• Blog

    Warszawskie piosenki

    Wychowałam się na piosenkach z Powstania Warszawskiego. Znałam je wszystkie, a właściwe prawie wszystkie znam do dzisiaj. Nie mogłam zrozumieć, jak ktoś może ich nie znać. To było naturalne, jak mleko matki i jej pocałunek przed snem, i na dzień dobry. Przez te wszystkie lata nigdy nie zastanawiałam się nad słusznością zrywu Polaków, nad ich wielkim poświęceniem dla wolności. To też było naturalne i zrozumiałe jak wszystkie czyny zmierzające do tego, by każdy Polak był wolny.

    Wojna, terror niemiecki i radziecki, opowieści babci Rózi i babci Jasi o dramacie głodu, niepewności jutra, o historii życia bez nadziei i przyszłości… to ich prawdziwe życie, tułaczka, troska o dzieci i spór, który toczy się gdzieś na szczeblach kręgów historii o sensie wybuchu Powstania…

    Rozsądne argumenty rzeczoznawców przemawiają na korzyść niewoli, a ja spacerując po czeskiej Pradze spoglądałam na „starą Warszawę”, nienaruszone mury miasta stoją niczym pomnik, bo nikt nie miał odwagi przeciwstawić się okupantowi… a my z naszą ułańską naturą i potrzebą zachowania własnej tożsamości… dla nas walczyli i dla nas zginęli, a Ci nieliczni, którym udało się przeżyć zachowali w sercu miłość do ojczyzny i prawo polskości przyszłych pokoleń, ostatnie karty żywej pamięci.

    Dzieciom chciałam przekazać miłość do ojczyzny, do jej praw niezbywalnych, a teraz gdy na nich patrzę i słucham, to wiem, że ziarno znalazło podatny grunt. To ważne wiedzieć, skąd jesteśmy i kim są nasi przodkowie.

    Pokłady wiary i nadziei towarzyszyły 75 lat wstecz młodym ludziom, którzy pragnęli żyć godnie.

    Czy to naprawdę było zbyt wygórowane pragnienie?

    Łza w oku kręci się sama, gdy ze wzruszeniem spoglądam na wszystkich, którzy dzisiaj wracają pamięcią do tych dni, i ludzi którzy walczyli do ostatniej kropli krwi za naszą wolność!

    Tego poświęcenia nie da się zmierzyć, tego nie można zapomnieć, tę prawdę należy przekazać kolejnym pokoleniom, tak by nasza tożsamość i walka o wolność nie została zasypana w popiele niepamięci.

    Dzisiaj znowu będę śpiewać (w tym roku przed telewizorem), razem z innymi, którzy wierzą w dobro najwyższe, wolność człowieka i prawo do godnego życia. Dla pamięci, w podziękowaniu i z dumą!

    Warszawskie dzieci idziemy w bój!

     
    P.S.

    Rok temu spełniło się moje marzenie, Mieszkańcy Ziemi Strzyżowskiej w dniu 1 sierpnia w godzinie „W” minutą ciszy uczcili pamięć Powstańców, biorąc udział w wydarzeniu „Strzyżów śpiewa dla Warszawy”. Kilka pokoleń spotkało się tego dnia aby oddać hołd Powstańcom Warszawskim.

    Oby nigdy nie zabrakło takich chwil pamięci…

     

    fot. Andrzej Górz

  • Blog

    Poetyckie zawierzenie

    Wspomnienia to dar, który z każdym upływającym dniem staje się coraz bardziej cenny. Bo tak naprawdę, cóż byśmy byli warci, bez pamięci, historii i rodzimej tożsamości, która zakorzeniona od pokoleń ma swoje konkretne miejsce, tu na tej polskiej ziemi. A gdy wynaleziono druk, i gdy Gall Anonim spisał pierwsze kroniki, to my naród polski zapisaliśmy się w historycznej pamięci dla przyszłych pokoleń na zawsze. A potem rozsmakowani w słowie wielcy tej ziemi zaczęli trwale zostawiać swój ślad. Krok za krokiem, poczynając dumnie,  słowami  krzewiciela literackiej polszczyzny Reja,  „ iż Polacy nie gęsi i swój język mają” rozpoczęła się nasza rodzima historia literackiego zapisu myśli.

    Przebiegając wzrokiem po opasłych tomach, z radością można stwierdzić, że literaturę mamy bogatą, cenną, i na pewno przepełnioną naszą ojczystą historią. Cechy narodowe, to także ten codzienny rys szarej rzeczywistości, która niczym ziarna zboża składa się na wielkość chleba. Jednak do wydobycia prawdziwego smaku potrzeba jeszcze szczyptę cukru i soli, by rozkoszować się złożoną sytością literacką dnia codziennego. Przede wszystkim musi być jednak ktoś, kto opowie nam o wydarzeniu, aby mogło ono zatrzymać  chociażby na chwilę myśl przewodnią. Przeszłość zapisana ma szansę przetrwać w pamięci wielu pokoleń. I dzięki temu wiemy o naszej tożsamości narodowej tyle ile z dziejopisarstwa nam wpojono, lub parafrazując naszą wspaniałą Noblistkę Wisławę Szymborską: Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono  (z książki: Wołanie do Yeti).

