-
Być strażakiem, być strażakiem… marzą o nim będąc dzieckiem
Każdego roku tuż przed końcem kwietnia do Komend Państwowej Straży Pożarnej zaczynają przychodzić wycieczki. Robi się gwarno, hałaśliwie i piskliwie. Dzieci z rozdziawionymi buźkami spoglądają wokoło zaciekawione czekając na strażaka, który zacznie ich oprowadzać po komendzie. Ci, którzy przychodzą kolejny raz z rzędu są odważni, ale co roku znajdzie się grono nowych małych pociech, które z przejęciem lub z przerażeniem słucha opowieści o pożarnictwie.
A jest co opowiadać i co pooglądać. Samochody i sprzęt pożarniczy, jeden po drugim uchylają rąbka tajemnicy przed młodymi, prawdopodobnymi adeptami sztuki pożarniczej.
Najpierw zasady, bo bez zasad bezpieczeństwa nie ma możliwości poruszania się po komendzie, szczególnie tam gdzie jest dużo sprzętu ratowniczo-gaśniczego. Każdorazowo strażacy przekazują dzieciakom informacje na temat bezpieczeństwa, a po chwili już cała grupa wędruje po garażu.
Zobaczcie sami, tu z prawej strony stoi ciężki wóz bojowy, taki z wodą po sam dach, przeznaczony do walki z pożarami, a tam w oddali czerwony wóz z drabiną, ona to się rozkłada po samiutkie niebo. Po lewej samochody do ratowania ludzi, a sprzęt na nich wymyślny, ciężki i niespotykany.
Ooo! Jest i łódź, opleciona linami z czerwonymi kołami, jak mówią do ratowania ludzi na wodzie lub przy powodzi. A tych samochodów jest ze dwadzieścia, trudno odgadnąć co się w nich mieści.
Strażacy składnie o wszystkim opowiadają, tak by każdy mógł sobie wyobrazić, jak podczas akcji oni działają. Tutaj są nosze, jest kilka butli z powietrzem, a tutaj maski, węże, toporki, sikawki i pompy!
O rety, to nie sikawka śmieje się strażak, to prądownica, tak opowiada by każdy zrozumiał, że z wężem złączone na końcu pyszczki to prądownice co gaszą ognia języczki.
Warto posłuchać, i pośmiać się można bo strażak z humorem wraz z nami podąża, to pokazując sprzęty strażackie, to zagadując o nasze zabawki. I tak ten spacer ciekawość rozbudził, że nikt już tutaj nam się nie nudzi, lecz nagle o ciszę prosi nas strażak, głowy do góry zadzierać każe i raptem słychać dzwonków ostre brzmienie, a na górze wielkie poruszenie…
O rety, aż dziewczyny piszczą, gdy jeden za drugim niczym misie, zsuwają się na rurze stalowej strażacy gotowi do akcji. To jest uciecha i niespodzianka, więc już powtórkę z tych zjazdów chce Anka. Niestety, pokaz to nie zabawa, czas wyjść na podwórze, a tam wielka sprawa, bo auto ogromne i kosz wisi duży na długiej tyczce podjeżdża ku górze. Teraz to piszczy już cała grupa, bo każdy chce wejść na podest od słupa i w górę, wysoko podjechać radośnie.
Hurra jedziemy!
Napięcie w nas rośnie, bo sprzęt wraz z wężami rozciąga się wszędzie…
Ciekawość nas zżera, co teraz znów będzie?
I poszły strumienie na znak dowódcy, zagaszą ogień strażacy już wkrótce!
A teraz i dla nas frajda niebywała, za węża z pyszczkiem trzyma gawiedź cała, bo wąż jak to wąż, wije się i kuli, tak, że sił trzeba wiele, tak by go utulić, by z rąk nam nie wypadł i wodą zimną oblał całą grupę. Lepiej trzymać wartę, by nikt nie padł trupem.
Wtem strumień zaczął znikać, a wąż już w niewoli, zabawa skończona, koniec też swawoli.
Grupa znów w całości, gotowa do wyjścia, żegnać się powoli, mówi do widzenia.
Jeszcze przed odejściem syreny zagrały, a potem wspomnienia…
Może i ja, przedszkolak mały, jutro zostanę strażakiem, prawdziwym od ognia wojakiem!
