• Wiersze

    Jarzmo fantazji

     

    marzyłam przez lata aby dotrzeć

    do kanionu spragnionego wody

    w którym sam Indiana Jones

    nie wierząc w przeznaczenie

    poszukiwał świętego Graala

     

    dwa odległe światy

    i droga wykuta w skale

    by dotknąć kielicha życia

     

    prawda czy mit – wytwór wyobraźni

    bez znaczenia dla finezji pragnień

    z każdym rokiem odsuwał się w dal

    niczym obłok sunący po nieba błękicie

     

    i nagle pragnienie zaspokojono

    wróżba z kamyków losu

    ułożyła koronkowy szlak

     

    wędrówka bez nadziei

    stała się spełnieniem

     

    teraz znowu nastał czas

    by marzyć i śnić

    o zapomnianych szlakach

    gdzieś kiedyś a może jutro?

     

    już nie będę powstrzymywać

    swoich wodzy fantazji

    niech rwą z kopyta!

     

  • Blog

    Skąpiec

    Skąpiradło, sknera, kutwa, żyła, centuś, dusigrosz, chciwiec, liczykrupa, materialista, żyd, łakomiec, a nawet pies ogrodnika czy harpagon to niektóre z synonimów słowa skąpiec. Czy wszystkie bliskoznaczniki są dzisiaj jasne i czytelne?
    Zapewne nie do końca, ale nie mogłam się oprzeć, by je wyszukać, bo tuż po spektaklu naszego Strzyżowskiego Teatru Prima Aprilis, który w ostatni weekend kwietnia br. wystawił dla nas sztukę Moliera pt. Skąpiec musiałam przypomnieć sobie wiele szczegółów i to nie tylko ze znanej mi ze szkolnych lat lektury. Skąpiec to prozatorska komedia Moliera, wystawiona na deskach teatru po raz pierwszy 9 września 1668 roku. Wówczas w roli głównego bohatera, Harpagona wystąpił sam autor.

    Molier to dramatopisarz z epoki baroku, a dokładnie z drugiej połowy XVII wieku. Jego twórczość, w tym słynny Skąpiec, idealnie wpisuje się w styl i charakterystyczne cechy tego okresu. W języku polskim Skąpiec ukazał się po raz pierwszy w anonimowym przekładzie pt. Łakomiec w 1759 roku, a w latach późniejszych wielu dokonywało jego przekładu na język polski.
    Jaka siła tkwi w tej barokowej satyrze, że do dzisiaj cieszy się taką popularnością?

    Odpowiedź została ukryta w pajęczynie zdarzeń, która wiła się na desach Strzyżowskiego Domu Kultury „Sokół” w Strzyżowie w dniach 26 i 27 kwietnia br. Każdy, kto wówczas przekroczył próg sali teatralnej przeniósł się w inny wymiar czasu i przestrzeni, który zachwycił swoją odmiennością w sposób zaskakujący i niespodziewany. Wystrój niczym z PRL-u, a może nawet bardziej z początku lat dziewięćdziesiątych XX w. zatrzymał widza w pewnej niepewności, dając pole do popisu wyobraźni. Tuż po zajęciu miejsc, można było od razu puścić wodze fantazji wprost do ogrodu, który został skrzętnie zamknięty za drzwiami salonowego blichtru dusigrosza Harpagona.

    W oczekiwaniu na rozpoczęcie spektaklu, z wielką uwagą przesuwałam wzrok po tym niecodziennym wystroju rodem z … no właśnie, nie zdążyłam się zastanowić, gdzie go przypisać, bo zgasły wszystkie światła…
    Po chwili, w zaciemnieniu zauważyłam postać, lekko przygarbiona skradała się z tego zaczarowanego ogrodu wprost do pralki automatycznej, w której znajdowała się ukryta głowa pewnej damy (niestety do końca sztuki nie udało mi się rozgryźć czyje popiersie zostało tam zakamuflowane).
    Postać zniknęła, a zza bocznej kurtyny doszły nas śmiechy, sapania, okrzyki spełnienia (tylko dla dorosłych), a na scenę wypadały jeden po drugim, damsko-męskie fatałaszki… (śmiech sali, świadczył tylko o tym, że nasza strzyżowska widownia, jak zawsze jest bardzo spostrzegawcza i intuicyjnie dopowiada to czego nie widać).
    A potem akcja nabrała tempa, skąpego oczywiście, bo inaczej by się nie dało. Na scenie zaiskrzyło, a główny bohater – Harpagon (w tej roli Dariusz Jodłowski) rozłożył widownię na łopatki. Jak sami wiecie, każda sztuka ma swojego lidera. W Skąpcu był to jedyny, niepowtarzany i wspaniały Darek Jodłowski, który po raz kolejny udowodnił, że jest wszechstronnym Artystą.

