• Blog

    Idzie wiosna!

    Tak zaczęła się przygoda ze stroną „Szeptane buty”. Tajne hasło „idzie wiosna” było wyznacznikiem mojej wędrówki w zaciszu ogniska domowego, gdy dzieci pochłonięte przygotowaniem niespodzianki dla matki, próbowały uniknąć wpadki.

    Dobrze pamiętam ten dzień, 6 marca 2015 roku.
    Wieczorem miał odbyć się wieczorek poetycki z okazji wydania drugiego tomiku „Jej imię… Kobieta”. Obecność zapowiedziało wielu gości, zacnych znajomych, przyjaciół i rodziny.
    W strzyżowskiej Bibliotece, jak zwykle przygotowano wszystko na wysoki połysk, a artyści ze Studia piosenki Barbary Szlachty czynili ostatnie próby przed występem.

    I tylko moje dzieci, zamiast przebywać wśród gości, jak na złość zniknęły w pokoju wraz z laptopami. Zajęte, jak to bywa z młodzieżą swoimi sprawami, spławiając mnie niedbałym gestem i półuśmiechem, razem z dziadkami będąc w radosnej komitywie przeciwko rodzicielce.

    I tak, ja „stara” matka, szczycąca się wspaniałą znajomością własnych dzieci i mającą super kontakt z cała trójką, dałam się wyprowadzić z równowagi, a nawet idąc dalej… dałam się wyprowadzić po prostu w pole! Moje pociechy tak sprytnie i bezpretensjonalnie zagrały mnie na nosie, że… kilka godzin później poryczałam się publicznie.

    Ot i masz, to co wychowasz!

    Wieczorne spotkanie mijało w bardzo serdecznej atmosferze. Goście dopisali w całej okazałości. Było kolorowo, serdecznie i nastrojowo. Wiersze przeplatane piosenką, słowo z życia zamknięte w chwili uniesienia i energia wibrująca pomiędzy starymi murami synagogi. Mam wielkie szczęście, bo na mojej drodze stają wspaniali ludzie, życzliwi, serdeczni, bez maniery zadufania. Z życzliwością przyjmowano moje opowieści o istocie tworzenia wierszy o Kobiecie. Anegdoty z codziennego życia zamknięte w słowie poetyckim zostały przez to zacne grono przyjęte ze śmiechem, a nawet nagradzane brawami. 

    Jednak wszystko co piękne kończy się szybko, więc i ja wzruszona chciałam podziękować uczestnikom wieczoru.

    Wówczas…

    Moja pierworodna córka Adriana stanęła przy mikrofonie, skutecznym gestem sadzając mnie na krześle. Pierwszy raz publicznie zabrała głos, tylko po to by powiedzieć wszystkim obecnym, co moje dzieci i mąż, moja najbliższa rodzina myśli o mojej twórczości. To było niespodziewane i niezapomniane przeżycie. Łzy wzruszenia znalazły ujście w jednej chwili, bez żadnych obiekcji rozmazując makijaż i topiąc wszelkie smutki w kropli szczęścia… bo okazało, się że oni są ze mnie dumni, że nie przynoszę im wstydu, że kochają mnie bezwarunkowo, za to jaka jestem.

    Monika z Łukaszem podchodzili od stolika do stolika i coś rozdawali zaproszonym gościom, a na ścianie biblioteki ukazał się obraz… z morzem w oddali… to był prezent, dla mnie od moich kochanych dzieci. Adusia, Moniczka i Łukaszek przygotowali w sekrecie autorską stronę internetową dla swojej matki, wymyślili jej tytuł, zaprojektowali układ wizualny i jeszcze tego dnia wprowadzali wiersze, by strona nie była goła.

     

    „Idzie wiosna” to było ich tajne hasło, które powtarzali, by ukryć przede mną przygotowywaną skrzętnie niespodziankę, gdy zbliżałam się zbytnio do nich i ich laptopów.

    Strona „Szeptane buty” otrzymała swoją nazwę od moich dzieci, a one wyciągnęły ją z mojego pierwszego opublikowanego wiersza. Jak się potem okazało, Monika i Łukasz roznosili przygotowane ulotki o stronie i jej adresie. Do dzisiaj te ulotki są moją wizytówką, gdy tylko ktoś chce pozyskać adres strony, a ja…

     

    gdy tylko wspomnę sobie to zdarzenie to się wzruszam, bo mam cudowną rodzinę, wspaniałe dzieci, które nawet chyba się nie spodziewały jaki prezent mi przygotowały.

    Dzisiaj, po dwóch latach jej istnienia, po blisko 40.000 odsłon wiem, że ten piękny prezent, tak bliski mojemu sercu i pasji, ma taką niepowtarzalną wartość, bo został wymyślony z miłości do mnie. I to jest bezcenne, a moje dzieci są jedyne i niepowtarzalne, i mogę je tylko kochać bezgranicznie, każdego z osobna i wszystkich razem!

     

     

    fot. Paweł Lasota

  • Blog

    Zawsze wierni!

    Honor, ojczyzna, godność bycia Polakiem, od narodzin do śmierci! Wczoraj na murach samotni, dzisiaj w słowie poetyckim niezapomniani. Wiele historii, zdarzeń opowieści, które ukazując ludzkie cierpienie i siłę jednoczą na zawsze, tych którzy walczyli, i tych którzy nie zapomnieli. Wierność wartościom nieprzemijającym, patriotyzm i duma współcześnie, w dobie pokoju niejednemu mogą wydać się słowem bez znaczenia. Jednak, gdy tak rozglądam się czasami i przyglądam z bliska, i z daleka, to widzę, że w tej współczesnej rzeczywistości także nie brakuje ludzi, dla których patriotyzm nie jest tylko wytartym sloganem.

    Dlatego cieszę się, że miałam przyjemność uczestniczyć jako członek jury w pierwszym konkursie poetyckim zorganizowanym dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej w dniu 21 lutego 2017 roku. 

    W godzinach porannych w Zespole Parkowo – Dworskim i Folwarcznym w Wiśniowej  odbyły się eliminacje powiatowe Wojewódzkiego Turnieju Poezji i Prozy „Zawsze wierni”, w których udział wzięło łącznie 22 uczestników w dwóch kategoriach wiekowych. Czteroosobowe jury w składzie Pan Jan Stodolak – Wicestarosta Strzyżowski, Pani Iwona Matysik – redaktor naczelny Internetowej Telewizji Południe, Pan dr Piotr Szopa – pracownik naukowy rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowe oraz ja jako szefowa Kręgu Twórczego „Arche” oceniało młodzież, która zgłosiła się do konkursu.

