-
Wsiąść do pociągu – czyli krótka opowieść o Jolancie Karasińskiej.
Czasami niespodziewanie znajdujesz się na stacji zwanej życiem, w niespodziewanym miejscu i niepewnym czasie. Ot tak, byś mogła poznać nowe barwy, które nieobce, to jednak pisane innym spojrzeniem zaciekawiają. I ja, pewnego dnia wsiadłam do „Lokomotywy”, wierszowanej rymem zabawy, z ciekawymi ludźmi. Przez kilka lat, razem z innymi bawiłam się słowem i żartem jadąc od stacji do stacji – zawsze w miłym lecz nieprzewidywalnym towarzystwie. Radość i śmiech to były częste bilety wstępu do Lokomotywy, którą do dzisiaj wspominam z rozrzewnieniem.
I tak od pierwszej stacji, od pierwszego rymu i słowa w Lokomotywie towarzyszyła mi Jolanta Karasińska. Urocza, sympatyczna i pełna barw kobieta, która swoim optymizmem zarażała niejednego. Ta podróż zaowocowała barwną znajomością, odkrywając kolejne atuty Joli.
Dzisiaj po blisko dziesięciu latach naszej wirtualnej znajomości, mój szacunek do Jolanty nie tylko nie zmalał, ale wręcz przeciwnie, powiększył się o kolejne stopnie zaawansowania. Bo jak nie podziwiać kobiety, która w kwiecie wieku pokazała, że radość życia to najpiękniejsza wartość, z której można czerpać i którą można się dzielić a wiele sposób.
W pokoiku, na półce z książkami leżą obok siebie wiersze ukryte w tomikach: „Skrawek nieba” i „Jeszcze wczoraj tańczyłam z gwiazdami”, dwa dorosłe i romantyczne tomiki Joli Karasińskiej oczywiście z dedykacją. Można do nich sięgać każdego dnia, tak by utulić smutki i rozwiać żal. A obok nich, całkiem niedaleko zamieszkały kolorowe opowieści dla dzieci, ja zakupiłam uje dla przyszłych wnuków. Bo nie można pominąć, nawet na przyszłość ciepła, radości i zabawy, które ukryły się w rymowanych bajkach Joli. „Witaj łąko”, „Jak kropelki” i „Tęczowe nutki” tęczowo mienią się na każdej stronie. Myślę, że to piękny dar Poetki dla najmłodszych.
I w zasadzie już mogłabym skończyć, gdyby nie Jola, która kilka lat temu zaskoczyła mnie swoim kolejnym talentem. Pełna werwy i pomysłów Jola chwyciła za pędzel i … nagle okazało się, że Jej talent rozkwita na nowo. W swoich obrazach Jola odkrywa nie tylko piękno przyrody, ale także pokazuje odbiorcom, jak ciekawa i niebagatelna może być wyobraźnia pisarza zatrzyma w kadrze twórczego „pędzla”.
Ja nie mogłam się oprzeć jej wizjom i jeden z obrazów dzisiaj wisi w pokoiku, tuż obok wierszy, bo nie można rozdzielać zbyt drastycznie twórczych wizji.Jola Karasińska – poetka, malarka, dusza towarzystwa, prężnie działająca na barlineckiej ziemi. Wspaniała kobieta, z wielką wrażliwością, a dla mnie Jola Kolorowa, dama w każdym calu, z którą miałam przyjemność jechać w jednym z „wagonów”, a którą do dzisiaj i jeszcze dłużej będę nosić w sercu,
bo każdemu życzę
wsiąść do pociągu
i spotkać bratnią duszę.
-
Jubileuszowe wyrazy pamięci czyli 80 świeczek na torcie urodzinowym Adama Kluski
Postanowiłam, że tym razem będzie krótko. Proszę mi uwierzyć, ze naprawdę starałam się ograniczać wspomnienia do minimum, bo gdybym sobie pozwoliła na odrobinę rozrzutności i szczegółowość jaka cechuje dzisiejszego Jubilata, to zapewne obecne wydanie Wagi i Miecza w całości byłoby poświęcone działalności strzyżowskiego regionalisty – Adamowi Klusce.
Tort urodzinowy, życzenia zdrowia i pomyślności, prezenty, wyrazy pamięci, kosz wspomnień, radość, uśmiech, szacunek, spełnienie marzeń, i dobrodziejstwo czasu…
Można wymieniać bez końca pozytywne wrażenia jakie towarzyszą mi dzisiaj, gdy w chwili skupienia moje myśli podążają za postacią Adama, człowieka którego poznałam ponad 25 lat temu, jako ojca naszych bliskich znajomych. Jedna z pierwszych dorosłych osób, które zakotwiczyły w moim strzyżowskim życiu. Człowiek, który jawił mi się wówczas jako serdeczny i opiekuńczy ojciec rodziny, bezpretensjonalny, lecz ze światłym spojrzeniem i wielką kulturą osobistą, zaskarbił sobie moje serce na zawsze. Tym bardziej bez wysiłku i zdziwienia, rok za rokiem, wydarzenie za wydarzeniem, przyjmowałam wiadomości o kolejnych pasjach i działalności ówczesnego Dyrektora Biblioteki Adama Kluski.
