• Opowieści

    Eksperyment zwany życiem

    Dzisiaj zmrok nie zapadał zbyt gwałtownie. Słońce leniwie zachodziło za horyzont,

    a ptaki długo jeszcze gawędziły nim wiatr głaszcząc wysokie świerki utulił dzień do snu.

    Siedzę tak rozmarzona i rozkoszuję się ciszą niedzielnej sielanki, jeszcze chwila, moment, nim jutro przyjdzie.

    Za ogrodzeniem chaos króluje już od kilku lat. Nieużytki ziemi zasiane wszędobylskim chwastem odstraszają.

    A jeszcze tak niedawno, szumiały wokoło kłosy zbóż dojrzewające i cieszące oko złotem sytości.

    Teraz nic się nie opłaca…

    Nawet brzozowy zagajnik, pełen samosiewek wysmukłych zniknął wiosną. Wykosiła go pomocna dłoń!

    Szkoda, bo tam gdzie rosną brzozy, tam rozsiewa się dobra energia i moc wrażeń o niespożytej sile marzeń, a jeszcze do tego las czerwonych kozaków być może…

    W sumie teraz, morze chwastów faluje na wietrze, a ja siedzę i wsłuchuję się w ich szept.

    Wiatr zmienił dyskretnie kierunek, rozmawia ze świerkami, które stoją dumnie i nikomu nie pozwolą zawłaszczyć swoim prawem dostojności. Samotne słowa o wolności, gdy ich gałęzie niczym dłonie spracowane gestykulują przeciwko niepewności jutra. Taka mowa ciała, ledwo zauważalna po zmroku.

    Zbyt gwałtowny zwrot wiatru spłoszył ciszę, a samotny jeż w świetle księżyca wyruszył na łowy. Już pora!
    Sprytny maluch tupie, z rozmysłem stawiając krok za krokiem w kierunku dobrobytu.

    A ja siedzę i słucham, zmrok wyostrzył wszystkie zmysły, a noc powolnym krokiem zaczęła otulać kobiercem spełnienia, krok po kroku, do snu. Świerki przycichły, a księżyc – Pan nocy, otoczył się gwiazdami i błyszczy dumnie uśmiechając się skrycie, gdy one pojedynczo oderwane od firmamentu spadają w granatowy niebyt. Nie słychać brzęku monet, to złoto zostanie iluzją marzeń. Może jutro nadejdzie ich czas spełnienia!
    Czuć ten lekki powiew przepełniony zapachem lilii. Ich kielichy rozkwitłe w słońcu, teraz zamknęły wrota pełne nektaru. Dla wybrańców otworzą się w dobrym momencie. W tym miejscu nawet świerszcz grając dziś w zielone zamarł, na chwilę wstrzymując smyczek… świetliki wróciły!

    Błyszczą oświetlając spokojną wędrówkę, zamiar wyostrzył wizję, a wiatr już ucichł, wycisza emocje przed nocy mrokiem, gdy kolejna gwiazda znów spadła przecinając błyskiem niebo, oby na szczęście!

    Do snu przywarły moje myśli, eksperyment zwany życiem pewnie znowu mi się przyśni.

     

     

  • Opowieści

    Prawo wyboru

    Kształty słów zamilkły w nieznanym dla siebie otoczeniu.
    Miały spojrzeć przez okno, by dostrzec piękno, a spojrzały przez kieliszek
    pełen wytrawnego wina i dostrzegły… burgund!

    Co ten kolor znaczy dla przyszłości?

    Milczą czekając na bis!

    Czas uciekł przez palce frywolności, a teraz sam łapiąc się za głowę żałuje!

    Takie życie…

    Nie wiadomo, kiedy wykrzyknik spojrzy na Ciebie, odbierając prawo głosu!

    Nie poddawaj się, walcz, przecież jesteś wolnym człowiekiem, który pragnie, kocha, marzy i myśli.
    I tylko trzykropek śmieje  Ci się w twarz, on sam nie odpowie, zatrzyma myśli w pół słowa, 

    a Ty czego chcesz?

    Masz prawo wyboru, więc który znak jest Ci dzisiaj bliski?