    Z wielką uwagą wysłuchaliśmy wierszy i fragmentów prozy znanych poetów i pisarzy, którzy na stałe wpisali się w dziedzictwo kultury i historii naszego kraju po 1939 roku. Zgodnie ze sztuką recytacji młodzież musiała zaprezentować utwór tak, by oddać sens deklamowanego słowa i wzbudzić emocje wśród widzów. Niektórym udało się to znakomicie i pięcioosobowa grupa już niebawem weźmie udział w eliminacjach Wojewódzkich Turnieju Poezji i Prozy dla uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych „Zawsze wierni„.

    Myślę, że już sam udział w konkursie był wyróżnieniem, ale jak wiadomo nie wszyscy mogą wygrać, dlatego przeprowadziliśmy ocenę uczestników pod względem zarówno recytacji, jak i interpretacji utworu, jego wartości literackich i umiejętności przekazu. Kilkoro z młodych recytatorów wspaniale zdało egzamin z umiejętności wpływania na uczucia innych i swoją deklamacją wyróżniło się ponad przeciętność.

    W efekcie głosowania jury wyłoniło zwycięzców i przyznało 6 nagród w dwóch kategoriach:

    Gimnazja:

    I miejsce – Franciszek Krupa, uczeń III klasy gimnazjum w Zespole Szkół w Pstrągowej, opiekun: Pani Barbara Pilarz, utwór: „A my nie chcemy uciekać stąd” Jacka Kaczmarskiego,

    II miejsce – Iwona Smela, uczennica III klasy gimnazjum w Zespole Szkół im. Jana Pawła II w Konieczkowej, opiekun: Pani Maria Znamirowska, utwór: „Inka” Barbary Postawy,

    III miejsce – Anna Wójtowicz, uczennica I klasy Gimnazjum im. Orląt Lwowskich w Wiśniowej, opiekun: Pani Maria Basamania, utwór: „Do Nowej Konstytucji” Marka Gajowniczka.

    Szkoły ponadgimnazjalne:

    I miejsce – Aleksandra Tęcza, uczennica I klasy Liceum Ogólnokształcącego im Adama Mickiewicza w Strzyżowie, opiekun: Violetta Wietecha, utwór: „Podzwonne requiem”,

    II miejsce – Adrianna Wójtowicz – uczennica II klasy Liceum Ogólnokształcącego im Adama Mickiewicza w Strzyżowie, opiekun: Violetta Wietecha, utwór: „Testament poległych” Ryszarda Kiersnowskiego,

    III miejsce – Joanna Łysko – uczennica I klasy Zespołu Szkół Technicznych w Strzyżowie, opiekun: Pani Ewa Worek, utwór: „Dwie miłości” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

    Trzy razy w czasie występu młodych artystów przeszyły mnie dreszcze emocji i wzruszenia, dlatego cieszę się, że znaleźli się oni w ścisłym finale, i z wielką przyjemnością trzymam za nich kciuki, życząc im wspaniałych sukcesów na kolejnym etapie recytacji o laur zwycięzcy.

    Adepci recytatorskiej sztuki obiecali mi, że dostanę informacje jak im poszło. I to jest super, bo ci młodzi ludzie w pełni świadomie podeszli do konkursu, nie tylko wybierając teksty przepełnione miłością do ojczyzny, ale także z wielka pasją przedstawiając ich treść. Ze zrozumieniem zaakcentowali, że warto kultywować zasadom wierności i umacniać postawy patriotyczne.

    Miłość ojczyzny, honor i  odwaga…  oby nigdy nie zabrakło nam prawdziwych bohaterów.

    Wiele lat temu, a jednak całkiem niedawno śpiewał mój ulubiony bard z czasów młodości Jacek Kaczmarski, słuchany z zapartym tchem na podawanych z rąk do rak kasetach magnetofonowych i przechowanych w sercu słowach piosenki
    „A my nie chcemy uciekać stąd” :

     

    „A my nie chcemy uciekać stąd!

    Krzyczymy w szale wściekłości i pokory

    Stanął w ogniu nasz wielki dom!

    Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!”

    Obyśmy już nigdy nie musieli samotnie czekać, aż runą mury. I tak sobie myślę, że brakuje nam dzisiaj takich właśnie akcentów polskości, patriotyzmu, i momentów, gdzie będziemy mogli przekazać, że niezbywalne prawo zasad honoru i dumy jest w nas zakorzenione głęboko, że jesteśmy zawsze wierni byciu Polakiem. Dlatego nie pozwólmy by to co nas łączy i stanowi o tym, że jesteśmy jednym narodem, stało się tylko wytartym sloganem!

     

    Fot. Agnieszka Zielińska

  • Blog

    Hej kolęda, kolęda!

    Zima w tym roku zagościła u nas na dobre. To prawda, że utrudnia, a nawet uprzykrza trochę życie. Jednak z drugiej strony, tej estetycznej, historyczno-naturalnej, to właśnie taki krajobraz wśród górskiej niszy kojarzy się z prawdziwym świętowaniem, kolędą, kuligami i radością śnieżnego szaleństwa. Uważam, że takie radosne, serdeczne i pełne rodzinnego ciepła spojrzenie na zimę i jej uroki, jest właśnie najlepszym sposobem na przetrwanie zimowej zawieruchy.
    Tak też było ostatnio w naszym mieście, gdzie w dniu 6 stycznia przemaszerował pierwszy raz Orszak Trzech Króli. Kolorowy, wielobarwny korowód maszerował ulicami miasta na przekór pogodzie. Nic nie powstrzymało mieszkańców, zarówno tych dorosłych, jak i młodzież, a nawet małe dzieci, by w siarczystym mrozie, raźnie, ramię w ramie, maszerować ze śpiewem na ustach. Kolorowo, z uśmiechem w samo południe rynek strzyżowski zapełnił się pomysłami wędrówki Trzech Króli po naszej ziemi.

    A wieczorem…

    osobiście miałam wielką przyjemność uczestniczyć w innym, ale jakby nieodłącznym spotkaniu po południowym Orszaku Trzech Króli. Z wielką ciekawością przybyłam do dworu Maria Antonina w Gliniku Zaborowskim, gdzie właściciele Jadwiga i Włodzimierz Uchwatowie zaprosili liczne grono osób, które lubią ludzi i śpiew.

