• Wiersze

    Trylogia

     

    opasłe tomy własnej historii

    postanowiłam zamknąć

    na przekór doświadczeniu

    w krótkich strofach

    o prozie życia

     

    takie migawki

    jak siedem mgnień

    w szczegółach ważnych

    i błahych

    które naszkicują

    radość i smutek

    nadzieję i spełnienie

    prawdę i poszukiwanie

    a przede wszystkim

    miłość

     

    piątkowy wieczór

    zwątpił w zamiar

    wyśmiewając

    składnię pomysłów

     

    jak odkryć skarby

    i wspomnień chwile

    w siedmiu dniach

    muszę trylogii koncept

    zamienić… na tydzień

  • Blog

    Przeminęło z wiatrem?

    Był rok 1988, matura minęła pachnąc słonecznym majem, a brakujące dwa punkty z egzaminów na Politechnikę Warszawską zaważyły na całej mojej przyszłości. Linia życia zaczęła drążyć własną odnogę, nie mówiąc mi nic o własnych planach. I tak ścieżka wytyczona w myślach zatarła się u progu dorosłości. Niby nic, a jednak szykowała się zmiana, nie tylko dla PRL-u miał powiać wiatr odnowy. W powietrzu czuć było napięcie, a dorosłość wymagała odpowiedzialności, jasnych decyzji i postępowania, zgodnie z oczekiwaniem otoczenia. Trudne wyzwanie dla osoby, która na progu dorosłości musi dokonać wyboru między mniejszym złem, a niepewnością. Pierwsza praca, ZAIKS, okazała się błędnym wyborem życiowej drogi, za to druga w Szkole Głównej Służby Pożarniczej była jak świeży powiew ognistego podmuchu, kryła w sobie urozmaicenie i szykowała wyzwania.

    Wówczas po raz pierwszy zakochałam się… w pożarnictwie.  Idea służby dla dobra ludzi, profesjonalne czuwanie, by ugasić ogień. To była straż pożarna z krwi i kości, działania ochrony przeciwpożarowej były ukierunkowane na prowadzenie akcji ratowniczo-gaśniczych  i podejmowanie działań w celu zmniejszenia zagrożenia pożarowego. Powiedzenie „Nie ma jak w straży, słońca nie ma, w d* parzy” w całej okazałości spełniało swoją rolę, do czasu, aż…

     

    Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że 1988 rok, to także czas, gdy rozpoczęto prace nad zmianą wizerunku straży pożarnej. Młody człowiek patrzy śmiało w przyszłość, nie boi się wyzwań, chociaż nieznane za zakrętem może budzić obawy i nieśmiałość, to jednak chęć zdobywcy zwycięża wszelkie wątpliwości. Kolejne lata przyniosły przewrót, upadł PRL i mur berliński, a pierwsze na wpół demokratyczne wybory przywróciły Senat i Prezydenta. Czas zmian, niczym parowóz parł do przodu, gdy na bazarach królowało wszystko z plastiku, a wolność jawiła się pasmem tolerancji bez granic. W tym czasie, także w straży pożarnej trwały wytężone prace nad zmianami, i do tego tak rozległymi, dotyczącymi szerokiego zakresu ratownictwa, które wprowadziły do obrotu prawnego ustawą z dnia 24 sierpnia 1991 r. „nową-starą” formację pod nazwą Państwowa Straż Pożarna.  Dla mnie to też był przewrót. We wrześniu tego roku wyprowadziłam się z Otwocka i zamieszkałam na Rzeszowszczyźnie, nieświadoma tego, co przyniesie mi los.  

