Negacja noworocznych postanowień!
Każdego roku tuż po nocy sylwestrowej zaczynają się snuć noworoczne postanowienia.
Każdy, gdy już ten magiczny dzwon wybije północ, składa życzenia wszystkim wokoło, a sobie życzy by w kolejnym roku załatwić wszystko to, co w poprzednich latach upadło lub nie zdążyło się ziścić. I przecież nie ma w tym nic nadzwyczajnego, choć data magiczną być się nam zdaje.
A ja, zapewne jak większość podkreślam, że mnie te postanowienia nie dotyczą, że jestem ponad i w ogóle to głupotą jest właśnie z dniem nowego roku robić sobie porządki sumienia.
I zapewne jest w tym jakaś prawda, bo nie zapisuję, nie planuję, nie obmyślam co by tu tak z tym pierwszym stycznia zmienić, ale…
… jak każdy mam swoje marzenia, pragnienia, niezrealizowane cele, które gdzieś tam legły w gruzach lub fruwają w chmurach bezkresnych niespełnienia.
I dlatego dzisiaj jakoś mnie tak naszło na refleksję, czy faktycznie można wyrzec się walki o zwycięstwo, o pokonanie swoich słabości, o spełnienie swoich marzeń, poskromienie lęku, zabicie strachu i zawalczenie o własne ja.
Odpowiedź jest jedyna i pewna – nie można, a nawet wręcz przeciwnie trzeba walczyć do końca!
Pytanie tylko jak dojść do celu i nie poddać się już na początku, a co gorsze nie upaść tuż przed końcem wybranej drogi.
A przecież nie ma jednej, pewnej odpowiedzi, bo każdy cel jest inny, my jesteśmy różni, a piętrzące się problemy rosną w postępie geometrycznym rzucając nam kłoda za kłodą pod nogi.
I tak rok za rokiem zmierzamy powolnym krokiem do celu, a marzenia i postanowienia…
w miarę jedzenia apetyt rośnie, więc i one są coraz bardziej wysublimowane, wysportowane i trudne do zdobycia.
Jak co roku, nie zdeklarowałam sobie żadnych noworocznych postanowień, tuż po północy zadecydowałam jednak kochać bez umiaru i nadal realizować swoje marzenia. Dlatego po dogłębnym rachunku sumienia, przyznaję uczciwie, że negacja noworocznych postanowień jest stwierdzeniem na wyrost, bo co znaczyłby Nowy Rok bez wyzwań, planów i marzeń.
A ich urzeczywistnienia życzę i Tobie i sobie, bo cóż warte są marzenia bez spełnienia!
1 komentarz
Monika Miriam
Ja też nie snują planów. Wyłamuję się z tego co wszędzie czytam, bo są to plany, z których nic nie wynika, bo zamykają się wraz z wypełnieniem. Najgorzej jest gdy wypełnienie nie przychodzi. Wtedy jest ból i cierpienie. Bo ego nie dostało zapłaty. I w tej gonitwie za wypełnianiem braków wszyscy wierzymy w uprawdopodobnioną, ziemską fikcję. Nade wszystko i ponad wszystkie braki, tak jak Ty wybieram kochać ponad miarę i chęć istnieć naprawdę. WIELKIE ŚWIETLNE POZDRO <3