    W pięknych wnętrzach dworu wieczorową porą przygaszono światło, popłynęły pierwsze dźwięki muzyki, a po chwili główny dyrygent – Włodzimierz Uchwat, w przebraniu iście królewskim zaintonował mocnym głosem „Przybieżeli do Betlejem”, a wraz z nim cała sala zapełniona wielobarwnym tłumem zaśpiewała pierwszą kolędę. I tak popłynęły piękne słowa kolędy, pierwsza, druga, trzecia, aż do samego końca wyśpiewano zwrotkę za zwrotką. Kolejne pieśni rozgrzewały uczestników, coraz to bardziej ochoczo i równo płynęły wszystkim znane i nieznane kolędy i pastorałki. Tekst wyświetlany na białej ścianie, już po trzeciej zwrotce był bardzo pomocny, a akompaniament Roberta Uchwata wzbogacał przekaz artystyczny spontanicznego chóru.

    Gospodarze tego uroczego kolędowania zadbali o to by nakarmić gości i duchem i okiem, a także by zaspokoić głód i pragnienie kolędników.

    Świetny pomysł, gdyż przerwy pomiędzy kolędami wypełniło serdeczne spotkanie, na którym można było poznać ciekawych, pełnych optymizmu i serdeczności ludzi, nie tylko z okolic Strzyżowa.

    Bardzo ładnym przerywnikiem było też wspólne wykonanie kolędy przez Kamilę Kowalewską i Roberta Uchwata.

    Również i ja miałam przyjemność podzielić się słowem pisanym przed całkiem nowym audytorium. Recytowane wiersze o tematyce świąteczno-zimowej zostały przez gremium obecne na spotkaniu przyjęte bardzo ciepło, co było dla mnie dodatkowym źródłem pozytywnej energii. Osobliwością spotkania było nie tylko wspólne śpiewanie kolęd przez kilka godzin. To był pierwszy atut tego spotkania, kolejnym była biesiada w przerwach, na którą składał się poczęstunek przygotowany przez właścicieli dworu, ale również goście partycypowali po części w tych delicjach, sami przynosząc na stół przygotowane przez siebie specjały. Jednak najbardziej godne podkreślenia było uczestnictwo wielopokoleniowe, bo na sali znajdowali się kolędnicy w tak różnym wieku, że aż się serce samo radowało. Począwszy od nestorów rodu, a skończywszy na małych szkrabach, które już próbowały śpiewać ze wszystkimi.

    Cieszę, że Państwo Uchwatowie zaprosili mnie na takie wspólne kolędowanie. To już trzecie w ich dworze, lecz mam nadzieję, że nie ostatnie. I tak sobie myślę, że może właściciele dworu Maria Antonina dadzą się skusić na inny repertuar, bo przecież pięknie jest wspólnie kolędować, ale to tylko krótki okres, po świętach Bożego Narodzenia.

    Przecież tradycją naszą, polską jest śpiew, piosenka patriotyczna, religijna, turystyczna, biesiadna, rodzinna, przyjacielska, koleżeńska i po prostu festiwalowa, wiec teraz tylko chęci, pomysł, jego realizacja i goście, którzy znowu z radością i pełna piersią zaintonują „Hej kolęda, kolęda” lub inną polską piosenkę, choćby i jutro już „Hej z kopyta kulig rwie”!

    Takich spotkań życzę z całego serca każdemu, kto kocha ludzi i śpiew!

  • Blog

    Jakub Leśniak – członek Dyskusyjnego Klubu Książki wyróżniony!

    Dyskusyjny Klub Książki działający przy Bibliotece Publicznej Gminy i Miasta w Strzyżowie działa od wielu lat, skupiając grono zapaleńców, którzy z wielką pasją czytają książki. Co miesiąc możemy na łamach Wagi i Miecza przeczytać ciekawe recenzje prozy przygotowane przez Członków Klubu, którzy chętnie dzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat przeczytanej literatury nie tylko na comiesięcznych spotkaniach w Bibliotece, ale także z szerszym gronem czytelników. Jedną z form takiego dzielenia się swoją recenzją, jest możliwość wzięcia udziału w konkursie „Klubowicze do klawiatur!”, który jest organizowany przez Instytut Książki w Warszawie. 

    Konkurs trwa od 1 stycznia do 31 grudnia danego roku. Co miesiąc wybierana jest recenzja miesiąca w dwóch kategoriach wiekowych: do 15 roku życia i od 16 roku życia wzwyż. Laureatów – zarówno w przypadku recenzji miesiąca jak i recenzji roku – wyłania jury złożone z pracowników Instytutu Książki. I tak twórczością pisarską na temat przeczytanych dzieł, dzieli się cała Polska, a najciekawsze recenzje możemy poczytać m.in. na stronie internetowej Instytutu Książki.

    W październiku 2016 roku konkurs „Klubowicze do klawiatur” wygrał nasz kolega Jakub Leśniak – za recenzję książki Zygmunta Miłoszewskiego „Ziarno prawdy”. Jest to dla nas wielka radość i powód do dumy, że mieszkaniec naszej strzyżowskiej społeczności został wyróżniony wygraną, a nagroda w postaci kilku cennych książek wzbogaciła księgozbiór Jakuba. Mamy nadzieję, że jeszcze nie raz i nie dwa uda nam się zaskoczyć Państwa ciekawą recenzją, a nagrodą dla nas będzie fakt, że ktoś, po przeczytaniu recenzenckich opinii sięgnie po kolejną powieść, a potem po następną i jeszcze jedną…

    Bo jak trafnie ujął w swojej nagrodzonej recenzji Jakub Leśniak: „(…)Powieść zostaje uznana za tym atrakcyjniejszą, im silniej poczujemy emocje, im bardziej zadziwią nas pomysłowe komplikacje, genialna intryga, innowacyjne rozwiązania. Takie, oraz szereg innych walorów ma również środkowy tom trylogii o Teodorze Szackim Ziarno prawdy.(…)”

    Naszemu Autorowi Jakubowi Leśniakowi gratuluję nagrody miesiąca i trzymam kciuki, bo może nagroda roku przypadnie właśnie recenzji „ Ziarno prawdy”. Laureatów nagrody rocznej Instytut Książki ogłosi do dnia 31 stycznia 2017 r.
    Państwa zachęcam nie tylko do czytania recenzji, ale także do zagłębiania się w stronice kolejnych ciekawych publikacji, gdyż nie ma nic piękniejszego niż uwolnienie wyobraźni i puszczenie jej wolno, tak by stronica po stronicy tworzyły się własne obrazy nieprzewidywalnych zdarzeń.