    Państwowa Straż Pożarna, jako służba nie tylko przeznaczona do walki z pożarami, zaczęła funkcjonować z dniem 1 lipca 1992 r., a następnie razem z kolejnymi przemianami społeczno-gospodarczymi w kraju, rozwijała się, szkoliła i działała realizując coraz liczniejsze zadania z dziedziny ratownictwa, w coraz szerszym spektrum ochrony zdrowia, życia i mienia. Kolejnym etapem transformacji PSP była budowa krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego (KSRG), który rozpoczął działanie 1 stycznia 1995 r., wymagając mobilności i nie tylko wykwalifikowanej kadry, ale także specjalistycznego sprzętu. Diametralnie zmieniło się wyposażenie specjalistyczne, formy i sposób działań kontrolno-rozpoznawczych. Ratownictwo drogowe, medyczne, chemiczne, ekologiczne, powodziowe, i kolejne z coraz bardziej specjalistycznych takie jak wysokościowe, nurkowe, radiologiczne, wymusiły nie tylko podnoszenie kwalifikacji wśród strażaków, ale także wprowadzenie specjalistycznego sprzętu, który umożliwi podjęcie taktycznych działań. Mechanizm złożony na początku z działań ratowniczo-gaśniczych i prewencyjnych, zaczął rosnąć, wymuszając na ratownikach pełnej dyspozycyjności fizyczno-umysłowej. Szerokie spektrum zadań zachęciło do zacieśnienia współpracy, szczególnie przez włączenie do systemu ratowniczo-gaśniczego jednostek ochotniczych straży pożarnych, a także nawiązano współpracę z innymi podmiotami, które zajmowały się wyspecjalizowanymi gałęziami różnego rodzaju ratownictwa. Diametralnie zmieniło się wyposażenie jednostek ratowniczo-gaśniczych PSP, a także formy i metody działań kontrolno-rozpoznawczych, które położyły nacisk na prowadzenie działalności prewencyjnej wśród społeczeństwa.

    Z dniem 1 stycznia 1999 r. weszła w życie reforma administracji publicznej, a 11 dnia tego miesiąca ponownie złączyłam swoją ścieżkę ze strażą pożarną. Najpierw, jako pracownik cywilny, a potem strażak, do dzisiaj czynnie uczestniczę w jej szeregach.

    Wiatr odnowy, który w latach osiemdziesiątych natchnął mnie miłością trwa, a 4 maja, święto Strażaków, który przeminął wraz z majowym podmuchem, natchnął mnie refleksją.

    Wróciły wspomnienia…

    5 miesięcy skoszarowanego życia na kursie podstawowym, gdzie uczono mnie podstaw pożarnictwa, musztry, skoordynowanej współpracy z innymi strażakami, zasad podległości służbowej i faktycznej umiejętności wykorzystania nabytej wiedzy. Czołganie w załomach imitujących zawalone budynki, w zadymieniu i ciemności, zwijanie węży, tuż po przeprowadzonym rozwinięciu w celu ugaszenia „pożaru”, wędrówki w kombinezonach chemicznych, nocne warty i alarmy. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, ale strażak musi się ciągle doskonalić zawodowo, więc niebawem udało mi się zakwalifikować na szkolenie wyższego szczebla, i tak rozpoczęłam kolejny kurs na szkoleniu podoficerskim Tutaj przez ponad trzy miesiące byliśmy skoszarowani, nie tylko w celu szlifowania nabytych umiejętności. Nowy poziom, inne wyzwania, ciągły poligon wiedzy i wyimaginowanych akcji. Pamiętam, jak po jednym takim dniu z ćwiczeniami ratowniczymi pocięliśmy (specjalnymi nożycami) całe auto we 4 osoby. Przez tydzień miałam wrażenie, że moje ręce sięgają ziemi, taki to był wysiłek fizyczny, ciężki nie tylko dla kobiety. Innego dnia ćwiczyliśmy akcję gaszenia pożarów lasów, a tam, każdy strażak wie, kilometry rozciągniętych węży, przetaczanie i przepompowywanie wody na duże odległości, a potem oczywiście kolejne wyzwanie, takie jak zjazdy samo ratownicze z III piętra budynku. Największą traumę przeżyłam, gdy ewakuując mieszkańców „palącego się” budynku, nie znaleźliśmy schowanego za wersalką dziecka. Szok był tak duży, że do dzisiaj mam w pamięci to ćwiczenie. Takie wydarzenia uczą respektu i nakazują zachować przenikliwość podczas wszystkich zdarzeń.  I znowu mogłabym tych złożonych i bardziej skomplikowanych działań wymieniać bez umiaru, ale przede mną stały już inne wyzwania, w dążeniu do umiejętności dowodzenia i profesjonalnego zarządzania zasobami ludzkimi w Państwowej Straży Pożarnej, swoje podwoje otworzyła dla mnie Szkoła Aspirantów, a potem Szkoła Główna Służby Pożarniczej, a pomiędzy tym wszystkim, szkolenia i kursy specjalistyczne.

     

    Wór pełen pamięci, wielu poznanych ludzi z całego kraju, nawiązane przyjaźnie, i doświadczenie, które każdy z nas nabywa w swoich dziedzinach pracy i służby. Jak w kalejdoskopie przesuwają się wspomnienia ludzi, miejsca i czasu, kawał historii, mojej i PSP, przeplatają się dając zadowolenie z pracy, służby i życia.  To także respekt, przed odpowiedzialnością, pokorą do wiedzy, szacunkiem do ludzi, którzy każdego dnia muszą się uczyć, by nie zawieść drugiego człowieka, by uratować mu życie, zdrowie lub mienie. Ciężar odpowiedzialności, który chociaż ukryty, czuwa, by nonszalancja nigdy nie zagościła w strażackich murach.

