• Blog

    Paradoks czytelnika

    Czasami tak sobie myślę, że współcześnie mamy więcej paradoksów niż normalności, i to w każdej dziedzinie życia.

    Natomiast mój paradoks dotyczy czytelnika w najszerszym rozumieniu tego słowa, czyli odbiorcę tekstów pisanych, który nie przechodzi obok ich treści obojętnie. Może nie zawsze, ale jednak ma swoje spostrzeżenia, opinie i wiedzę lub refleksję na prawie każdy temat, a do tego czasami lubi się podzielić własnym zdaniem, opinią lub choćby sugestią z autorem tekstu lub innymi czytelnikami.

    Logicznie rzecz biorąc czytelnik ma pełne prawo do wyrażenia swojego zdania!

    Zawężając zatem nieograniczone grono czytelników skupiłam się na stronie Szeptane buty i osobach ją odwiedzających, gdzie z pełną świadomością przez pewien okres czasu wstrzymałam zamieszczanie jakichkolwiek nowych treści by zbadać pewną zależność.

    Na stronie każdy może zamieszczać komentarze i swoje refleksje na temat poruszanych tematów. Patrząc na nią wydaje się jednak, że grono piszących jest nieduże. Słuszne rozumowanie prowadzi do wyciągnięcia błędnych wniosków z prostej przyczyny, zamieszczany po raz pierwszy komentarz musi być zaakceptowany przez administratora, taka ochrona przed spamem.

    Jednak codziennie na zamieszczone opowiastki przychodzi pewna liczba opinii w języku angielskim. Nawet cisza pisarska nie powstrzymuje komentatorów i znawców mowy polskiej 🙂

    Ciekawostką jest fakt, że anglojęzyczni czytelnicy maja ulubione szczególnie dwa wątki, na które notorycznie przysyłają swoje posty. Czytając ich komentarze zachodzi sytuacja pozornie niemożliwa. Opinie zagranicznych czytelników są bardzo pochlebne, czasami wręcz chwalebne!

    I tutaj zaczyna się nielogiczność, bo z powszechnie przyjętym zdaniem w naszym kraju, to dla poszerzenie kręgu odbiorców teksty z reguły zamieszczane są po angielsku, bo czytelnik anglojęzyczny za diabła nie może pojąć naszych ogonków i innych szeleszczących myśli.

    A na Szeptanych butach – paradoks – sprzecznie z przyjęta zasadą obcokrajowcy znajdują się doskonale, codziennie przysyłając swoje „opinie” na temat zamieszczonych treści.

    Podsumowując, nasunęła się refleksja o pustej do połowy szklance, a może do połowy pełnej?

    Tak, tak sobie myślę, że jednak wolę szklankę do połowy pełną, mniej opinii, komentarzy lub refleksji, ale jednak po polsku. Po co mi paradoksy czytelnicze jak mogę mieć polski komentarz, niekoniecznie logiczny, ale za to z reguły na temat 🙂

    I tym niespodziewanym akcentem zapraszam i zachęcam Wszystkich czytających do wyrażania własnych opinii, tym bardziej, że Administrator obiecał mi poszerzenie możliwości wpisywania komentarzy na wszystkich stronach Szeptanych butów.

     

     

  • Blog

    Las krzyży

    Czytałam kiedyś legendę o drzewie w fińskich lasach, ukrytym głęboko przed wzrokiem ciekawskich. Drzewo to, gatunek bez znaczenia, było olbrzymie, rozłożyste i pełne powykręcanych z bólu gałęzi, które tętniły chorym życiem nieszczęścia i ludzkich tragedii.

    Pewnego dnia w szczerym polu, pośród promieni słońca przetykanego wiatru szelestem zadrżała mi pod stopami ziemia, nogi się ugięły, a brak oddechu przyspieszył rytm serca. Oczom moim ukazał się las, las krzyży na górze bez imienia i bez historii, ale za to przepełnionej rozpaczą, smutkiem i łzami. Góra bez nazwy, góra bez czasu, cała usiana krzyżami różnej wielkości, od maleńkich próśb po wielkie pomniki wiary chrześcijańskiej, jarzyła się w słońcu mrokiem krzywdy.