  • Blog

    Nie karmić trolla!

    Zdarza Ci się surfować po Internecie?

     

    Ja też lubię wpaść na strony internetowe, poczytać informacje o świecie i kraju, zajrzeć do kultury i sztuki, „luknąć” na modę, wbiec na strony sportowe, zaśpiewać karaoke, a nawet spojrzeć na horoskop. Wiadomo, im więcej człowiek wie, tym bardziej elokwentny być może.

    No właśnie – być może…

    Za czasów PRL-u, gdy wszystko było białe lub czerwone, w kiosku na rogu można było kupić rozłożystą Trybunę Ludu i Być może, niepowtarzalny zapach wody toaletowej w niedużej buteleczce. W zasadzie, już wtedy w dobrym tonie było wręczanie gerbery zamiast goździka i czytanie Przekroju oraz słuchanie radiowej Trójki. Młodzież lubiła wyzwania, podziemną prasę i zakazane piosenki czy filmy. Pamiętam film „Kwadratura koła”, który  w sposób groteskowy przedstawiał wady naszego społeczeństwa,  polityków i ich doradców z początku lat 80-tych dwudziestego wieku. Dreszcz emocji i fartu, że nikt nas nie złapał  podczas oglądania zakazanej twórczości do dziś wspominam  z nutą sentymentu. I tak, mocno zawężony przekaz trafiał do mojej świadomości, a ja chciałam więcej i jak większość w tamtych latach, szukałam w bibliotekach, po znajomych, rodzinie, i gdzie tylko się dało nowych wiadomości o kraju, o świecie, o prawdzie historycznej, o życiu, o modzie, o kabarecie, o polityce…

    O polityce to jednak nie, bo wówczas przecież nie było czegoś tak  niepojętego jak polityka w obecnym  tego słowa znaczeniu 🙂

    Dzisiaj, w zasadzie mogę wszystko, wchodzę na strony internetowe i mam podane na tacy miliony potrzebnych i oczywiście także tysiące zbędnych informacji. Potrzeba tylko czasu i trochę chęci, a odkryć możemy komplet informacji jakie są nam potrzebne na konkretny lub wymyślony temat. I to jest naprawdę świetna sprawa, a także mnóstwo zaoszczędzonego czasu lub jego strata. Dla każdego według potrzeb i woli lub niewoli uzależnienia.

    Tak właśnie, surfując sobie po Internecie, patrzę z zatroskaniem, jak  już w każdym  temacie spotykam  paskudne, przerażające i odrażające trolle bez koloru. Też na nie wpadacie?

    Kiedyś można było wędrować stronicami świata i bez najmniejszych obaw zamieścić własne spostrzeżenia pod interesującym nas tematem. Im wątek był bardziej intrygujący, tym dyskusja była barwniejsza. Z wielką ciekawością zatapiałam się w komentarze pod  artykułami, bo tam bardzo często można było się dowiedzieć jeszcze więcej ciekawych  rzeczy, ujrzeć spojrzenie innych ludzi, poczytać odmienne opinie, zgodzić się z nimi lub nie.

    I nagle, gdzieś to wszystko się rozmyło. Było i zniknęło. Strach  zamieścić jakikolwiek komentarz, bo od razu zostajemy zlinczowani. Taki Ku Klux Klan internetowy, bez imion i twarzy, bezkarny, anonimowy.

    Zastanawiam się skąd tyle jadu i nienawiści z ekranu wylewa się co dnia, bo przecież to nie jest normalne i zrozumiałe. Problem sięga zapewne głęboko i być może już podlega szerszym badaniom. Mnie zastanawia coś bardziej osobistego, dlaczego to właśnie my dajemy się wkręcić w machinę cudzego zysku. Bo jak się tak lepiej przyjrzymy mechanizmom , które napędzają kieszeń  złotem, to okaże się, że najlepszym  motorem   jest właśnie błoto.

    I tak sobie myślę, że nie jesteśmy wulgarni, nietolerancyjni i źli z gruntu. Teraz jest czas surferów internetowych, a to jest już nasz czas. I chyba w każdym z nas mieszaka kawałeczek trolla…

    Pytanie tylko, na ile pozwolimy mu urosnąć w siłę anonimowej wulgarności?

    Odpowiedź, wbrew pozorom wydaje mi się prosta, każdy troll urośnie na tyle na ile sami mu pozwolimy! A to oznacza, że najpierw powinniśmy się zastanowić, czy pokazując swój wizerunek, imię i nazwisko wrzucilibyśmy do sieci to co wrzucamy anonimowo.

    Jeżeli tak i do tego nie boimy się swoich poglądów, to znaczy, że możemy zamieszczać swoje wypowiedzi. Natomiast jeżeli jesteśmy tylko odważni w swojej ocenie, gdy skrywa nas chusta anonimowości to zastanówmy się… bo dzisiaj, dominują czarno-białe kolory, które przykrywa szarość bezkarności.

    Jednak, czy faktycznie tego potrzebujemy, czy aż tak zniewoliła nas bezmyślność i bezkarność, że zapomnieliśmy o normalności?

    Myślę, ze nie i dlatego każdy z nas, sam  powinien zadbać o to by nie karmić trolla, tak by ta nieprzyjazna tłuszcza rozpłynęła się w świeżej bryzie nowego powiewu mądrości, chociażby szklanego ekranu, zarówno tego komputerowego jak i umysłowego.

    I jak zauważyłam surfując ostatnimi czasy po Internecie, to nawet zapach Być może  markę elegancji po latach przyjąć postanowił, wiec my tym bardziej nie dajmy się zwariować!

    Do ozdoby słowa  spisanego i myśli zakręconych wykorzystałam potęgę Internetu!
     
     

  • Blog

    Postanowienia noworoczne

    Całkiem niedawno spierałam się w luźnej rozmowie na temat postanowień noworocznych, konieczności ich tworzenia i zasadności realizacji złożonych obietnic. Oczywiście, jak większość chyba, nie uznaję takich deklaracji składanych przeciw samej sobie.
    Bo w sumie dlaczego mam katować siebie i innych wyzwaniami, które jeszcze przed końcem roku dopadły mnie niczym wyrzut sumienia.