  • Opowieści

    Słone złoto

    W promieniach wiosennego słońca (a może to już nadchodziła jesień) stary wóz zaprzęgnięty w dwa konie uginał się pod słonym ciężarem smaku i pewnej dozy niepewności, skrywając w dębowych beczkach dobrobyt przyszłych pokoleń. Nie było słychać nic, ponad świergot ptaków. Tak blisko i zarazem daleko od celu wędrówki, gdy zmęczone ładunkiem prawie perszerony wraz z rosą poranka z wysiłkiem pięły się pod górę. I tylko od czasu do czasu, uderzenia metalu zakłócały spokojny  czas samotnej wędrówki przez las. Woźnica ściągnął delikatnie lejce, by beczki na wozie pełne białego skarbu, jedna obok drugiej, ustawione niemalże bez oddechu na rozdrożu dróg nie zadrżały i nie zadzwoniły niczym najcenniejsza tajemnica. Dwadzieścia solnych klejnotów, niby panny na wydaniu i jedna niewiadoma, brzęcząca sekretem fortuny…

    Dwudziestolecie międzywojenne w polskiej wsi, przeświadczenie wolności i godność polnych pejzaży, przetykanych ogrodami wyobrażeń sielanki. Droga pomiędzy Wieliczką, a Niebylcem przesiąknięta wspomnieniami, a może legendą?

    Prawdopodobny obraz domniemanej historii…

    Być może mógł być zatrzymany kiedyś w kadrze smugi pędzla wielkich, Malczewskiego, Tetmajera, Weissa, i zapewnić tej scenie chłopomani pewność istnienia pomimo ubóstwa i głodu wiedzy.

    Jednak tego poranka ekspresjonizm zagubił piękno obrazu, samotny pejzaż znaczeń, bez znaczenia dla biedy i niepewności jutra zawisł pomiędzy drzewami niebyleckiej góry, zakołysał się i zamarł, gdy wóz podskoczył nagle napotykając na swej drodze kamień. Beczki zakołysały się, pomimo własnego ciężaru, chwiejnie przeważając szalę na korzyść przyszłości!

    Rżenie koni i pot na twarzy woźnicy, wspaniały widok dla artysty malarza Młodej Polski, stał się tematem bez wyrazu dla formizmu awangardy i zniknął bezszelestnie na pół wieku, by po latach uchylić rąbek nielekkiego sekretu…

    Beczka ukryta złowróżbną nocą w niebyleckiej ziemi, tam gdzieś niedaleko drogi krajowej nr 9, gdzie wraz ze złotą solą dla mieszkańców wsi, znany z imienia woźnica przywiózł i zakopał skarb w sztabkach monet i klejnotach. Do dziś, to brzemię uwiera oddech ziemi, dla poszukiwaczy znacząc złoto-słony szlak wędrówki za niespełnionymi marzeniami, taki słodko-gorzki smak opowieści, która przez lata prawie zapomniana ma szansę na nowo odkryć brzęk bogactwa.

     

    Kto wie, może już jutro, zamiast smaku kropli potu, stanie się szczyptą sławy odkrywców?

  • Wiersze

    Noc świętojańska

    subtelnie nieskończony
    wiatr południa
    pośród traw wysokich
    delikatnie musnął
    wzrok uśpiony

    słońce przysłoniło uśmiech
    welonem cieni
    gdy dłoń nieoczekiwanie
    zacisnęła więź
    zamykając w pocałunku
    usta spragnione

    kto wie
    co się dzisiaj
    jeszcze wydarzy
    gdy księżyc samotny
    zmysły odsłoni

    a wraz z bielą
    kwiatu paproci
    niewinna noc
    samotnością
    spłonie

     

     

    Obraz Иван Купала.Гадание на венках.2008.Доска,масло150х85 см

     
  • Blog

    Nim zabierze nas wiatr

    Miło robi się na sercu, gdy ktoś zauważy wiersze, które grają Ci w duszy. Cieszy gdy twórczość spodoba się i dostaniesz zaproszenie aby ją pokazać innym. Super gdy ktoś Ci powie, że się wzruszył. Cudownie, gdy ktoś chce Twój tomik. Ekstra samopoczucie, gdy chcą Cię czytać.

    Też tak mam, a każdy okruch zainteresowania dodaje skrzydeł i rośnie chęć by jeszcze raz podzielić się swoim obrazem namalowanym słowem. W tym roku kilkakrotnie zostałam zaproszona do pokazania swojej twórczości, a dzisiaj uchylam rąbka tajemnicy z kolejnej antologii, również z moimi wierszami, która już niebawem ujrzy światło dzienne. Znajdziesz w niej m.in. zestaw moich wierszy o…

    Mam nadzieję, że się spodobają także i Tobie. Niżej jeden z nich, a już wkrótce zapraszam do przeczytania całej antologii „Nim zabierze nas wiatr”.