    Takie dywagacje z lekkim przymrużeniem oka ostatnio towarzyszą mi nieustannie, gdyż za sprawą pisarza Michała Rusinka, z niekłamaną radością sięgnęłam po poezję Wisławy Szymborskiej po raz enty. Tym razem jednak zagłębiłam się w jej strofy trochę pod innym kątem rozpatrując słowa zapisane skrzętnie na kartach życia. Bez patosu, zawsze z celnością błyskawicy, z puentą nieprzewidywalną i szlachetną prostotą drobnej Kobiety, wers za wersem, dzień za dniem, śledziłam słowa Michała Rusinka w książce pt.  Nic zwyczajnego o Wisławie Szymborskiej i od nowa zaczytywałam się w poezji naszej Noblistki. Dumna jestem, że jestem kobietą, mamy w sobie to coś! Być może ta odmienność pochodzi z innej planety, a może z innego postrzegania, ale na pewno jest to trudny orzech do zgryzienia dla płci przeciwnej. Dlatego tym bardziej jestem mile rozczarowana, że młody mężczyzna potrafił skraść serce Poetki jednym ruchem ręki i zostać w jej życiu na dłużej. Myślę, że jego błyskotliwość i poczucie humoru zaważyły w jednej chwili na dalszych losach zawodowych na kolejne 15 lat, nie bez przyczyny:

    „Kiedy przyszedłem po raz pierwszy do Szymborskiej (…). Po chwili wyszła z pokoju, z lekkim obłędem w oku, trzymając w palcach papieros z długim słupkiem popiołu. Nie bardzo wiedziała, co ma zrobić najpierw: przywitać się, znaleźć popielniczkę, odebrać uporczywie dzwoniący telefon… Wreszcie udało się jej zapanować nad rzeczywistością; tylko telefon nadal dzwonił. (…) Wówczas uprzejmie poprosiłem o nożyczki. Przeciąłem kabel. Telefon przestał dzwonić. Szymborska wykrzyknęła: „Genialne!”. I tak zostałem przyjęty do pracy”*

    Dzień za dniem, rok za rokiem, w obliczu wyzwania, towarzyszył Wisławie Szymborskiej jako sekretarz, taktowny, dyskretny i na każde zawołanie, będący tarczą dla drobnej Kobiety stał się jej cieniem. A potem… myślę, że tęsknił za wspaniałą osobowością Poetki. Wspomnienia i rzeczywistość dnia minionego splotły swoje losy dwojga ludzi na zawsze. Cieszę się, że Michał Rusinek zdecydował się podzielić nie tylko historią o życiu wybitnej Kobiety, lecz także orzeźwił wspomnienie Wisławy Szymborskiej i przywołał poezję, słowa mniej lub bardziej zapamiętane. Darem jest umiejętność zaciekawienia czytelnika, tak aby zatrzymał się, wrócił, albo został z nami na dłużej.

    Barwna narracja, stronica za stronicą, przetykana zdjęciami, nie może być inna, bo to opowieść o życiu perfekcjonistki, która przede wszystkim wymagała od siebie, innym również nie pobłażając, z humorem umiała puentować powagę. Wyrazistość słowa zawarta w wierszach Szymborskiej w połączeniu z dyskretną celnością i zmysłem obserwacji Rusinka to prawdziwa przyjemność zatopienia się w lekturze, którą trzymałam w dłoni.

    Tak za przyczyną dnia codziennego i wiersza utkanego  z myśli Noblistki, beletrystyka słowa stała się biografią chwili zapisaną słowem prozy w książce Nic zwyczajnego...
    I chociaż cytując Noblistkę:

    „Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma…”,

    to z całą stanowczością musze przyznać, że  Michał Rusinek nie tylko otworzył okno, wpuszczając odrobinę światła, ale z wielkim taktem i wyczuciem, uchylił rąbka tajemnicy bytu skromnej i wielkiej Kobiety, odsłonił fragmenty istnienia, obnażył z humorem prozę szarości dnia, zachował dystans do siebie i, co jest chyba najbardziej trudne, pozwolił czytelnikowi na subtelne odkrywanie poezji Wisławy Szymborskiej, a co za tym idzie kolejnych kart z jej życia.