    Hmmm… pospierałam się, postawiłam na swoim, argumentując tę bezzasadną bezduszność oświadczeń i zadowolona zajęłam się przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia. Jak prawie każda kobieta naszykowałam wigilijną kolację z pietyzmem i gdy zabłysła pierwsza gwiazdka (prawdopodobnie, bo mglisto dość było) w pogodnej atmosferze zasiadłam do stołu. Życzenia, prezenty, mnóstwo radości i łez wzruszenia w ten czas spłynęło na mnie niczym nagroda za miniony rok.

    I tak między jednym, a drugim kęsem wybornego sernika naszła mnie refleksja, że moja opozycja w stosunku do postanowień noworocznych jest nazbyt pochopna, bo przecież od urodzenia, a właściwie odkąd sięgam pamięcią, zawsze stawiałam sobie jakieś wyzwania. Nagle zrobiło mi się wesoło, roześmiałam się w głos, bo zrozumiałam, że też dałam się złapać sloganom, które powtarzane wokoło rażą nas i zmuszają do opozycji dla zasady.

    Bo któż z nas lubi być zmuszany?

    Ja na pewno nie!

    Mam taki wewnętrzny „przymus” (chahaha) i jak dostaję polecenie zrobienia czegoś dla dobra samej siebie to od razu, tak dla zasady mówię „NIE”.

    Ciężko żyć z takim nonkonformistą, więc rozumiecie że muszę być dzielna, bo przecież też mam swoje postanowienia, (niekoniecznie noworoczne) które chcę mimo wszystko zrealizować.

    I tutaj chyba należy przejść do meritum…

    Dzisiaj, gdybyś chciał ze mną porozmawiać na temat noworocznych postanowień, to z góry uprzedzam, że będę przeciw, lecz tym razem moje argumenty będą ciut inne, bardziej dojrzałe choć kobiece, bo któż z nas nie ma swoich marzeń, pragnień i celów do realizacji.

    Nie poddawajmy się stereotypom, ale pozwólmy sobie samym tworzyć naszą lepszą przyszłość, i nie bójmy się wyzwań, które narodzą się choćby w przeddzień Nowego Roku.

    Na zakończenie, tak tuż przed końcem tego 2016 r. życzę Wszystkim by nie bali się spełniać własnych pragnień, a każdemu z Was, już z osobna by w Nowym Roku spełnił swoje najskrytsze marzenie!

     

     

     

     

  • Blog

    Wsiąść do pociągu – czyli krótka opowieść o Jolancie Karasińskiej.

    Czasami niespodziewanie znajdujesz się na stacji zwanej życiem, w niespodziewanym miejscu i niepewnym czasie. Ot tak, byś mogła poznać nowe barwy, które nieobce, to jednak pisane innym spojrzeniem zaciekawiają. I ja, pewnego dnia wsiadłam do „Lokomotywy”, wierszowanej rymem zabawy, z ciekawymi ludźmi. Przez kilka lat, razem z innymi bawiłam się słowem i żartem jadąc od stacji do stacji – zawsze w miłym lecz nieprzewidywalnym towarzystwie. Radość i śmiech to były częste bilety wstępu do Lokomotywy, którą do dzisiaj wspominam z rozrzewnieniem.

    I tak od pierwszej stacji, od pierwszego rymu i słowa w Lokomotywie towarzyszyła mi Jolanta Karasińska. Urocza, sympatyczna i pełna barw kobieta, która swoim optymizmem zarażała niejednego. Ta podróż zaowocowała barwną znajomością, odkrywając kolejne atuty Joli.

    Dzisiaj po blisko dziesięciu latach naszej wirtualnej znajomości, mój szacunek do Jolanty nie tylko nie zmalał, ale wręcz przeciwnie, powiększył się o kolejne stopnie zaawansowania. Bo jak nie podziwiać kobiety, która w kwiecie wieku pokazała, że radość życia to najpiękniejsza wartość, z której można czerpać i którą można się dzielić a wiele sposób.

    W pokoiku, na półce z książkami leżą obok siebie wiersze ukryte w tomikach: „Skrawek nieba” i „Jeszcze wczoraj tańczyłam z gwiazdami”, dwa dorosłe i romantyczne tomiki Joli Karasińskiej oczywiście z dedykacją. Można do nich sięgać każdego dnia, tak by utulić smutki i rozwiać żal. A obok nich, całkiem niedaleko zamieszkały kolorowe opowieści dla dzieci, ja zakupiłam uje dla przyszłych wnuków. Bo nie można pominąć, nawet na przyszłość ciepła, radości i zabawy, które ukryły się w rymowanych bajkach Joli. „Witaj łąko”, „Jak kropelki” i „Tęczowe nutki” tęczowo mienią się na każdej stronie. Myślę, że to piękny dar Poetki dla najmłodszych.

    I w zasadzie już mogłabym skończyć, gdyby nie Jola, która kilka lat temu zaskoczyła mnie swoim kolejnym talentem. Pełna werwy i pomysłów Jola chwyciła za pędzel i … nagle okazało się, że Jej talent rozkwita na nowo. W swoich obrazach Jola odkrywa nie tylko piękno przyrody, ale także pokazuje odbiorcom, jak ciekawa i niebagatelna może być wyobraźnia pisarza zatrzyma w kadrze twórczego „pędzla”.
    Ja nie mogłam się oprzeć jej wizjom i jeden z obrazów dzisiaj wisi w pokoiku, tuż obok wierszy, bo nie można rozdzielać zbyt drastycznie twórczych wizji.

    Jola Karasińska – poetka, malarka, dusza towarzystwa, prężnie działająca na barlineckiej ziemi. Wspaniała kobieta, z wielką wrażliwością, a dla mnie Jola Kolorowa, dama w każdym calu, z którą miałam przyjemność jechać w jednym z „wagonów”, a którą do dzisiaj i jeszcze dłużej będę nosić w sercu,

    bo każdemu życzę

    wsiąść do pociągu

    i spotkać bratnią duszę.

     

     

     

  • Blog

    Jubileuszowe wyrazy pamięci czyli 80 świeczek na torcie urodzinowym Adama Kluski

    Postanowiłam, że tym razem będzie krótko. Proszę mi uwierzyć, ze naprawdę starałam się ograniczać wspomnienia do minimum, bo gdybym sobie pozwoliła na odrobinę rozrzutności i szczegółowość jaka cechuje dzisiejszego Jubilata, to zapewne obecne wydanie Wagi i Miecza w całości byłoby poświęcone działalności strzyżowskiego regionalisty – Adamowi Klusce.