  • Wiersze

    Opary wspomnień

     
    z dzieciństwa
    zapamiętałam poranki

    pierwsza szczenięca miłość
    pełna białego jaśminu i bzu

    wczoraj posadziłam
    dwa krzewy jaśminu

    pozorna głębia świadomości
    iluzja przyszłych zapachów

    wiem
    one z czasem wyblakną
    przysłonięte jesienią
    zapomnienia

    2 czerwca 2017 r.

     

    fot. Pixabuy

  • Opowieści

    Flames of love!

    W tle słychać dźwięki, podśpiewując pod nosem, w ten majowy poranek radośnie,  razem z przyjaciółmi ze szkolnej ławy pojechałam na wycieczkę rowerową. Młodość otworzyła przede mną skrzydła dorosłości. Rozwiane do pasa włosy porywał wiatr, a ja pełna optymizmu myślami błądziłam nad przyszłych wydarzeń koleją. Jezioro Rokola kusiło świeżością poranka i śpiewem ptaków. Iście bawarski lanszafcik roztoczył swoje uroki przed młodzieżą i zapadł w pamięci na lata. Wówczas nie miałam nawet zielonego pojęcia, że właśnie tego roku, nim przyjdzie zima zakocham się bez pamięci. „Do zakochania jeden krok” wraz z wróżbą zielonej koniczyny zamienił się w gorące płomienie miłości.

    I tak jak mi wywróżyła z kart, kobieta o nieznanym imieniu, mundur przeciął moją drogę przyszłości, zmieniając niespodziewane ścieżkę życia. Dziwne są przypadki i zdarzenia które kreują naszą rzeczywistość. Mnie uwiódł uśmiech i taniec, a potem to już pozostało mi tylko zakochać się nie tylko w chłopaku lecz również w jego mundurze.

    Dzisiaj po wielu latach, w inny majowy poranek, zimny lecz słoneczny naszła mnie refleksja, że płomienie miłości podsycane umiejętnie nie gasną i tylko od nas zależy czy ognisko będzie na tyle bogate, by nie umarło zasypane przez popiół i nudę.

    Te spostrzeżenia od kilku dni układają mi się we wzór niebagatelny, rocznice w moim wieku coraz bardziej okrągłe, zarówno te prywatne jak i tak po prostu bliskie memu sercu, kroczą obok, dyskretnie nadając rytm życiu. Kolejna z nich ma swoje miejsce 4 maja, a ja z pewnym sentymentem patrzę na bagaż doświadczeń dwudziestu pięciu lat Państwowej Straży Pożarnej.

    Związana z nią miłością życia, najpierw nieśmiało przyglądałam się jej działaniom, by z każdym dniem coraz bardziej docenić strażaków, którzy z pasją „Ludziom na pożytek i Bogu na chwałę” narażają własne życie. Czasami zapewne trudno zrozumieć istotę tej służby, jednak ja z pełną świadomością obserwuję przemiany, które towarzyszą tej formacji przez lata.

    Czy widzieliście inny zawód, który przez ćwierć wieku rozrósł się i rozbudował swoją działalność, tak aby stać się służbą od „wszystkiego”?

    No właśnie, ja też nie widziałam.

    Górnik jest górnikiem, nauczyciel – nauczycielem, lekarz –lekarzem, sprzedawca –sprzedawcą, a dziennikarz –dziennikarzem. Wymieniać mogę bez końca. I szanując wszystkie specjalności, ich trudność i złożoność pracy, pragnę zwrócić tylko uwagę na fakt, że w 1990 roku wyszłam za mąż za strażaka, który dzielnie gasił pożary. Dzisiaj mój staż małżeński jest dłuższy niż PSP, która obchodzi srebrne gody istnienia, a ja patrzę z podziwem jak młodzi adepci sztuki pożarniczej uczą się zasad bezpieczeństwa i niesienia pomocy w każdej dziedzinie ratownictwa. Z dumą mogę powiedzieć, że strażak to wykwalifikowany człowiek, który od pierwszy swoich dni w strażnicy musi się uczyć i nieustannie podnosić kwalifikacje. Kończyć kursy, szkoły i studia, ćwiczyć i nabierać rutyny, by potem, podczas wykonywania działań ratowniczych zawsze z pewnością profesjonalisty udzielić pomocy, tam gdzie ona jest potrzebna, w każdej chwili bez względu na rodzaj zagrożenia ratować człowieka i wszystko co jest cenne, a także bezcenne, nawet z narażeniem własnego życia.