Być strażakiem, być strażakiem… marzą o nim będąc dzieckiem!
Dziś 4 maja – święto to strażaków, co walczą z żywiołem, bronią i ratują, razem bo zespołem grupa to jest zwarta, zgaszą każdy ogień, pogonią jak czarta, a gdy także Tobie krzywda by się stała to nie zwlekaj wcale, tylko szybko działaj i już na ratunek strażaków zawołaj, oni w dzień czy w nocy, zawsze do pomocy!
I tak aż do końca maja, a nawet dni kilka dłużej, słyszę codziennie roześmiane buzie, ich zadowolenie i uśmiech na twarzy dzieci cieszą, bo przecież wspaniale, gdy zawód strażaka od najmłodszych lat niejednego kusi. Jak to mówią… czym skorupka za młodu nasiąknie… a zawód strażaka, to piękny zawód, bo niesie pomoc potrzebującym każdego dnia, od poniedziałku do niedzieli, bez względu na porę dnia i nocy służy mieszkańcom w potrzebie.
Dlatego dzisiaj w dniu św. Floriana, patrona strażaków – naszego święta – myślę, że warto na chwilkę zatrzymać się i spojrzeć z uśmiechem, na tych którzy są zawsze gotowi do niesienia pomocy – na strażaków krośnieńskich i na całą brać strażacką!
ze strażackim pozdrowieniem
asp. Urszula Rędziniak
-
Pachnące świeżością…
Już mam je w domu, pachnące farbą drukarską tomiki.
To jest ten moment, gdy serce samo rośnie!
Joasiu dziękuję za Twoje malowane sercem obrazy 🙂
-
W jej blasku… jej cieniem
-
Srebrna na medal!
Dzisiaj, tuż po jubileuszu dwudziestopięciolecia Wagi i Miecza, mam przyjemność napisać dla Państwa kilka słów refleksji. Takie rocznice w naszej społeczności nie są codziennością i dlatego myślę, że jest to dobry moment by zatrzymać się na chwilę, i spojrzeć z dumą w przeszłość oraz z nadzieją na przyszłość. Cieszę się razem z Czytelnikami, że tak nieduża gmina, tak niewielka społeczność jak nasza ma możliwość spisywania codziennej historii dla przyszłych pokoleń.
Myślę, że czasami sami nie zdajemy sobie sprawy, jak ważne w naszym życiu jest oparcie i stabilność emocjonalna, która od pierwszych chwil życia kształtuje naszą osobowość, najpierw poprzez rodzinę, potem przedszkole (czasami żłobek), szkołę, a następnie już w życiu dorosłym, poprzez pracę, działalność samorządową, społeczną, stosunki sąsiedzkie i regionalizm jaki tworzy to nasze miejsce zamieszkania. I to jak nas ta społeczność wychowa, i jak my sami się w niej odnajdziemy, pozwala każdemu z nas zakorzenić się na dłużej tworząc dzisiaj krajobraz strzyżowskiej wspólnoty.
To właśnie jubileusz dwudziestopięciolecia nasunął mi refleksję więzi jaka łączy nas – mieszkańców. Jeżeli moi drodzy pochylicie się nad stronicami miesięcznika, jeśli zechcecie zagłębić się w jego kolejne stronice, to niejednokrotnie przeglądając np. wydarzenia gospodarcze czy też kulturalne z poprzednich lat nasuną się Wam wspomnienia, przypomną dobre chwile lub też smutny czas, ale zawsze to będzie echo naszych wspólnych wydarzeń zamknięte w pamiętniku „Waga i Miecz”.
Osobiście, od początku, miałam przyjemność uczestniczyć w przygotowaniach do uroczystości, która odbyła się w dniu 9 kwietnia 2016 r. w Domu Kultury „Sokół”. Wiele osób zaangażowało się całym sercem w projekt gali. Kilka miesięcy wcześniej, na czele z ówczesną jeszcze Redaktor Naczelną – Anetą Kozioł i Towarzystwem Miłośników Ziemi Strzyżowskiej zaczęliśmy planować, jak uczcić srebrne gody gazety. Po wstępnym przygotowaniu pomysłu uzyskaliśmy jego akceptację na szczeblu samorządowym, a Mariusz Kawa – Burmistrz Strzyżowa uznał projekt za atrakcyjny i czynnie włączył się w jego realizację.