     

    Podobno miłość przemija z wiatrem niesiona, roznosi ogień niszcząc to, co cenne. Strażacy dzisiaj nie tylko gaszą ten ogień zniszczenia, działają na wielu płaszczyznach przynosząc ukojenie naprzeciw nieokiełznanemu niebezpieczeństwu. Życzenia z okazji św. Floriana składamy sobie raz w roku, w moim sercu miłość do służby strażaka trwa, i majowe tchnienie wiatru tylko ją rozbudziło, przywołując wspomnienia sprzed lat.

  • Wiersze

    Żółta sukienka

     
    słoneczny materiał z zazdrosną nutą

    rozświetlił garderobę na przekór

    rutynie szarości i granatu

     

    nadzieja opięła się wysmuklając talię

    niebanalnymi cięciami w kolorze wiosny

     

    kreacja dumnie wypięła pierś

    mizdrząc się do swojego odbicia

    pewna majowego aromatu

    gdy za oknem lunął deszcz

     

    ile dżdżystych kropel jeszcze musi spłynąć

    by odmienność zagościła w ponurej szafie

    rozpromieniając nie tylko jej wnętrze

     

    żółta sukienka wróciła na wieszak

    prężąc się jeszcze przez mgnienie

     

    samotna w swojej odmienności

    z nostalgią zerknęła na łączkę wstawek,

    które wraz z nią czekały

    na świeży powiew odwagi właścicielki

  • Blog

    Konstytucja 3 Maja

    Ostatnio naszła mnie mała refleksja konstytucyjna. Zapisane w pamięci okruchy wspomnień z lat młodzieńczych, lekcje, które miały wpoić wiedzę i oszlifować fundament dumy narodowej, wyszły z zakamarków świadomości, przynosząc pewność dobrze spełnionego obowiązku szkolnego. Jak strofy ulubionego wiersza, przysłonięte niepamięcią czasu, powróciły nagle, zmuszając umysł do szperania. Dawniej musiałabym wyruszyć do biblioteki, by w jej zasobach odszukać książkę, która pozwoliłaby odkurzyć pamięć na nowo. Dzisiaj, bez chwili wahania wpisałam interesujące mnie hasło w przeglądarkę Google i po chwili zapomniany tekst ukazał się moim oczom…

    Konstytucja 3 Maja, czyli Ustawa Rządowa z dnia 3 maja – uchwalona 3 maja 1791 roku ustawa regulująca ustrój prawny Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

    Pierwsza w Europie, druga na świecie po amerykańskiej konstytucji z 1787 r. Kompromis szlachecko-królewski łączył wyobrażenia o rzeczywistej demokracji szlacheckiej z królewskim programem monarchii konstytucyjnej. Konstytucja została przyjęta większością głosów, co zostało owacyjnie przyjęte przez publiczność i tłum zgromadzony przed zamkiem.

    Otworzona stronica ukazała tekst rozpoczynający się uroczyście preambułą, która zawierała motywy wydania aktu oraz określiła cele, jakim konstytucja powinna służyć. Zagłębiłam się w tekst starego dokumentu, z uwagą śledząc jego przesłanie. Dziwne uczucie, gdy po latach odkurzasz pamięć, a doświadczenie zebrane z wiekiem, otwiera Ci oczy i rzuca zupełnie nowe spostrzeżenia, takie,  o których w wieku szkolnym w ogóle nie masz pojęcia. Zaczytałam się w staropolskim języku z uwagą przynależną wiekowi „ (…) długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej chwili, która nas samym sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze jest powierzony, chcąc oraz na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć, mimo przeszkód, które w nas namiętności sprawować mogą dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności, dla ocalenia Ojczyzny naszej i jej granic z największą stałością ducha, niniejszą konstytucję uchwalamy”.

    Od czasu uchwalenia Konstytucji 3 Maja minęło już 229 lat, świat się rozpędził i rozwinął dotykając nieba, a ja mam wrażenie, że treść preambuły nadal jest aktualna, żyje od lat w symbiozie ze wszystkimi naszymi bolączkami narodowymi, jakby te stare karty natchnął głos z nieba, nie pozwalając im zatracić prawdy najważniejszej – dobro narodu ponad wszystko.