    Ile potrzeba żaru i miłości by każdego dnia walczyć z żywiołem ognia, wody, wiatru, ziemi i nieuwagi człowieka?

    Bez miary, bo są to nieokiełznane pokłady pasji do straży pożarnej, czasami wyssane z mlekiem matki, a czasami po prostu do zakochania jeden krok może się przerodzić we flames of love.

    Wszystkim strażakom w przeddzień święta życzę, by ten ogień pasji nigdy nie wygasł, a tym  którzy decydują o losie strażaka, by nie zapominali jaki rozmiar odpowiedzialności dzisiaj spoczywa na ludziach, którzy zdecydowali się pełnić służbę w tak odpowiedzialnym i wszechstronnym zawodzie. Wszystkim, którzy spoglądają na strażaków Państwowej Straży Pożarnej ze zrozumieniem – dziękuję, a Tobie życzę byś nigdy nie potrzebował strażackiej pomocy!

    Fot. archiwum X

  • Archē

    Strzyżowskie zakątki

    Wiosna już prawie rozkwitła pełnią kolorów i zapachów, zanęciła wszystkich, gdy niespodziewanie dzisiaj spadł kolejny śnieg. Takie ostatnie podrygi zimy, która zgodnie z przysłowiem, ma prawo jeszcze gościć w naszej okolicy. Wszak powiedzonka mądrością narodu. I cieszmy się, że obserwacje pokoleń owocują w pełni, bo to znak, że po nas też może coś zostanie dla potomnych.

    Krajobraz, pachnący dobrocią i zrozumieniem – wiosenny, energetyczny, przesiąknięty kroplą deszczu, z błyskiem grzmotu i tęczą nad strzyżowską ziemią. Poezja pośród górskich łąk i lasów, podszyta cieniem wiatru i ogrzana promieniem zachodzącego słońca, nim noc utuli nas do snu…

    Tak właśnie członkowie Kręgu Twórczego Archē, na spotkaniach czwartkowych zmierzają się z intrygą uknutą miesiąc wcześniej, by tuż przed wieczorem odkryć kolejne oblicza własnej twórczości. Maska uczuć i  zasłona niedomówień brylują na warsztatach poetyckich, szlifując umiejętności, pogłębiając wiedzę, przekuwając pomysł w pewność przekazu. Inspiracja, intencja i jego realizacja dają czasem naprawdę nad wyraz ciekawe rezultaty. Każde spotkanie jest inne, my jesteśmy inni, a jednak w tej odmienności umiemy wysnuć pajęczą nić, po której kroczymy do celu. Trudna walka z samym sobą i własną wyobraźnią może czasami zaowocować perłą poezji lub lec w gruzach nieudanego konceptu.

    Ale jak to mówią jest ryzyko, jest zabawa, a do odważnych świat należy, więc Członkowie Kręgu Twórczego Archē dzielą  się swoją pasją i z pewną dozą nieśmiałości czekają na oznaki aprobaty ze strony Mieszkańców ziemi strzyżowskiej, a sympatyczne przejawy akceptacji napawają nas radością i dodają skrzydeł.

    Pomysły i wiersze to indywidualne postrzeganie każdego poety, stąd wielobarwność i różnorodność zarówno tematów jak i spojrzeń. My również, na co dzień jesteśmy nieposkromionymi indywidualistami, a jednak pozwalamy ujarzmić swoją niezależność i zabawić się słowem. Czasami, tymi wspólnymi pomysłami dzielimy się na stronach, pokazując różne oblicza wspólnego tematu. Takim przykładem było zmierzenie się z obrazem ziemi strzyżowskiej, który zatrzymany przez Krzysztofa Szaro w kadrze stał się motywem przewodnim wierszy Członków Kręgu.

    A dzisiaj wiosna gra nam w duszy!

    Przed nami jutro, Noc Kupały, a pojutrze…

    Kto wie co zagra nam w duszy pojutrze?

    Niepewność może być nawet intrygująca, a  ja cieszę się i zachęcam ukrytych twórców do współdziałania poetyckiego, bo przecież takie nasze spostrzeżenia, pisane w chwili natchnienia, też być może będą kiedyś podwaliną dobrego przysłowia. Dzisiaj mam nadzieję, że ta wątpliwość, i ta różnorodność poetycka są podstawą do uśmiechu. Bo nie ma piękniejszej rzeczy niż uśmiech drugiego człowieka, który odpłacając Ci życzliwością rozkwita na Twój widok lub widok twojego wiersza.

    I tego wiosennego uśmiechu życzę Wszystkim!