    „Bywam pytany o jej wady. O to, co mnie w niej irytuje. Myślę o niej z nieustannym zachwytem, więc niełatwo mi na takie pytania odpowiadać. Nie lubię, kiedy zmienia zdanie w ostatniej chwili i trzeba odwoływać serię spotkań, wyjazdy, umówione wcześniej wywiady; kiedy coś obiecuje, a potem stwierdza, że nie podoła, że ma ważniejsze sprawy na głowie. Ale nie lubię też , jak ktoś wtedy mówi, no cóż, jest damą i ma prawo. To nie dlatego, że jest damą. To dlatego, że jest poetką. Że zna swoją wartość. Że wie, iż powinna pisać, a nie marnować czasu na bezsensowne sprawy. Twórca musi zachować jakąś dozę egoizmu. I ma prawo odmawiać.”*

    Z prawdziwą przyjemnością polecam każdemu książkę Michała Rusinka, Nic zwyczajnego o Wisławie Szymborskiej , każdemu kto zechce na nowo zatopić się w słowach Wisławy Szymborskiej, lub być może dopiero teraz, dzięki tej prozie postanowi odkryć jej poezję.

     

    P.S.

    *  Nie mogłam się oprzeć i pozwoliłam sobie na zacytowanie dwóch fragmentów książki Michała Rusinka, Nic zwyczajnego o Wisławie Szymborskiej s. 19 oraz s. 234-236, Kraków 2016

  • Blog

    Sztampa czyli banalna maniera potencjalnego naśladowcy

    „Abstrahując od altruistycznych zagadnień metafizycznego pietyzmu adekwatnie jestem gotów pokusić się stwierdzeniem, że percepcja mojej mentalności nie obliguje mnie do dalszej konwersacji (…) biorąc pod uwagę wszelkie aspekty tej kwestii”

     

    Altruistyczne zagadnienia metafizycznego pietyzmu wraz z wysublimowaną wiedzą na temat języka polskiego bawią mnie od lat. Nawet nie przyznam się od ilu, chociaż już w czasach szkoły średniej zabawy słowem były w modzie, a ich konfiguracja tym bardziej zabawna, im mniej zrozumiała dla interlokutora.

    Jest się, czym pochwalić, bo wtedy zwykły kalkulator był luksusem, a biblioteka ze słownikiem języka polskiego na porządku dziennym. O słowniczku ortograficznym w każdym domu nie wspomnę nawet, bo ten egzemplarz znany obecnie jako „biały kruk”, wówczas był tomikiem obowiązkowym, tak samo ważnym jak Pismo Święte. Do dzisiaj oba te tomy mam, stare, wyświechtane, z wytartymi stronicami, pamiątka młodości, wspomnienie i czar Słowa.

    Wracając jednak do tematu, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czasami skrót informacji, który wkradł się niepostrzeżenie, zakorzenił się na dobre i zabił piękno polskiej mowy. Chociaż pewnie jestem niesprawiedliwa, bo przecież czasami można spotkać, w mowie, rozmowie, czy też słowie pisanym rezolutność i elokwencję brylującą na salonach, jak to zawżdy bywało.  

    Albo tylko niektórym wydaje się, że wtręt w celu…, w charakterze…, w zamiarze…, itp., itd., w pełni podkreśli wymowę i podniesie wartość wypowiedzi, w głosie zawartym w glosie…

    I nie wie jeden z drugim, że w zasadzie ambiwalentny stosunek do języka rodzimego wcale nie jest ambrozją analogicznego myślenia. Dlatego, z pokorą pochylę czoło w trosce nieświadomości, nad grubym tomiszczem współczesnego języka, by cenzus wieku i sedno niewiedzy literalnej wśród grona adresatów zacnych, przypadkowo nie wywołało salwy śmiechu, nim cenzura bagatelizowanej ignorancji na dobre w niewiedzy słowa zagości.

  • Blog

    Siedem wspomnień

    Każdy z nas ma swoje siedem minut dobrych i złych, siedem godzin tęsknoty i szczęścia, siedem chwil, dni, miesięcy, lat… 

    Mogłabym tak wymieniać i mnożyć istotę liczby zamkniętej przeze mnie w najnowszym tomiku pt. „Siedem” nie tylko do potęgi drugiej. Wiele osób pytało mnie, dlaczego taki tytuł, skąd pomysł i narracja słów płynących w potoku życia. Odpowiedź nie jest ani prosta, ani jednoznaczna i złożyło się na nią wiele elementów, zdarzeń, myśli i spostrzeżeń. Czy faktycznie chciałabym opowiedzieć, wyjawić w szczegółach skąd taki pomysł się wziął?

    Sama nie wiem, czy istnieje w ogóle potrzeba dłuższego zatrzymania się nad liczbą, która jest ze mną od najmłodszych lat. Taka ulubiona, magiczna, symbol wielowymiarowy (o tym dowiedziałam się już w wieku trochę starszym) towarzyszy mi odkąd sięgam pamięciom.

