

     

     

  • Wiersze

    Taniec

     

    wtorkowe wieczory

    absorbuje mi taniec

     

    krok za krokiem

    unosząc się na palcach

    lub wybijając rytm piętą

    faluję w objęciach

    ukochanego

     

    w moim wieku

    to grosz na szczęście

    chwila z pasją dzieciństwa

    przeobrażona

    w realne kroki

    w baletowej sali

    pełnej zwierciadeł

     

    chichot ironii

    zza kryształowej szyby

    zatrzymuje spojrzenie

    w oczach partnera

     

    w taflę lustra lepiej

    niech zerkają młodzi

  • Blog

    Zamknięte strofy

    Niedawno ukończyłam kolejny tomik, poddałam go przyjacielskiej i spostrzegawczej korekcie, a teraz oddałam do profesjonalnej oceny. I drżę niczym piórko na wietrze (wagi ciężkiej) czekając na słów kilka, ważnych i jak zawsze cennych. A jakie będą… któż to wie… mam nadzieję, że na tyle pozytywne bym tomik do druku dać mogła.

    Pamiętam gdy pierwszy raz oddałam tomik do oceny, to aż mi się dłonie trzęsły. Kolejne odsłony wcale nie są łatwiejsze.

    Nie wiem czy teraz nie jest nawet trudniej, bo z każdą stroną pisania świadomość wzrasta, i chciałoby się być lepszym… nie z zarozumialstwa, ale z pracy nad samym sobą i swoimi myślami.

    Najbardziej po zamknięciu stron doskwiera niepewność, czy ktoś zechce sięgnąć po tomik wypełniony codziennością. Sami wiecie jak dzisiaj jest trudno zainteresować nas i zaskoczyć.

    A ja chciałabym zaskoczyć, tak chociaż odrobinkę, ukazując że codzienność też może być niepowtarzalna…  trzymajcie za mnie kciuki, ot tak po prostu z serca!

  • Wiersze

    Modlitwa

     

    niedzielny poranek

    przyniósł zapowiedź

    słonecznego dnia

    pachnącego

    świeżo zmieloną kawą

    i drożdżową babką

     

    odstępstwo od pędu

    szalonego tygodnia

    skupiło myśli

    na rozmowie

    z dobrem najwyższym

    taka chwila refleksji

     

    nad życiem

    i samym sobą

    przy boku

    drugiego człowieka

     

    rachunek sumienia

    i popiół pokutny

    nastroiły dzień

    wzniosłą nutą

    szczerej poprawy do czasu

     

    aż ktoś rozsypał sól

  • Wiersze

    Piotr

     

    historyczne brzemię imienia

    w chłopięcej aurze zabłysło

     

    dziecięcej igraszki pogłos

    w przyszłości obraz tworzy

    cieniem na skale wyryty

    wiarygodności ucisk

     

    niczym śpiewne zaklinanie

    z pewnością wyboru

    jak struny drżenie

    miłości odcieniem

    frywolny przebłysk

    zaklęty burzy znakiem

     

    pomruk echem niesiony

    i kpiny jawne brzmienie

     

    lata w patosu umiarze

    skłaniają do uśmiechu

    bo w życiu ważne jest wszystko

    co trwa w intencji

    i waży więcej niż mgnienie

    w niepamięci zdarzeń

     

    imię na przekór powagi

    zamknięto w młodzieńczej twarzy

  • Wiersze

    Pełnia

     

    widzę że jesteś głodna

    chłodu północy pełnej ziaren

     

    słońce obudziło pragnienie

    gdy noc kochanków zgasła

    przed świtem nim jedna z gwiazd

    spadła lotem błyskawicy

     

    prawdopodobieństwo zamarło

    w bezruchu i tylko nagi księżyc

    zerknął nieśmiało do ogrodu duszy

    w poszukiwaniu ambrozji

     

    nie ma żaru świetlików

    ani muzyki świerszczy

    jedynie ten zapach

    niesiony przez wiatr

     

    i  tylko kłosy złotowłose

    zerżnięte stoją dumnie

    czekając na znak spełnienia

    w pełni świadome swej wartości

     

    a bochen chleba

    pachnie dostojnie

    wzbudzając apetyt na życie

  • Wiersze

    Rozalia

     
    wiejskie dziecko przedwojennej biedy

    na polnej drodze samotności

     

    od zawsze głodne

    pośród bogactwa nielicznych

    wytrwałością pokonało

    strome schody drwiny

     

    kwiatowa dziewczynka

    trzech światów

    snująca intrygujące opowieści

    nauczyła się na pamięć

    życia pośród wilków

    skrobiacych atramentowe

    banały

     

    dzisiaj z tkliwością wspominam

    talent wyobraźni zagubiony w tęsknocie

     

    świat książek i pejzaże

    nienasyconych wyobrażeń

    wędrówka samouka

    która zaszczepiła we mnie głód

    przygody i faktu

    zamknięty w barwnej noweli

     

    przepowiednie nakreślone

    empirią za którą tęsknię

  • Blog

    Odcienie nadziei

    Kolory nieba i wody, splecione żywioły wraz z ogniem i  ziemią tworzą mieszankę niepowtarzalną, dając życie i uchylając rąbka tajemnicy istnienia poza granicami naszej sfery. Tak wiele i zaraz mikrony kosmosu w naszej wyobraźni.

    Ale czy faktycznie musimy wszystkiego dotknąć?