Ci z Państwa, którzy byli na gali wiedzą jak trudno było zebrać w pigułce 25 lat pracy twórczej, jak omówić ponad 300 wydanych numerów, jak uszanować ponad 900 piszących i jak dotrzeć z tymi informacjami do wszystkich naszych mieszkańców, tak by nikt nie poczuł się dotknięty, i tak by nikogo nie pominąć.
Ci z Was, którzy nie mogliście być obecni na gali, uwierzcie mi, to było bardzo trudne zadanie.
Mam jednak nadzieję że udało się uhonorować wszystkich tych, którzy włożyli swój wkład w istnienie naszej strzyżowskiej gazety.
Dlatego biorąc pod uwagę ogrom materiałów znajdujących się w kolejnych miesięcznikach na jubileuszowym spotkaniu postanowiliśmy przedstawić dorobek gazety tematycznie czyli zaprezentować miesięcznik w takiej formie, w jakiej ukazuje się współcześnie, przy jednoczesnym uwzględnieniu całego rysu historycznego jego istnienia. Toteż na scenie strzyżowskiego Domu Kultury pojawiały się informacje dotyczące miasta i gminy Strzyżowa, te ważne i te mniej ważne wtedy, ale dzisiaj istotne dla całokształtu naszej społeczności.
Wielkie i drobne wydarzenia z życia mieszkańców, społeczne potrzeby i oczekiwania obywateli, przeplatane są do dzisiaj wydarzeniami oświatowymi i kulturalnymi. Myślę, że mieszkańcy naszego regionu cenią sobie ten różnorodny misz-masz, gdzie informacje o gospodarce czy też samorządności łączą się z wierszem i książką, gdzie sportowe wiadomości płyną strugą nieprzerwaną, nawet gdy kroniki policyjne donoszą, a Baby Glinickie z przymrużeniem oka śpiewają, pielęgnując tradycje regionalizmu.
Jesteśmy razem nie tylko od święta, my tutaj żyjemy na co dzień i jesteśmy twórcami naszej historii, a Waga i Miecz przez kolejne lata, aż do złotego jubileuszu, a nawet diamentowego i dalej… ma szanse zapisywać naszą własną, strzyżowską tożsamość na kartach miesięcznika – dla potomnych, dla naszych dzieci i wnuków…
Nie pozwólmy by ta kronika zaginęła, cieszmy się wolnością słowa, działając, czyniąc, tworząc i dzieląc się codziennością sami twórzmy historię, naszą strzyżowską opowieść.
Z życzeniami kolejnych jubileuszy
dla miesięcznika „Waga i Miecz”
Urszula Rędziniak
-
Słowem – odwaga!
Dzisiaj chciałabym się podzielić emocjami jakie mogą towarzyszyć gdy strona za stroną wczytasz się w słowa antologii, tomiku który właśnie trzymasz w dłoniach, ale tak to już jest z poetami, że wena przewrotną bywa, więc ja też przeplatać będę myśli – słowem i wierszem, bo jest o czym wspominać i co opowiadać…
Wieczór nadchodził gwieździsty i czystością zachodzącego dnia pachniało wokoło, gdy tylko sobie znanymi sposobami grono utalentowanych osób stanęło w szranki o laur zwycięstwa w konkursie „Jednym słowem – poezja” zrealizowanym przez Bibliotekę Publiczną Gminy Wiśniowa.
I już pomysł goni zamiar, a jest się czym dzielić, bo pisać każdy może, trochę lepiej lub gorzej, szczególnie dzisiaj gdy dostępność środków masowego przekazu jest nieograniczona i tylko odwagi potrzeba by zamieścić swoją twórczość tak, by publiczność mogła ją zobaczyć, dotknąć poczytać, poczuć i pokochać. I tylko dziw bierze, że o Gminie Wiśniowa tak cicho wierszowanym słowem było do dzisiaj.