    Tort urodzinowy, życzenia zdrowia i pomyślności, prezenty, wyrazy pamięci, kosz wspomnień, radość, uśmiech, szacunek, spełnienie marzeń, i dobrodziejstwo czasu…

    Można wymieniać bez końca pozytywne wrażenia jakie towarzyszą mi dzisiaj, gdy w chwili skupienia moje myśli podążają za postacią Adama, człowieka którego poznałam ponad 25 lat temu, jako ojca naszych bliskich znajomych. Jedna z pierwszych dorosłych osób, które zakotwiczyły w moim strzyżowskim życiu. Człowiek, który jawił mi się wówczas jako serdeczny i opiekuńczy ojciec rodziny, bezpretensjonalny, lecz ze światłym spojrzeniem i wielką kulturą osobistą, zaskarbił sobie moje serce na zawsze. Tym bardziej bez wysiłku i zdziwienia, rok za rokiem, wydarzenie za wydarzeniem, przyjmowałam wiadomości o kolejnych pasjach i działalności ówczesnego Dyrektora Biblioteki Adama Kluski.

    Z lekkością wiatru płynęły kolejne informacje na temat społecznej działalności Jubilata. Pamiętam swoje zdziwienie, gdy dowiedziałam się o istnieniu strzyżowskiego muzeum i jego kustoszu – Panu Adamie Klusce. Podziw i zaskoczenie do dnia dzisiejszego nie opuszczają mnie, gdy myślę ile pracy i serca potrzeba było włożyć w taki twór, który w 2011 roku zaowocował Muzeum Samorządowym Ziemi Strzyżowskiej im Zygmunta Leśniaka.

    Nie można pominąć roli Adama w skrupulatnym przechowywaniu pamięci o tych co odeszli. Wielu pasjonatom i historykom drobiazgowość i świadectwo o mieszkańcach ziemi strzyżowskiej, tych sławnych i tych cennych aczkolwiek zapomnianych jest dzisiaj kopalnią wiedzy i pamięci. Bo tak naprawdę, nikt z nas nie zdaje sobie sprawy w zwykłej szarości codziennych trosk i problemów, że właśnie ta historia to nasza tożsamość narodowa, bez której bylibyśmy białą kartą na mapie świata. Dla mnie, wszystkie opowieści i kroniki, pozyskane dzięki osobistemu zaangażowaniu Adama są niezaprzeczalną skarbnicą regionalnej wiedzy o historii Ziemi Strzyżowskiej i jej mieszkańcach.

    Całkiem niedawno pisałam o ważnych nagrodach strzyżowskich i myślę, że jubileusz 80 urodzin to dobra okazja by przywołać ich wspomnienie, tym bardziej, że są to grand prix wśród strzyżowskich odznaczeń. Adam Kluska za swoją działalność społeczną i szerzenie wartości patriotycznych oraz krzewienie kultury regionalizmu został wielokrotnie odznaczony. Warto tutaj przypomnieć uhonorowanie odznaczeniami w 2002 roku Za zasługi dla regionalizmu polskiego oraz Zasłużony dla Gminy i Miasta Strzyżów, czy w 2007 roku Zasłużony dla kultury polskiej i Honorowy Obywatel Gminy i Miasta Strzyżów.

    Nie sposób pominąć bogatą działalność Jubilata w Towarzystwie Miłośników Ziemi Strzyżowskiej, gdzie od 1975 roku pełnił funkcję sekretarza, a od 1995 do 2011 roku był jego prezesem czynnie działając na rzecz krzewienia strzyżowskiej kultury. Członkom Towarzystwa dał się poznać jako znakomity kierownik  i regionalista. Dzięki jego osobistemu zaangażowaniu wydano wiele regionalnych publikacji, które do dzisiaj służą mieszkańcom Strzyżowa. 

    Od dłuższego czasu spotykamy się podczas różnych spotkań kulturalnych i muszę przyznać, że towarzystwo Adama jest dla mnie zawsze inspiracją, a jego celny dowcip nieraz, nawet w najmniej odpowiednim momencie, potrafi rozśmieszyć do łez. Dlatego jestem bardzo zadowolona, że obecnie Adam jest także członkiem Kręgu Twórczego Arche, gdzie z wielkim zaangażowaniem na co dzień tworzy wiersze i uczestniczy w spotkaniach, także z mieszkańcami Strzyżowa, którzy z wielką życzliwością i serdecznością przyjęli grono piszących utwory poetyckie.  Krąg Twórczy Arche, a właściwie jego członkowie z radością uczcili już jubileusz Adama na comiesięcznym spotkaniu czwartkowym.

    Mam nadzieję, że wybaczą mi Państwo ten telegraficzny skrót o wspomnieniach, które od pierwszego mojego przyjazdu na ziemię strzyżowską powiązały się nicią sympatii z niebagatelną osobowością tej ziemi, którą miałam przyjemność poznać osobiście wiele lat temu, a który właśnie obchodzi wspaniały jubileusz 80 urodzin…

    I na zakończenie, nie mogę oczywiście pominąć faktu, że Adam Kluska jest jednym z założycieli  i redaktorem Wagi i Miecza, gdzie od 1991 roku dzieli się swoimi historyczno-społecznymi artykułami oraz twórczością poetycką. Dlatego z wielką przyjemnością w imieniu Wagi i Miecza składam drogiemu Jubilatowi najserdeczniejsze życzenia pomyślności i wszechstronnego uznania bogatego dorobku strzyżowskiego regionalisty, a ja ze swej strony mogę dzisiaj tylko dołączyć do szerokiego grona życzliwych, którzy mają przyjemność znać Adama Kluskę i osobiście życzyć drogiemu Jubilatowi kolejnych lat przepełnionych twórczością i szacunkiem społeczeństwa, nie tylko strzyżowskiego.

     

     

     

  • Blog

    „Chcę liter opływowych” – debiut Radosława Kozaka

    Nigdy nie myślałam, że będę miała przyjemność zapowiadać udany debiut poetycki.
    A jednak! Dzisiaj to ja mam wielka przyjemność podzielić się dobrą nowiną.

    Nasz kolega Radosław Kozak, jeden z liryków Kręgu Twórczego Archē, strzyżowian, poeta młodego pokolenia, którego niejednokrotnie mieliśmy przyjemność smakować na łamach Wagi i Miecza został finalistą 11 ogólnopolskiej edycji konkursu “Połów. Poetyckie debiuty 2016” organizowanego przez prestiżowe Biuro Literackie z Wrocławia. W efekcie spośród 222 arkuszy poetyckich (ponad 2,5 tysiąca wierszy), które napłynęły z całej Polski znalazł się w wąskim gronie finalistów.