Z lekkością wiatru płynęły kolejne informacje na temat społecznej działalności Jubilata. Pamiętam swoje zdziwienie, gdy dowiedziałam się o istnieniu strzyżowskiego muzeum i jego kustoszu – Panu Adamie Klusce. Podziw i zaskoczenie do dnia dzisiejszego nie opuszczają mnie, gdy myślę ile pracy i serca potrzeba było włożyć w taki twór, który w 2011 roku zaowocował Muzeum Samorządowym Ziemi Strzyżowskiej im Zygmunta Leśniaka.
Nie można pominąć roli Adama w skrupulatnym przechowywaniu pamięci o tych co odeszli. Wielu pasjonatom i historykom drobiazgowość i świadectwo o mieszkańcach ziemi strzyżowskiej, tych sławnych i tych cennych aczkolwiek zapomnianych jest dzisiaj kopalnią wiedzy i pamięci. Bo tak naprawdę, nikt z nas nie zdaje sobie sprawy w zwykłej szarości codziennych trosk i problemów, że właśnie ta historia to nasza tożsamość narodowa, bez której bylibyśmy białą kartą na mapie świata. Dla mnie, wszystkie opowieści i kroniki, pozyskane dzięki osobistemu zaangażowaniu Adama są niezaprzeczalną skarbnicą regionalnej wiedzy o historii Ziemi Strzyżowskiej i jej mieszkańcach.
Całkiem niedawno pisałam o ważnych nagrodach strzyżowskich i myślę, że jubileusz 80 urodzin to dobra okazja by przywołać ich wspomnienie, tym bardziej, że są to grand prix wśród strzyżowskich odznaczeń. Adam Kluska za swoją działalność społeczną i szerzenie wartości patriotycznych oraz krzewienie kultury regionalizmu został wielokrotnie odznaczony. Warto tutaj przypomnieć uhonorowanie odznaczeniami w 2002 roku Za zasługi dla regionalizmu polskiego oraz Zasłużony dla Gminy i Miasta Strzyżów, czy w 2007 roku Zasłużony dla kultury polskiej i Honorowy Obywatel Gminy i Miasta Strzyżów.
Nie sposób pominąć bogatą działalność Jubilata w Towarzystwie Miłośników Ziemi Strzyżowskiej, gdzie od 1975 roku pełnił funkcję sekretarza, a od 1995 do 2011 roku był jego prezesem czynnie działając na rzecz krzewienia strzyżowskiej kultury. Członkom Towarzystwa dał się poznać jako znakomity kierownik i regionalista. Dzięki jego osobistemu zaangażowaniu wydano wiele regionalnych publikacji, które do dzisiaj służą mieszkańcom Strzyżowa.
Od dłuższego czasu spotykamy się podczas różnych spotkań kulturalnych i muszę przyznać, że towarzystwo Adama jest dla mnie zawsze inspiracją, a jego celny dowcip nieraz, nawet w najmniej odpowiednim momencie, potrafi rozśmieszyć do łez. Dlatego jestem bardzo zadowolona, że obecnie Adam jest także członkiem Kręgu Twórczego Arche, gdzie z wielkim zaangażowaniem na co dzień tworzy wiersze i uczestniczy w spotkaniach, także z mieszkańcami Strzyżowa, którzy z wielką życzliwością i serdecznością przyjęli grono piszących utwory poetyckie. Krąg Twórczy Arche, a właściwie jego członkowie z radością uczcili już jubileusz Adama na comiesięcznym spotkaniu czwartkowym.
Mam nadzieję, że wybaczą mi Państwo ten telegraficzny skrót o wspomnieniach, które od pierwszego mojego przyjazdu na ziemię strzyżowską powiązały się nicią sympatii z niebagatelną osobowością tej ziemi, którą miałam przyjemność poznać osobiście wiele lat temu, a który właśnie obchodzi wspaniały jubileusz 80 urodzin…
I na zakończenie, nie mogę oczywiście pominąć faktu, że Adam Kluska jest jednym z założycieli i redaktorem Wagi i Miecza, gdzie od 1991 roku dzieli się swoimi historyczno-społecznymi artykułami oraz twórczością poetycką. Dlatego z wielką przyjemnością w imieniu Wagi i Miecza składam drogiemu Jubilatowi najserdeczniejsze życzenia pomyślności i wszechstronnego uznania bogatego dorobku strzyżowskiego regionalisty, a ja ze swej strony mogę dzisiaj tylko dołączyć do szerokiego grona życzliwych, którzy mają przyjemność znać Adama Kluskę i osobiście życzyć drogiemu Jubilatowi kolejnych lat przepełnionych twórczością i szacunkiem społeczeństwa, nie tylko strzyżowskiego.
-
„Chcę liter opływowych” – debiut Radosława Kozaka
Nigdy nie myślałam, że będę miała przyjemność zapowiadać udany debiut poetycki.
A jednak! Dzisiaj to ja mam wielka przyjemność podzielić się dobrą nowiną.Nasz kolega Radosław Kozak, jeden z liryków Kręgu Twórczego Archē, strzyżowian, poeta młodego pokolenia, którego niejednokrotnie mieliśmy przyjemność smakować na łamach Wagi i Miecza został finalistą 11 ogólnopolskiej edycji konkursu “Połów. Poetyckie debiuty 2016” organizowanego przez prestiżowe Biuro Literackie z Wrocławia. W efekcie spośród 222 arkuszy poetyckich (ponad 2,5 tysiąca wierszy), które napłynęły z całej Polski znalazł się w wąskim gronie finalistów.
