• Wiersze

    Dzieło

     

    właściwie nigdy do końca
    pewności nie ma
    i logicznego zrozumienia
    co autor miał na myśli
    w dziełach tworzenia
    lub twórca klasy bohomaza
    hieroglifem starożytności dał znak
    ku wielkiej i nieznanej
    odnosząc się przyszłości
    by gdy stulecie kolejne minie z hukiem
    wdać się w dysputę ze świata mrokiem

    tak to już z twórcą w życiu bywa
    że młodość kpi sobie
    ze świadomego zrozumienia
    a polot z myślą przegrywa z rozmysłem
    dając czasu wieki na kolejne kreacji spełnienie
    i twór w kruka zmieniając dla niepoznaki
    bielą przykurzy znienacka
    gdy dzień jutrzejszy toastem konwertując
    zmienia zapis nieporadny

    w talent
    kunszt sławy
    dzieło istnienia
    nazwisko Mistrza
    piórem pamięci
    drapiąc złotym atramentem
    dla potomnych
    w marmurze marzeń!

  • Opowieści

    Róże jesiennej pamięci

    Miało się przejaśnić, deszcz ze swym zasępionym drżeniem zakłóca rytm nostalgicznej piosenki. Smutek zaklęty w resztki kolorów jesieni miał zniknąć jeszcze przed nocą.

    Przecież zaplanowałam podróż na nadchodzące listopadowe dni, na przekór przepowiedniom i wróżbom ma zaświecić słońce!
    A tu pada coraz mocniej, leje strugami zaburzając tętno jesiennej muzyki. Pogoda zadrwiła sobie ze

     mnie, jeszcze nim zdążyłam pomyśleć o marzeniu na jutra urodę.

    Zgasiła płomień ogniska, zabłysła jedna iskra i…

    nie wierzę, że słońce nie wyjdzie…

    poczekam aż wróci, by ogrzać swymi promieniami resztki optymizmu.
    Tylko ty i ja, i dym z ogniska, zmoczone drwa pachną ożywczo, zalane chwilą pesymizmu, odżywają na nowo, w środku już gotowe na ponowny błysk emocji.

    Jedna chwila przeciwko wieczności rozrzuconych gwiazd, wiatr osuszył drwa, a ogień na nowo zaczynie rozpalać uczucie pewności słonecznego jutra.

    I tylko jesienna róża w niepewności listopadowych barw uwolniła ostatnie płatki, by zabrał je wiatr na przekór samotności.

     

    A ty przytul mnie, nim minie nocy dreszcz!

  • Wiersze

    W milczeniu ziarna

    w tle szklanej klepsydry
    cienie zatrzymały czas
    rysując na piasku obrazy
    niepamięci o tobie

    spoglądam zauroczona
    jak pojedyncze ziarna
    z niespotkanym uporem
    przesuwają się w dół

    nieskończoność
    czy kres wędrówki

    pytanie bez odpowiedzi
    zawisło na ułamek
    sekunda w wieczności
    niczym dar widzenia

    odwrócona klepsydra
    znowu wybija rytm

    upływającego czasu
    nie zatrzyma już nikt

     
  • Blog

    Słowa złotem szeptane

    Potęga słowa ma swoistą niezaprzeczalną wartość, raz uwolniona zaczyna żyć własnym życiem, bez względu na charakter i delikatność tkwiącą w szczegółach. Życie przez wiele lat nauczyło mnie, aby nie bać się słowa, lecz szanować jego treść. Nie zawsze wychodzi to tak jakbym chciała, nie zawsze podąża właściwym torem, czasami odbija się od ściany i wraca, ale zdarza się też, że niczym ziarno pada na podatny grunt i kiełkuje pomysłem lub rozrasta się niczym winorośl owocując gronami o słodko-kwaśnym smaku.

    A przecież wystarczy odrobina mrozu, by tę kwaśność zamienić w wyrazistą słodycz, która potrafi zawrócić w głowie i sercu…

    Dawno, dawno temu, jedno z gron zmrożonych rozlało się słodyczą w myśli i zamysł zaczął ogrzewać ciało i duszę, by pewnego dnia napełnić kielich purpurą. A wtedy myśli przyspieszyły, pomysł zaczął nabierać realnych kształtów, formować kształt słowa w księgę pełną ludzi, muzyki i poezji rozlewającej się w klimacie, który na długo zapadnie w wielu sercach.