    Myślę, że wystarczy skrawek… choćby odrobina błękitu lub modre spojrzenie okiem wodnistym lub dyskretny płomień iskry, by wyzwolić w nas to co cenne, uwolnić niepowtarzalne pokłady dobrej woli i serdeczności. Ja mam szczęście, na mojej drodze, nieustanie, od lat pojawiają się ludzie niosący ze sobą szmaragdowy dar.

    Każdy z nich ma ręce, głowę lub serce, a czasami każdy żywy organ wypełniony życzliwością, radością, chęcią dzielenia się, podarunkami nieba, ziemi, ognia i wody. Żywioły, które w realnym świecie przyjmują postać rzeczy lub kreślą obraz emocji, uczuć lub  doświadczenia są dla nas, a na pewno dla mnie bezcenne.

    Życie toczy się, ziemia obraca, a księżyc spogląda na nas w odbiciu słońca, wiara w bajkowe zakończenia miesza się z rzeczywistością. Chwile szczęścia przeplatają się z kolorami nadziei. Czasami dopada nas szarość melancholii i cień czarnego zwątpienia.

    Dobrze wtedy mieć wokół siebie ludzi, którzy otoczeni aurą żywiołów pomogą nam odnaleźć pozytywne kolory nadziei lub chociaż na chwilę pozwolimy myślom poszybować w otoczeniu matki natury, popłynąć w prawdopodobne przestworza otaczającej nas przygody. Tego życzę Tobie i sobie, jej i jemu, im także, a oni niech przekażą te pozytywne wibracji dalej, jak kręgi na wodzie niech płyną wraz z falą dobrych myśli, dla każdego kto ich dzisiaj potrzebuje i na dobry dzień jutra!

  • Wiersze

    Dojrzewanie

     
    widzę że rozkwitłaś
    pełnią życia zapłonęły kolory
     
    tuż po deszczu nabrały głębi
    a twój zapach otula zmysły
    gdy szelest zielonych dłoni
    szeptem zwiastuje kolejną odnowę
     
    wodzisz na pokuszenie
    szczęśliwy dziś
    ten kto cię posmakował
    na jawie i we śnie
     
    tęczowe barwy dnia
    i kłosy zbóż zaplecione
    w warkoczach frywolnych
    falują na wietrze
     
    jeszcze przed burzą
    ukołyszą ważki do snu
    a spadające gwiazdy
    dla ciebie przyniosą spełnienie
     
    sen nocy letniej
    i kropla rosy w winie
    niezapomnianych wrażeń
     
     
     
    Z almanachu „Zanim zabierze nas wiatr” 
     
  • Opowieści

    Smak lodów

    Moja mama nie lubiła lodów, a jeżeli już się skusiła to były to lody o smaku cytrynowym.

    Jak można jeść takie lody?

    Nigdy, jako dziecko nie mogłam się nadziwić takiej odmienności smaku.

    Fakt nie lubienia lodów natomiast w ogóle nie mieścił się w mojej głowie.

    Przecież ten pyszny deser w postaci kolorowych gałek (dla jasności historycznej – można było kupić różowe czyli owocowe, białe czyli waniliowe, czekoladowe oraz cytrynowe w bladożółtym odcieniu) każdy lubił!

    No w sumie poza cytrynowymi, stąd moje zdziwienie nie miało granic.

    Niedaleko za szkolną bramą podstawówki była właśnie taka lodziarnia, prawdziwa, pyszna i pachnąca nadchodzącym latem. Jeżeli udało nam się pozyskać kilka złotych od rodziców, to na przerwie gnaliśmy tam, by się zajadać delicjami dzieciństwa w wafelku.

    Nowością wówczas były zimne lody, które pojawiły się nagle i wystawione za szybą kusiły kolorami groszków i pianek. Jednak gdy pierwszy szał minął, straciły na wartości smakowej, pomimo czasu, w którym zasadniczo brak było urozmaiconych słodkości.

    Ale lody… od czerwca do września były cudem smaku, kupowane na miejscu lub przywożone przez tatę rowerem, w termosie dla pewności zachowania kształtu w niedzielne popołudnie. A już lody w kształcie kanapki to był cud techniki smakowej, uczta dla oka i podniebienia!

    Bajka zmysłów i wspomnień, do dzisiaj czuję ten zapach wakacyjnego Otwocka, suchego przepełnionego gorącem powietrza i odrobiną wilgoci Świdra, rzeki która swoją urodą i zmiennością niejednokrotnie nas w tych młodych latach zaskoczyła. Pozostały wspomnienia, smaki z dzieciństwa i …

    Z latami przyszło zrozumienie, że odmienność smaków w każdej postaci jest zmienną naszego życia, wpływa na nas, daje nam możliwość wyboru, kształtuje osobowość i uczy wyrozumiałości.

    Im bardziej pozwolimy sobie na luksus świadomej tolerancji, tym bardziej nasze postrzeganie zostanie nagrodzone. Ambrozje rzeczywistej wolności wyboru wystrzelą feerią barw i bogactwem smaku.

    Uwzględniając dzisiejszy wybór lodów, sami możecie sobie odpowiedzieć na pytanie, które smaki życiowej tolerancji są najbliższe waszemu podniebieniu, sercu i jasności umysłu.

    Paradoksem dzisiejszych czasów w moim przypadku jest fakt, że obecnie to moja mama uwielbia lody, a ja czasami mam na nie ochotę, sporadycznie, a najbardziej smakują mi… cytrynowe!