    Darku nisko chapeau bas!

    Jego wyjątkowość tym razem wynikała z zagrania głównej roli w sposób nie tylko komiczny, ale także przerysowany współczesnym pazurem krzywego zwierciadła. Darek wykazał się prawdziwym kunsztem aktorskim, a jego gadżety dopełniały obrazu, z wytrawnym i dowcipnym znawstwem materii. I tak wykreowały idealną postać sknerusa.

    I to nie tego typowo molierowskiego, ale takiego naszego, współczesnego skąpca, który całe życie tylko utyskuje na świat w którym żyje, nie dając nic z siebie w zamian. Tak naprawdę sztuka skupia się na głównym bohaterze, wkręcając kolejne postacie w tryby zaplanowanych przez Harpagona intryg. Ale cóż znaczy główna rola, gdy nie ma na kogo utyskiwać?
    Tak więc, do gry zaplanowanej skrzętnie przez Skąpca dołączyli jego domownicy, służba oraz niespodziewani goście. Nie mogło być inaczej, gra wszak toczyła się o wysoką stawkę, pieniądze ponad wszystko.

    I tak swoją grą uwiedli mnie także: zarządca Walery (w tę uroczą i niby spolegliwą rolę wcielił się rewelacyjnie Wojciech Jemioła), który podkochiwał się w córce Harpagona Elizie (Karolina Ćwiąkała – ta dziewczyna, jak zawsze gra wyraziście i z charakterystycznym pazurem) oraz Jakub – pełniący w domu Harpagona jednocześnie rolę stangreta i kucharza, który często drwi sobie z dyspozycji swojego pana (w tej roli wystąpił jak zawsze uroczy i wyborny Rafał Krochmal). Z ról kobiecych znacząco zarysowała się postać swatki Frozyny (w tej roli wyśmienita Anna Fąfara-Iskra), która z wprawą iście kupiecką aranżowała ślub Harpagona z uroczą i cnotliwą Marianną (Katarzyna Galej-Mularz – wybornie oddała charakter granej postaci, ze zwiewną delikatnością stawiając na swoim). Było o córce, więc czas na syna Kleanta (w tej roli Gniewomir Skrzysiński) i jego miłości do sąsiadki, młodej i cnotliwej Marianny. Biedny Kleant (bo rozrzutny) zakochuje się w pięknej kobiecie i zamierza ją poślubić, lecz… ojciec sknera ma inne plany. W tej sytuacji rodzeństwo, Eliza i Kleant postanawiają sprzymierzyć swoje siły przeciwko tyranowi i nie dopuścić do jego intryg. Synowi pomaga Strzałka osobisty służący Kleanta.

    W tę postać wcielił się z powodzeniem Sebastian Jakubczyk – można powiedzieć, że jego rola to taki niespodziewany gwóźdź programu, bo aktor na scenie wykazał się sztuką konspiracji i ekwilibrystyki niczym inspektor Clouseau z Różowej Pantery.
    O takie skojarzenie nie było zbyt trudne, bo wspaniale dobrana muzyka sytuacyjna sama podpowiadała, kto jest lub kim może być. Brawa za tak różnorodną, a jednak spinającą w całość muzyczną ucztę, która uwypukliła komediowy charakter tej sztuki!
    Tym razem role drugoplanowe zagrali: Aleksandra Korabiowska, Stanisław Pytko i Bronisław Lechowicz, (służący, których sceniczne gagi rozmieszały publiczność do łez), Renata Turoń (tym razem wcieliła się w rolę Simona, sprytnego pośrednika finansowego, który zręcznie prowadzi interesy nie tylko dla syna, ale także dla ojca), Zbigniew Adamczyk (Anzelm, za którego z woli ojca i co najważniejsze bez posagu, ma wyjść za mąż i wbrew sobie córka Eliza), Marek Kloss (detektyw, który skrupulatnie prowadzi śledztwo w sprawie zaginionej skrzyni Harpagona).
    Każdy, kto jest miłośnikiem teatru wie, że bez tych niby minimalistycznych ról spektakl byłby ubogi.
    I tutaj wielkie ukłony dla naszych aktorów, bo tak naprawdę trudniej jest zagrać epizod, tak aby widz zapamiętał taką rolę. A ja i wielu innych widzów, po spektaklu omawialiśmy każdą z postaci, więc czapki z głów dla takiej ekspresyjnej gry aktorskiej.