Miałam przyjemność trzymać w dłoniach wszystkie stronice wierszy jako jedna z pierwszych. Ciekawa lektura, a po niej chwila zamyślenia, jedno spojrzenie w twórczość poetycką i już autorom, wszystkim, i każdemu z osobna można powiedzieć wiele, ważne by z umiarem ważyć słowa, bo to początek pisarski i zrazić uczuć niczyich nie można. Dlatego warto podkreślić, że mamy tutaj debiut pisarski ośmiu osób, które różnią się od siebie pod każdym względem, ale zostały połączone miłością do słowa i odwagą, aby pokazać swoje wiersze szerszemu gronu.
Dla wielu twórców w takiej sytuacji zaczynają się schody, bo wiersz wyciągnięty z zakamarków szuflady nabiera życia. Pisarz miał swój zamysł, stworzył własne „dzieło” i w zasadzie z pietyzmem pielęgnuje go jak „dziecko”. I nagle zderza się z szarą rzeczywistością, odbiorem indywidualnym każdego słowa, z krytyką, uwagami i pochlebstwami, wzruszeniem i smutkiem, radością i łzą, cukierkową słodyczą i cytrynowym smakiem recenzji.
Przed takimi dylematami staną wszyscy autorzy niniejszego tomiku, bo odważyli się na publikację swoich wierszy, oni pierwsi po słowach gratulacji zderzą się ze ścianą sławy. Jednak świadomość potrzeby tworzenia powinna zrównoważyć wagę dobrego słowa z krytyką, dopuścić do siebie możliwość indywidualnego postrzegania liryki, a przede wszystkim pozwolić uwolnić się emocjom i wykorzystać je do kolejnego wiersza, do tworzenia nowych obrazów, do malowania innej rzeczywistości, do kreowania mody na poezję, po prostu tak by umilać chwile słowem pisanym, idąc krok za krokiem własnych refleksji, dokładając do tego wiedzę i szlif literacki.
Otwartość poezji polega właśnie na jej niepowtarzalności. Jak już nadmieniłam, nie da się mówić o poezji bez strof ulotnych, bez ich metafor i meandrów niepewności. To jak narkotyk, wciąga, pochłania i nie pozwala odejść w nieznane. Dlatego grupa wiśniowieckich autorów miała szczęście, gdyż ktoś postanowił ich twórczość wyciągnąć z zakamarków szuflad. Pomysł zacny, a co najważniejsze udało się go przerodzić w czyn. Cieszę, że Biblioteka zrealizowała swój pomysł, bowiem… tutaj pozwolę sobie na symboliczną metaforę ekspresji i zacytuję fragment wiersza Agnieszki Zamorskiej ***(Na grobie nieznanego poety)
„Grób nieznanego poety
Pęka w szwach
Od nie zapisanych słów
Nie utrwalonych gestów
Natchnień
I pustki”
Konkurs „Jednym słowem – poezja” przyczynił się do odkrycia kilku wrażliwych osób, które odważyły się wyciągnąć swoje wiersze z szuflady. Jak już wspomniałam, czytając po kolei wszystkich autorów doznałam wielu przyjemnych odczuć, tym bardziej, że zamieszczone wiersze są różnorodne zarówno co do treści jak i co do formy, a to oznacza, że ich autorzy na etapie tworzenia nadają przemyślany kształt swoim słowom. Ciekawość życia, zatroskanie nad niepewnością i wiara spełnienia, my dzisiaj możemy zaczytać się w ciszy zamierzonego wytchnienia w strofy twórców, którzy podzielili się z nami wrażliwością jak choćby Monika Urbanek w swoim wierszu:
„Zagubiony w labiryncie mego serca
W otchłani błądzących dusz
W świecie zła i samozniszczenia
Szukasz mnie jak pocieszenia”
Ulotność uczuć znana jest każdemu, a jednak ubrana w metaforę potrafi zmienić świat i jego postrzeganie. Zdołać złapać marzenie i utrzymać iskrę nadziei w sercu, tak wiele i tak nie dużo, gdy tylko zechcemy pozwolić myślom szybować bezkarnie, tak aby powtarzając strofy za Martą Ciosek z wiersza Zielony sweter pamiętać o każdej chwili radości i zadowolenia, o istocie bycia z drugim człowiekiem, bo przecież