    Kolejne stronice Konstytucji to jedenaście wątków, którym w ówczesnych czasach zapewniono miejsce w naszej historii. Poczesne miejsce zajęła religia.  „Religią narodową panującą jest i będzie wiara święta rzymska katolicka ze wszystkimi jej prawami; (…). Że zaś taż sama wiara święta przykazuje nam kochać bliźnich naszych, przeto wszystkim ludziom jakiegokolwiek bądź wyznania, pokój w wierze i opiekę rządową winniśmy (…)”.

    Tuż za nią unormowano prawnie szlachtę stanowiąc, że: „Wszystką szlachtę równymi być między sobą uznajemy, nie tylko co do starania się o urzędy i o sprawowanie posług Ojczyźnie, honor, sławę, pożytek przynoszących, ale oraz co do równego używania przywilejów i prerogatyw stanowi szlacheckiemu służących. Nade wszystko zaś prawa bezpieczeństwa osobistego, wolności osobistej i własności gruntowej i ruchomej tak, jak od wieków każdemu służyły, świątobliwie, nienaruszenie zachowane mieć chcemy i zachowujemy; zaręczając najuroczyściej, iż przeciwko własności czyjejkolwiek żadnej odmiany lub ekscepcji w prawie niedopuścimy, owszem najwyższa władza krajowa i rząd przez nią ustanowiony, żadnych pretensyi pod pretekstem iurium regalium*”.

    Już w XVIII wieku myśl reformatorów była jasna i ograniczała monopolistyczne zapędy władzy królewskiej na rzecz wolności obywateli, zarówno osobistej, jak i majątkowej, podkreślając wagę wolności dla wszystkich.  „Dlatego bezpieczeństwo osobiste i wszelka własność, komukolwiek z prawa przynależna, jako prawdziwy społeczności węzeł, jako źrenicę wolności obywatelskiej szanujemy, zabezpieczamy, utwierdzamy i aby na potomne czasy szanowane, ubezpieczone i nienaruszone zostawały, mieć chcemy.

    Należy wspomnieć, że to czasy podziału na klasy społeczne, a jednak nie pominięto w Konstytucji  3 Maja społeczności mieszczańskiej zapewniając jej już w trzeciej części prawo wolności „Miasta Nasze Królewskie wolne w państwach Rzeczypospolitej w zupełności utrzymane mieć chcemy”. Nie zapomniano także o chłopach, i w punkcie czwartym zagwarantowano im opiekę prawną, wolność i ochronę praw nabytych. „Lud rolniczy, z pod którego ręki płynie najobfitsze bogactw krajowych źrodło, który najliczniejszą w narodzie stanowi ludność, a zatem najdzielniejszą kraju siłę, (…) pod opiekę prawa i rządu krajowego przyjmujemy, (…),a chcąc jak najskuteczniej zachęcić pomnożenie ludności krajowej, ogłaszamy wolność zupełną dla wszystkich ludzi (…) jak tylko stanie nogą na ziemi polskiej, wolnym jest zupełnie użyć przemysłu swego jak i gdzie chce, wolny jest czynić umowy na osiadłość, robociznę lub czynsze, jak i dopóki się umowi, wolny jest osiadać w mieście lub na wsiach, wolny jest mieszkać w Polszcze, lub do kraju, do którego zechce, powrócić, uczyniwszy zadosyć obowiązkom, które dobrowolnie na siebie przyjął.”

    Punkt piąty Konstytucji 3 Maja jest historycznym uznaniem trójpodziału władzy w Polsce, w którym rząd czyli: „Wszelka władza społeczności ludzkiej początek swój bierze z woli narodu. Aby więc całość państw, wolność obywatelską i porządek społeczności w równej wadze na zawsze zostawały, trzy władze rząd narodu polskiego składać powinny i z woli prawa niniejszego na zawsze składać będą, to jest: władza prawodawcza w Stanach zgromadzonych, władza najwyższa wykonawcza w królu i Straży, i władza sądownicza w jurysdykcjach, na ten koniec ustanowionych, lub ustanowić się mających.

    Usankcjonowany podział władzy jest przełomowym ukoronowaniem myśli Oświecenia sformułowanej przez Charlesa Louisa de Montesquie zwanego Monteskiuszem. W książce „O duchu praw” Monteskiusz sformułował zasadę trójpodziału władzy i jej wzajemnej równowagi, w myśl której władza powinna dzielić się na wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. Taki podział miał zapobiec pojawieniu się władzy despotycznej, gdyż każdy z tych trzech elementów ma się wzajemnie kontrolować.