    Skromny i jednocześnie pełen radości Radek podzielił się z nami swoim sukcesem, a my jako Krąg Twórczy Archē jesteśmy dumni, że mamy w swoich szeregach młodego, uzdolnionego poetę.

    „Ten finał i możliwość uczestnictwa w pracowni twórczej oraz pracy nad zaproponowanym zestawem z poetami z jury, ale także udział w slamie poetyckim ze swoimi wybranymi wierszami i szansa na druk w pofestiwalowym almanachu to była dla mnie ogromna, ogromna frajda. Festiwal odbywał się od 16-18 września – niemalże jakby mi ktoś zrobił prezent na urodziny!”

    Osobiście mam także nadzieję, że niebawem znowu usłyszymy o Radku i jego liryce w plenerze polskiej poezji. Bo przecież najważniejsze, to mieć pasję, a możliwość dzielenia się nią z szerokim gronem odbiorców, to niebagatelne wyróżnienie, tym bardziej gdy wywołuje się pozytywne emocje. Radosław Kozak i jego wiersze niejednokrotnie pobudziły czytelnika do refleksji i wzruszeń, dlatego z całego serca życzę naszemu strzyżowskiemu Poecie kolejnych nagród i tomików.

    Talent, to niezbywalne prawo wymagania na nowo!
    Składając serdeczne gratulacje, czekam na coraz więcej sukcesów i kolejne tomiki poetyckie naszego sympatycznego kolegi Radosława Kozaka. Myślę, że dobrze byłoby zorganizować wieczór poetycki z twórczością Radka Kozaka, który a pewno pozostawi w pamięci niezapomniane wspomnienia i wiele wzruszeń.

    Przejście / Ibid. Tomasz Różycki

     

    Nigdy nie myślałem, że po trzydziestce

    Będę się czuł tak samo zagubiony jak wtedy

    Gdy miałem lat szesnaście czy dwadzieścia

    Że będę siedział co wieczór z ciężką głową

    Po balkonach, latał po nieznanych krajach

    Sypiał w obcych dłoniach i naskórkach

     

    Że mnie otoczy nagle popielata chmara słów

    I jak psy gończe będzie mnie ścigał wiatr

    Pełen rozmaitych popiołów, że będę uciekał

    Bojąc się gęstych jego znaczeń, aż pojmie mnie

    Któregoś dnia nieznana mowa, i osiądę na mieliźnie

    Ugrząznę, i będę — zduszony, z irydowym jękiem —

    Plamić delikatne włókna drzew. Drzew

    Które nie zawiniły przecież, a jednak stłoczone

    Męczą się w tym wierszu pod dyktatem

    Niejasnych imperatywów

     

    I jak w tym wierszu właśnie, zstępującym

    W pomrok, gasnącym w niespokojnym rytmie

    Tak będzie mi ubywać ludzi i świata, aż w końcu

    Cała ta wielobarwna błona stanie się przezroczysta

    I sam Czas stanie przede mną — nagi i twardy

    I nic mi już nie zostanie, tylko porównać jego wąskie

    Trupie ramię do lotki w skrzydle kruka czy gawrona

    Która tak samo śliska, zimna i nieprzenikniona

     

    Radosław Kozak

     

     

     

     

  • Blog

    Atrybuty św. Michała

     

    Patron naszego miasta, św. Michał, najważniejszy spośród aniołów w tradycji chrześcijańskiej, jest uważany za anioła sprawiedliwości i sądu, łaski i zmiłowania, jest aniołem Bożych kar, ale też aniołem Bożego miłosierdzia. Miecz sprawiedliwości i waga mądrości – czego chcieć więcej, gdy czuwa nad nami św. Michał Archanioł. 

     

    Od 11 lat przyglądam się z zainteresowaniem niebagatelnemu wydarzeniu, które co roku, z okazji imienin patrona miasta Strzyżowa honoruje zasłużonych mieszkańców gminy (i nie tylko) nagrodą św. Michała. Ustanowione przez Radę Miejską w Strzyżowie, na mocy uchwały nr XXXII/273/05 z dnia 20 października 2005 r. wyróżnienie zafascynowało mnie tak bardzo, że postanowiłam w końcu podzielić się swoimi przemyśleniami o nim.

    Myślę, że rozpoczęcie kolejnej dekady nagrody św. Michała jest dobrym momentem aby podzielić się spostrzeżeniami, a być może i wywołać dyskusję, która przyczyni się nie tylko do umocnienia rangi tego święta, ale wręcz podniesie jego niezaprzeczalną wartość wśród naszego, strzyżowskiego społeczeństwa, a nawet powiatu, województwa czy kraju.

    Modne jest ostatnio pisanie, piszą wszyscy, o wszystkim i anonimowo przede wszystkim. Dlatego sądzę, że warto wrócić do tradycji i zacząć szanować własne poglądy, nie bać się ich, promować odpowiednie postawy i przede wszystkim honorować osoby, które własnym postępowaniem przyczyniają się do popularyzacji nieprzemijających wartości społecznych, oświatowych, kulturalnych, etycznych, prawych i innych cenionych walorów, które wymieniać mogłabym bez końca. I tak sobie myślę, że warto na chwilę przystanąć i zastanowić się czym dla nas powinna być nagroda św. Michała, strzyżowski „Oskar” za zasługi oraz jaki cel przyświecał jej twórcom?

    Z tego powodu zaczęłam szperać, dopytywać i rozmawiać, aż dotarłam do źródła skąd wziął się pomysł nagrody. Sama po tylu latach mam swoje odczucia, subiektywne spojrzenie zwykłego mieszkańca Strzyżowa, na istotę i wartość przyznawanej co roku nagrody, na jej cel i podniosły charakter tej instytucji, na niezaprzeczalną wartość szacunku dla drugiego człowieka, który bezinteresownie działa na rzecz społeczeństwa. Bo tak naprawdę za każdą nominacją stoi człowiek i jego czyny. I taki właśnie zamiar przyświecał autorowi pomysłu, Panu Wiesławowi Złotkowi. Podkreślając atrybuty św. Michała, jego waleczność i życzliwość, wagę i miecz, zaraził swoim projektem Radnych, którzy w 2005 r. uchwalili nagrodę św. Michała. Istotą powstania nagrody było popularyzowanie dorobku i osiągnięć osób oraz organizacji, które na co dzień wyróżniają się swoją działalnością i przykładną postawą, które mogą być wzorem dla innych. Zamysł nagrody wiązał się z faktem uhonorowania szerszego kręgu osób działających bezinteresownie i społecznie, gdyż istniejące już wtedy dwa wyróżnienia: Zasłużony dla Gminy i Miasta Strzyżów oraz Honorowy Obywatel Miasta Strzyżowa są nagrodami dla wybitnych jednostek naszej społeczności, a więc przyznawane sporadycznie i tylko ze względu na znakomite osiągnięcia.