    Setki, tysiące, a może jeszcze więcej niesprawiedliwości i trosk złożonych w jednym miejscu, modlitwa płynąca z głośnika i smutek podmuchu na policzku wstrzymały oddech, nie pozwoliły kroczyć dalej alejami żalu.

    Nie mogłam podziwiać, nie mogłam się zachwycać, w ciszy odeszłam prosząc bym nigdy nie musiała samotnie dźwigać swojego krzyża na bezimienna górę.

    Fot. Jan Ziarnik

     

     

     

  • Blog

    „Przylądki mojej nadziei”

    Najdalej wysunięte miejsce, mocno wrzynające się w bezmiar oceanu, a może tylko morza…

    Jeden tu, drugi tam, narażone na wiatru chłostę i bieli kipiel spienioną stoją samotne, wnikliwe i przepełnione dumą istnienia!

    Charakterystyczne geograficznie, niezrozumiałe logicznie, ale nadzieją otulone w myśli poetyckiej.

    Tylko przez chwilę zastanawiałam się jak opisać kolejną osobę i jej historię, jak nakreślić postać znaną, więcej – sławną, a jednocześnie wrażliwą. 

    I tak to w życiu jest, zapłonie iskra, wystarczy chwila, błysk myśli by postać nabrała jedynego, choć subiektywnego kształtu ukazując prawdziwy charakter.

    Jak to zwykle  bywa i tym razem obraz, a właściwie dwa zazębiające się podsunęła mi sama Autorka, po pierwsze już tytułem książki „Przylądki mojej nadziei” – poetka strzyżowska – Zdzisława Górska, sama, być może nieświadomie nakreśliła swoją postać. Gdyby ktoś przypuszczał, że  mój portret artystki ujęty w pierwszych słowach jest chybiony, to będę z nim polemizować, bo…

    ponadto wiele lat temu oczarował mnie pewien obraz, kwiaty, delikatne, kruche margerytki pachnące w niezapomnianym spojrzeniu, wiele myśli splecionych glinianym dzbanem…

    Prawdopodobnie Zdzisia już wtedy nieświadomie (1999 rok) w obrazie oddała własna naturę, pod glinianą warstwą stabilności skrywając wiele delikatnych witek zakończonych subtelnymi kwiatami. I tak biorąc w krzyżowy ogień wszystkie za i przeciw subiektywnej oceny wyrósł mi prawie głaz, niezniszczalny na przekór fali i wiatrom, który podczas spaceru, wśród słońca blasku ukazuje piękno i kruchość kwiatów polnych, jedynych i niepowtarzalnych, nawet pośród nadziei wspomnień, bo…

     

    udało się

    29.11.2001

    udało mi się uczłowieczyć

    kamień

    pogładziłam go po twarzy

    mokrej od rosy

    szłam za śpiewem ptaka

    ukrytego w zasłonie drzew

    trawy pokorne ocierały

    moje stopy

    z pyłu dróg

     

    przystanęłam nad lustrem rzeki

    aby zobaczyć niebo

     

    nie było mostu

    przewodnik nie czekał

    bez obola w dłoni

    było mi dane iść

    jeszcze

     

    z tomiku Zdzisławy Górskiej „Po rajskim jabłku ziemi idę”

    Nota biograficzna /skrócona/.

    Zdzisława Górska –  poetka, prozatorka, publicystka, eseistka i malarka. Urodzona w Strzyżowie, gdzie obecnie mieszka. Kilka lat mieszkała

    w USA, to ma wyraz w Jej twórczości. Od 2003 roku – jest członkiem ZLP O/w Rzeszowie. Od 2004 roku jest członkiem Polish American Poets Academy w Wellington N.J. USA.

    Laureatka wielu konkursów poezji: „O laur WiM” Strzyżów 1995 i 1996; „O lampę Łukasiewicza” Krosno 2000. także II i III miejsca; W ”Konfrontacjach” – Leszno 1999 i 2000 – II i III miejsca. Są też II i III miejsca w konkursach w Tarnowie, Świdniku, Dukli, Piwnicznej. Najważniejsze nagrody: w USA to I i II miejsce w Konkursie Kongresu Polonii Amerykańskiej w 2003 roku.