     

    fot. Bartłomiej Bara

  • Wiersze

    Król serc wielu

     
    zrodzony z prawdy
    pokochałeś mnie
    od pierwszych chwil

    moje miejsce jest tu
    gdzie ty

    powiedz mi ojcze
    dlaczego więc dziś
    ronię łzy

    z ziemi po okrąg nieba
    w gwiazdach nieznanych
    i w myśli płomiennej
    mój ojcze kocham cię

    dlaczego ty
    w nadziei zwycięstwa
    odszedłeś znów dziś
    a ja wspominam
    każdej chwili sens
    i liczę łzy

    imię ojca
    bezszelestnie zamarło
    na wargach

    w imię miłości
    umarłeś by żyć

    odszedłeś by żyć
    w imię miłości

     

     

     

  • Blog

    Krajobraz świąteczny

    Przed nami Wielkanoc, czas odrodzenia i radości życia, przepełniony miłością, pewnością zwycięstwa, wspólnym świętowaniem. Co roku odnajdujemy w sobie siłę, by zmierzyć się z własnymi słabościami, zaglądając w duszę, czynimy rachunek sumienia i oczyszczamy umysł oraz ciało aby w dzień Zmartwychwstania Pańskiego wraz z najbliższymi zasiąść przy rodzinnych stołach, nakrytych odświętnie, przystrojonych koszem pełnym błogosławionego jadła i życzeniami pomyślności.

    I z tej okazji mam przyjemność złożyć wszystkim Czytelnikom życzenia spełnienia tego co dobre i tego co ważne, aby kolejne dni i miesiące mijały w szczęściu i spełnieniu priorytetów zarówno wiary jak i życiowych ścieżek, które ścielą się nam nieustannie, kreując nowe drogi wyboru.

    Śpieszę się by zdążyć przed laniem wody i zmierzyć się z wyzwaniami, które realizowane w przedświątecznym czasie, odzwierciedlają każdego z nas indywidualnie, bo dla każdego priorytetem są inne, ważne rzeczy. Taki misz-masz, istny przedświąteczny kiermasz różnorodności. Inspiracja, pomysł i jego realizacja dają czasem naprawdę niespodziewane efekty.

    Dzisiaj chciałabym się podzielić impresją świątecznego przesłania, dobrych myśli, ukazania strażaka w spojrzeniu lirycznym. Poetycka wizja, która może zainspirować każdego ukryła się w wyobrażeniu drugiego człowieka, strażaka, który nie patrząc na święty spokój pędzi niestrudzenie, tam, gdzie ludzkie cierpienie. Ukryty w metaforach, zamglony,  a jednak związany na zawsze z dominium i ludźmi. Bez względu na czas świąteczny, on czuwa dla naszego bezpieczeństwa, spokojnego snu i radosnego biesiadowania.
     
    Emocje, przenośnia i wizja słowa przemieszały się dziś z obrazem, który zatrzymany przez fotografię ratowniczą, w kadrze z chwili niepewności, stał się motywem przewodnim świątecznej pomocy. Każdy z Was sam może porównać efekt tej słownej i optycznej wizualizacji. Fotografia inspirująca niejednego liryka została zapamiętana w przebłysku ognia i wody. Szczęście kamery nie zapomni poświęcenia, tutaj widać służbę strażaka, niekoniecznie z okazji świątecznego lania wody. Pamiętajmy o służbie tych Wszystkich, którzy w każdym czasie, zawsze czuwają, bo tak łatwo się zapomina…
     
    Naturalnie, to czas zbliżających się Świąt zmotywował mnie do podzielenia się refleksją wraz z różnorodnością krajobrazu pożogi i dobrego słowa, gdyż nie ma nic cenniejszego niż drugi człowiek, który służy pomocą, wyciąga swoją dłoń, wtedy gdy jest to konieczne. Dlatego już dzisiaj wszystkim służbom z okazji nadchodzących świąt życzę spokoju i pogody ducha nie tylko od święta.

    Kiedyś zasiano ziarno prawdy, ono zawsze ma szansę zakiełkować, odpłacić uśmiechem i dobrym słowem, na dłużej zatrzymać w sercu obraz i podzielić się nim nie tylko od święta.

    Tego dobrego zbioru plonów w przeddzień świat Wielkanocnych, życzę wszystkim Czytelnikom!

     

    P.S.

    Z najserdeczniejszymi życzeniami udanego śmigusa dyngusa, choćby i wężem strażackim, na szczęście, po kropli dla każdego!