-
Dzieło
15 listopada 2017 /właściwie nigdy do końca
pewności nie ma
i logicznego zrozumienia
co autor miał na myśli
w dziełach tworzenia
lub twórca klasy bohomaza
hieroglifem starożytności dał znak
ku wielkiej i nieznanej
odnosząc się przyszłości
by gdy stulecie kolejne minie z hukiem
wdać się w dysputę ze świata mrokiemtak to już z twórcą w życiu bywa
że młodość kpi sobie
ze świadomego zrozumienia
a polot z myślą przegrywa z rozmysłem
dając czasu wieki na kolejne kreacji spełnienie
i twór w kruka zmieniając dla niepoznaki
bielą przykurzy znienacka
gdy dzień jutrzejszy toastem konwertując
zmienia zapis nieporadnyw talent
kunszt sławy
dzieło istnienia
nazwisko Mistrza
piórem pamięci
drapiąc złotym atramentem
dla potomnych
w marmurze marzeń! -
Róże jesiennej pamięci
2 listopada 2017 /Miało się przejaśnić, deszcz ze swym zasępionym drżeniem zakłóca rytm nostalgicznej piosenki. Smutek zaklęty w resztki kolorów jesieni miał zniknąć jeszcze przed nocą.
Przecież zaplanowałam podróż na nadchodzące listopadowe dni, na przekór przepowiedniom i wróżbom ma zaświecić słońce!
A tu pada coraz mocniej, leje strugami zaburzając tętno jesiennej muzyki. Pogoda zadrwiła sobie zemnie, jeszcze nim zdążyłam pomyśleć o marzeniu na jutra urodę.
Zgasiła płomień ogniska, zabłysła jedna iskra i…
nie wierzę, że słońce nie wyjdzie…
poczekam aż wróci, by ogrzać swymi promieniami resztki optymizmu.
Tylko ty i ja, i dym z ogniska, zmoczone drwa pachną ożywczo, zalane chwilą pesymizmu, odżywają na nowo, w środku już gotowe na ponowny błysk emocji.Jedna chwila przeciwko wieczności rozrzuconych gwiazd, wiatr osuszył drwa, a ogień na nowo zaczynie rozpalać uczucie pewności słonecznego jutra.
I tylko jesienna róża w niepewności listopadowych barw uwolniła ostatnie płatki, by zabrał je wiatr na przekór samotności.
A ty przytul mnie, nim minie nocy dreszcz!
-
W milczeniu ziarna
26 października 2017 /w tle szklanej klepsydry
cienie zatrzymały czas
rysując na piasku obrazy
niepamięci o tobiespoglądam zauroczona
jak pojedyncze ziarna
z niespotkanym uporem
przesuwają się w dółnieskończoność
czy kres wędrówkipytanie bez odpowiedzi
zawisło na ułamek
sekunda w wieczności
niczym dar widzeniaodwrócona klepsydra
znowu wybija rytmupływającego czasu
nie zatrzyma już nikt -
Słowa złotem szeptane
13 października 2017 /Potęga słowa ma swoistą niezaprzeczalną wartość, raz uwolniona zaczyna żyć własnym życiem, bez względu na charakter i delikatność tkwiącą w szczegółach. Życie przez wiele lat nauczyło mnie, aby nie bać się słowa, lecz szanować jego treść. Nie zawsze wychodzi to tak jakbym chciała, nie zawsze podąża właściwym torem, czasami odbija się od ściany i wraca, ale zdarza się też, że niczym ziarno pada na podatny grunt i kiełkuje pomysłem lub rozrasta się niczym winorośl owocując gronami o słodko-kwaśnym smaku.
A przecież wystarczy odrobina mrozu, by tę kwaśność zamienić w wyrazistą słodycz, która potrafi zawrócić w głowie i sercu…
Dawno, dawno temu, jedno z gron zmrożonych rozlało się słodyczą w myśli i zamysł zaczął ogrzewać ciało i duszę, by pewnego dnia napełnić kielich purpurą. A wtedy myśli przyspieszyły, pomysł zaczął nabierać realnych kształtów, formować kształt słowa w księgę pełną ludzi, muzyki i poezji rozlewającej się w klimacie, który na długo zapadnie w wielu sercach.