    Kolejne 3 punkty konstytucji to rozwinięcie trójpodziału władzy i przyznanie kompetencji zgodnie z ich właściwością:

    1. Sejm czyli Stany zgromadzone na dwie Izby dzielić się będą: na Izbę Poselską i na Izbę Senatorską pod prezydencja Króla. Izba Poselska, jako wyobrażenie i skład wszechwładztwa narodowego, będzie światynią prawodawstwa. Przeto w Izbie Poselskiej najpierwej decydowane będą wszystkie projekta. Każde prawo, które po przejściu formalnem w Izbie Poselskiej do Senatu natychmiast przesłane być powinno, przyjąć lub wstrzymać do dalszej narodu deliberacji opisaną w prawie większością głosów; przyjęcie moc i świętość prawa nadawać będzie; wstrzymanie zaś zawiesi tylko prawo do przyszłego ordynaryjnego sejmu, na którym gdy powtórna nastąpi zgoda, prawo zawieszone od Senatu przyjętem być musi.
    2. Żaden rząd najdoskonalszy bez dzielnej władzy wykonawczej stać nie może. Szczęśliwość narodów od praw sprawiedliwych, praw skutek od ich wykonania należy. Doświadczenie nauczyło, że zaniedbanie tej części rządu nieszczęściami napełniło Polskę. Zawarowawszy przeto wolnemu narodowi Polskiemu władzę praw sobie stanowienia i moc baczności nad wszelką wykonawczą władzą, oraz wybierania urzędników do magistratur, władze najwyższego wykonywania praw królowi w radzie jego oddajemy, która to rada Strażą Praw zwać się będzie. Władza wykonawcza do pilnowania praw i onych pełnienia ścisle jest obowiązana.
    3. Władza sądownicza nie może być wykonywana ani przez władze prawodawczą, ani przez króla, lecz przez magistratury na ten koniec ustanowione i wybierane. Powinna zaś być tak do miejsc przywiązana, żeby każdy człowiek bliską dla siebie znalazł sprawiedliwość, żeby przestępny widział wszędzie groźną nad sobą rękę krajowego rządu.

    W punkcie dziesiątym Konstytucji 3 Maja omówiono edukację dzieci królewskich, a na zakończenie w punkcie jedenastym unormowano siły zbrojne stanowiąc, że: „Naród winien jest sobie samemu obronę od napaści i dla przestrzegania całości swojej. Wszyscy przeto obywatele są obrońcami całości i swobód narodowych. Wojsko nic innego nie jest, tylko wyciągniętą siłą obronną i porządną z ogólnej siły narodu. Naród winien wojsku swemu nadgrodę i poważanie za to, iż się poświęca jedynie dla jego obrony. Wojsko winno narodowi strzeżenie granic i spokojności powszechnej, słowem winno być jego najsilniejszą tarczą.”

     

    Historia to nie tylko opowieść udokumentowana w formie pisemnej, ale to przede wszystkim  fakty, które tworzą naszą tożsamość narodową, dając nam pewność miejsca i poczucie przynależności do wspólnoty ludzi, którzy nie tylko mówią tym samym językiem. Kształtowanie jedności narodowej to proces długotrwały i wymagający. Składa się na niego wiele czynników, poczynając od rodziny, a kończąc na szeroko pojętej świadomości narodowej. My Polacy, mamy czym się szczycić. W świadomości świata nasz rodowód sięga głęboko, ponad tysiąc lat jedności, pomimo różnych przeciwności losu, a korzenie nasze wzbogacone doświadczeniem przodków dają pewność przynależności. Połączeni na dobre i na złe imieniem Polak, mamy prawo  nosić podniesioną głowę, karmiąc nasze dzieci kartkami przeszłości. Gdzieś przeczytałam, że Święto Konstytucji 3 Maja, nie powinno mieć miejsca, bo została ona wprowadzona w życie w warunkach zamachu stanu i przy obejściu ówczesnego prawa. Dla niektórych to żart historii, dla mnie, to nie tylko postępowe w ówczesnych czasach dzieło praw i wolności obywatelskich, lecz także nasza spuścizna, która nadal aktualna w swoim przekazie, powinna być pielęgnowania nie tylko dla pamięci naszych przodków.

    Wiwat, wiwat 3 Maj, wiwat, wiwat Konstytucja!

    *iurium regalium – władza królewska

    W artykule wykorzystano fragmenty Konstytucji 3 Maja z dnia 3 maja 1791 r., zachowując oryginalną pisownię.