    Myśl, jak kropla, która drąży skałę wierciła się w głowie poszukując wytrwale.

    Dzisiaj wiem, że jak zamysł jest naprawdę dojrzały to ma szansę na spełnienie, znajduje drzwi, by uwolnić swoją wizję, by jej kształtem zarazić i porwać za sobą nawet niedowiarków. Nie ma w tym stwierdzeniu żadnych podtekstów, po prostu życie toczy się swoimi ścieżkami i tylko czasami pozwala nam wejść na właściwą.

    Mam nadzieję, że ja miałam takie szczęście, gdy pewnego popołudnia weszłam do Agencji Reklamowej Midas, by odebrać plakaty, a mój wzrok zatrzymał się na pewnym starym plakacie.

    Od słowa do słowa, a jestem trochę gadatliwa(z naciskiem na gadulstwo) dowiedziałam się o pewnym miejscu, o jego historii i zaproszona poszłam śladem ciekawości, a tam…

    moje pomysły wylały się potokiem słów. Biedna Dorota, zamilkła i stwierdziła, że to jej mąż Maciej Mac jest głównym szefem i wszystko zależy od niego.   W tym miejscu moje serce przyśpieszyło, a niecierpliwość pokazała rogi, więc dwa dni później już z samym Maciejem Macem wędrowałam podziemnymi ścieżkami snując mu swoją wizję.

    Realista z wyglądu i rozmowy (pewnie jak nie patrzyłam to się w głowę popukał i to nieraz, a ja się nie dziwię), konkretny w słowach nie pozwolił się zarazić moim upojeniem, ale o dziwo, pozwolił mi zrealizować świeżo opowiedziany zamysł!

    I chwała mu za to, bo dzięki życzliwości Doroty i Macieja mogłam urzeczywistnić swój pomysł!

    „Słowa złotem szeptane w piwnicach Midasa” wczoraj miały swoja premierę, pierwsze, ale mam nadzieję, że nie ostatnie spotkanie z ludźmi, ze słowem, z piosenką i jedynym w swoim rodzaju klimatem… kto był ten wie…

     

     

    fot. Andrzej Haligowski

  • Opowieści

    Do połowy…

    Para z czajnika parzy skrawek dłoni, jak mgła przesuwa się wolno w kierunku znanym tylko dla siebie.
    To nieprawda, że spełni się dziś przepowiednia dobrego dnia. Przecież nie można mieć wszystkiego…

    Woda wąskim strumieniem spływa do szklanki, a torebka (bez reklamy) chwieje się w szklanym naczyniu,
    a właściwie nie, to porcelanowy kubek, bo szklanki przestały być modne!

    Nadążać za upływającym czasem, czy skupić się na parze…. kurde parzy!

    Rozproszone myśli i chwila nieuwagi zgubiły naczynie, jego budowa stała się bezprzedmiotowa, gdy woda wypełniła jego środek do połowy!

    Mocna czy słaba, pachnąca czy lura, tak przyziemne sprawy przestały mieć znaczenie, gdy w chwili przebłysku świadomości padło pytanie od lat znane:

    pełna czy pusta – oto dramat pytania?

    Zawisła dłoń, zanikł ślad strumienia wody, a myśli lotem błyskawicy analizują nastrój serca. Dzisiaj ono swoim rytmem będzie kierować losem przepowiedni…

    Pozytyw czy negatyw?
    Wszystko zależy od tabletki marzeń, która uwiera kieszeni skrawek.

    Poddać się nostalgii, czy w radosnym uniesieniu skłonić się ku spełnieniu.

     

    Pytania stygną, wraz z czajnika dziubkiem… cholera, po co mi ta herbata.

    Lepiej zaparzę filiżankę kawy, może niech dzisiaj będzie caffe latte!

  • Wiersze

    Cisza

     
    przodkowie stanęli
    twarzą w twarz
    z moimi myślami
     
    dwie samotności
    gdy zostają tylko
    migawki historii
    a tęsknota uwiera

    gołębi puch
    w pierzynie wspomnień
    przesypał się w mrok
    zapomnienia

    rozmawiałam dzisiaj
    z wiatrem
    poruszył wiecznym
    piórem

    dla pamięci
    niech zostanie
    nim zgaśnie księżyc

    bo cisza
    tak jak ciemność
    ma dwa oblicza

    1 października 2017 r.