    Dlaczego?

    Nie wiem. Jest ze mną i już, a podsumowaniem jej jest uporządkowany, pewny i w pewnym sensie stały zbiór zdarzeń, o których opowiadam właśnie w tomiku Siedem. Bo nic nie jest proste i oczywiste, bo na wszystko można spojrzeć z drugiej strony, bo w każdej sytuacji można dotknąć radości i smutku, bo życie takie właśnie jest – szare, przetykane kolorami tęczy. Zamknięte w muzycznych trelach skowronka i czarnym krakaniu wron, uchyla rąbek szorstkiej tajemnicy pośród tłumu rzeczy oczywistych.

    Kto nie ma pytań, wątpliwości, pewnych odpowiedzi i pragnień?

    Ja na pewno mam, zawsze mam, i mam nadzieję, że będę miała, bo nie potrzeba mieć wszystkiego, wiedzieć wszystkiego i znać się na wszystkim.  Wystarczy odrobina, garść, siedem wspomnień i życie nabiera pędu, dodając wraz z wiatrem koloru. I zaczyna spełniać to, co gdzieś, kiedyś nam się zamarzyło. I tak właśnie powstał tomik „Siedem”, podsumowanie godzin, pór dnia, tygodni, miesięcy, lat i pragnień… zamknęłam w krótkiej opowieści dnia codziennego, napisanej w siedem dni tygodnia.

    To moja opowieść, i moje obserwacje, ale jeżeli znajdziesz w nich coś dla siebie, to… warto było się nimi podzielić!

    Spotkał mnie zaszczyt, bo słowo wstępne do tomiku zgodziła się napisać Poetka Zdzisława Górska, a 27 października 2018 r. na spotkaniu z okazji jego promocji dodatkowo uatrakcyjniła wieczór swoją opowieścią i spostrzeżeniami na temat mojej twórczości. Dziękuję Ci Zdzisiu za taką przychylną opinię i dobre słowo.

    Na wieczorek, do Biblioteki Publicznej Gminy i Miasta Strzyżowa im. Juliana Przybosia zaprosiłam rodzinę, przyjaciół i grono znajomych. Cieszę się, że większości z Was udało się przybyć na to spotkanie, że chcieliście razem ze mną spędzić ten ważny dla mnie wieczór trochę inaczej niż zawsze. Dziękuję Pani Dyrektor i wspaniałym Pracownikom Biblioteki, bo dzięki ich pracy i życzliwości mogliśmy podziwiać piękny wystrój sali, skosztować wspaniale przygotowanych przekąsek, czy obejrzeć zdjęcia. Taka serdeczność dodatkowo podniosła walory spotkania, co jest dla mnie bezcenne. Gości na wstępie przywitała Dyrektor Biblioteki – pani Marta Utnicka, która również zgodziła się przeczytać jeden z wierszy.

    Wieczór zaplanowałam sobie sama, ale żeby miał odpowiednią oprawę zaprosiłam do czytania wierszy wspaniałe dziewczyny, które bez wahania przyjęły moje zaproszenie, za co jestem im serdecznie wdzięczna. I tak, w ten sobotni wieczór popłynęły słowa z tomiku, czasami radosne, a czasami smutne, szorstkie i przepełnione kpiną, z dystansem lub z humorem, a na pewno z serca interpretowane przez Wandę Przybyłowicz, Annę Dul-Anioł, Elżbietę Hart-Bożek, Katarzynę Galej, Anetę Wożakowską-Kawską, Małgorzatę Sołtys, Stanisławę Kucab, Zdzisławę Górską, Mariolę Gruszczyńską, Bożenę Gaj, Urszulę Wojnarowską-Curyło, Zofię Krupską, Danutę Gazdę-Haligowską, Barbarę Turoń.

    Dziękuję Wam, moje wspaniałe interpretatorki za serce i emocje, które włożyłyście w te proste słowa, wzbogacając ich treść i nadając koloru wyrazowi. Dziewczyny wymieniłam w kolejności, w jakiej tego dnia czytały wiersze, począwszy od poniedziałku, a skończywszy na niedzieli 🙂

    Łatwo nie było, ale sądząc po ilości braw, gościom te występy się podobały, na pewno!

    Gdy myślałam nad treścią spotkania, to jasne, że zamarzyło mi się ozdobienie słowa dźwiękiem, a jeżeli oprawa muzyczna to wiadomo, ze powinna być the best.

    Mam szczęście, bo znam wspaniałych artystów i zawsze mogę liczyć na ich życzliwość i talent. Często do nich kieruję swoje myśli i oni zawsze mnie wspierają. Tym razem o pomoc w realizacji pomysłu poprosiłam Jadwigę Skibę, jedną ze znanych strzyżowskich muzyków, bratnią duszę niekonwencjonalnych wibracji. Już kilka dni później dołączyły do niej cztery wyśmienite głosy.