  • Wiersze

    Okno nadziei

     

    Pamięci św. Jana Pawła II

     

    Jest w Krakowie takie miejsce, każdy z nas je dobrze zna. Bliskie dla mnie od lat wielu,

    symbol życia, który trwa. Dzisiaj stoję tu samotnie, Franciszkańska numer 3.

    Patrzę w okno już zamknięte oczy kryją ciche łzy. Wspomnień fala napłynęła,

    niczym potok duszę rwie, w sercu ogień rozpaliła…

     

    • Ojcze proszę… przytul mnie…

     

    Twe ramiona rozchylone duszę czule tulą znów, Twoje dłonie dobrotliwe

    błogosławią jedną z głów.  Radość w oczach Twoich widzę, (wiem, miłości uczysz mnie)

    głos nadziei w sercu słyszę, ścieżka wiary rodzi się.  Przeszłość żywa mi się jawi,

    tak jak wczoraj widzę Cię, a w mym sercu już na zawsze…

     

    • Ojcze proszę… przytul mnie…

     

    Dzisiaj stoję tu samotnie, po policzku płynie łza, patrzę w okno już zamknięte,

    serce z żalu samo łka. Widzę wciąż Twoje ramiona, słyszę słowa, wiatr je gra.

    Serce Twe mym drogowskazem, znów nadzieja  rozkwita.

    Milczę… w ciszę zasłuchana, kontemplując słowa Twe, wskazałeś mi drogę  wiary…

     

    • Ojcze mój…nie poddam się!

     

    12.02.2010 r.

    Z tomiku Na skrzydłach nadziei

  • Opowieści

    Bajki dla potłuczonych

    Kreując rzeczywistość w bajkowych barwach zamyślony Autor zastygł w bezruchu wyobraźni…

     

    Wiosenny wieczór usypiał właśnie pisklęta, a drzewa dyskretnie kołysane przez wiatr utulały je do snu. Takie matczyne konary, z dyskretną lampą księżyca, przysłoniętą pojedynczym chmurnym abażurem, sygnalizowały nadchodzącą noc. Jeszcze nie nadszedł czas milczenia, a pojedyncze trele dzwoniły to tu, tam, zakłócając nastrój odpoczynku. Zielona trawa przysłoniła białe włosy stokrotki, a ociężały żuk wysunął się leniwie spośród jej miękkości, przenosząc ciężar wędrówki jednym odnóżem na skalną stabilność. Z okna pisarza roztaczał się już przymrużony pejzaż, a zarys leśnych pagórków przybrał wygląd przestrogi, niosąc grozę niewymyślonej opowieści.

    Czas naglił, gdy wskazówki zegara z niecierpliwością odmierzały chwilę za chwilą, ponaglając umysł do wysiłku. Wibracje wiosennego przesilenia kłóciły się z odchodzącą zimą, o odrobinę cieplejszego powiewu, a rozleniwiony lodowym błyskiem umysł skrzypiał w trybach braku pomysłu.

     

    Tyle bajek, które już ujrzały światło dzienne żyje własnym odbiciem, przez lata kończąc morałem dziecięce sny, a tu mrok i nic. Uwięziony w czterech ścianach pomysł rozwinął się w zarodku i zgasł, razem z ostatnimi promieniami pomiędzy dniem, a nocy pustką. Duszna bezradność toczyła walkę z wewnętrznym dzieckiem siwiejącej głowy…

    gdy nagle w pomyśle zaświtało wiosenne kumkanie żaby. Szybka refleksja, ale to już było, odczarowana księżniczka wolała pozostać wśród bagiennych traw razem ze swoim „Żabkiem”, wierna prawdziwej miłości.

     

    A może coś o ziarnach, usypiające powieki podniosły się z werwą, by po chwili opaść znużone. Przecież to już też przeplatało się wielokrotnie, gdy w bajkowych opowieściach zasiano ziarno, to tu tam, a z niego wyrastały kolejne zakłócając sen wytwornym pannom.

    Hmmm…. to może o leśnej zwierzynie, drapieżnej i mrocznej, opowieść niech się wije. Taki pomysł mógłby nabrać rozpędu, a akcja pośród strzelistego lasu, w otoczeniu mchu i paproci, z pazurem lub sprytnym ogonem zatarłaby ślady twórczej niemocy. Jak z rękawa wysypały się tytuły bajek, znanych, kochanych, z dobrym zakończeniem.

