Meandry gnozy
Nazbierało mi się wiele spraw i pomysłów, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Jest tego sporo i zrobiłam sobie nawet swojego rodzaju listę, tylko że za nic nie mogę się trzymać jej kolejności. Stwierdziłam, więc że w tej sytuacji najlepiej pisać o tym, o czym najbardziej w duszy gra. A gra mi dwoma dźwiękami, wysokim i niskim, żeńskim i męskim, pisanym i malowanym, i tak mogę się licytować bez końca J – dlatego uznałam, że ślepy los zadecyduje, i zadecydował gdy z półki poetyckiej najpierw wyciągnęłam „Twarze” Janusza Kopcia.
I już wszystko jest jasne.
Pragnę Wam skreślić kilka swoich spostrzeżeń na temat Artysty, którego sztuka tak mnie przyciąga, że aż mam dreszcze emocji sięgając po kolejne tajniki talentu ukryte w wierszach naszego podkarpackiego Poety. Wpisałam w Google frazę Janusz Kopeć i od razu wskoczyłam na właściwy ślad, który kreśli na kartach Internetu rys życia i twórczości Janusza Kopcia. Można tam wiele przeczytać, a ja nie lubię się powtarzać, więc pozwolę sobie tylko podkreślić to co najważniejsze, więcej każdy może sobie poczytać na stronach internetowych według uznania.
Janusz Kopeć – poeta, dziennikarz i malarz, pochodzi z Podkarpacia. Studiował w Krakowie, a następnie mieszkał w Gliwicach i Iwoniczu Zdroju. Od 1984 roku przebywa w USA. Autor wielu tomików poezji i książki „Polonii portret własny”, na co dzień publikuje artykuły w kilku gazetach, a ponadto współpracuje z radiem polonijnym w Chicago oraz telewizją internetową iTVP w Jaśle. Malarstwo to Jego pasja. Dominującym tematem są portrety. Maluje również pejzaże i kwiaty. Jego malarstwo pozostaje pod wpływem współczesnej sztuki awangardowej, między innymi Andy Warhola.
Zdjęcie Artysty zapożyczyłam ze strony: http://www.wirtualnejaslo.pl/artykul/kultura/7042/
I tak oto zarysował nam się szkic, delikatny portret człowieka, którego twórczość niejednego może rozłożyć na łopatki, a do tego zarazić chęcią posiadania. Tak posiadania twórczości Janusza Kopcia, bo stykając się z nią po raz pierwszy nie można obok niej przejść obojętnie.
Ja miałam taka przyjemność w maju tego roku, gdy zostałam zaproszona na wernisaż do Zespołu Pałacowo-Parkowego Mycielskich w Wiśniowej. Na miejscu okazało się że jest to spotkanie poświęcone szeroko rozumianej twórczości Janusza Kopcia i młodej artystki piszącej ikony – Ingi Marczyńskiej.
Spotkanie zaszczyciło wielu zaproszonych gości z powiatu strzyżowskiego i jasielskiego. „Gwoździem programu” była opowieść Iwony A. Matysik, która z wielkim zaangażowaniem ale również z ogromną wiedzą i pasją przedstawiła twórczość Pana Janusza. Jak się później okazało wuja, co tylko podniosło rangę jej wypowiedzi. Wiadomo, że najtrudniej mówi się o bliskich, a tutaj opowieść płynęła jak rzeka, z nurtem czasami leniwym, a czasami porywającym słuchacza w inny wymiar, poetycki, pełen wspomnień i otaczającej nas rzeczywistości. Ciekawostką był wiersz zarecytowany przez Piotra Chojeckiego Pt. Wiśniowa, który Pan Janusz Kopeć napisał specjalnie na ówczesne spotkanie.
Tak więc cała uroczystość przebiegała w miłej i bardzo urozmaiconej atmosferze, tym bardziej, że została okraszona poezją śpiewaną w wykonaniu jasielskiego zespołu „Kwadrans dla Jacka K”. I tak spotkanie poetycko-owocne okazało się wzbogacone o drugą sferę namiętności naszego artysty – malarstwo. Przechadzając się po sali można było podziwiać obrazy Janusza Kopcia i ikony Ingi Marczyńskiej. Mam nadzieję, że o Indze jeszcze kiedyś napiszę szerzej, ale dzisiaj to obrazy Janusza mam przed oczami. Kolorowe kompozycje kwiatowe, które urzekają swoim optymizmem tak, że chce się do nich wracać, a może nawet zabrać chociaż jedną do domu by w zaciszu cieszyć się pozytywna energią odcieni wszystkich barw świata.
A może lepiej skupić się na awangardzie i współczesnych obrazach, które swoim niekonwencjonalnym postrzeganiem świata budzą wiele kontrowersji mobilizując oglądających do odkrywania wielopłaszczyznowego życia i tu i tam, w zasadzie nie ważne gdzie, ale ważne by całym sobą, a może lepiej skupić się a spojrzeniach twarzy przyglądających się nam z niedalekiej przyszłości, przeszłości, albo tylko tu i teraz.
I tak się stało, ze padło na mnie. Jeden obraz, jedna twarz i ja krążąca to tu to tam, zostałam przygwożdżona jednym spojrzeniem, które podążało w ślad za mną. Gdzie ja tam i ono, jeden obrót za siebie i te oczy wpatrzone we mnie nieustannie. Do dzisiaj jak wspominam tę wędrówkę mam dreszcze emocji i spojrzenie wbite we mnie jak sztylet, ono do tego stopnia mnie zahipnotyzowało, porwało, że zabrałam je do siebie. Teraz on w raz ze swoim spojrzeniem wspiera mnie gdy siedzę na swoim ulubionym fotelu i piszę. Strzeże by nikt niepożądany nie wkradł się w moje myśli zakłócając to co istotne dla pisarza. I tak sobie myślę, że ta twarz, ten obraz przyjechał do Wiśniowej dla mnie, a gdy podjęłam decyzję, że jest mi potrzebny odpłacił spokojem i pewnością słusznie podjętej decyzji.
I tak zaraziłam się Januszem Kopciem, jego słowem pisanym i twórczością malarską. Dzisiaj na półce mam tylko 4 tomiki, a na ścianie jeden obraz, ale za to jaki, i tylko teraz czekam na spotkanie, by móc osobiście poznać bratnią duszę bo…
„(…) już kroczą natchnieni malarze
już niosą graffiti w lektyce
dla każdego ulubiony malunek
który zawiśnie w sercu
kicz będzie królem
natchnionym kolorystą
rozda farby dla wszystkich
by malowali nieboskłon
swych marzeń”
Janusz Kopeć – fragment wiersza Graffiti z tomiku Graffiti, Chicago 2013
2 komentarze
Joasia
Bardzo ciekawe. Ciekawe obrazy i słowa 🙂
Monika Miriam Kowalczyk
Tak jak zwykle pięknie. Słowo staje się ciałem <3