„(…) Takie ręce mogłyby objąć cały świat
gdyby im na to pozwolił
(…)czasem do szczęścia potrzeba nam tak niewiele”
Jak już wyżej wspomniałam, wiersze w tomiku wyróżnia wielobarwność poruszanej tematyki, każdy z nich jest inny, tak jak osoby które je tworzyły. Stąd mamy możliwość nie tylko poznać twórczość, ale także spojrzeć innym okiem na ich twórców, bo przecież musisz zostawić cząstkę siebie w wierszu tak, by on ożył, by odnalazł swoją drogę do innego serca, by trafił na swoją bratnią duszę. Taka rozmaitość emocji i wrażeń pozwala czytelnikowi bez znużenia podążać śladem twórcy, i chociaż zmienia się klimat poszukujemy nadal, jak choćby w wierszu Zuzanny Jaskółki Szukam;
„(…) na zakurzonym skrzyżowaniu
pośród babiego lata nad drogą
szukam Cię (…)”
by po chwili słowami Janiny Jałowiec Przy stole znaleźć ukojenie i odpoczynek, jak to się nam zdarza prawie codziennie, lecz z reguły bezwiednie, a tutaj czarno na białym, zmienia się nastrój, zmienia się krajobraz, a mimo to słowa skreślone przenośni odcieniem przykuwają uwagę czytelnika:
„(…) zaparzę ci wspomnienia
w imbryku zapomnianej rozmowy
pij póki gorące
(…)aby każda cząstka życia
była tak samo słodka”
Prawda, że słowa tu płyną razem z zapachem kawy poddając pod rozwagę codzienność, tak by nie zapomnieć o radości dnia każdego, bo przecież życie nam ucieka, a my czasami powinniśmy choćby na chwilę przystanąć, na przykład na odrobinę poezji Roberta Jurasza, a może też spotkamy swojego Anioła Stróża, który odpoczywa jak w wierszu Frasobliwy Anioł Stróż
(…)Strażnik domowego ogniska
Frasobliwie siedzi na kamieniu
I nie wie jak to się stało,
że aż tak bardzo się zagapił.
I tak od miłosnych uniesień poprzez smak domowego ogniska zbliżyliśmy się do istoty wiary by po chwili zmienić rytm i podążyć romantycznym tonem Żywiołów Agaty Książek, która z wielką pasją przenosi nas w prawo buntu i pewność zwycięstwa podszytą romantyzmem i marzeniami. To młodość, ona rządzi się własnymi prawami:
„(…) Iść mi trzeba,
Póki ciało żyje
Z twarzą wygiętą do nieba
Gdzie smutek mój i ogień się skryje”
Tak w życiu bywa, kończąc opowieść o twórcach, zatrzymam się na chwilę przy strofach czerwienią skropionych, patriotyzmem osnutych na jawie, a może tylko we śnie, dla odmiany fragment wiersza Andrzeja Gugały Jawa/sen, który nadal podkreśla istotę miłości do ojczyzny, zakorzenioną w każdym z nas od urodzenia:
„(…) poprzez mgłę kończącej się wizji
jeszcze zdążyłem zauważyć
na każdym z nich biało-czerwona
kokarda mimo-wszystko…”
Jak widać mamy tutaj niebagatelną wielorakość doznań i emocji, a przecież to zaledwie fragment, tego co kryje w sobie antologia, na której stronice serdecznie zapraszam, bo moja opowieść już dobiega końca…
W Prima Aprilis, choć to nie był żart odbyło się spotkanie zorganizowane przez Bibliotekę, na które przybyło wiele zacnych osobistości i oczywiście laureaci wydanego tomiku. Sala pękała w szwach od tłumu gości i wspaniałej atmosfery podczas całego wieczorku poetyckiego. Efektem końcowym było wręczenie uczestnikom 10 pamiątkowych tomików antologii „Wiśniowa z poezją w tle”.
Mnie jako przewodniczącej komisji konkursowej przypadł w udziale zaszczyt ogłoszenia wszystkich zwycięzców. Ponadto wśród ośmiu laureatów tomiku jury wyróżniło Martę Ciosek jako autora najlepszego zestawu wierszy oraz Roberta Jurasza jako autora najlepszego wiersza pt. Frasobliwy Anioł Stróż.
