-
Wiersz pozytywnie zakręcony
łaskawym okiem rankiem spojrzałam
na filiżankę pełną kakao
z uznaniem w głosie bijąc ci brawo
śniadanie chwaląc ruszyłam żwawo
i powiem szczerze to nie są żarty
gdy człowiek rusza z domu nażarty
do tego jeszcze w dobrym humorze
czego chcieć więcej mój dobry Boże
lecz nagle kamień na drodze stanął
wbity głęboko nie czmychnął zając
więc ja koziołki trzy wykręciłam
i jak padalec wężem ruszyłam
tocząc się z górki głośno krzyknęłam
i dobrą passę z lekka przeklęłam
na dole górki już lepiej było
optymizm wrócił śmiało się ryło
bo przecież dzisiaj dzień zakręcony
wiją się wszędzie świńskie ogony
nie dam się zmamić złym prognostykom
rozgonię smutki choć zegar tyka
i czas do pracy spóźnieniem grozi
pójdę się przebrać nie będę razić
i piorunami nie będę biła
pozytyw kręci więc będę miła!
-
Karciane serce
Walet kier wyprostowany
przepowiedział miłość
gdy stanął majestatycznie
po lewej stronie mojej kartywróżba rozłożonego tarota
stała się przepowiednią
kiedy smutek zapukał
do drzwi domorosłej wróżki
z nadzieją udanego jutratak to już jest w życiu
gdy samotne serce
w swojej naiwności
próbuje znaleźć miłość
za wszelką cenę! -
Magia sugestii
W horoskopie na Nowy Rok zapisano przepowiednię,
że każdy znak zodiakalny na swej drodze spotka brednie.Z wielkim wyczuciem i taktem rozpisano zamaszyście,
że Baran w swej upartości seksualne zmieni podejście,
a Byk w zajadłym uporze w wakacje zatnie się nożem.
Do tego jeszcze Bliźnięta, o których nikt nie pamięta,
w rozpaczy urodzinowej zaciągną kredyt na święta.
Ciut lepiej będzie u Raka, zaległości swe nadgoni
balansując zawdy na wspak, nie wyciągnie nawet broni.
Lew z natury władczy bywa i choć pewny swej potęgi
będzie zdziwiony porażką, dokuczą życiowe cięgi.
Jesienna Panna z uśmiechem, w tanecznym powabna pląsie
przez nieuwagę się potknie, i też skończy w łzawym dąsie.
Skorpion z natury sceptykiem, niedowierza w horoskopy
i pewny swego pancerza, zapomniał – los parzy w stopy!
Za to Strzelec z łukiem dąży, by pokonać wszystkie anse
skupiony na przepowiedni nie zmarnuje swojej szansy.
Koziorożec choć zadziorny, dobrze zna swe możliwości,
więc z zasady jest ostrożny, by od życia nie wziąć kości.
Wodnik outsider z natury, choć przenosić może góry
musi skupić się na ziemi, aby nie spaść z wielkiej chmury.
Ryba za to jest szczęśliwa, z wielkim luzem sobie pływa,
ale nie wie że do czasu, bo to susza ambarasu.Przepowiednia sprawiedliwa, każdy znak dziś wyróżniła
żeby rok się im nie dłużył i wraz z wróżbą lepiej służył,
no bo przecież wszystkie znaki znane są z hecy i draki,
a optymizm triumfuje i co roku z nas żartuje! -
Mała syrenka
Bajki, legendy i ludowe podania towarzyszą mi od zawsze, czyli chyba jeszcze gaworzyłam, gdy do mojej głowy tłoczono przeróżne barwne opowieści. A że były barwne, to wiem na pewno, bo do dzisiaj moja wyobraźnia wyprzedza nawet słowo czytane, snując wizje nad wyraz wielobarwne, chociaż nie zawsze w kolorach tęczy. Dlatego od lat nie lubię oglądać ani czytać horrorów, bo potem całą noc muszę uciekać przed niebezpieczeństwem, które czyha na mnie zza każdego winkla. No cóż, taka moja uroda, że wolę baśnie z dobrym zakończeniem niż stosy trupów ścielących się gęsto w każdym rowie.
Jak sięgam pamięcią, bajki i baśnie pochłaniały mój czas bez reszty. Nawet gdy musiałam skrywać się pod kołdrą z latarką lub wymyślać tysiące powodów, szczególnie tych naukowych, przykrywając ciekawą opowieść, choćby książką do algebry. Tak na marginesie matematyka to był mój ulubiony przedmiot, od zawsze.