Skromny i jednocześnie pełen radości Radek podzielił się z nami swoim sukcesem, a my jako Krąg Twórczy Archē jesteśmy dumni, że mamy w swoich szeregach młodego, uzdolnionego poetę.
„Ten finał i możliwość uczestnictwa w pracowni twórczej oraz pracy nad zaproponowanym zestawem z poetami z jury, ale także udział w slamie poetyckim ze swoimi wybranymi wierszami i szansa na druk w pofestiwalowym almanachu to była dla mnie ogromna, ogromna frajda. Festiwal odbywał się od 16-18 września – niemalże jakby mi ktoś zrobił prezent na urodziny!”
Osobiście mam także nadzieję, że niebawem znowu usłyszymy o Radku i jego liryce w plenerze polskiej poezji. Bo przecież najważniejsze, to mieć pasję, a możliwość dzielenia się nią z szerokim gronem odbiorców, to niebagatelne wyróżnienie, tym bardziej gdy wywołuje się pozytywne emocje. Radosław Kozak i jego wiersze niejednokrotnie pobudziły czytelnika do refleksji i wzruszeń, dlatego z całego serca życzę naszemu strzyżowskiemu Poecie kolejnych nagród i tomików.
Talent, to niezbywalne prawo wymagania na nowo!
Składając serdeczne gratulacje, czekam na coraz więcej sukcesów i kolejne tomiki poetyckie naszego sympatycznego kolegi Radosława Kozaka. Myślę, że dobrze byłoby zorganizować wieczór poetycki z twórczością Radka Kozaka, który a pewno pozostawi w pamięci niezapomniane wspomnienia i wiele wzruszeń.Przejście / Ibid. Tomasz Różycki
Nigdy nie myślałem, że po trzydziestce
Będę się czuł tak samo zagubiony jak wtedy
Gdy miałem lat szesnaście czy dwadzieścia
Że będę siedział co wieczór z ciężką głową
Po balkonach, latał po nieznanych krajach
Sypiał w obcych dłoniach i naskórkach
Że mnie otoczy nagle popielata chmara słów
I jak psy gończe będzie mnie ścigał wiatr
Pełen rozmaitych popiołów, że będę uciekał
Bojąc się gęstych jego znaczeń, aż pojmie mnie
Któregoś dnia nieznana mowa, i osiądę na mieliźnie
Ugrząznę, i będę — zduszony, z irydowym jękiem —
Plamić delikatne włókna drzew. Drzew
Które nie zawiniły przecież, a jednak stłoczone
Męczą się w tym wierszu pod dyktatem
Niejasnych imperatywów
I jak w tym wierszu właśnie, zstępującym
W pomrok, gasnącym w niespokojnym rytmie
Tak będzie mi ubywać ludzi i świata, aż w końcu
Cała ta wielobarwna błona stanie się przezroczysta
I sam Czas stanie przede mną — nagi i twardy
I nic mi już nie zostanie, tylko porównać jego wąskie
Trupie ramię do lotki w skrzydle kruka czy gawrona
Która tak samo śliska, zimna i nieprzenikniona
Radosław Kozak
-
Wspomnienie
Rosa srebrzysta uśmiechem rozpromieniła
drogę, którą szedłeś o poranku życia.
Jeden dzień…
Zaczął się tak pięknie, wśród śpiewu ptaków
w kolorach wiosny zmierzając w nieznane,
by już w południe powiać chłodem
gdy mroczne chmury przysłoniły niebo,
a lilie skropione łez deszczem zamknęły kielichy.
Smutek nie może trwać wiecznie…
Słońce delikatnie przebiło noc dnia
promieniami złocistymi wzbudzając nadzieję
przyszłego spotkania.
Szczęście ulotna chwila…
Ułamek sekundy ogrzany promieniami
skrył się przed gradem lodu i chłodu
grzmiąc w oddali strachem ognia piekielnego.
Lecz niebo ziemię ukochało i niczym cztery pory roku
jednego dnia, dla pamięci,
porywistym wiatrem przegnało czarne chmury
by ścieżkę prawdy ukazać.
Miłość, która nigdy nie przemija…
Z chwilą rozstania znalazła drogę
przed ciemności nocą,
kierunek do nieba tęczą wyznaczony,
wspomnieniem i nadzieją spotkania.
-
Złote ziarna
Zdzisławie Górskiej
z okazji wydania 10 tomiku wierszy
między brzegami pozorności
tarcza podniszczonego zegara
nasuwa wątpliwość upływających chwil
czytając wers za wersem
mam wrażenie jakby czas stanął
gdy „Godzina pąsowej róży”
uwolniła nektar wzruszeń
zamknięte sztywno stronice
rozsypały się na wietrze wspomnień
tom za tomem szeleści niecierpliwie
zagubione w szarości słowa
pomiędzy północą bukowego lasu
a południem nurtu rzeki
drwią sobie z nadchodzącej burzy
zaklęte w klepsydrze czasu
ziarna pisaku
jedno, drugie, … dziesiąte
niczym libretto
uwolniły wenę kluczem złotym
nim błysk pioruna zakłócił
bieg narracji
20 października 2016 r.