Wszystkim nagrodzonym życzę dalszych sukcesów, wielu spotkań z czytelnikami, Bibliotece kolejnych ciekawych projektów, Wam zaglądającym na strony antologii odpoczynku wśród strof pełnych metaforycznych uniesień i poetyckich wzlotów, a sobie udziału w kolejnym takim przedsięwzięciu pełnym emocji i wzruszeń, tam gdzie można pozwolić refleksjom poszybować wraz ze strofami w nieznaną przyszłość, do innego wymiaru, gdzie słowo jest lekiem na całe zło.
Fot. Grzegorz Tomaszewski
-
Z erotyką w tle
Biblioteka Publiczna Gminy i Miasta im. Juliana Przybosia w Strzyżowie oraz Krąg Twórczy Archē w dniu 8 marca 2016 r. o godz. 1700 zaprosiło mieszkańców Strzyżowa i okolic na spotkanie poetycko- muzyczne pt. Z erotyką w tle. Jeszcze w styczniu Krąg Twórczy Archē wyszedł z propozycją spotkania z mieszkańcami z okazji Dnia Kobiet. Pomysł został zaakceptowany, a Członkowie Kręgu przystąpili do pracy przygotowując różnorodne formy tekstów liryczny, erotyków, fraszek i żartów, aby w to marcowe popołudnie zabawić, rozśmieszyć i wzruszyć wszystkich Gości.
I nagle pojawiło się pytanie czy spotkanie „Z erotyką w tle” nie jest zbyt śmiałym przedsięwzięciem?
Wówczas rozbawiło mnie to pytanie, jednak dzisiaj postanowiłam się z Wami podzielić słowem poetyckim o Kobiecie z przymrużeniem oka skropionym odrobiną frywolności i żartu w rytmie tanga, bo czymże jest dzisiaj słowo pisane w krótkich formach literackich, gdzie jest erotyk i liryka, gdzie fraszka i igraszka.
A przecież „nie samym chlebem żyje człowiek” !
Czy wiecie Państwo, że nazwa erotyk pochodzi o greckiego słowa erotikós czyli miłosny?
Erotyk akcentuje miłość zmysłową, charakteryzującą się głębią uczuć i pasją, jest lirycznym utworem poetyckim.
Erotyki pisał już Jan Kochanowski – Do dziewki
„(…) Nie uciekaj, ma rada; wszak wiesz: im kot starszy,
Tym, pospolicie mówią, ogon jego twarszy,
I dąb, choć mieścy przeschnie, choć list na nim płowy
Przedsię stoi potężnie, bo ma korzeń zdrowy”.
Inni znani wielcy Poeci również z chęcią sięgali po ten wyrafinowany, ulotny i zmysłowy gatunek poetycki. Myślę, że warto tutaj wymienić choćby wiersze: Ta łza – Adama Asnyka, Prośba o wyspy szczęśliwe – Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, W malinowym chruściaku – Bolesława Leśmiana czy Erotyk – Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
Współcześni Poeci również nie stronią od tej formy lirycznej i często możemy się z nią zetknąć na łamach gazet, w wydanych tomikach czy choćby na spotkaniach poetyckich.
I tak właśnie było 8 marca, gdy na spotkaniu poetycko-muzycznym swoje erotyki zaprezentowała rzeszowska Poetka – Nina Opic, która z wielką wrażliwością ukazała oblicza miłości zmysłowej. Również część Twórców Kręgu Archē zaprezentowało własne erotyki i liryki poświęcone miłości i Kobiecie. Aby spotkanie było urozmaicone Krąg Twórczy Arche przygotował również fraszki oraz specjalnie na tę okazję napisany horoskop erotyczny dla kobiet wyzwolonych. Wiersze prezentowane na spotkaniu można odnaleźć na stronie internetowej http://www.bpgimstrzyzow.pl/ – tutaj Krąg Twórczy Archē dzięki uprzejmości Biblioteki Publicznej Gminy i Miasta im. Juliana Przybosia w Strzyżowie ma swój kącik. Zainteresowanych serdecznie zapraszamy.