     

    Struny cierpliwości napięły się do granic możliwości, gdy nagle do głowy wpadł refleks odbitego w oczach księżyca, zatopił się w otchłani niepamięci i na powierzchnię bezdennego oceanu wypłynął pantofelek.

    Prawy czy lewy?  

    Pytanie zadźwięczało, dudniąc szyderczym śmiechem. Nie, ten pantofelek, chociaż żyje wieki, nieskomplikowanym wnętrzem nie zachwyci dzieci.

     

    Klawiatura komputera stęknęła głucho, gdy zrozumiała, że tej nocy najpewniej powstaną tylko senne zmory…

     

    Wiosenne poranki przepełnione są muzyką, w zderzeniu nocy z dniem wygrywa dobro, budzi nadzieję, przetykaną ptasim świergotem i zapachem odrodzenia. Energia kosmiczna, niewidoczna dla oka puszcze wodze wyobraźni, a fantazja w kolorach tęczy zaczyna wyznaczać nową drogę. Na przekór niemocy, tworzy zakręty, a za nimi… przygody nieprawdopodobnej, aczkolwiek możliwej historii, gdzie dobro wygrywa ze złem, a morał wijącej się bajki zaskoczy nawet Autora.

    Klik, klik, klik… litera za literą układa się w zdania, a one tworzą opowieść, którą senne mary zamienią w bajkę dla potłuczonych serc, z nadzieją, prawdą i ku przestrodze, z prawdziwym morałem.

     

    Ciiii, nie przeszkadzajmy autorskiej wenie, niech płynie!

  • Blog

    W poszukiwaniu wiosny…

    W marcu planowane było ostatnie w tym sezonie spotkanie w piwnicach Midasa pt. Słowa złotem szeptane w piwnicach Midasa, czyli w poszukiwaniu wiosny. Na scenie miał wystąpić po raz pierwszy zespół Muza, a poetyckie słowo niosło w sobie dozę optymizmu i powiewu wiosennej świeżości.

    Niestety, jak to w życiu bywa, nie wszystko, co sobie zaplanujemy można zrealizować. Tym razem przeszkoda niewidoczna, ale bardzo dotkliwa czai się na nas w zakamarkach nieprzewidywalnych.  Wypełzła niespodziewanie, atakując dotkliwie, dlatego przymusowa kwarantanna, może niezbyt atrakcyjna, ale może nas przed nią ustrzec. I tak, w dobie XXI wieku zetknęliśmy się z sytuacją, która przez wieki dziesiątkowała ludzkość, a nam wydawało się, że historyczne zapiski tragicznych plag odnaleźć możemy jedynie na stronach starych ksiąg. Jednak życie rządzi swoimi prawami, pisząc scenariusze nieprzewidywalne, łamiąc serca i kieszenie, tworzy meandry niepewnego jutra. Dlatego pomyślałam sobie, że może warto odwrócić, choć przez chwilę myśli od złej aury i poszukać okruchów wiosennego optymizmu pomimo przeciwności losu.

    Powiew wiatru i okres oczekiwania niosą ze sobą zawsze nadzieję, na wiosenne porządki, wygnanie wirusa, wyzwolenie myśli, lepsze jutro, uśmiech i wsparcie drugiego człowieka. Może to jest właśnie ten czas, by zacząć wiosenne porządki, w pierwszej kolejności, we własnym umyśle, sercu i duszy…, a potem będzie już łatwiej, bo zostaną nam, tylko te, które wymagają wysiłku fizycznego. A praca zawsze wzbogaca.

    I rymując za Janem Brzechwą otwórzmy oczy, uchylmy okna i przewietrzmy głowy, gdyż:

    Wio­sna w kwiet­niu zbu­dzi­ła się z rana,
    Wy­szła wpraw­dzie tro­szecz­kę za­spa­na,
    Lecz zaj­rza­ła we wszyst­kie za­kąt­ki:
    – Za­czy­na­my wio­sen­ne po­rząd­ki.

     To dobry czas, pracowity i pełen napięcia, gdy ziemia zaczyna pękać, budzi się do życia, trawa już zielenią błyska, a rabaty nieśmiało zamieniają się w kolorowe łąki.

    Czujecie ten zapach potu ogrodnika?