  • Blog

    Szczęśliwej drogi

    Kiedy Majka Zamorska pierwszy raz opowiadała o swojej planowanej wyprawie do Camino de Santiago to słuchałam pełnego emocji głosu z pewnym zdziwieniem.

    Wycieczka to wycieczka, łatwiejsza lub trudniejsza trasa, czas wolny spędzony z wiatrem we włosach i niebo pełne uwolnionych myśli. Lubię takie wyzwania lecz nie wszystkie są dla mnie, tak samo jak dla niewielu istnieje możliwość przebycia niezmierzonych wyobrażeń w snutych nocami planach.

    A jednak, gdy planowałyśmy z Majka szlaki „Turystycznego pierścienia Strzyżowa”, jej opowieści o szlaku pełnym muszli do miejsc i historii dawnej zaciekawiły mnie. Sięgnęłam, więc głębiej by poznać tajemnicę tej niepowtarzalnej  jak się chwilę później okazało i jedynej w swoim rodzaju wyprawy.

    31 sierpnia 2017 r. Majka zamieściła swoją pierwszą relację. Wyglądało to trochę banalnie, ale również bardzo sympatycznie. Każdy kto tę podróżniczkę zna, wie, że emanuje ona niezwykłym ciepłem i pogodą ducha.

    Potem zaczęły pojawiać się kolejne wpisy i zdjęcia z podróży. Miejsca znane z nazwy i nieznane zakątki, które w krótkich relacjah Majki zaczynają nabierać pełniejszego znaczenia.

    Dzisiaj, od wielu dni, praktycznie codziennie jestem z Majką, w myślach i sercu trzymam kciuki za powodzenie jej planów dotarcia do Camino de Santiago. Z ciekawością czytam o miejscach, które każdego dnia przybywają w jej mapie wymarzonej wędrówki. Liczę kolejne punkty postoju i spoglądając na niebo, z zapartym tchem patrzę jak ubywają kolejne kilometry.

    Bo czy 800 km to trasa godna uwiecznienia w pamięci?

    Szlak św. Jakuba, którym wędrują od lat miłośnicy wyzwań i intencji jest obecnie bardziej popularny. Myślę, że to właśnie Internet pozwolił na jego ponowne odkrycie. Jednak śledząc wędrówkę naszej Majki, nie można stanąć tak sobie obojętnie i tylko popatrzeć.

    Ci, którzy już przeszli tę trasę mówią, że to droga dla każdego, że warto przejść codziennie kilometry szlaku, żeby zrozumieć coś niepowtarzalnego, odkryć radość, a w zwykłych rzeczach odnaleźć skarby, przetrwać z Bogiem, poznać nowych przyjaciół, z nieznajomymi z całego świata wędrować do celu.

    Wędrować do miejsca i pozwolić urzeczywistniać stos marzeń!

    Przemierzających drogę do Camino de Santiago każdego roku bywa wielu, nie każdy jednak dojdzie do celu.

    Ja trzymam kciuki za naszą Majkę, za jej marzenia i cel. Z przyjemnością śledzę wpisy na fb i dobrymi myślami staram się dodać jej sił.

    Wiem, że jak wróci to znowu będzie rozsiewać wokoło siebie, tę jedyną i niepowtarzalną moc dobrego.

    Majeczko czekam na Ciebie, czekam ale dopiero gdy osiągniesz swój cel.

    Teraz, za to każdego dnia trzymam kciuki, za powodzenie Twojej własnej, jedynej i niepowtarzalnej misji.

    Dzisiaj, tak jak każdego dnia przesyłam Ci mnóstwo ciepła i siły, tak by kolejny dzień pozwolił napotkać bezcenne wrażenia, a nadchodzący wieczór przybliżył Cię do celu.

     

    Szczęśliwej drogi, już czas…  mapę życia w sercu masz!”

  • Wiersze

    Gwiezdny pył

     
    Księżycowej nocy z nutami kosmosu
    gawędę uprzędzie pośród gwiazd złocistych,
    miłości śpiewaniem rozbudzony nocą
    przez głosy aniołów elf nazwany Mistrzem.
     
    Słowa opowieści o życiu królestwa
    na granicy nieba płyną Drogą Mleczną,
    o kraju nieznanym w mgławicy Oriona
    odkrywając szczęście prawdziwie bajeczne.
     
    Tam elfy srebrzyste wśród kropli łez nocy
    w kręgu zrozumienia stąpają cichutko,
    z radością na twarzy i z uśmiechem w sercu
    dzielą się miłością razem z dźwięczną nutą.
     