    W 2012 roku otrzymała Grand Prix w konkursie „Dać Świadectwo”, jako nagrodę – wydano tomik poezji „Wyprzedaż złudzeń”

    Autorka 9 tomików wierszy:

    1. „Wieczne źródło” – 1996
    2. „Przesiewanie czasu” – 1999
    3. „Po rajskim jabłku Ziemi idę”- 2002
    4. „Atlantycka Huśtawka” – 2006
    5. „Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II w darze” -2007”
    6. „Warto być” – 2007
    7. „Odlatuje czas” – 2012
    8. „Wyprzedaż złudzeń” – 2012,
    9. „Ponad czasem” – 2014., na pamiątkę beatyfikacji Jana Pawła II.

    —- i jednej książki prozą – „Przylądki mojej nadziei”- 2010, związanej z pobytem w USA i z Polską.

    Za tomik poezji „Atlantycka huśtawka” w roku 2007 otrzymała „Złote Pióro” – w kategorii – poezja, Honorową Nagrodę ZLP O/w Rzeszowie.

    W kategorii proza, drugie „Złote Pióro” otrzymała za „Przylądki mojej nadziei” w roku 2011. Publikowała w nowojorskim „Nowym Dzienniku” wiersze i prozę, w Radio Polonijnym miała szereg wywiadów w TV Rzeszów /Janusz Koryl – Telewizjer literacki/, W radio Rzeszów – wywiad z Ireną Markowicz po wydaniu książki „Ponad czasem” – 2014, w Magazynie Literackim Janusza Fąfary – marzec 2015.

    Jej wiersze znajdują się w kilkunastu antologiach polskich i słowiańskich, emigracyjnych i rzeszowskiego Oddziału ZLP., a taże w antologii „Z Wiarą wiar”Instytutu Papieża Jana Pawła II.

    Odznakę „Zasłużony działacz kultury” w 2002 roku przyznał autorce Minister Kultury. Miasto i Powiat Strzyżów uhonorowało autorkę dyplomem „Zasłużony dla Miasta i Powiatu” w roku 2002 i 2005.W roku 2009 otrzymała Honorową Nagrodę Miasta Strzyżowa w dziedzinie Oświaty i Kultury „Statuetkę Św. Michała”. Publikuje od roku 1996 w pismach polskich i zagranicznych. Czynnie uczestniczy w pracach ZLP O/w Rzeszowie, w życiu kulturalnym Rzeszowa i Strzyżowa.

     

    Zdjęcie autorstwa Mieczysława A. Łypa

     

  • Opowieści

    Wena

     

    Ostatnio zastanawiałam się o czym napisać w pierwszej kolejności, bo pomysłów wiele, zdarzeń bez miary, postaci barwne, więc wybrać tylko temat i lecimy.

    Nic bardziej mylnego, gdyż oprócz wszystkich atutów niezbędnych by skreślić kilka słów na temat oraz argumentów za i przeciw, mam jeszcze wenę twórczą, a ona postanowiła mi spłatać figla i

    podczas powrotu z pracy do domu wymyśliła sobie całkiem nowy, acz atrakcyjny temat.

    Droga do domu długa, kręta i przyrodniczo-malownicza, więc wena ma pole do popisu i sobie tworzy obrazy malując wielokolorowe zdarzenia i pomysły.

    I tak też się stało 1 czerwca.

    Późnym popołudniem, przy pięknej słonecznej pogodzie, wśród cieni świerków i zapachu skoszonej trawy wena obudziła się i wymyśliła…

    Najpierw tytuł!

    Z tego co pamiętam był chwytliwy i intrygujący, potem…

    Treść!

    Po głowie krążą wspomnienia uśmiechu z żartobliwego tonu, lekko ironicznych wstawek, które sprytnie ubarwiły całą treść.

    W euforii rozmyślania wpadłam w niebiański nastrój i tylko fakt, że kieruję pojazdem (nie uprzywilejowanym) nie pozwolił mi odlecieć na wyżyny błogostanu.

    Do domu droga minęła niczym siedem mgnień wiosny i tylko króciutkie zakupy dzieliły mnie od złapania się za pisanie.

    I skończyła się idylla…

    wózek pomiędzy regałami skrzypiał delikatnie,

    a z półek pyszności krzyczały „weź mnie”.