-
Atrybuty św. Michała
Patron naszego miasta, św. Michał, najważniejszy spośród aniołów w tradycji chrześcijańskiej, jest uważany za anioła sprawiedliwości i sądu, łaski i zmiłowania, jest aniołem Bożych kar, ale też aniołem Bożego miłosierdzia. Miecz sprawiedliwości i waga mądrości – czego chcieć więcej, gdy czuwa nad nami św. Michał Archanioł.
Od 11 lat przyglądam się z zainteresowaniem niebagatelnemu wydarzeniu, które co roku, z okazji imienin patrona miasta Strzyżowa honoruje zasłużonych mieszkańców gminy (i nie tylko) nagrodą św. Michała. Ustanowione przez Radę Miejską w Strzyżowie, na mocy uchwały nr XXXII/273/05 z dnia 20 października 2005 r. wyróżnienie zafascynowało mnie tak bardzo, że postanowiłam w końcu podzielić się swoimi przemyśleniami o nim.
Myślę, że rozpoczęcie kolejnej dekady nagrody św. Michała jest dobrym momentem aby podzielić się spostrzeżeniami, a być może i wywołać dyskusję, która przyczyni się nie tylko do umocnienia rangi tego święta, ale wręcz podniesie jego niezaprzeczalną wartość wśród naszego, strzyżowskiego społeczeństwa, a nawet powiatu, województwa czy kraju.
Modne jest ostatnio pisanie, piszą wszyscy, o wszystkim i anonimowo przede wszystkim. Dlatego sądzę, że warto wrócić do tradycji i zacząć szanować własne poglądy, nie bać się ich, promować odpowiednie postawy i przede wszystkim honorować osoby, które własnym postępowaniem przyczyniają się do popularyzacji nieprzemijających wartości społecznych, oświatowych, kulturalnych, etycznych, prawych i innych cenionych walorów, które wymieniać mogłabym bez końca. I tak sobie myślę, że warto na chwilę przystanąć i zastanowić się czym dla nas powinna być nagroda św. Michała, strzyżowski „Oskar” za zasługi oraz jaki cel przyświecał jej twórcom?
Z tego powodu zaczęłam szperać, dopytywać i rozmawiać, aż dotarłam do źródła skąd wziął się pomysł nagrody. Sama po tylu latach mam swoje odczucia, subiektywne spojrzenie zwykłego mieszkańca Strzyżowa, na istotę i wartość przyznawanej co roku nagrody, na jej cel i podniosły charakter tej instytucji, na niezaprzeczalną wartość szacunku dla drugiego człowieka, który bezinteresownie działa na rzecz społeczeństwa. Bo tak naprawdę za każdą nominacją stoi człowiek i jego czyny. I taki właśnie zamiar przyświecał autorowi pomysłu, Panu Wiesławowi Złotkowi. Podkreślając atrybuty św. Michała, jego waleczność i życzliwość, wagę i miecz, zaraził swoim projektem Radnych, którzy w 2005 r. uchwalili nagrodę św. Michała. Istotą powstania nagrody było popularyzowanie dorobku i osiągnięć osób oraz organizacji, które na co dzień wyróżniają się swoją działalnością i przykładną postawą, które mogą być wzorem dla innych. Zamysł nagrody wiązał się z faktem uhonorowania szerszego kręgu osób działających bezinteresownie i społecznie, gdyż istniejące już wtedy dwa wyróżnienia: Zasłużony dla Gminy i Miasta Strzyżów oraz Honorowy Obywatel Miasta Strzyżowa są nagrodami dla wybitnych jednostek naszej społeczności, a więc przyznawane sporadycznie i tylko ze względu na znakomite osiągnięcia.
Przedsięwzięcie znalazło aprobatę i tym samym, od września 2006 r. społeczność strzyżowska może osobiście wnioskować do Kapituły o przyznanie statuetki św. Michała zasłużonym obywatelom dla naszej gminy. W tym roku do Kapituły wpłynęło 29 wniosków o nominację do nagrody św. Michała. Porównywalnie w roku 2015 wniosków było 26, a w 2014 tylko 20. Uważam, że to jest właściwy progres. Mieszkańcy Strzyżowa są coraz bardziej świadomymi wyborcami. Obecnie każdy z nas widzi i obserwuje, każdy ma własne zdanie, i każdy z nas może złożyć wniosek o przyznanie nagrody św. Michała, patrona Gminy Strzyżów. Przy czym nasuwa się taka luźna sugestia, że osoby, które są członkami Kapituły powinny być wykluczone z takiego prawa. To taki typowy Monteskiuszowski rozdział władzy, dla obiektywnej oceny złożonych wniosków.
Odkąd pamiętam, brakuje mi także wcześniejszego nagłośnienia możliwości składania wniosków wśród naszego społeczeństwa. Pamiętam jak jeszcze do niedawna sama myślałam, że prawo składania wniosków przysługuje tylko burmistrzowi. Na szczęście, zamiłowanie do szperactwa pozwoliło mi się dokopać do informacji, że takie uprawnienie ma każdy z nas. Od kilku lat o nagrodzie św. Michała możemy także poczytać na stronie internetowej Miasta i Gminy Strzyżowa. Uchwała z 2005 r. wraz z wnioskiem i listą laureatów ukryta jest pod wizerunkiem św. Michała. Klikamy i już wszystko jasne. Sądzę, że warto byłoby także na stronie głównej Gminy Strzyżów, pod koniec sierpnia, a nawet wcześniej zamieścić przypomnienie o możliwości indywidualnego składania wniosków. W sumie, im więcej kandydatów w poszczególnych kategoriach, tym więcej emocji na gali. Podnoszenie pozytywnych walorów nagrody św. Michała na pewno przyczyni się do podnoszenia jej wartości, odkryje kolejnych społeczników działających pośród nas.