    A zza kulis teatralnym szeptem wspierała naszych aktorów urocza Ewa Janczy, nieodzowna i pomocna i podtrzymywała naszych aktorów sercem, uśmiechem i dobrym słowem – niewidoczna, ale zawsze na posterunku!
    Wspomniałam na początku o niebywałej scenografii, która swoim rozmachem zaskoczyła każdego widza. Tutaj także kreatywność reżyserska Roberta Chodura oraz scenografów: Jolanty Stefanik i Macieja Ruszały pokazały, że w tym teatrze perfekcjonizm jest ważny w każdym szczególe, i stanowi swoiste dopełnienie gry aktorskiej. Barwność, pomysłowość, niekonwencjonalność i satyryczny charakter dosłownie ubranej sceny wzbudził mój zachwyt. I chociaż do dzisiaj nie wiem, co ten posąg robił w pralce, to powiem Wam, że taka intrygująca scenografia pobudza do refleksji, że priorytetem jest właściwe dobranie osób do każdej z niezbędnych kreacji, także tych scenograficznych. Jak widać nasz reżyser ma do tego swoisty talent, bo zawsze obsadza aktorów i nie tylko, we właściwych dla siebie rolach. Dopełnieniem spektaklu była muzyka, o której wspominałam i efektowna gra świateł. Za wszystkie takie techniczne melizmaty (niczym ozdobniki muzyczne) zadbali jak zawsze Leszek Drygaś i Paweł Krok. Wspomnienia fotograficzne zapewniła nam znana ze swego kunsztu i profesjonalizmu – fotografik Marzena Arciszewska.
    I na koniec ostatni niezbędny element przedstawienia – nasza wspaniała publiczność, która zajęła wszystkie fotele i przez oba wieczory reagowała z zachwytem dopełniając wspaniałości tego wydarzenia kulturalnego.
    Komizm postaci zamierzony w XVII- wiecznej sztuce, został spotęgowany współczesną karykaturą naszej rzeczywistości, i za każdym razem sprowadzał się do działań skąpca. W relacjach z pozostałymi postaciami, Harpagon w pełni ukazał swoją chciwość i obsesję na punkcie pieniędzy. Pozostali aktorzy stanowią wyłącznie tło dla żądzy pieniądza, która opanowała głównego bohatera. Ale za to jakie było pole do popisu dla takiej trudnej gry aktorskiej.

    To wielka zasługa naszego wspaniałego reżysera Roberta Chodura i jego kreatywności scenicznej, którą od ponad 17 lat możemy podziwiać na deskach DK Sokół. To reżyserska zasługa, że każdy z bohaterów tej komedii był widocznym dopełnieniem despotycznego i chciwego dusigrosza.
    Jak zakończyły się perypetie każdej z postaci, kto wygrał łut szczęścia, kim naprawdę byli Marianna, Walery i Anzelm?
    O tym bez wątpienia wie każdy kto był w kwietniu na sztuce. I może dowiedzieć się każdy, kto wpadnie na pomysł wzięcia udziału w kolejnej odsłonie sztuki „Skąpiec” Strzyżowskiego Teatru Prima Aprilis w reżyserii Roberta Chodura.
    Reasumując, muszę stwierdzić, że sztuka „Skąpiec” to smaczek – po prostu palce lizać, aktorzy wyśmienici, scenografia bomba, muzyka znakomita, a reżyseria pierwsza klasa. Śmiech i brawa to nieodzowne elementy tego wieczoru. Cała inscenizacja była tak zaskakująca, że można do niej wracać bez końca, choćby we wspomnieniach. Było pysznie, dziękuję za super wieczór!
    A jeżeli ktoś jeszcze nie był na tej rewelacyjnej, historyczno-współczesnej odsłonie Skąpca, to polecam gorąco, z całą odpowiedzialnością na 102 %!

     

    P.S. Za udostępnione zdjęcia dziękuję jeszcze raz, niezawodnej jak zawsze – Marzenie Arciszewskiej.

  • Wiersze

    Senna niepogoda

     

    młodości niezaprzeczalny smak 

    odchodzi z każdym rokiem

    powolnie bo pogoda ducha

    walczy o przetrwanie

    dzielnie aczkolwiek nieskutecznie

    trudzi się każdego poranka

    by dźwignąć moje kości

    z puchowej pościeli sennych rojeń

     

    jak zatrzymać jego zmysł i spryt

    i uleczyć reumatyzm wieku

    choćby w źrenicach nocy

    pochwycić uśmiech brzęczący

    i swawolność przezroczy

    feerycznych epizodów

     

    uff… myśli zapętlone zawirowały

    w szufladzie pełnej marzeń

    uznały wyższość tej niepojętości

    i poddając się pogodzie tchniętej

    wiosennym przebudzeniem

    zaśpiewały protest song

    wkładając okulary przeciwsłoneczne

    na przekór przepowiedniom biegu lat

    zaczęły pogodny dzień!