    Trzeba się było skupić na konkretnych działaniach, nie ulec pokusie, zapłacić za prawie niezbędne rzeczy i śmignąć do domu.

    Ufffffffff … teraz będzie można w spokoju i z czystym sumieniem zająć się…

     

    Klapa!

    Nie ignoruje się weny bez powodu, bo ona znudzona zakupami zwyczajnie pokazała mi figę.

    Stąd morał na przyszłość wysnuł się skromny,

    by nie cenić jedzenia ponad wenę

    tworzenia dla potomnych!

    🙂 

     

     

  • Archē

    Spotkanie Archē

     

    Krąg Twórczy Archē serdecznie zaprasza wszystkich piszących, którzy chcieliby się podzielić swoimi myślami, lub  którzy tworzą piórem w zaciszu domowy.

    Jeżeli jesteś twórcą, jeżeli piszesz na co dzień lub od święta, do szuflady lub dla bliskich, to 28 maja o godz. 18:00 spotkaj się członkami Kręgu, bo

    Krąg Twórczy Archē powstał z myślą o Tobie.

    Krąg dzieli się twórczością, uczy i zgłębia tajniki wiedzy, poznaje świat i dzieli się radością życia codziennego.

    Jeżeli  należysz do nieśmiałych twórców to przyjdź i poznaj go osobiście, a gdy Ci się spodoba, to może zostaniesz na dłużej.

    Krąg Twórczy  Archē serdecznie zaprasza wszystkich zainteresowanych na spotkanie które odbędzie w strzyżowskiej bibliotece  w dniu 28 maja 2015 r, tj. w najbliższy czwartek o godz. 18:00.

                             

     

     

     

     

  • Archē

    Pytanie o Archē

    Harmonia i chaos, nauka i wyobraźnia. Poszukiwanie tego co nieznane, czerpanie z kanonów tradycji. Odwieczna pogoń za płochliwą myślą wybiegającą w nieznane ale też mądre zanurzenie w przeszłości – w jej odwiecznych prawach i zasadach. Wszystko to zapisane na czystych kartach, przyprószone tajemnicą, przepojone emocjami i ogniem poznania.

    Ten ogień właśnie, głosem wielu, rozpalono aby mogły ujrzeć blask światła, stworzyć nowe obrazy, dotknąć nowych przestrzeni. Ów wielogłos, ten stan swoistej wojny i pokoju, burzy i entuzjazmu, wielogłos serca i rozumu nie dał się zamknąć w sztywne ramy – przeciwnie. Połączony z harmonią Kosmosu poprzez umysły i dłonie piszących znalazł wspólne zrozumienie w Kręgu Twórczym Archē.

    Ziarno różnorodności zasiano marcowym wieczorem w strzyżowskiej bibliotece by w przyszłości mogło zaowocować nieskrępowanym plonem i aby tym plonem – pełnym barw

    i nieposkromionych myśli, pełnym radości, uśmiechu ale też łez wzruszenia oraz zwyczajnego zatrzymania i refleksji nad życiem – dzielić się ze światem. Tak niewiele przecież trzeba by zrozumieć i zaakceptować drugiego człowieka.

    A zatem dziś wychodzimy z cienia, do Ciebie i dla Ciebie, a Ty Czytelniku zechciej spojrzeć przychylnie na Krąg Twórczy Archē, który niebawem odkryje przed Tobą swą kolejną kartę…

                                                                                         

                                                                                              Krąg Twórczy Archē

     

     

     

  • Wiersze

    Protest song

     
    Bojowo zaczyna się ta opowieść

    z marszem świadectwa w tle

    bo wbrew pozorom

    wspomnienia pamięci

    są niczym kwiaty majowe

    kwitną z wdziękiem

    do słońca zwracając twarz nadziei.

     

    Pustka…

    Bez nadziei i marzeń nie ma  przecież nic!

    Nie chcę jej widzieć nawet przez chwilę

    ona przeraża swoją wszechogarniająca nicością.

     

    A dzisiaj jest przecież maj

    pachnie od świtu do świtu

    świeżością zieleni

    zdobioną błękitem niezapominajek

    i słonecznym uśmiechem miliona stokrotek.

     

    Niepolityczna piosenka jak gawęda nut

    co rytmy czuje dzięki pogodzie ducha

    na przekór telewizyjnej prognozie

    protest song czyni.