I tak mi zostało do dzisiaj, niby nic nie muszę, a jednak czasami trzeba oszukać czas, by wykraść chwilę dla siebie i opowieści, która pochłania mnie bez reszty. Jak ja się muszę wtedy nagimnastykować, aby przekonać samą siebie, że w sumie to przecież nic się nie stanie jak skończę ten rozdział… a może jeszcze ten następny, bo akcja jest taka ekscytująca.
Potem przychodzi szara rzeczywistość i nie ma nikogo, kto by wykonał za mnie zaległe zadania i to niestety nie matematyczne równanie z dwoma niewiadomymi, a stos niezałatwionych terminowych, życiowych spraw.
Hmmm…. Tylko, że ich nigdy nie przerobię, już to sprawdzałam.
Żebym nie wiem jak się sprężała, uporządkowała, pozałatwiała, posprzątała, to gdy wpadnie mi w ręce opowieść, którą czytam bez wytchnienia, to wówczas jak grzyby po deszczu rosną sprawy, ważne, ważniejsze, pilne i niezwłoczne. To moje „przekleństwo”, że wolnych chwil stosunkowo brak.
A taka mała syrenka, która na skale wodziła na pokuszenie marynarzy, śpiewając im do snu… ach, przecież ona też miała tylko wolny czas bez granic, do czasu… aż się zakochała, a potem same trudy i praca.
A gdzie jest happy end?
Na skałach, pośród fal oceanu, gdy nikt i nic nie zburzy twojej samotności…W sumie to jest jakiś wybór, ale czy na pewno szczęśliwe zakończenie?
-
Rachunki
po jedzeniu
sytość umysłu
doskwiera
a senność łamie
każdą kosteczkę
do czasu
aż oko rzuci cień na stos
papierów
z terminem płatności
wahadło zmęczenia
zamiera wówczas
na chwilę
gdy liczydło
dodaje w skrytości
bajońskie sumy
codziennej rozpusty
gaz
prąd
woda
śmieci
jak dobrze
że dorosły nam
już dzieci
-
Osiołkowi w żłobie dano…
Uwielbiam sprawdzać, czy znane mi przysłowia i powiedzenia nadal są aktualne, i czy ich sens na pewno jest właściwy w odniesieniu do współczesnych zachowań, szczególnie tych ludzkich w otoczeniu przyrody. W ogóle matka natura jest nierozerwalnie związana z moimi przemyśleniami. Szczególnie ta dająca dobrą energię i podnosząca siły witalne. Na przestrzeni wieków także symbole zwierząt, zamknięto w wielu przemyśleniach, przede wszystkim w sferze spostrzeżeń, które najczęściej naśmiewają się z naszych przywar lub ostrzegają przed grożącym niebezpieczeństwem czyhającym zza rogu.
I chociaż praktycznie każdy z nas, od czasu do czasu rzuci taki wtręt, znany od pokoleń, to jednak rzadko kiedy zastanawiamy się, czy spowodowała to głęboka więź z otoczeniem, czy tylko przyzwyczajenie. A przecież przyzwyczajenie to nasza druga natura, więc ciągnie wilka do lasu. I tak wchodząc w głąb tego gąszczu przysłów i metafor zasłuchałam się w szelest liści, który od razu ostrzegł mnie, by nie wywoływać wilka z lasu. W sumie słusznie, bo niebezpieczeństwo czyha wszędzie, szczególnie gdy człowiek człowiekowi wilkiem.
A jednak ciekawość przezwyciężyła strach i krok za krokiem (gęsiego) ruszyłam w wir zwierzęcej frazeologii, bo przecież nie będę siedzieć jak mysz pod miotłą. Oby mi tylko z tego nie wyszła kaczka dziennikarska. Przeszukując pamięć, zaglądając w każdy jej zakamarek, uświadomiłam sobie, że najwięcej niepochlebnych ludzkich cech i postępowań przypisano psom i kotom oraz koniom i wilkom, a może się mylę?
Zatrzymałam się na moment i zapatrzyłam się jak sroka w gnat, stojąc dumnie jak paw w brzozowym zagajniku dobrej energii. Liście już pożółkły, spadając pojedynczo, a wiatr rozczesywał dyskretnie włosy smagające biały pień. Ten krajobraz zniewalał i zmuszał do chwili odpoczynku. W sumie czemu nie, przecież robota nie zając, nie ucieknie. Obejmując brzozę wsłuchałam się w opowieści lasu, wszakże nie będę dzielić skóry na niedźwiedziu, a chwila odpoczynku należy mi się jak psu zupa.