Wśród gości pojawiła się pisarka z Rzeszowa – Danuta Stokłosa, która zaprezentowała swój wiersz pt. Biała miłość. Miło nam było, gdy głos zabrała Irena Wojciechowska z Dyskusyjnego Klubu Książki i zarecytowała wiersz nieznanego poety, dodając uroku naszemu spotkaniu. Dziękujemy także Stanisławowi Pytko i Pawłowi Lasocie za udział w deklamacji horoskopu.
Jednak słowo recytowane to nie jedyny element marcowego spotkania. Cenimy sztukę i kulturę w każdym wymiarze, współpracujemy z innymi grupami bądź osobami twórczymi i dzięki ich życzliwości, na spotkaniu mogliśmy gościć zespół muzyczny Trio Galicyjskie z Niebylca, które przygrywało nam w rytmie tanga. Nie zabrakło też piosenek, które romantycznie zaśpiewała nasza strzyżowianka – młoda i utalentowana Marta Dubiel.
Gwoździem wieczoru był wymowny występ w rytmie tanga!
Na powitanie i zakończenie programu Urszula i Andrzej Curyłowie zatańczyli dla nas wymownie, wkładając w każdy kolejny krok uczucie i emocje, które nieodmiennie od lat przeplatają się w tym tańcu.
Spotkanie 8 marca dobiegło końca. Ja jednak jeszcze muszę wspomnieć o najważniejszym, o gościach, którzy licznie przybyli na nasz wieczorek. Bardzo się cieszymy i dziękujemy, że tak liczne i zacne grono dorosłych i młodzieży chciało spędzić z nami ten wieczór. Nadmienię tutaj tylko, że relację ze zdjęciami mogą Państwo znaleźć na stronie internetowej Biblioteki.
Krąg Twórczy Archē obchodzi w marcu swój pierwszy rok istnienia, tak więc spotkanie z okazji Dnia Kobiet zbiegło się z pierwszą rocznicą. Mamy nadzieję, że przypadła Państwu do serca nasza działalność i spotkania z nami. Liczymy na Waszą obecność na kolejnych wieczorach poetyckich i mamy nadzieję na kolejne rocznice Kręgu.
Dzisiaj chcemy Państwu życzyć aby ta chwila wniosła w Wasze serca wiosenną radość i pogodę ducha oraz spokój i ciepło, a wraz z poezją rozkwitła nadzieja na lepsze jutro!
Fot. Paweł Lasota
Biblioteka Publiczna Gminy i Miasta
im. Juliana Przybosia w Strzyżowie
-
W tłumie
Tłum kolorowy,radosny i pełen uniesienia
przywitał Pana
kwieciem obsypując
w potrzebie zbawienia.
I tylko smutek Jego oczu
budził zdziwienie
trącał duszy strunę
rzucając się cieniem.
(…)
Tłum kolorowy,
wrzaskliwy, żądny zemsty
wydał wyrok
by krew przelano
za zbawienia gesty.
I tylko smutek Jego oczu
przepełniony boleścią
poruszył wiele serc,
wylał łzę niewieścią.
(…)
Tłum kolorowy,
współczesny w swej samotności
szafując uczuciami
zapomniał o prawdzie
człowieczej godności.
I tylko smutek w oczach Jezusa
przypomina o wolności,
gdy spogląda zatroskany
w imię jedynej miłości.
-
Trzy razy M…
jedna literaa każdy z nich inny obrazwyznaczamoże najpierwrozpatrzę wersję lightgdy w głowiesnują się trójkamimisiek – mężczyzna – machoalbo w wersji hardłatwiej będzie się odnaleźćbo przed oczamidostojnie maszerująmnich – mąż – męczennikuffffffffi jak jednym słowemliterą tudzież gestemzamknąć rysunek facetaz twarzą na Mmoże lepiej żebyś dla mniezostał strażakiem -
Mazal tow!
W dniu 17 stycznia od 19 lat Kościół Katolicki w Polsce świętuje Dzień Judaizmu – święto ustanowione przez Konferencję Episkopatu Polski w 1997 roku.
Dzień Judaizmu ma na celu ponowne odkrycie więzi z judaizmem poprzez wgłębienie się we własną tajemnicę wiary katolickiej. Co roku odbywają się centralne obchody w wybranym mieście, w tym roku to miasto Toruń jako gospodarz przygotowało obszerny program i cykl spotkań. Mottem tegorocznych obchodów Dnia Judaizmu jest pytanie: „Co ty tu robisz, Eliaszu?” (1 Krl 19, 9).