     

    Nie poddam się czarnym chmurom pesymizmu

    wśród pachnącej wiosny

    kolorami przetykanej szczodrze

    na przekór napiszę song z muzyką

    Jeszcze w ciszy nieznanej postanowiłam maszerować…

    Powędruję  wraz z melodią per pedes choćby do lata!

     

     

  • Blog

    Poezja miłością odpłaci

    Sentymentalna podróż do Niebylca wspomnieniem uśmiechu pozostała do dziś gdy obrazy  słowem malowane wieczorową porą z czułością w sercu płyną.

    Czasami nawet nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie ile emocji i wzruszeń może przynieść konkurs poezji recytowanej i śpiewanej. Osobiście doświadczyłam tych uczuć gdy w dniu 20 marca 2015 r., tuż po zmroku w Gminnym Ośrodku Kultury w Niebylcu uczestniczyłam jako członek jury w konkursie pod nazwą „Pamiętamy”.

    Poświęcony pamięci św. Jana Pawła II konkurs poezji rozpoczęła Alicja Murias dwoma utworami: „Przeprosiny Boga”, Jana Kasprowicza i fragmentem „Pieśni o słońcu niewyczerpanym, „ Karola Wojtyły. Wspominam tę młoda dziewczynę, gdyż wiem jak trudno jest rozpoczynać jakikolwiek występ, a co dopiero mówić o występie w konkursie recytatorskim, gdzie trema i emocje wibrują po sali niczym kule ogniste czyhając na każde potknięcie deklamatora.  Jednak tego wieczoru Alicja oparła się pokusom onieśmielenia i rozpoczęła konkurs z impetem na miarę zwycięstwa, w efekcie końcowym otrzymując wyróżnienie. Miłość do wierszy wiele wybacza, o czym mógł się przekonać Damian Krupski, który pomimo potknięcia w czasie recytacji fragmentu „Tryptyku rzymskiego” Karola Wojtyły również otrzymał wyróżnienie.   Trzeba przyznać, że zarówno młodzież jak i nauczyciele zaangażowani w przygotowanie swoich podopiecznych do interpretacji tekstów dołożyli wiele starań i uwagi co w efekcie bardzo podniosło poziom tego konkursu. Myślę, że bezwzględnie wymaga to podkreślenia, gdyż tak widoczne zaangażowanie w pracę z młodzieżą w przyszłości również przyczyni się do podniesienia rangi tego konkursu, czego życzę zarówno organizatorom jak i wykonawcom. Następne wyróżnienie otrzymała Natalia Prasoł za wykonanie „Bliscy i oddaleni” Jana Twardowskiego oraz fragmentu „ Kamieniołom” Karola Wojtyły. Skromna i sympatyczna dziewczyna z wielką wrażliwością wyrecytowała wyżej wymienione utwory.

    Kolejne  wyróżnienie za ekspresje recytatorskie otrzymała Jagoda Gruba. „Żona Lota” Józefa Łobodowskiego w jej wykonaniu zamieniła w słup zachwytu całą salę.

    Zanim przejdę do zwycięzców muszę podkreślić, że poziom konkursu był naprawdę wysoki, a 10 uczestników szkół gimnazjalnych z Niebylca, Połomi, Gwoźnicy Górnej i Konieczkowej stanęło na wysokości zadania  i z wielkim zaangażowanie wykonało recytację bardzo trudnych wierszy. Zawiłość wybranych utworów, ich złożoność, a nawet archaizmy zmusiły wykonawców do pełnej mobilizacji odtwórczej, by przekaz tych poematów został właściwie odebrany zarówno przez jury jak i widownię.

    Tym bardziej gratulacje i duże brawa należą się dla Pań nauczycielek w osobach: Cecylii Machoś, Marty Leszczak, Anny Borkowskiej oraz Marii Znamierowskiej za przygotowanie i pomoc w wyborze wierszy i ich interpretacji.

    Jednak nie wszyscy mogą być wygranymi. Istotą rywalizacji i walki o zwycięstwo jest właśnie zwycięstwo i medal niczym w sporcie.

    Tylko idea wygranej pozwoli spodziewać się również w przyszłym roku wysokiego poziomu konkursu i recytacji pełnej wzruszeń.