    Pocztówka z daleka, krajobraz kosmiczny,
    czułe pozdrowienia od nieznanych krain
    zapisane myśli i elfów przesłanie
    płyną gwiezdnym pyłem w liście nienazwanym.
     
    To nocne szeptanie i ciszy milczenie
    niesione podmuchem wiatru perlistego
    płynie we wszechświecie zaklęte spokojem
    by w zaciszu sennym zamienić się w niebo.
     
  • Opowieści

    Historia z Rabatem

    Rymem czy prozą, historia się toczy sama,
    gdy wrześniowe słońce leniwie sunie nad horyzontu mgnieniem.

    Ocean Spokojny grzywami rumaków Posejdona uroczył wzrok zakochanych.
    Stanęli na chwilę, rozwarli ramiona…

    Piosenką z nutą szczęścia na fali, kto nie chciałby popłynąć na Bali
    lecz nie w balii babci, która wraz z tarą starą w zapomnienia kącie czeka na odkrycie.

    Ot, cyt umknęła chwila życia!

    Blisko i daleko, wędrówka nieznana, a Atlas w koronie niewiasty zniewala, urokiem kusi,
    ścieżką krętą wabi…

    Wtem krzyk słychać z daleka:

    – Uwaga na głowy, uwaga na nogi!
    Ta srogość w głosie i mina poważna skryła skrzętnie pod grzywką niesfornie czarną kobietę,
    nie puch marny, lecz profesjonalistę w każdym calu, oj bój się nawet drwalu, gdy Magda W.
    z wdziękiem stanowczym nie przepuści przodem nawet żadnej owcy!
    Sama w pierwszym rzędzie z flagą na antenie z radia „Via” opowieść za opowieścią, anegdoty i historie z sobie pewną wrażliwością nawija!

    Nie dziwi uroda Afryki czarnej, dni kilka, lat tysiące, kilometry bez miary przybywają

    wraz z historią opowieści barwne, pikantne szczegóły i wiatr od pustyni w ruinach Volubilis.

    Lew w spojrzeniu Meknes zamknął tajemnice, żołnierze króla unieśli przyłbice, gdy tłum kolorowy bez miary, w naiwności swojej wędruje ścieżkami razem z osłami. I ten zapach od pierwszej chwili (Maroko w przyprawach), ktoś drzwi uchylił i wszyscy z zachwytem śledzą kolejne bohaterów losy… wtem niespodziewanie odór wdarł się w nosy i zakłócił uroki uliczki z kolorowymi kramami.

    Nie kupiłam tam szalu, przeszkodził ośli ryk i zapach – Maroka aksamit. I te motocykle, miniatury Europy, przetykane Marrakeszu, jak rodzynki i daktyle, mkną pośród nocy całymi rodzinami, turystom pokazując słodką figę!

     
    Historia i współczesność, dziadkowie i wnuki, niczym skała, owoce natury w kolorach słońca,

    przetykani kozy i osła cieniem, dzieci tej ziemi… trwa wraz z ostem oliwna zieleń gajami na zboczach. Cieszy wędrownego smakosza, gdy orzechem arganowym w zdrowie zamieni dłoń spracowana kobiety… olej rozumem wszystko dopełni.

    Spacer śladami wielkich i nieznanych, dla mnie pamiątka z wakacji dla Ciebie być może nowe wyzwanie…

     

  • Wiersze

    Na linii horyzontu

                                             pamięci Wojciecha Weissa
     
     
    promień oślepił
    wytrawne spojrzenie artysty
    na moment łzą spłynęło
    zwątpienie surowego piękna
    rozczarowanie kadru
    zamknięte w obiektywie
    niepamięci rozmazane drzewa
    pojedynczo przeniknęły
    świadectwo obrazu
    gdy polną drogą
    szeptem sunął wiatr
    kołysząc prawie do snu
    pieśnią złudną
     
    i tylko myszy polne
    w strzyżowskiej kotlinie
    emfatycznie pieszczone
    ciepłem ostatniego
    tchnienia lata
    zamarły w bezruchu
    Młodej Polski

    promienny zachód słońca
    na linii horyzontu
    uwiódł swym artyzmem
    nie tylko pędzel mistrza

    refleksją
    gry promiennej do dzisiaj
    wzbudza nadzieję Edenu
     
     

    Obraz pędzla Mistrza Wojciecha Weissa

    „Promienny zachód słońca”