Flames of love!
W tle słychać dźwięki, podśpiewując pod nosem, w ten majowy poranek radośnie, razem z przyjaciółmi ze szkolnej ławy pojechałam na wycieczkę rowerową. Młodość otworzyła przede mną skrzydła dorosłości. Rozwiane do pasa włosy porywał wiatr, a ja pełna optymizmu myślami błądziłam nad przyszłych wydarzeń koleją. Jezioro Rokola kusiło świeżością poranka i śpiewem ptaków. Iście bawarski lanszafcik roztoczył swoje uroki przed młodzieżą i zapadł w pamięci na lata. Wówczas nie miałam nawet zielonego pojęcia, że właśnie tego roku, nim przyjdzie zima zakocham się bez pamięci. „Do zakochania jeden krok” wraz z wróżbą zielonej koniczyny zamienił się w gorące płomienie miłości.
I tak jak mi wywróżyła z kart, kobieta o nieznanym imieniu, mundur przeciął moją drogę przyszłości, zmieniając niespodziewane ścieżkę życia. Dziwne są przypadki i zdarzenia które kreują naszą rzeczywistość. Mnie uwiódł uśmiech i taniec, a potem to już pozostało mi tylko zakochać się nie tylko w chłopaku lecz również w jego mundurze.
Dzisiaj po wielu latach, w inny majowy poranek, zimny lecz słoneczny naszła mnie refleksja, że płomienie miłości podsycane umiejętnie nie gasną i tylko od nas zależy czy ognisko będzie na tyle bogate, by nie umarło zasypane przez popiół i nudę.
Te spostrzeżenia od kilku dni układają mi się we wzór niebagatelny, rocznice w moim wieku coraz bardziej okrągłe, zarówno te prywatne jak i tak po prostu bliskie memu sercu, kroczą obok, dyskretnie nadając rytm życiu. Kolejna z nich ma swoje miejsce 4 maja, a ja z pewnym sentymentem patrzę na bagaż doświadczeń dwudziestu pięciu lat Państwowej Straży Pożarnej.
Związana z nią miłością życia, najpierw nieśmiało przyglądałam się jej działaniom, by z każdym dniem coraz bardziej docenić strażaków, którzy z pasją „Ludziom na pożytek i Bogu na chwałę” narażają własne życie. Czasami zapewne trudno zrozumieć istotę tej służby, jednak ja z pełną świadomością obserwuję przemiany, które towarzyszą tej formacji przez lata.
Czy widzieliście inny zawód, który przez ćwierć wieku rozrósł się i rozbudował swoją działalność, tak aby stać się służbą od „wszystkiego”?
No właśnie, ja też nie widziałam.
Górnik jest górnikiem, nauczyciel – nauczycielem, lekarz –lekarzem, sprzedawca –sprzedawcą, a dziennikarz –dziennikarzem. Wymieniać mogę bez końca. I szanując wszystkie specjalności, ich trudność i złożoność pracy, pragnę zwrócić tylko uwagę na fakt, że w 1990 roku wyszłam za mąż za strażaka, który dzielnie gasił pożary. Dzisiaj mój staż małżeński jest dłuższy niż PSP, która obchodzi srebrne gody istnienia, a ja patrzę z podziwem jak młodzi adepci sztuki pożarniczej uczą się zasad bezpieczeństwa i niesienia pomocy w każdej dziedzinie ratownictwa. Z dumą mogę powiedzieć, że strażak to wykwalifikowany człowiek, który od pierwszy swoich dni w strażnicy musi się uczyć i nieustannie podnosić kwalifikacje. Kończyć kursy, szkoły i studia, ćwiczyć i nabierać rutyny, by potem, podczas wykonywania działań ratowniczych zawsze z pewnością profesjonalisty udzielić pomocy, tam gdzie ona jest potrzebna, w każdej chwili bez względu na rodzaj zagrożenia ratować człowieka i wszystko co jest cenne, a także bezcenne, nawet z narażeniem własnego życia.
Ile potrzeba żaru i miłości by każdego dnia walczyć z żywiołem ognia, wody, wiatru, ziemi i nieuwagi człowieka?
Bez miary, bo są to nieokiełznane pokłady pasji do straży pożarnej, czasami wyssane z mlekiem matki, a czasami po prostu do zakochania jeden krok może się przerodzić we flames of love.
Wszystkim strażakom w przeddzień święta życzę, by ten ogień pasji nigdy nie wygasł, a tym którzy decydują o losie strażaka, by nie zapominali jaki rozmiar odpowiedzialności dzisiaj spoczywa na ludziach, którzy zdecydowali się pełnić służbę w tak odpowiedzialnym i wszechstronnym zawodzie. Wszystkim, którzy spoglądają na strażaków Państwowej Straży Pożarnej ze zrozumieniem – dziękuję, a Tobie życzę byś nigdy nie potrzebował strażackiej pomocy!
Fot. archiwum X