    I to było cudowne przeżycie, gdy Jadwiga Skiba, Beata Oliwa, Ewa Środoń-Prokulewicz, Natalia Markowska i Michał Wolan na scenie wykonali utwory, które na długo wryły się w pamięci gości. Ich profesjonalizm wokalny, muzyczny i artystyczny dopełnił czaru. Dzięki tym wspaniałym Artystom wieczór przybrał odcienie magii, a serce, które czuć było w każdej nucie wypełniło spotkanie po brzegi niespodziewanych wzruszeń. Tak dzieje się zawsze, gdy profesjonalni amatorzy występują, a emocje grające w ich głosie przeszywają duszę na wskroś. Dziękuję Wam moi kochani, że swoim talentem zechcieliście się podzielić podczas tak ważnego dla mnie wieczoru.

    Grosz na szczęście dla każdego, bo to szczęście do ludzi i ludzi życzliwość jest bezcenna. Tego nie można kupić, ale można zostać taką serdecznością obdarowanym. Ja to mam szczęście!

    I oczywiście mam nadzieję na kolejne, pozwólmy, by szczęście miało szansę podzielić się swoją energią!

    P.S.

    Dziękuję mojej Córce Adrianie, która zostawiła dosłownie wszystko, by tego dnia być ze mną!

    Dziękuję mojej przyjaciółce Anecie oraz Annie i Piotrowi Aniołom, dla nich nigdy nie ma rzeczy niemożliwych.

    Dziękuję Wam moi wspaniali Artyści, cudne Recytatorki i Goście i jak zawsze sympatyczni i profesjonalni Pracownicy Biblioteki, za ten jeden, jedyny w swoim rodzaju wieczór, dziękuję Wam kochani, że byliście ze mną!

     

     

    Fot. Adam Woda

  • Blog

    Pomyślność dla Niepodległej!

    Ostatnie dni nasunęły mi refleksję, że czasami zapominamy o groszu na szczęście, który znaleziony wiele lat temu dał nam pewność, kim jesteśmy. Nie ma nic gorszego, niż brak własnej tożsamości, historii i kawałka miejsca na ziemi. My mamy wszystko. Bogactwo pokoleń oraz doświadczenie. I tylko można pomarzyć, aby nie stracić zdrowego rozsądku i pielęgnować z pietyzmem 100 lat odzyskania niepodległości.

    Jutro mamy ważne obchody rocznicowe, mamy święto serdeczne, przepełnione patriotyzmem, wiarą, nadzieją, śmiechem, spokojem, śpiewem, patetyzmem i dobrymi emocjami. To wolność naszych przodków, nasza i przyszłych pokoleń.

    Nie pozwólmy sobie odebrać radości świętowania!

    Niech każdy z nas czerpie to, co najlepsze i niech się tym dobrem dzieli.

    Są nas miliony, mamy swoją historię, nie musimy się jej wstydzić, teraz zadbajmy tylko o to, by wolność miała pewność bycia i świętujmy wraz z całą naszą ojczyzną, bo jesteśmy Polakami, hardymi, pewnymi swojej tożsamości narodowej, mądrymi doświadczeniem przodków i własnym, zakorzenieni na tej ziemi od wieków.

    Po prostu jesteśmy stąd, tu rosną nasze drzewa i kwiaty, wypiekamy chleb z naszego zboża i kopcimy naszym węglem. Mamy wiele przywar i wiele pokładów dobra, waleczności i honoru! Nie zapominajmy, że jesteśmy jednym narodem, a nasze dzieci mają prawo nie tylko do wolnych wyborów, lecz także do życia w wolnym kraju!
     

    Jestem Polką i jestem z tego dumna!

     
    Dla mnie Polska to dom, rodzina, sąsiedzi, znajomi z wielu miast, przyjaciele z daleka i bliska, mieszkający na tej ziemi i poza nią. Jest nas wielu i nie musimy się zgadzać, ale szanujmy, naszą ojczyznę, barwy i kraj! Szanujmy siebie nawzajem, aby inni zderzyli się z murem polskości, uczcijmy naszą wolność, bo naprawdę mamy powód do dumy i świętowania.

    Życzę Wam i sobie pięknego 11 listopada – pamiątki czasów odzyskania niepodległości, rocznicy stulecia wolności, dni wywalczonych przez naszych przodków, dla nas i dla naszych dzieci. Niech nam dane będzie świętować pełną piersią jutro i w przyszłości tak, aby kolejne rocznice przypominały, kim jesteśmy i że prawdziwa wolność jest u nas, w naszym domu, w Polsce!