Myśl, jak kropla, która drąży skałę wierciła się w głowie poszukując wytrwale.
Dzisiaj wiem, że jak zamysł jest naprawdę dojrzały to ma szansę na spełnienie, znajduje drzwi, by uwolnić swoją wizję, by jej kształtem zarazić i porwać za sobą nawet niedowiarków. Nie ma w tym stwierdzeniu żadnych podtekstów, po prostu życie toczy się swoimi ścieżkami i tylko czasami pozwala nam wejść na właściwą.
Mam nadzieję, że ja miałam takie szczęście, gdy pewnego popołudnia weszłam do Agencji Reklamowej Midas, by odebrać plakaty, a mój wzrok zatrzymał się na pewnym starym plakacie.
Od słowa do słowa, a jestem trochę gadatliwa(z naciskiem na gadulstwo) dowiedziałam się o pewnym miejscu, o jego historii i zaproszona poszłam śladem ciekawości, a tam…
moje pomysły wylały się potokiem słów. Biedna Dorota, zamilkła i stwierdziła, że to jej mąż Maciej Mac jest głównym szefem i wszystko zależy od niego. W tym miejscu moje serce przyśpieszyło, a niecierpliwość pokazała rogi, więc dwa dni później już z samym Maciejem Macem wędrowałam podziemnymi ścieżkami snując mu swoją wizję.
Realista z wyglądu i rozmowy (pewnie jak nie patrzyłam to się w głowę popukał i to nieraz, a ja się nie dziwię), konkretny w słowach nie pozwolił się zarazić moim upojeniem, ale o dziwo, pozwolił mi zrealizować świeżo opowiedziany zamysł!
I chwała mu za to, bo dzięki życzliwości Doroty i Macieja mogłam urzeczywistnić swój pomysł!
„Słowa złotem szeptane w piwnicach Midasa” wczoraj miały swoja premierę, pierwsze, ale mam nadzieję, że nie ostatnie spotkanie z ludźmi, ze słowem, z piosenką i jedynym w swoim rodzaju klimatem… kto był ten wie…
fot. Andrzej Haligowski
-
Do połowy…
4 października 2017 /Para z czajnika parzy skrawek dłoni, jak mgła przesuwa się wolno w kierunku znanym tylko dla siebie.
To nieprawda, że spełni się dziś przepowiednia dobrego dnia. Przecież nie można mieć wszystkiego…Woda wąskim strumieniem spływa do szklanki, a torebka (bez reklamy) chwieje się w szklanym naczyniu,
a właściwie nie, to porcelanowy kubek, bo szklanki przestały być modne!Nadążać za upływającym czasem, czy skupić się na parze…. kurde parzy!
Rozproszone myśli i chwila nieuwagi zgubiły naczynie, jego budowa stała się bezprzedmiotowa, gdy woda wypełniła jego środek do połowy!
Mocna czy słaba, pachnąca czy lura, tak przyziemne sprawy przestały mieć znaczenie, gdy w chwili przebłysku świadomości padło pytanie od lat znane:
pełna czy pusta – oto dramat pytania?
Zawisła dłoń, zanikł ślad strumienia wody, a myśli lotem błyskawicy analizują nastrój serca. Dzisiaj ono swoim rytmem będzie kierować losem przepowiedni…Pozytyw czy negatyw?
Wszystko zależy od tabletki marzeń, która uwiera kieszeni skrawek.Poddać się nostalgii, czy w radosnym uniesieniu skłonić się ku spełnieniu.
Pytania stygną, wraz z czajnika dziubkiem… cholera, po co mi ta herbata.
Lepiej zaparzę filiżankę kawy, może niech dzisiaj będzie caffe latte!
-
Cisza
1 października 2017 /
przodkowie stanęli
twarzą w twarz
z moimi myślamidwie samotności
gdy zostają tylko
migawki historii
a tęsknota uwieragołębi puch
w pierzynie wspomnień
przesypał się w mrok
zapomnieniarozmawiałam dzisiaj
z wiatrem
poruszył wiecznym
pióremdla pamięci
niech zostanie
nim zgaśnie księżycbo cisza
tak jak ciemność
ma dwa oblicza1 października 2017 r.