    Jury w składzie: ks. dr Czesław Goraj – proboszcz niebyleckiej parafii, Wiktor Bochenek – dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Niebylcu oraz ja po burzliwej acz jednogłośnej naradzie postanowiliśmy przyznać cztery w/w wyróżnienia oraz trzy główne nagrody w konkursie poezji recytowanej i śpiewanej pod nazwa „Pamiętamy”.

    O wyróżnieniach już wspomniałam, teraz chciałabym opowiedzieć o wygranych, triumfatorach niebyleckiego konkursu z dnia 20 marca 2015 r.

    To oni swoja postawa uwiedli cała salę, a brawa za deklamacje przypieczętowały sukces zwycięzców!

    Trzecie miejsce jury przyznało Arturowi Dopartowi za deklamację „Sporu” – Juliana Ejsmonda oraz fragmentu „Tryptyku rzymskiego” – Karola Wojtyły. Rewelacyjna barwa głosu, odpowiednia intonacja i postawa sprawiły, że Artur oczarował nie tylko jury ale i publiczność, która gromkimi brawami nagrodziła jego występ, na miarę medalu.

    Drugie miejsce i nagroda powędrowały do Klary Borkowskiej. Młodziutka gimnazjalistka świetnie zinterpretowała fragment „Pieśni o Bogu ukrytym” _ Karola Wojtyły i doskonale oddała nastrój wiersza Zbigniewa Herberta „Domysły na temat Barabasza”. I tak wolnym krokiem dochodzimy do finału, wielkiego zakończenia świetnego konkursu recytatorskiego, którego zwyciężczynią została Żaneta Rykała! „Sumienie” Ewy Stadtmüller  w jej wykonaniu uderzyło w niejedną strunę ukrytą w sercu, a fragment „Pieśni o Bogu ukrytym” Karola Wojtyły wzruszył perfekcyjnym wykonaniem. Nikt z jury nie miał cienia wątpliwości, że puchar zwycięzcy przypadnie właśnie Żanecie Rykale. Jeszcze raz zasłużone gratulacje Żanetko dla Ciebie.

    Dzisiaj muszę przyznać, że podczas tego wieczoru niejednokrotnie włos się zjeżył, a łza w oku zakręciła ukradkiem ze wzruszenia. I już bym mogła skończyć gdyby nie fakt, że wieczór poezji został ozdobiony przepięknie śpiewem. Ponieważ  do konkursu poezji zgłosiły się tylko dwie „drużyny” muzyczne, jury jednogłośnie postanowiło im obu przyznać dyplom za udział w konkursie. I tak wyróżnienia otrzymali Martyna Kozdraś i Bartłomiej Piwowar za „Wieżę modlitwy” Piotra Rubika oraz Dominika i Julia Saneckie za „Strumień” Piotra Rubika.

     

    Podsumowując mogę tylko powiedzieć, że zaszczytem dla mnie było ocenianie tak wspaniałej młodzieży i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dane mi będzie miłością poezji odpłacić powtarzając za Karolem Wojtyłą i za Jego Pieśnią o Bogu ukrytym:

     

    Miłość mi wszystko wyjaśniła,

    miłość wszystko rozwiązała –

    dlatego uwielbiam tę Miłość,

    gdziekolwiek by przebywała.

                                                                                                              z  uśmiechem sentymentalnym

                                                                                                                        powspominałam

     

     

  • Blog

    Tak rodzą się legendy, tak tworzy się historia…

     

    Sobotnie popołudnie zapłakało niespodziewanie deszczem, niczym proroctwo porażki.

    Raptownie powiało chłodem, a niebo straciło lazuru blask, gdy 9 maja 2015 r. drużyna pełna wiary w zwycięstwo stanęła do walki o nową przyszłość!

    Pośród kropel niepogody z pazurem woli wygrania stanęli do walki:

    Mateusz Czernik

    Michał Dąbrowski

    Krzysztof Niemiec
    Sanil Shetty

    Damian Wojdyła

    Towarzyszył im jak zwykle pełen niezłomnej wiary w zwycięstwo, trener Mieczysław Niemiec, skromny człowiek, niewielkiej postury, ale wielkiego ducha.

    I zaczęło się!