    Przedsięwzięcie znalazło aprobatę i tym samym, od września 2006 r. społeczność strzyżowska może osobiście wnioskować do Kapituły o przyznanie statuetki św. Michała zasłużonym obywatelom dla naszej gminy. W tym roku do Kapituły wpłynęło 29 wniosków o nominację do nagrody św. Michała. Porównywalnie w roku 2015 wniosków było 26, a w 2014 tylko 20. Uważam, że to jest właściwy progres. Mieszkańcy Strzyżowa są coraz bardziej świadomymi wyborcami. Obecnie każdy z nas widzi i obserwuje, każdy ma własne zdanie, i każdy z nas może złożyć wniosek o przyznanie nagrody św. Michała, patrona Gminy Strzyżów. Przy czym nasuwa się taka luźna sugestia, że osoby, które są członkami Kapituły powinny być wykluczone z takiego prawa. To taki typowy Monteskiuszowski rozdział władzy, dla obiektywnej oceny złożonych wniosków.

    Odkąd pamiętam, brakuje mi także wcześniejszego nagłośnienia możliwości składania wniosków wśród naszego społeczeństwa. Pamiętam jak jeszcze do niedawna sama myślałam, że prawo składania wniosków przysługuje tylko burmistrzowi. Na szczęście, zamiłowanie do szperactwa pozwoliło mi się dokopać do informacji, że takie uprawnienie ma każdy z nas. Od kilku lat o nagrodzie św. Michała możemy także poczytać na stronie internetowej Miasta i Gminy Strzyżowa. Uchwała z 2005 r. wraz z wnioskiem i listą laureatów ukryta jest pod wizerunkiem św. Michała. Klikamy i już wszystko jasne. Sądzę, że warto byłoby także na stronie głównej Gminy Strzyżów, pod koniec sierpnia, a nawet wcześniej zamieścić przypomnienie o możliwości indywidualnego składania wniosków. W sumie, im więcej kandydatów w poszczególnych kategoriach, tym więcej emocji na gali. Podnoszenie pozytywnych walorów nagrody św. Michała na pewno przyczyni się do podnoszenia jej wartości, odkryje kolejnych społeczników działających pośród nas.

    81 osób odznaczonych nagrodą św. Michała w pierwszym 10-leciu, kolejne 10 osób w tym roku. Aktualnie nazwiska wszystkich wyłonionych laureatów nagrody św. Michała możemy znaleźć na stronie internetowej gminy, ukryte za wizerunkiem patrona, co roku powiększają grono honorowych mieszkańców Strzyżowa. Myślę, że warto byłoby również wskazać osoby, na które złożono wnioski, gdyż taka nominacja to prawdziwe wyróżnienie. Być zauważonym pośród ponad 20 000 mieszkańców ziemni strzyżowskiej i nominowanym w jednej z kategorii to niezaprzeczalna pochwała dla działalności na rzecz naszej wspólnoty. Obecnie mamy dziewięć kategorii, w których możemy nominować osoby zaangażowane bezinteresownie w działalność na rzecz mieszkańców gminy. Należą do nich: kultura; oświata i wychowanie; sport, turystyka i rekreacja; opieka społeczna; samorządność; wolontariat; bezpieczeństwo i zdrowie publiczne; mecenat oraz inne osiągnięcia zasługujące na wyróżnienie.

    Jest moc, jest potęga, tym bardziej, że statuetka św. Michała ma swoją jedyną i niepowtarzalną wymowę. Pielęgnujmy artystyczny walory  i nie zatracajmy historycznej już wartości nagrody św. Michała, ceńmy to co wypracowane przez lata, udoskonalajmy, lecz nie przykrywajmy kolejnymi pomysłami. Czasami wystarczy tylko taktownie rozbudować zasady. I jak wspomniał w rozmowie ze mną Pan Wiesław Złotek dołożyć np. kolejną bardziej nam współczesną kategorię, i do obecnych od 11 lat kategorii, dołożyć nowe gałęzie z możliwością wnioskowania w dziedzinie kreatywności,  konstruktywności, waleczności czy innych dyscyplinach życia. Warto również pomyśleć nad udoskonaleniem pracy sekretariatu działającego przy Kapitule, tak by wszystkie osoby, na które wpłynęły wnioski były zapraszane na uroczystą galę. Myślę, że osobisty udział nominowanych dodatkowo podnosi rangę uroczystości i jednocześnie podkreśla wagę imiennej nominacji ze złożonych przez mieszkańców wniosków.

    Istotne jest to by nie zawieruszyć idei nagrody św. Michała, przyznawanej w wielu kategoriach za działalność społeczną, honorową, ambitną i niezależną od żadnych uwarunkowań politycznych i sympatii. Nagrodę przyznać za faktyczne działanie na rzecz mieszkańców, dla osób wyróżniających się ponad przeciętność lub w danym roku nie przyznawać jej wcale. Wówczas Kapituła powinna dopełnić obowiązku uzasadnienia odmowy nominacji, bo czasami faktycznie, lepiej jest przyznać mniej, niż zatracić wartość wizerunku głównej wygranej.

    Na zakończenie chciałabym tylko podkreślić, że tegoroczne „Michały” zostały już rozdane, dlatego warto zacząć od nowa śledzić, co, gdzie i kiedy, aby w przyszłym roku, z czystym sumieniem móc odkryć nowe twarze i wyróżnić kolejnych bezinteresownych, którym dobro społeczne leży na sercu. Ja ze swej strony życzę wszystkim zasłużonym i wyróżnionym by dalej działali społecznie na rzecz naszej gminy, a kolejnym osobom ujętym we wnioskach do 12 edycji o przyznanie nagrody w 2017 roku życzę wygranej w postaci uznania społeczeństwa i statuetki św. Michała.