81 osób odznaczonych nagrodą św. Michała w pierwszym 10-leciu, kolejne 10 osób w tym roku. Aktualnie nazwiska wszystkich wyłonionych laureatów nagrody św. Michała możemy znaleźć na stronie internetowej gminy, ukryte za wizerunkiem patrona, co roku powiększają grono honorowych mieszkańców Strzyżowa. Myślę, że warto byłoby również wskazać osoby, na które złożono wnioski, gdyż taka nominacja to prawdziwe wyróżnienie. Być zauważonym pośród ponad 20 000 mieszkańców ziemni strzyżowskiej i nominowanym w jednej z kategorii to niezaprzeczalna pochwała dla działalności na rzecz naszej wspólnoty. Obecnie mamy dziewięć kategorii, w których możemy nominować osoby zaangażowane bezinteresownie w działalność na rzecz mieszkańców gminy. Należą do nich: kultura; oświata i wychowanie; sport, turystyka i rekreacja; opieka społeczna; samorządność; wolontariat; bezpieczeństwo i zdrowie publiczne; mecenat oraz inne osiągnięcia zasługujące na wyróżnienie.
Jest moc, jest potęga, tym bardziej, że statuetka św. Michała ma swoją jedyną i niepowtarzalną wymowę. Pielęgnujmy artystyczny walory i nie zatracajmy historycznej już wartości nagrody św. Michała, ceńmy to co wypracowane przez lata, udoskonalajmy, lecz nie przykrywajmy kolejnymi pomysłami. Czasami wystarczy tylko taktownie rozbudować zasady. I jak wspomniał w rozmowie ze mną Pan Wiesław Złotek dołożyć np. kolejną bardziej nam współczesną kategorię, i do obecnych od 11 lat kategorii, dołożyć nowe gałęzie z możliwością wnioskowania w dziedzinie kreatywności, konstruktywności, waleczności czy innych dyscyplinach życia. Warto również pomyśleć nad udoskonaleniem pracy sekretariatu działającego przy Kapitule, tak by wszystkie osoby, na które wpłynęły wnioski były zapraszane na uroczystą galę. Myślę, że osobisty udział nominowanych dodatkowo podnosi rangę uroczystości i jednocześnie podkreśla wagę imiennej nominacji ze złożonych przez mieszkańców wniosków.
Istotne jest to by nie zawieruszyć idei nagrody św. Michała, przyznawanej w wielu kategoriach za działalność społeczną, honorową, ambitną i niezależną od żadnych uwarunkowań politycznych i sympatii. Nagrodę przyznać za faktyczne działanie na rzecz mieszkańców, dla osób wyróżniających się ponad przeciętność lub w danym roku nie przyznawać jej wcale. Wówczas Kapituła powinna dopełnić obowiązku uzasadnienia odmowy nominacji, bo czasami faktycznie, lepiej jest przyznać mniej, niż zatracić wartość wizerunku głównej wygranej.
Na zakończenie chciałabym tylko podkreślić, że tegoroczne „Michały” zostały już rozdane, dlatego warto zacząć od nowa śledzić, co, gdzie i kiedy, aby w przyszłym roku, z czystym sumieniem móc odkryć nowe twarze i wyróżnić kolejnych bezinteresownych, którym dobro społeczne leży na sercu. Ja ze swej strony życzę wszystkim zasłużonym i wyróżnionym by dalej działali społecznie na rzecz naszej gminy, a kolejnym osobom ujętym we wnioskach do 12 edycji o przyznanie nagrody w 2017 roku życzę wygranej w postaci uznania społeczeństwa i statuetki św. Michała.
-
Grecka mozaika
„Zrozumiała nagle, że życie jest jak unijny projekt. Wymaga wkładu własnego, pracy i zaangażowania. I jest objęte ryzykiem, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, jaki będzie jego wynik.
A to ryzyko należy mimo wszystko podjąć, bo bez niego żadna wygrana nie będzie nigdy możliwa.”
Dzisiaj pozwoliłam sobie zacząć od fragmentu powieści Hanny Cygler – Grecka mozaika, książki którą niedawno czytałam, i która cały czas chodzi mi po głowie.
Być może niejednemu czytelnikowi taki „unijny” cytat wyda się w pierwszej chwili ekscentryczny, ale gdy przy odrobinie dobrej woli, chociaż na chwilę się nad nim zastanowimy, to nagle okaże się, że Hanna Cygler w tej krótkiej, dopasowanej do naszych czasów myśli zawarła głębokie przesłanie także o naszym życiu.
Bo czy istnieje możliwość pełnego życia bez ryzyka?
Na to pytanie każdy z nas sam musi sobie odpowiedzieć, ja natomiast chciałabym zachęcić tych wszystkich, którzy umieją czytać do sięgnięcia po tę pełną niespodziewanych zwrotów akcji książkę, w której emocje przeplatają się z przygodą, gdzie historia łączy się ze współczesnością, a układane w kolorową mozaikę losy bohaterów nie powalają nam zasnąć.