  • Blog

    Siedem

    Spotkanie z wierszem może być wzniosłe, melancholijne i romantyczne, albo radosne, satyryczne, z drwiną w tle. Odcieni, w których można się zasłuchać jest wiele, zależnie od autora, pomysłu, tematyki i natchnienia. Gorzej gdy z zamysłu autora na czoło wysuwa się proza życia.

    Przecież w takiej sytuacji trudno przewidzieć reakcję odbiorców, bo cóż romantycznego i melancholijnego można spotkać w szarej rzeczywistości. Z satyrą też zmierzyć się trudno w chwili czynności pospolitych. Drwina, o tak, życie lubi sobie z nas zakpić.

    Ja jestem stary zaboboniarz i na zimne dmucham, ale nie mogłam się oprzeć, gdy pomysł zakwitł w mojej głowie. Kręcił mnie, nęcił i kusił 

    Wahałam się, ale w lutym tego roku, Dyrektor Biblioteki strzyżowskiej zarezerwowała dla mnie miejsce na spotkanie, wieczór z wierszem i osobami, które zechcą przyjść, termin wstępnie zamknęłyśmy na drugą połowę października, na imieniny Urszuli, żeby było z odrobiną kpiny.


     
    I tak też się stało, że zaklepany termin zmobilizował mnie do pracy, jednak planowany wstępnie tomik odsunęłam, bo tak jak nadmieniłam wcześniej spać mi nie dała proza życia.

    Dlatego zajrzałam w głąb siebie, rozejrzałam się po podwórku i zakręciłam wokół własnej przestrzeni.

    Jak myślicie co zobaczyłam?

    No właśnie, tę przestrzeń najdłużej, bo od 30 lat wypełniała jedna osoba.

    I dla niej, a właściwie wraz z jego obecnością w tle (Misiu mnie zabije), powstał ten tomik.

     
     
     

    W dniu 27 października o godz. 17 w strzyżowskiej bibliotece będzie można posłuchać tego co zrodziło się w mojej głowie i co przelałam na papier.

    Lekko nie będzie, ale myślę że w interpretacji wyśmienitych kobiet może być intrygująco, tym bardziej, że słowo zostanie ozdobione wspaniałymi głosami. Dziękuję dziewczyny, że chcecie wystąpić.

    A do tego, wieczór w bibliotece zgodziły się uprzyjemnić gościom wspaniałe wokalistyki; Jadwiga, Ewa, Natalia i Beata, a na klawiszach będzie im akompaniował Michał. Jestem wzruszona, bo muzyków to my mamy naprawdę wspaniałych i cieszę się, że kilkoro z nich zaśpiewa na wieczorku. To jest dla mnie bardzo cenne.

    Oczywiście, denerwuję się, już mi emocje w żołądku fruwają, chciałabym aby się podobało, chociaż trochę rozbudziło fantazję gości.

    To takie wyzwanie, by wysłuchać i wytrzymać do końca… obiecuję, że nie będzie zbyt długo (tak mi się wydaje)!

     

    P.S.

    Trzymajcie kciuki, bo jak się mąż dowie co tam jest napisane, to może być mega jazda… 

  • Blog

    Zanim zapadnie cisza

    Jeszcze kilka lat wstecz, gdy zbliżały się wybory, to musiałam się mocno nagłowić, na kogo głosować, kto jest, kim, czy będzie godny zaufania, a dzisiaj… gdzie nie spojrzę startują znajome twarze, na bilbordach, plakatach i stronach internetowych przewijają się w różnych kolorach, barwnie wyposażeni w pomysły na jutro.

     

    Nie interesuję się polityką, ale ona jest w codziennym życiu, na każdym kroku odczuwamy nasze wcześniejsze wybory lub ich brak. Rozglądając się wokoło zauważyłam z jednej strony większa śmiałość osób kandydujących w wyborach, i jednocześnie większą odwagę wyborców.

    To jest godne podkreślenia, bo nasuwa przypuszczenie, że nam zależy, że świadomość jest większa, a chęć uczestniczenia w życiu publicznym będzie gwarantem rzetelnej i zgodnej z oczekiwaniami wyborcy spełnieniem.

    Dlatego z ciekawością podczytuję programy wyborcze, to tu, to tam, analizując w myślach możliwości, sumienność i rzetelność kandydatów i ich adwersarzy. Można się zaczytać, rozmarzyć lub uśmiać, szczególnie, gdy z plakatu wyborczego patrzą maślane oczy, a w programie czytam o władczej dyspozycji kreatywnego zarządzania wszystkim.
    Wiadomo, pomysłami i pracą jednych inni się bogacą.

    Może śmieszne w pierwszej chwili, po głębszym (nie jednym, mocniejszym głębszym, choć czasami aż sam się prosi o wychylenie do dna) namyśle nadchodzi refleksja…

    jeżeli źle skreślę, to najbliższe 5 lat będą zmarnowane.

