Cień cierpliwości
niedzielne popołudnie chyli się już ku nocy
może zbyt pochopnie przeskakuje czas
odmierzając słoneczne godziny wrześniowego lata
wiosenne ptaki już opuściły świerkowe gniazda
zabierając ze sobą wietrzne przyśpiewki
szczególnie te przed nocą napawały mnie radością
minionego dnia gdy ptasie trele do ostatniego promienia
nasilały się z każdą minutą by zgasnąć w mroku nocy
teraz słyszę tylko kra kra kra
rozdziobią nas kruki wrony
tęsknię do mojej ukochanej brzozy
ścięta odeszła wraz z ostatnim spadającym liściem
zabrała ze sobą dobrą energię
nie powinnam pozwolić ścinać marzeń
szczególnie tych które niosą ze sobą nadzieję
myślisz że można cofnąć czas w zapomnieniu powrócić
ot tak na przyszłe dni gdy szaruga jesienna zawita
brunatną mazią błotnistego letargu zabijając myśl dobrej passy
ty i ja w jesiennej piosence przetykanej ostatnim tchnieniem
babiego lata zatrzymani w pajęczynie zdarzeń
cień cierpliwości