I taką treścią nasączona jest właśnie cała powieść, której akcja zaczyna się na słonecznej wyspie Korfu, na której spotykają się Jannis Kassalis, grecki biznesmen i młoda Polka Nina, która podejrzewa, że ten Grek jest jej ojcem. On jest właścicielem wielkiego przedsiębiorstwa, ojcem trójki dzieci i zaradnym przemysłowcem, przekazującym zarząd nad firmą młodszemu pokoleniu. Ona, intrygującą młodą kobietą, która jest zatrudniona w charakterze pokojówki w jednym z greckich hoteli.
Od pierwszej strony czujemy bijący ze wszystkich stron skwar greckiego lata i lekkie rozleniwienie wakacyjnej przygody. Jednak nic bardziej mylnego!H
istoria toczy się kołem, a Grecka mozaika układana przez lata zatacza coraz szersze kręgi przenosząc czytelnika z Grecji ogarniętej wojną do bieszczadzkich lasów lat pięćdziesiątych, by na kolejnych stronicach odwiedzić Kraków, Gdańsk, Londyn, a nawet Nowy Jork.
Autorka z wprawą mistrza buduje nastrój, zaplata wątki, przenosi nas w przeszłość, wędrując po mapie miejsc niespodziewanych, a początkowa nieufności dwojga głównych bohaterów, Jannisa i Niny przeradza się niespodziewanie w głębsze uczucie. W jakie?
Każdy może odpowiedzieć sobie na to pytanie sięgając po powieść Hanny Cygler i zagłębiając się we wspomnienia Jannisa Kassalisa, gdzie współczesne życie miesza się z przeszłością, wojna z pokojem, a miłość z nienawiścią układają mozaikę nieprzewidywalnych zdarzeń. Wiele osób, niejeden zawiły wątek, prawda historyczna i konfrontacja zdarzeń spleciona ludzkimi dramatami nie pozwoliła mi skończyć i odejść. Zmieniające się krajobrazy ludzkich emocji i błędnych wyborów przerysowujące dramatem beztroskę malowanych obrazów, wybory, które zdeterminowały przyszłość bohaterów na długo pozostaną w mojej pamięci.
Uwielbiam czytać książki, które nie tylko pobudzają wyobraźnie, lecz nie pozwalają mi nocą zasnąć, a po zamknięciu ostatniej stronicy, na długo pozostają w pamięci i sercu.
I tak jak Hanna Cygler:
„Wierzę, że prawdziwy człowiek jest lepszy niż ten, jakiego nam się przedstawia.”
Kończąc cytatem z Greckiej mozaiki, serdecznie zapraszam do sięgnięcia po tę świetną pozycję książkową.
-
Lato leśnych ludzi
Już świta, słońce niecierpliwie zaczyna przenikać korony drzew i muskać leśne runo. Ptaki obudzone powiewem wiatru zaczynają dzień radosnym świergoleniem, a wraz z nimi wiatr głaszcząc liście szepce opowieści z mchu i paproci…
Jakby to było wczoraj, babcia Rozalia, tatuś i ja, a za nami tłum z koszami wypełza z niebieskiego pracowniczego autobusu. To moja pierwsza wyprawa, trzeba było wstać ciemną nocą i wziąć kalosze, mały koszyk i dobry humor, bo grzybobranie to wielka przygoda. Tak mówiła babcia i tato, gdy w latach siedemdziesiątych zaczęli mnie zabierać na grzyby. I tak minęło tych lat ze czterdzieści, a ja „zarażona” grzybobraniem do dzisiaj pielęgnuję tę tradycję, bo lubię o świcie posłuchać szeptu wiatru i baśni, które opowiada las.
Tylko, że z wiekiem zaczynam słyszeć również pomruk, który zakłóca piękno okolicy, gdy wędrując krok za krokiem po naszych lasach zaczynam potykać się o szklane i plastikowe butelki, puszki, a nawet konserwy.
Współczesny dobrobyt śmieci.
Przerażające!
Czy wiesz kto je tam zostawia?Nóż się w kieszeni otwiera… i to nie po to aby wyczyścić znalezionego prawdziwka i włożyć go z dumą do koszyka, ale po to by pokazać protest przeciwko wandalom!
Długo się zastanawiałam, czy poruszyć ten temat, mało popularny i nudny, śmieci w lesie ciążą nam od dawna, chociaż wydawało mi się, że teraz, gdy i tak za te odpady płacimy, to nie będzie już naród miał maniery, by je do lasu wywozić. I myślę, że to zjawisko zaczęło na szczęście zanikać.Ale jak to w życiu bywa, człowiek pomysłowy, twórczy, a przede wszystkim modny być lubi, więc teraz gro osób wędruje po lesie w poszukiwaniu dorodnych okazów, a to dla zdjęć na fb, a to dla pamiątki fotografując przyrodę. Nie ma w tym nic zdrożnego, a wręcz przeciwnie, naród z kanap powstał, w las wyruszył, umysł dotlenia i tylko ktoś kiedyś zapomniał (jakaś babcia, jakiś tato lub jakiś kolega) nauczyć „nuworysza” leśnego, jak w tym gaju istnieć, żyć, być, chodzić, zbierać i rozkoszować się tym co przez wieki zgotowała nam natura.