    Właśnie przetarł spocone czoło ręką pełną grudek ziemi. Wygląda zabawnie, a jego oczy błyszczą radością pracy, przesiąkniętą wizją przyszłych plonów. A tam w oddali hałas, oczywiście, to dzieciaki łaknąc słońca turlają się po zboczu niewielkiej góry. Dzwoniący śmiech nasuwa wspomnienia błogiego dzieciństwa, które na zawsze pozostanie po słonecznej stronie pamięci. Na asfaltowej drodze, w oddali spacerują ludzie, ich myśli spowite splecionymi dłońmi, stają się zaprzeczeniem samotności. Spoglądam zza płotu, na te zbocza wokoło, niebawem zakwitnie tarnina, zrobi się biało i pewnie zimno, ale to nic, to tylko chwila, może rodzinnie zapalimy grilla?

    Zapach palonego drewna i ogień wesoło tańczący, dadzą ukojenie zmysłów, po pracy wyczerpującej, nastroją żołądek i myśli leniwie. To nic, że jeszcze w zamknięciu, ważne, że szczęśliwie dym snuje się w niebo. Wiosna niesie odrodzenie, wiatrem rozwiewając smutki, a my zachowajmy dobro w sercu, bo ten sezon jest krótki, cieszmy się chwilą, dzielmy uśmiechem, szykujmy się na nowe doznania. Wymiećmy kurz, wyplewmy chwasty, przetrzyjmy okulary, i napawajmy się świeżością wiatru.

    Czujecie ten zapach dymu?

    Sąsiad rozpalił ognisko, pali pozimowe resztki, zadymił osiedle, to są jego „grzeszki”, ale czy warte nagany w ten wiosenny czas?

    Może lepiej przeczekać chwilę w domowym zaciszu, a potem… snując wizję wiosny razem z Marią Pawlikowską Jasnorzewską (w ogrodzie wyobraźni) uśmiechnijmy się do marzeń, bo:

    Gdy wiosna zaświta,
    jest w ogrodzie raz cieniej, raz jaśniej.
    Wciąż coś zakwita, przekwita.
    Wczoraj kwitło moje serce. Dziś jaśmin.

    I tak na zakończenie, na przekór wszystkiemu, róbcie porządki i nie żałujcie niczego!

    A gdy noc minie, posłuchajcie od świtu jak dzwoni i dźwięczy życie!

    To ptaki zagościły się na dobre, nucąc nam codziennie wiosenne trele.

  • Wiersze

    Efekt Pigmaliona

     
    Rozgrzał dłońmi serce marmurowe,

    próbując tchnąć w nie życie gorące,

    z myślą, że obudzi zimny kamień

    bezdusznego uosobienia.

     

    Zakochany, bez prawa wyboru,

    zamknął w garści pęk złudnie zwiewnych loków,

    na wysublimowanej głowie posągu,  

    i zapłakał, gdy ideał milczał uparcie.

     

    Czy ożywił te usta wyblakłe

    i spojrzał prawdzie w oczy?

     

    Efekt wyrafinowanej dumy,

    połączony z egoizmem

    wytworu wyobraźni artysty,

    może zawieść.

    Powierzchowny blichtr

    z wiekiem zmatowieje,

    a kurz z upływem czasu

    przysłoni urody niespotykanej blask.

     

    A może, to nie mit,

    i łza skruszyła twardości smak,

    razem z rajskim jabłkiem,

    otwierając wrota rzęs zdumione.

     

    On uwierzył i otrzymał, razem z kroplą winy,

    słony skały smak, pośród kropel tęczy.

  • Wiersze

    Czekanie

     

    szum samochodów

    za oknem

    i bicie tętnic

    tęsknota

    milczeniem

    przetykana

    rozbrzmiewa

    wraz z wyczekiwaniem

     

    tony głośniej zagrały

    a minuta za minutą

    jak w niemym kinie

    zwalniają zaskakująco

    i tylko głos serca

    mknie w oddali

    aż w końcu zamilknie

     

     

    z tomiku „Jej imię… Kobieta

  • Wiersze

    Nim zabłyśnie pierwsza gwiazda

     

    czy Judasz już się narodził

    aby po latach zdradzić

    a może żył i nie przypuszczał

    że przeleje krew niewinną

     

    przeszłość niewątpliwa

    chociaż na początku drogi

    los nie był przesądzony

     

    tak wiele niewiadomych

    gdy mija rok po roku

    w nocy mroku snując

    ścieżki przeznaczenia

     

    zamierzony krok

    w przyszłości mgnieniu

    może zranić przyjaciela

     

    wspomnień drżąca struna

    i świadome wybory

    zaplatają pajęczą nić

    tworząc sieć życia

     

    rachunek sumienia

    mieniący się błysk

     

    nim znów złożymy

    świąteczne życzenia