    Wiele znajomych twarzy, wiele programów, wiele chęci do rządzenia i wiele kłamstw!

    Musimy być tego świadomi, że z kiełbasy wyborczej nikt nie rozlicza, no chyba, że my, głosując zmienimy rzeczywistość, a przynajmniej spróbujemy nie dać się oszukać po raz kolejny.

    Osobiście trzymam kciuki, by wygrali ludzie mądrzy, pracowici, rzetelni i uczciwi.

    Tacy, którzy chcą działać na rzecz społeczności, w której żyją każdego dnia.

    Niech wygrają Ci, którzy nie boją się myśleć i czynić dla dobra nas, nie dla partii czy klubowej jedności.

    Wierszem pisać lubię, bo to uwalnia myśli i uspokaja emocje, prozą pisać lubię, to pozwala podzielić się spostrzeżeniami, uśmiechem lub ironią pozwolić gołębicy poszybować z listem…

    już niebawem będzie w treści krzyżykiem haftowany, świadomy i wymagający w przyszłości spełnienia obietnic!

    Zanim zapadnie cisza… nie bójmy się podejmować decyzji, oby były dobre dla nas jutro i zapewniły nam prawo wyboru pojutrze!

  • Blog

    Nagrodowy falstart!

    Od kilku lat obserwuję z uwagą działalność Mieszkańców naszego regionu pod kontem zaangażowania kulturalnego, oświatowego i sportowego, a także ich kreatywności.
    Od razu wytłumaczę się, to nie jest wścibstwo tylko próba ukazania osób, którym chce się działać w domenie prawie już zapomnianej, jaką jest działalność społeczna. Taki obraz, pełen dobrych wzorców do naśladowania. I tak od kilku lat z wielką przyjemnością piszę wnioski na osoby lub organizacje, które według mnie w danym roku  wybitnie lub z dużym zaangażowaniem wybiły się na tle innych mieszkańców i zasługują aby ich nominować do nagrody św. Michała.

    Świetna nagroda i cel jej przyznawania, który zachęca dodatkowo mieszkańców do działania, szczególnie gdy ktoś zauważy ich twórczą pracę na rzecz innych. W tym roku również nie omieszkałam przeanalizować zaangażowania wielu osób aktywnych społecznie i kulturalnie oraz przygotowałam zgodnie z zamieszczonymi pod herbem Strzyżowa informacjami, trzy wnioski o przyznanie nagrody św. Michała dla trzech wybitnie wyróżniających się osób.

    Niestety przeoczyłam fakt, że termin składnia wniosków, który upływał w dniu 22 września dotyczy roku 2017, a zamieszczone dodatkowe ogłoszenie o nagrodzie na stronie internetowej Urzędu, zniknęło gdzieś w natłoku informacji. W efekcie tych niejasności próba złożenia dzisiaj wniosków stała się faktycznym niewypałem.

    Poprzedni i obecny rok, to wiele wydarzeń, społecznych inicjatyw, wolontariatu i mecenatu, a przede wszystkim kreatywności osób, którym chce się dzielić swoja wiedzą i pasjami. Dlatego przygotowując wnioski na nagrodę św. Michała ucieszyłam się gdy na stronie Urzędu Miasta zobaczyłam plakat, który zapraszał do napisania „zgłoszenia z krótkim uzasadnieniem”. Rozejrzałam się w myślach wokoło, zajrzałam w głąb działań przeszłych i z czystym sumieniem machnęłam 6 wniosków na osoby kreatywne w naszym regionie.  Tam termin składania wniosków mijał 14 września 2018 r., więc złożyłam je wcześniej, by nie przegapić terminu. Niestety okazało się, że ten konkurs ma również dodatkowe wymogi, które były zamieszczone gdzieś na dalszych stronach Urzędu i złożone przeze mnie wnioski nie spełniają wymogów formalnych.

    I masz babo placek, a właściwie zakalec, bo ten rok mam wyjątkowo niefartowny, a przez moją nieuwagę 9 osób nie zostanie prawdopodobnie w ogóle zauważonych. No cóż, będę się musiała w przyszłości wykazać jednak większym zdyscyplinowaniem i uwagą, aby osoby godne wyróżnienia miały szansę je otrzymać.

    A tak swoją drogą, jeżeli faktycznie mieszkańcy mogą pisać na mieszkańców wnioski o nagrody, aby docenić ich zaangażowanie, to może warto by Urząd Miasta rozważył stałe miejsce dla tych cennych nagród (wraz z właściwymi załącznikami) na pierwszej stronie.

    Może w zakładce tuż pod „produktem lokalnym”?