-
Szczęśliwej drogi
21 września 2017 /Kiedy Majka Zamorska pierwszy raz opowiadała o swojej planowanej wyprawie do Camino de Santiago to słuchałam pełnego emocji głosu z pewnym zdziwieniem.
Wycieczka to wycieczka, łatwiejsza lub trudniejsza trasa, czas wolny spędzony z wiatrem we włosach i niebo pełne uwolnionych myśli. Lubię takie wyzwania lecz nie wszystkie są dla mnie, tak samo jak dla niewielu istnieje możliwość przebycia niezmierzonych wyobrażeń w snutych nocami planach.
A jednak, gdy planowałyśmy z Majka szlaki „Turystycznego pierścienia Strzyżowa”, jej opowieści o szlaku pełnym muszli do miejsc i historii dawnej zaciekawiły mnie. Sięgnęłam, więc głębiej by poznać tajemnicę tej niepowtarzalnej jak się chwilę później okazało i jedynej w swoim rodzaju wyprawy.
31 sierpnia 2017 r. Majka zamieściła swoją pierwszą relację. Wyglądało to trochę banalnie, ale również bardzo sympatycznie. Każdy kto tę podróżniczkę zna, wie, że emanuje ona niezwykłym ciepłem i pogodą ducha.
Potem zaczęły pojawiać się kolejne wpisy i zdjęcia z podróży. Miejsca znane z nazwy i nieznane zakątki, które w krótkich relacjah Majki zaczynają nabierać pełniejszego znaczenia.
Dzisiaj, od wielu dni, praktycznie codziennie jestem z Majką, w myślach i sercu trzymam kciuki za powodzenie jej planów dotarcia do Camino de Santiago. Z ciekawością czytam o miejscach, które każdego dnia przybywają w jej mapie wymarzonej wędrówki. Liczę kolejne punkty postoju i spoglądając na niebo, z zapartym tchem patrzę jak ubywają kolejne kilometry.
Bo czy 800 km to trasa godna uwiecznienia w pamięci?
Szlak św. Jakuba, którym wędrują od lat miłośnicy wyzwań i intencji jest obecnie bardziej popularny. Myślę, że to właśnie Internet pozwolił na jego ponowne odkrycie. Jednak śledząc wędrówkę naszej Majki, nie można stanąć tak sobie obojętnie i tylko popatrzeć.
Ci, którzy już przeszli tę trasę mówią, że to droga dla każdego, że warto przejść codziennie kilometry szlaku, żeby zrozumieć coś niepowtarzalnego, odkryć radość, a w zwykłych rzeczach odnaleźć skarby, przetrwać z Bogiem, poznać nowych przyjaciół, z nieznajomymi z całego świata wędrować do celu.
Wędrować do miejsca i pozwolić urzeczywistniać stos marzeń!
Przemierzających drogę do Camino de Santiago każdego roku bywa wielu, nie każdy jednak dojdzie do celu.
Ja trzymam kciuki za naszą Majkę, za jej marzenia i cel. Z przyjemnością śledzę wpisy na fb i dobrymi myślami staram się dodać jej sił.
Wiem, że jak wróci to znowu będzie rozsiewać wokoło siebie, tę jedyną i niepowtarzalną moc dobrego.
Majeczko czekam na Ciebie, czekam ale dopiero gdy osiągniesz swój cel.
Teraz, za to każdego dnia trzymam kciuki, za powodzenie Twojej własnej, jedynej i niepowtarzalnej misji.
Dzisiaj, tak jak każdego dnia przesyłam Ci mnóstwo ciepła i siły, tak by kolejny dzień pozwolił napotkać bezcenne wrażenia, a nadchodzący wieczór przybliżył Cię do celu.
„Szczęśliwej drogi, już czas… mapę życia w sercu masz!”