A my mieszkańcy Strzyżowa, od kilku lat, mamy naturalną przyjemność spotykać się w Dniu Judaizmu z kulturą żydowską, która połączona z miasteczkiem od wieków obecnie uległa zatarciu wspomnień. Jednak dzięki życzliwości i pomysłowi co roku ożywa echem w strzyżowskiej Bibliotece, która co ciekawe, dawniej była synagogą.
Dlatego patrząc okiem widza, który co roku spotyka się z historią kultury żydowskiej dzięki zaangażowaniu pracowników Biblioteki Miasta i Gminy w Strzyżowie oraz członków Towarzystwa Miłośników Ziemi Strzyżowskiej mogę naocznie przenieść się w inne czasy, zetknąć się z inną kulturą, poznać inne smaki czy też usłyszeć o innym świecie delektując się muzyką. I tak, dzięki zaangażowaniu wielu osób, do tej pory mogliśmy już zetknąć się z historią losów strzyżowskich Żydów, obyczajowością i kuchnią żydowską, z wyrafinowanym dowcipem czyli szmoncesem.
W tym roku natomiast grupa pasjonatów przedstawiła nam Chatunę czyli żydowskie wesele.
Czy wiecie, że kobieta musi wyrazić zgodę na małżeństwo?
W judaizmie związek małżeński postrzegany jest jako wypełnienie obowiązku, przykazania Bożego, to inaczej Kiduszin, czyli uświęceniem. Ceremonia zaślubin według obrządku żydowskiego różni się znacznie od tej, którą znamy, czyli według obrządku katolickiego.
I tak wprowadzeni w klimat wesela żydowskiego przez Marzenę Łącką zobaczyliśmy jak na salę wkraczają państwo młodzi w asyście rodziców, swatów i Rabina. W trakcie wejścia weselników okazało się, że jest to rekonstrukcja strzyżowskiego wesela żydowskiego z roku 1930. Dostojne matki prowadzą delikatną i kruchą pannę młodą, która w skromnej bieli nieśmiało zerka na pełną salę gości. Dumni ojcowie prowadzą pana młodego, który z błyskiem w oku zerka na tłum próbując ukryć wzruszenie chwili.
Jakimś cudem wszyscy znajdują się wreszcie pod chupą – tradycyjnym baldachimem ślubnym, przedstawiającym nowy dom, który młoda para stworzy w przyszłości. Uroczystości przewodniczy zaproszony Rabin, przyjaciel rodziny. Pod chupą znajdują się także rodzice Młodych. Trzymają się za ręce. Nie ukrywają wzruszenia.
I tak rozpoczyna się cała ceremonia zaślubin, a każdy z aktorów amatorów daje się ponieść fantazji i nagle mamy 1930 rok. Pięknie, ten nastrój udziela się gościom, którzy z uwagą śledzą całą ceremonię.
Pan młody wkłada pierścień na wskazujący palec panny młodej i mówi:
Oto jesteś mi poślubiona tym pierścieniem według prawa Mojżesza i Izraela.
Zebrani goście potwierdzają fakt ślubu i krzyczą:
Mekudeszet czyli poślubieni!
I cała sala powtarza głośno: Mekudeszet,
życząc młodym wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Zaślubiny dobiegają końca, a młodzi częstują gości suszonymi owocami, ojcowie hojnie roznoszą wino, a do tego na sali pojawiają się drobne przekąski żydowskie.
Całość wesela przebiegła w serdecznej atmosferze, a ja razem z innymi uczestnikami zostałam ugoszczona i słowem i jadłem i muzyką klezmerską i przepięknymi pieśniami w języku hebrajskim.
I czego można chcieć więcej na takim weselu?
Właściwie oprócz dobrych życzeń niczego!
I ja tam byłam, wino i miód piłam!
Mazal tow!
Fot. Paweł Lasota
-
Dzieje grzechu
Adam i Ewaw rajskim sadzie
taki sens wiersza
zrodził się na początku
a potem gdy słowo pisane
staniało do grosza
muzyką ozdobione
zadrwiło z Boga