    Bo tak naprawdę, to cóż mamy cenniejszego niż Mieszkańcy Ziemi Strzyżowskiej!

  • Blog

    Bocian czy kapusta?

    Każdy region naszego kraju ma jakieś swoje opowieści, ballady, legendy i prawdy przodków zamknięte dzisiaj w aforyzmach i przysłowiach. Jednak analizując całokształt tej naszej tradycji ukrytej w słowach z kropką zabrakło mi sensownego rozwiązania zadania narodzin dziecka, a właściwie jego odnalezienia w gmatwaninie tak wiele ważnych i ważkich rozstrzygnięć, nie tylko w gminnej rozprawie.

    Tak sobie myślę, zaglądając we własne odbicie, że to pytanie dręczy mnie od czasu, jak przeprowadziłam się na Podkarpacie, a właściwie to było tak dawno, że to była jeszcze Rzeszowszczyzna. Prawie jak za czasów króla Popiela, historia zabiła mi ćwieka, bo w moich rodzinnych stronach od zawsze wiadomo było, że dziecko przez komin w okresie lęgowym, po prostu wrzuca bociek łaskawy, a potem okazało się, że na terenach Polski południowej dzieci w kapuście znajdują znajomi.

    Ot i masz, różnorodny misz-masz, ucierane opowieści i historii tajemnica, gdzie i kto urodzony, w kapuście czy niesiony przez bociany?

    W zasadzie to nawet pogodzić, by się dało to bajanie…

    lecz nagle w mym umyśle zaświtało, że ja w lutym obchodzę urodziny, i w zasadzie nie ma tu niczyjej winy, lecz problem do rozgryzienia, zapewne nie jedyny, jednak ważkość jego podnoszę z trwogą, bo gdzie i kto przynosi zimowe dzieci, tak by nie zamarzły w nicości słowa?

    Na odpowiedź czekam niecierpliwie i trochę ze zgrozą, bo może uszkodzoną jestem niebogą i leczyć mnie trzeba…

    O rety!

    Wychodzi na to, że wariacje to moja domena i nieprzewidywane wyzwania, więc zapewne zimowa pierzyna i puch z nieba nie przyniosły tego, czego by się można było po takim dziecku spodziewać…

     

    Za wytwór zimowej wyobraźni

    z góry dotkniętych przepraszam,

    nie trzeba ze mną wiązać się wcale,

    bo niestety ja mam zawsze zwariowane aleeee!!!

  • Blog

    Wszystkie koszule prezydenta

    Nieskrępowana swoboda z odrobiną frywolności wkradła się w wystąpienie prezydenta, który z tylko sobie znaną gracją kokietował słowem.

    Wiec dożynkowy, a może już przedwyborczy seans na scenie politycznej rozbrzmiewał wraz z nutą disco polo. Musi być swojsko, więc koszula w odcieniu różu z krawatem w fantazyjne mazaje doskonale komponowała się z klimatem prawie wyborców, którzy kołysali się dyskretnie w rytm dźwięków. Dyskretnie, to oczywiste, wszak to dopiero popołudniowe godziny i twarze widoczne w promieniach słońca, nie mogą pozwolić sobie na odrobinę luzu.

    Co innego, gdy zmrok przykryje ścianę płaczu i uwolni odrobinę nieskrępowanej wolności,  przetykanej od czasu do czasu dymem z papierosa, i odrobiną dymu ze sceny. Będzie się działo, oj będzie! Pękną już wtedy co najmniej ze trzy plastikowe kubki z pianą na dwa palce, a kobieta przy boku znudzona powagą wyluzuje odrobinę…

    Gorzej gdy wolność z dzisiaj zahaczy zdecydowanie o jutro, i dylemat powstania z łóżka zachwieje naszą pewnością właściwego wyboru… szczególnie gdy zleją się kolory dumnie wyprasowanych kołnierzyków, które  akurat w poniedziałek postanowiły zadrwić podtykając pod zmęczoną dłoń, a to paski, a to kratkę w gęstej gmatwaninie drewnianych wieszaków. Ta sztywność i galimatias spojrzenia nie pozwalają skoncentrować się na właściwym wyborze…

    Mój Boże!

    Została sztywność konwenansów i kij od szczotki, gdy włodarz chwiejnym krokiem pomaszerował na służbę, w bordowym garniturze i w krawacie w kropki!

    I spłatał los zmęczenia figla, bo biel z czernią, dyskretne w dostojeństwie,

    zostały w szafie ukryte dla bezpieczeństwa i zwiększonej publicznie swobody.

    A potem?

    Ciąg dalszy potem to już sam dopisze 🙂

     

    P.S.

    Ciekawią mnie przypuszczenia i domysły, gdzie pomylił się człowiek tak krwiście…

    Ciebie też mój drogi zaciekawiło to choć odrobinę?