I tak na przykład powinieneś wiedzieć, że grzyby powinno się zbierać do kosza, by mogły w czasie naszej wędrówki rozpylać to tu, to tam zarodniki, aby za rok było ich jeszcze więcej. Nie powinniśmy zbierać grzybów, których nie znamy, ale nie niszczmy ich, bo wchodzą one w skład całego ekosystemu. Przecież na runo leśne składają się nie tylko rośliny i grzyby.
Czy wiesz, że czyszcząc grzyba przed włożeniem go do kosza pomagasz rozwijać się lepiej grzybni?Powiesz mi, że przynudzam, ale ja mam nadzieję, że nie, bo chciałabym poruszyć jeszcze jedną sprawę. Jeżeli podczas takiego spaceru lub grzybobrania poczujesz pragnienie, to napij się, wypij nawet wszystko co znajdziesz w lesie, lub wypij to co sobie sam przyniosłeś.
A potem zabierz to puste, lekkie już naczynie, które nikomu w lesie się nie przyda z powrotem, do domu lub śmietnika. Czy to takie trudne?Myślę, że nie, tobie łatwiej jest zabrać jedną pustą butelkę lub puszkę, a mnie i innym kochającym las, jest potem przyjemniej wędrować po runie leśnym, bez konieczności zbierania śmieci zamiast owoców. Niedawno jeden z pasjonatów leśnych, Bogdan, powiedział mi, że o takich śmieciarzach powinno się mówić grzybiarz przez „Ż”.
Tylko, czy oni zechcą się zmienić? Mam nadzieję, że tak, bo Leśnych Ludzi jest wśród nas coraz więcej, a tych niepoważnych przez „Ż”, trzeba po prostu piętnować, aby ignorancja po lesie się nie błąkała.Tak na marginesie, z przymrużeniem oka, zdradzę Ci, że na mieście mówią, iż grzybów w lesie mnóstwo tego lata, i dla każdego grzybiarza wystarczy bo etatowi zbieracze mają teraz luz, dostają 500 plus.
I na zakończenie – niedowiarkom polecam – Lato leśnych ludzi – M. Rodziewiczówny, a potem zapraszam na spacer o świcie, leśną ścieżką pośród traw.
Zdjęcia: Mirosław Chmiel
-
Wakacyjna kontrola lotów
Lato, czas beztroski, więc zaczęło się od „hmmm… a potem sklejać, skręcać, dłubać” – myśl techniczna, precyzja, pinceta, lupa i zamiłowanie do majsterkowania to pierwsze słowa o zainteresowaniach, o których w ciepły lipcowy wieczór opowiadał mi z pewną nieśmiałością Jan Czarnik. Młody człowiek, który dopiero ukończył z wyróżnieniem szkołę podstawową przedstawił w szczegółach, jak zbudował niedawno swój pierwszy samolot sterowany radiem, który właśnie odbył pierwszy zdalny lot.
Modelarstwem Janek zajmuje się już od drugiej klasy szkoły podstawowej. Swoją pasję rozwija z wielki zapałem, a uczestnictwo w forach dla modelarzy pozwala czerpać z doświadczenia innych Jego prace można oglądać co roku w strzyżowskiej Bibliotece na Wystawie Modeli Plastikowych i kartonowych.
„Tak naprawdę to Janek budował swoje pasje od maluszka trzyletniego. Jak podróżowaliśmy, a podróżujemy dużo, to zawsze jakieś muzea techniczne, lotnicze – wszystko go interesowało. Wystarczyło dać mu bilet i młodego gościa po prostu nie było.” – opowiada mama Jana, Kinga Czarnik.
Janek bardzo lubi częste wizyty na warsztatach w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, którego celem jest promowanie i popularyzacja komunikacji naukowej. Zwiedzający mogą poznawać tam m.in. prawa przyrody poprzez samodzielne przeprowadzanie doświadczeń na wystawach, gdzie wszystko jest interaktywne i stricte edukacyjne. Do dzisiaj Janek pasjonuje się także elektroniką i w wolnych chwilach, razem z tatą majsterkuje dla zabawy.
Żeglarstwo, to kolejny konik, który został zaszczepiony Jankowi przez rodziców, Kingę i Przemysława Czarników. Co roku wspólnie spędzają wolny czas m.in. żeglując po wodach różnych akwenów. Pływanie w wodzie, pływanie na wodzie, podróże po Polsce i świecie to zainteresowania, które Janek rozwija z wiekiem, smakując piękno przyrody i delektując się nowinkami techniki.
„Lubię tak po prostu czytać gatunki przygodowe, komediowe, science fiction oraz wszelkiego rodzaju poradniki, i oczywiście obowiązkowo Adam Słodowy” – Janek z radością podzielił się swoim zamiłowaniem do czytania.
Wspomniał również, że „Sonda” magazyn popularno-naukowy jest jednym z jego ulubionych programów, chociaż na co dzień nie ogląda telewizji w ogóle, za to pasjami słucha muzyki, przede wszystkim bluesa. Jego upodobania muzyczne i gust nie bardzo współgrają ze współczesnymi młodzieżowymi trendami, dlatego czasami to się kłoci z chęcią wyjścia potańczyć na dyskotece szkolnej. Za to z przyjemnością gra na klawiszach, a od niedawna podjął nowe wyzwanie i rozpoczął naukę gry na klarnecie. Ze śmiechem wspomniał jeszcze gitarę, którą dostał od rodziców. To kolejne wyzwanie, z którym zamierza zmierzyć się w przyszłości.
