Bajki dla potłuczonych
Kreując rzeczywistość w bajkowych barwach zamyślony Autor zastygł w bezruchu wyobraźni…
Wiosenny wieczór usypiał właśnie pisklęta, a drzewa dyskretnie kołysane przez wiatr utulały je do snu. Takie matczyne konary, z dyskretną lampą księżyca, przysłoniętą pojedynczym chmurnym abażurem, sygnalizowały nadchodzącą noc. Jeszcze nie nadszedł czas milczenia, a pojedyncze trele dzwoniły to tu, tam, zakłócając nastrój odpoczynku. Zielona trawa przysłoniła białe włosy stokrotki, a ociężały żuk wysunął się leniwie spośród jej miękkości, przenosząc ciężar wędrówki jednym odnóżem na skalną stabilność. Z okna pisarza roztaczał się już przymrużony pejzaż, a zarys leśnych pagórków przybrał wygląd przestrogi, niosąc grozę niewymyślonej opowieści.
Czas naglił, gdy wskazówki zegara z niecierpliwością odmierzały chwilę za chwilą, ponaglając umysł do wysiłku. Wibracje wiosennego przesilenia kłóciły się z odchodzącą zimą, o odrobinę cieplejszego powiewu, a rozleniwiony lodowym błyskiem umysł skrzypiał w trybach braku pomysłu.
Tyle bajek, które już ujrzały światło dzienne żyje własnym odbiciem, przez lata kończąc morałem dziecięce sny, a tu mrok i nic. Uwięziony w czterech ścianach pomysł rozwinął się w zarodku i zgasł, razem z ostatnimi promieniami pomiędzy dniem, a nocy pustką. Duszna bezradność toczyła walkę z wewnętrznym dzieckiem siwiejącej głowy…
gdy nagle w pomyśle zaświtało wiosenne kumkanie żaby. Szybka refleksja, ale to już było, odczarowana księżniczka wolała pozostać wśród bagiennych traw razem ze swoim „Żabkiem”, wierna prawdziwej miłości.
A może coś o ziarnach, usypiające powieki podniosły się z werwą, by po chwili opaść znużone. Przecież to już też przeplatało się wielokrotnie, gdy w bajkowych opowieściach zasiano ziarno, to tu tam, a z niego wyrastały kolejne zakłócając sen wytwornym pannom.
Hmmm…. to może o leśnej zwierzynie, drapieżnej i mrocznej, opowieść niech się wije. Taki pomysł mógłby nabrać rozpędu, a akcja pośród strzelistego lasu, w otoczeniu mchu i paproci, z pazurem lub sprytnym ogonem zatarłaby ślady twórczej niemocy. Jak z rękawa wysypały się tytuły bajek, znanych, kochanych, z dobrym zakończeniem.
Struny cierpliwości napięły się do granic możliwości, gdy nagle do głowy wpadł refleks odbitego w oczach księżyca, zatopił się w otchłani niepamięci i na powierzchnię bezdennego oceanu wypłynął pantofelek.
Prawy czy lewy?
Pytanie zadźwięczało, dudniąc szyderczym śmiechem. Nie, ten pantofelek, chociaż żyje wieki, nieskomplikowanym wnętrzem nie zachwyci dzieci.
Klawiatura komputera stęknęła głucho, gdy zrozumiała, że tej nocy najpewniej powstaną tylko senne zmory…
Wiosenne poranki przepełnione są muzyką, w zderzeniu nocy z dniem wygrywa dobro, budzi nadzieję, przetykaną ptasim świergotem i zapachem odrodzenia. Energia kosmiczna, niewidoczna dla oka puszcze wodze wyobraźni, a fantazja w kolorach tęczy zaczyna wyznaczać nową drogę. Na przekór niemocy, tworzy zakręty, a za nimi… przygody nieprawdopodobnej, aczkolwiek możliwej historii, gdzie dobro wygrywa ze złem, a morał wijącej się bajki zaskoczy nawet Autora.
Klik, klik, klik… litera za literą układa się w zdania, a one tworzą opowieść, którą senne mary zamienią w bajkę dla potłuczonych serc, z nadzieją, prawdą i ku przestrodze, z prawdziwym morałem.
Ciiii, nie przeszkadzajmy autorskiej wenie, niech płynie!