W tych leśnych ostępach zwierzyny ani śladu, a właściwe ślady są, tylko że ja w dalszą drogę wybieram się jak sójka za morze. Zapachniało grzybnią, kusząc mnie do dalszej wędrówki, to dobry znak, bo taka podróż jawi się również szlachetnymi skarbami, chociaż jeden prawdziwek tak jak i jedna jaskółka wiosny nie czyni. Dlatego nie zwlekając dłużej ruszyłam przed siebie żwawym krokiem gapiąc się w ziemię, jak sroka w gnat, no bo trofeum już w dłoni mam, więc w sumie pierwsze koty za płoty.
Po chwili słońce wyszło zza chmur ożywiając kolory jesieni, ach jak się złoci i czerwieni, w tym lesie pamięci, tworząc niezapomniane obrazy, więc znowu zagapiłam się jak wół na malowane wrota, za nic mając upływający czas. Tyle zwierząt wokoło mnie rozsiewa swój urok, a ja skąpię im miejsca, tak jakbym miała węża w kieszeni…
Niedobrze, bo trafiło się ślepej kurze ziarno i nie pamięta wół jak cielęciem był, a tu w ostępach, coraz gęściejszy mrok zaczyna zapadać, i górki, jakieś takie inne. Obym nie zaczęła z tej nonszalancji płakać jak bóbr. Po trosze zaczynam wyglądać jak strach na wróble, a do tego ten strach ma wielkie oczy! Zapomniałam, że dzieci i ryby głosu nie mają, a ja dziecko natury wymądrzam się niczym jajko mądrzejsze od kury!
W lesie wszystkie drogi wydają się właściwie takie same, a drzewa rosną niczym grzyby po deszczu, i tylko moje roztargnienie podłożyło mi świnię, gubiąc powrotną drogę. W takiej sytuacji nie można jak struś chować głowy w piasek, tylko trzeba zachować się jak szczwany lis i podjąć wyzwanie odnalezienia właściwej drogi, aby nie chodzić jak błędna owca w kółko.
Niebo zlitowało się nade mną wypuszczając słońce z objęcia chmur, już wiem, gdzie jest północ, więc nie dam się zapędzić w kozi róg!
Pośpiesznie ruszyłam przed siebie, zostawiając w oddali rozważania o zwierzętach i ich powiązaniu z moim światem. Realnie rzecz biorąc lepiej było się skupić na zbieraniu grzybów niż rozmyślaniach. A jednak nieuwaga przyssała się do mnie jak pijawka, i wystający z ziemi gruby korzeń stanął na mojej drodze niczym wilczy bilet, a może czarna owca, wyrządzając mi krecią robotę, gdy turlałam się po stromym zboczu prosto do zimnego strumienia. To mnie naprawdę obudziło, wszak baba z wozu koniom lżej, pomyślałam wylewając krokodyle łzy nad zwichniętą kostką, a przecież gdyby kózka nie skakała…
P.S. Jak dobrze wstać skoro świt i zamiast bazgrać jak kura pazurem kliknąć w klawiaturę!
-
Równonoc jesienna
Tej nocy obudziłam się nim wskazówki zegara
wybiły godzinę 03:04. To dobry czas,
ostatnie tchnienie lata wpadło przez uchylone okno
i zamarło…
Jakby chciało mi powiedzieć:
– Do zobaczenia wkrótce!
Poryw świeżości i tęsknota zawisły w pokoju czekając
na moją reakcję. Jednak pełnia nocy nie nastraja
do gwałtownych zrywów i porywów chwili.
Leniwie przeciągnęłam ramiona i poprawiłam poduszkę
wyrzucając z siebie westchnienie przeszłości.
Lato właśnie minęło, a jesienna szarówka na dobre
zagości w mym sercu nim poranek rozświetli
zachmurzone drzwi do raju.
Kolejny dzień życia, w nowej odsłonie…
lubię tę porę roku, las góry i źródła bicie
w odcieniach rudozłotych, lecz w tych kolorach
wyjątkowo mi nie do twarzy!
-
Bezsenność
Jesienne barwy zaczęły już rozpychać się łokciami,
choć liście spragnione wody nie chcą jeszcze umierać.
Błogosławieństwo deszczu zmyło kurz i napoiło drzewa,
gdy kropla za kroplą ożywiło wyschniętą ziemię,
najpierw delikatnie gładząc spragnioną glebę,
by nim nadszedł mrok zabębnić z rozmachem w taflę szyby.