    Drużyna przeciwna Klub Sportowy Galaxy Białystok (w żółtych koszulkach na zdjęciu) stanęła naprzeciwko naszych tenisistów Strzelca Frysztak.

    Jeżeli byłeś kiedyś na jakikolwiek sportowych zawodach to wiesz, rozumiesz i czujesz zapach walki. Bez krwi i broni, a jednak wola zwycięstwa wyryta na twarzach wszystkich młodych mężczyzn przyczyniła się od razu do podniesienia atmosfery na boisku.

    Ja jestem zapalonym kibicem tenisa stołowego i naszej drużyny Strzelec Frysztak więc gdy tylko mam możliwość to kibicuję, oczywiście jak to jest w mojej naturze głośno, trzymając kciuki pomiędzy brawami za naszą drużynę.

    A wczoraj było za co trzymać kciuki!

    Pierwszy z dwumeczu o prawo wejścia do Ekstraklasy, więc emocje wirowały po sali niesione burzą oklasków. Zagrzewani przez kibiców zawodnicy walczyli do końca by wygrać wczorajszy mecz. Walka była zacięta, a przeciwnik wysokiej klasy.

    Dlatego dzisiaj wspominam mecz z uśmiechem, bo zwycięstwo naszej drużyny tym bardziej cieszy. Już w sobotę dało nadzieję na nowe, wykwintne i ze smakiem wyższej rangi granie, a dzisiaj daje nadzieję, że już niebawem rewanż w Białymstoku skończy się wygraną lepszych czyli GMKS Strzelec Frysztak.

    Trzymając kciuki za super sympatyczną drużynę wspominam emocje wczorajszego wieczoru, a zdarte gardło przypomina o wyjątkowym smaku zwycięstwa. Wynik 6:4 dla naszych napawa radością i daje nadzieję… ciiiiii nie zapeszajmy…

    Oby równie skutecznym podczas rewanżu, czego życzę drużynie z całego serca!

    Bo tak właśnie rodzą się legendy, tak tworzy się historia…

     

     

     

  • Blog

    Nigdy nie ! … zagaśnie

    Imieniny minęły szybko. Jak zwykle Florian obchodził je hucznie z gronem zaprzyjaźnionych i sympatyków, nie koniecznie strażaków.

    Przyszli przyjaciele i rodzina  oraz cała strażacka brać!

    Były kwiaty, fanfary i śpiew. Dla każdego coś miłego, jak to na imieninach zwykle bywa.

    Najpierw goście po kolei, jeden za drugim z życzeniami pomyślności jak zwyczaj nakazuje, potem spotkanie wieczorne. Każdy imieniny świętuję, w imieniu Floriana wielu (popatrz tysiące) w galowych mundurach ze sznurem złoto błyszczącym, pierś dumnie wypięta…

    Święto Solenizanta rozpoczęto, uhonorowano wielu, zabrzęczały medale niczym monety bezcenne za odwagę i honor na klapie przypięte, a może gwiazdka na pagonie nowym złotem błyśnie, zasługi za dzielność, ktoś dłoń uściśnie…

    Co roku, w maju, czwartego dnia z rzędu święty Florian strażakom od rana celebruje, pamięcią i godnością z dumą swoich strzeże, a oni w podzięce Florianowi składają pacierze i tylko problem w straży jeden – jak kobietę – strażaka przyjąć do macierzy, gdy język polski spłatał figla  niespodzianie, w zawodzie strażak nie znalazł miejsca dla niej.

    W kraju ojczystym zawodów w służbie wiele, mamy sędziny, prokuratorki, pielęgniarki, policjantki, i inne, choćby misjonarki, a kobieta strażak…

    Czy to jakiś straszak lub żart werbalny że brak dla nich słowa, choć mundur galowy pasuje idealnie?

    O nie moi drodzy, one też świętują, ze swojego stanu czasem też żartują, lecz na co dzień każda służbie jest oddana, wierna i z szacunkiem, służba tego warta.

    A gdy 4 maja już od rana płynie, to kobieta strażak z uśmiechniętą miną, gdy wieczorny księżyc na niebie zagości razem ze wszystkim wzniesie toast – pomyślności –

    śpiewając w tradycji uniesienia głosem żwawym:

    Nigdy nie !    … zagaśnie…