-
Gwiezdny pył
20 września 2017 /
Księżycowej nocy z nutami kosmosu
gawędę uprzędzie pośród gwiazd złocistych,
miłości śpiewaniem rozbudzony nocą
przez głosy aniołów elf nazwany Mistrzem.Słowa opowieści o życiu królestwa
na granicy nieba płyną Drogą Mleczną,
o kraju nieznanym w mgławicy Oriona
odkrywając szczęście prawdziwie bajeczne.Tam elfy srebrzyste wśród kropli łez nocy
w kręgu zrozumienia stąpają cichutko,
z radością na twarzy i z uśmiechem w sercu
dzielą się miłością razem z dźwięczną nutą.Pocztówka z daleka, krajobraz kosmiczny,
czułe pozdrowienia od nieznanych krain
zapisane myśli i elfów przesłanie
płyną gwiezdnym pyłem w liście nienazwanym.To nocne szeptanie i ciszy milczenie
niesione podmuchem wiatru perlistego
płynie we wszechświecie zaklęte spokojem
by w zaciszu sennym zamienić się w niebo. -
Historia z Rabatem
19 września 2017 /Rymem czy prozą, historia się toczy sama,
gdy wrześniowe słońce leniwie sunie nad horyzontu mgnieniem.Ocean Spokojny grzywami rumaków Posejdona uroczył wzrok zakochanych.
Stanęli na chwilę, rozwarli ramiona…Piosenką z nutą szczęścia na fali, kto nie chciałby popłynąć na Bali
lecz nie w balii babci, która wraz z tarą starą w zapomnienia kącie czeka na odkrycie.Blisko i daleko, wędrówka nieznana, a Atlas w koronie niewiasty zniewala, urokiem kusi,
ścieżką krętą wabi…Wtem krzyk słychać z daleka:
– Uwaga na głowy, uwaga na nogi!
Ta srogość w głosie i mina poważna skryła skrzętnie pod grzywką niesfornie czarną kobietę,
nie puch marny, lecz profesjonalistę w każdym calu, oj bój się nawet drwalu, gdy Magda W.
z wdziękiem stanowczym nie przepuści przodem nawet żadnej owcy!
Sama w pierwszym rzędzie z flagą na antenie z radia „Via” opowieść za opowieścią, anegdoty i historie z sobie pewną wrażliwością nawija!wraz z historią opowieści barwne, pikantne szczegóły i wiatr od pustyni w ruinach Volubilis.
Lew w spojrzeniu Meknes zamknął tajemnice, żołnierze króla unieśli przyłbice, gdy tłum kolorowy bez miary, w naiwności swojej wędruje ścieżkami razem z osłami. I ten zapach od pierwszej chwili (Maroko w przyprawach), ktoś drzwi uchylił i wszyscy z zachwytem śledzą kolejne bohaterów losy… wtem niespodziewanie odór wdarł się w nosy i zakłócił uroki uliczki z kolorowymi kramami.
Nie kupiłam tam szalu, przeszkodził ośli ryk i zapach – Maroka aksamit. I te motocykle, miniatury Europy, przetykane Marrakeszu, jak rodzynki i daktyle, mkną pośród nocy całymi rodzinami, turystom pokazując słodką figę!
przetykani kozy i osła cieniem, dzieci tej ziemi… trwa wraz z ostem oliwna zieleń gajami na zboczach. Cieszy wędrownego smakosza, gdy orzechem arganowym w zdrowie zamieni dłoń spracowana kobiety… olej rozumem wszystko dopełni.
Spacer śladami wielkich i nieznanych, dla mnie pamiątka z wakacji dla Ciebie być może nowe wyzwanie…
-
Na linii horyzontu
23 sierpnia 2017 /pamięci Wojciecha Weissapromień oślepił
wytrawne spojrzenie artystyna moment łzą spłynęłozwątpienie surowego piękna
rozczarowanie kadru
zamknięte w obiektywie
niepamięci rozmazane drzewa
pojedynczo przeniknęły
świadectwo obrazu
gdy polną drogą
szeptem sunął wiatr
kołysząc prawie do snu
pieśnią złudnąi tylko myszy polne
w strzyżowskiej kotlinie
emfatycznie pieszczone
ciepłem ostatniego
tchnienia lata
zamarły w bezruchu
Młodej Polskipromienny zachód słońca
na linii horyzontu
uwiódł swym artyzmem
nie tylko pędzel mistrzarefleksją
gry promiennej do dzisiaj
wzbudza nadzieję Edenu
Obraz pędzla Mistrza Wojciecha Weissa
„Promienny zachód słońca”