Sen zauroczony melodią podszedł do okna
zabierając upragniony czas, zamknięty
w ziarnach zabytkowej klepsydry.
Przewracając się z boku na bok
nie mogłam uwolnić refleksji od łez nieba,
które rozbudzając mroczną fantazję
zakłóciły rytm wyciszonej nocy.
Zegar przesuwał wskazówki nieubłagalnie
zbliżając się do świtu jutra, a ja
w rozpaczy niewyspania zaklęłam w duchu
i skierowałam swoje myśli ku liczeniu baranów!
-
Wszystko na nie!
Kiedy na swojej drodze spotykam osoby, które są zawsze na nie, to dzięki życiowemu doświadczeniu staram się z nimi przebywać najkrócej, jak to możliwe.
Taki zabieg, iście kosmetyczny, aby nie zarazić się pesymizmem, który rozsiewają w około siebie.A jednak kilka razy nie udało mi się zachować właściwej czujności. Błąd wyczucia wziął się z litości. Taka pokrętna ludzka ułomność, bo gdy współczujesz, to nastawiasz się na chęć pomocy, a wtedy trybiki w mózgu nie widzą idącego z ukrycia zagrożenia. Potrzeba wówczas więcej czasu, aby ogarnąć, nie tylko spojrzeniem, że jesteśmy wykorzystywani bez skrupułów.
Pierwsze objawy tej „choroby” to przede wszystkim negatywna ocena rzeczywistości. Świat przybiera najpierw odcienie szarości, staje się duszny i spowalnia oddech. Niechęć do życia, brak perspektyw i wiary w lepszą przyszłość oplata wszystkie członki niczym trujący bluszcz wysysając energię w zdwojonym tempie. Pomagam „biednemu” człowiekowi, a zaczynam czuć się jak on, i chociaż jego buty mnie uwierają, to w ostatnich podrygach promieni słonecznych, myślę o sobie jeszcze pozytywnie.
Lecz ten czas jest złudny, zamazuje się granica otaczającego świata, umyka przez palce pociągając samokontrolę na dno. Zapowiedź toksycznej relacji, nacechowanej lękiem i poczuciem bezsilności. W zasadzie to nasza domena, bo jak mówi polskie przysłowie „z kim przestajesz, takim się stajesz”!Tylko czy w takiej sytuacji pomoc drugiemu człowiekowi jest zła?
Oczywiście, że nie, a nawet wręcz przeciwnie. Pomaganie nas wzbogaca. Daje nam siłę i pogodę ducha, otwiera nowe horyzonty na przyszłość. My dajemy siebie lub wsparcie w innej formie, a w zamian dostajemy o wiele więcej, stajemy się bogatsi duchowo. Ponadto, może gdzieś w przyszłości, gdy będziemy sami w potrzebie, to na naszej drodze stanie taki dobry anioł, który nas wesprze.
Karma wraca, i to jest niezaprzeczalny fakt naszego postępowania.„Co zasiejesz, to zbierzesz”, tylko nie miej potem pretensji do całego świata, że w twoim ogródku duchowym rosną chwasty, a na urodzajnej ziemi leżą kamienie milowe ludzkich krzywd. Nie obarczaj innych winą za swoje wybory, bo rozum i wolna wola to właściwości przynależne każdemu. Twój wybór i twoja odpowiedzialność za czyny, nie będzie moim kłopotem.
„Nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe”, bo wokół nas jest wiele dobrej energii. Nie zabijaj jej, bo życie jest niczego sobie, można osiągnąć w nim radość dnia codziennego i czerpać z niego garściami. Trzeba tylko umieć się rozejrzeć dookoła, żyć w zgodzie ze sobą i światem.
A ja? No cóż, jak już się zorientuję, że pomagam nie potrzebującemu, tylko toksycznej osobie, czerpiącej siłę z mojej łatwowierności… odchodzę!
-
Peregrynacja
Las o świcie pachniał ciszą
milczące ptaki
w oczekiwaniu promienia słońca
zaszyły się w jeszcze zielonych liściach
ożywczy zapach deszczowej aury
westchnął niespodzianie
szelestem wiatru pośród konarów
chmury sunąc nisko
zahaczały niefrasobliwie
rozrywając skłębione poszycie
na szczycie góry
ten dzień z przymrużeniem oka
niepodobny do innych
rozpoczął się wędrówką
życie budziło się leniwie
wystukując bezgłośny marsz
rosnących kamieni
swoisty szczyt możliwości