W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, niż zapytać Janka o twórczość pisarską, wszak babcia, Czesława Szlachta-Pytko, to bardzo dobrze znana mieszkańcom Strzyżowa regionalistka i poetka. Pytanie wywołało radosny śmiech, a Janek stwierdził, że pisanie to żaden problem dla niego do momentu zamknięcia się w ramach wielkości pomysłów, które rodzą mu się w głowie.
Jak już pisze to dużo, wiec wierszy z tego nie będzie, przynajmniej na razie.
I tak przeleciało mi kilka wieczornych godzin na pogawędce z młodym pasjonatem życia. Ja się nie zanudziłam, mam nadzieję, że on też wytrzymał rozmowę ze starszą panią. Precyzyjny zawrót głowy, taka myśl końcowa nasunęła się sama, bo jak pogodzić wszystkie pasje i naukę, tak by nie zagubić się w pędzie współczesności?
Janek powiedział mi, ze swoje zainteresowania realizuje w czasie wolnym.
W tym miejscu podkreślę tylko, że Janek został wyróżniony jako najlepszy uczeń szkoły podstawowej na terenie gminy Strzyżów wśród najzdolniejszej młodzieży Powiatu Strzyżowskiego 2016, gdzie
„14 uczniów ze wszystkich typów szkół z terenu powiatu strzyżowskiego odebrało nagrody finansowe w ramach programu „Najzdolniejsza Młodzież Powiatu Strzyżowskiego” organizowanego przez Konwent Samorządowy Powiatu Strzyżowskiego. (…)Wręczenie nagród odbyło się 16 czerwca 2016 r. w Centrum Kształcenia Praktycznego w Dobrzechowie”.
Więcej na ten temat można przeczytać na stronie Starostwa Powiatowego lub zobaczyć przebieg całego spotkania w internetowej Telewizji Południe.
Jak się czułeś gdy Ci wręczano statuetkę za najlepsze wyniki? – zapytałam na koniec rozmowy.
„Niezręcznie – odpowiedział skromnie Janek – Nie lubię występować przed publicznością.”
Na miano prymusa zdaniem Janka, zapracował sobie niechcący, zdaniem mamy:
„Nie robił tego świadomie, trochę to było przez przypadek, głównie wynika to ze zdolności, oczytania i z tej niesamowitej pamięci. Wystarczy, że idzie na lekcję i słucha, raz przeczyta i zapamięta.”
Janek Czarnik wybiera się teraz do gimnazjum w Wiśniowej. Może za trzy lata spotkam się z nim znowu na pogawędce o nowych i starych pasjach.
Cieszę się, że miałam okazję poznać młodego człowieka i jego wielorakie zainteresowania. Rozmowa z Jankiem potwierdza moje spostrzeżenia, że dzisiejsza młodzież może być wspaniała, tylko trzeba jej dać możliwość realizacji i samospełnienia. Podsumowując, ja ze swej strony życzę Jankowi wytrwałości w dążeniu do realizacji swoich zamiłowań i zbudowania drugiego samolotu jeszcze przed końcem wakacji, a jego rodzinie radości i powodów do dumy, z młodego człowieka.
-
Federico Garcia Lorca – Pieśń jesienna
Dzisiaj odczuwam w mym sercu
gwiazd lekkie drżenie, lecz droga
zatraca się w duszy mgieł,
gubi się w gęstych obłokach.
Światło podcina mi skrzydła,
a smutków mych ból i rozpacz
zanurza moje wspomnienia
w idei źródlanych wodach.A wszystkie róże są białe,
tak białe, jak moja rozpacz,
i nie dlatego są białe,
że śnieg na nich pozostał.
Dawniej mieniły sie tęczą.
Lecz i na duszę śniego opadł.
Strzępy scen dawnych i wspomnień
śnieg duszy zdołał zachować
ukryte w ludzkiej pamięci
światłach lub w cieniu i mrokach(…)
Opadnie śnieg z płatków róż,
lecz duszy śnieg przetrwać zdoła;
całunem staną się śniegi
w upływających lat szponach.Czy kiedy śmierć nas zabierze,
stopnieją śniegi? Czy po nas
przyjdzie śnieg inny?
Czy pokój będzie nam dany
jak Chrystus nam prorokował?
Czy tę zagadkę odwieczną
ktoś kiedyś rozwiązać zdoła?(…)
Jeżeli zgaśnie nadzieja,
a wieża Babel ogromna
powstanie, czy drogi Ziemi
rozjaśni jakaś pochodnia?Co z poetami, jeżeli
śmierć tylko śmiercią jest zgoła?
Co czeka sprawy uśpione,
o których każdy zapomniał?Dzisiaj odczuwam w mym sercu,
jak drży gwiazd jasność ulotna,
i białe są kwiaty róż,
tak białe, jak moja rozpacz.Federico Garcia Lorca – Pieśń jesienna
Ten piękny wiersz dostałam wczoraj, do białych róż, łzą skropione słowa, wzruszenia ukryć nic nie zdoła…