  • Wiersze

    Pierwszy ślad

     

    za siedmioma górami

    i siedmioma rzekami

    gdy spełnienia nadszedł czas

    nowa opowieść się zaczęła

    i niech trwa

     

    jak potoczą się losy

    i jaki będzie bieg

    tej drogi pośród ludzi

    czy ten narysowany szlak

    energię talentu obudzi

     

    myśli pełne optymizmu

    czekają na kolejny dzień

    który przynosi radość istnienia

    z mojej kropli krwi

    uśmiechu i łez

     

    bo nastał już

    czas nowego pokolenia

     

     

    fot. Monika Szlachta

  • Wiersze

    Wiosenna impresja

     

    kolory soczystej zieleni

    wtopiły się pazurami w ziemię

    skropione czystą kroplą rosy

    nasyciły spojrzenie swoją głębią

     

    spokój odchodzącego zmierzchu

    zakłóciło pierwsze pianie koguta

    niesione wiatrem z oddali

    obudziło pisklęta w gniazdach

     

    trele wiosenne narzucają

    rytmiczny poranek dnia

    a snujące się zapachy

    wielobarwnych kwiatów

    aromatem pobudzają

    wyobraźnię

     

    wiosenna impresja

    namalowała kolejny dobry dzień

    pieszcząc przebłysk poranka

    uroczy pejzaż w swojskim wydaniu

  • Blog

    Osobowość roku 2024 w dziedzinie kultury

    Tak to już w życiu bywa, że los lubi płatać nam figle i to najczęściej takie drobne, złośliwe, rzadko te radosne, przepełnione życzliwością.

    Tym razem dostało się mnie i to z nawiązką. Tylko, że ta przewrotność okazała się w efekcie końcowym zaszczytem, którego w ogóle się nie spodziewałam. Większość z Was wie, jaki mam pogląd na wszelkiego rodzaju głosowania i że nigdy nikogo do tego nie agituję, ani nie namawiam, a sama już kilkakrotnie nominowana, rezygnowałam z takich zaszczytów. W tym roku, po raz kolejny trafiłam na listę wybrańców i uznałam, że skoro to już kolejny raz, to nie ma sensu oponować i mogę sobie posiedzieć na jej szarym końcu 🙂

    Wielkie było moje zdziwienie, gdy dostałam informację od znajomych, że wygrałam ten plebiscyt. 

    Tego się nie spodziewałam w ogóle i tak naprawdę to najpierw oniemiałam, a potem po prostu się ucieszyłam, tak szczerze, radośnie, głęboko w sercu, bo dotarło do mnie, że Ludzie, wspaniali Mieszkańcy tej Strzyżowskiej Ziemi doceniają to co robię od lat z Ludźmi i dla Ludzi. 

    Moi Kochani dziękuję, za każdy głos, którym wsparliście te moje działania, sami z własnej woli i chęci. Jest to dla mnie wielki zaszczyt, a ponieważ nie wiem komu imiennie mam podziękować za to kolejne uznanie, to dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna.

    Jestem wzruszona i onieśmielona Waszą życzliwością w stosunku do mojej osoby. 

    Kłaniam się nisko i zapraszam, jak zawsze do udziału w kolejnych spotkaniach kulturalnych ze wspaniałymi Ludźmi tej Ziemi, dla wszystkich Mieszkańców Ziemi Strzyżowskiej.

    Z wyrazami szacunku

    Urszula Rędziniak

    P.S. Otrzymując z Państwa rąk tak zaszczytne wyróżnienie, przesłałam dzisiaj swoje zdjęcie do gazety, aby godnie reprezentować nasz region 🙂

  • Wiersze

    Choroba zwana miłością

     

    kiedy dotknęła mnie choroba

    zwana miłością

    zaległa głęboko w piersiach

     

    od razu wiedziałam

    że jest nieuleczalna

     

    przesiąknięta wirusem dwojga

    zasiała ziarno pożądania

     

    jej ekspansja była  natarczywa

    zniewalała każdą komórkę

     

    dyktowała warunki

    wprowadzając wibracje

    w pojedynczy dotyk dłoni

     

    odmówiła posłuszeństwa nogom

    lotem błyskawicy przeszywając serce

     

    zagnieździła się w umyśle

    w pogoni za namiętnością

    która zatruła ciało

    nie bacząc na duszę

     

    i tylko ostatni powiew myśli

    zadał sobie pytanie

    Czy tutaj konieczna jest izolacja?

     

  • Wiersze

    W labiryncie

     

    pobudka tego ranka osnuta była mgłą
    i żaden bodziec nie pozwalał
    kreować nowej rzeczywistości
    bo nawet świeża woda nalana do wiadra
    tuż po wschodzie słońca
    sprawiała wrażenie uśpionej
    w konfesjonale wspomnień

    i tylko podłoga skrzypiała po staremu
    gdy krok za krokiem
    stopy snuły się po starych drewnianych deskach
    zamknięte w czterech ścianach imaginacji

    gdy odległe bezdroża jawiły się posmakiem wolności
    wyrwanym razem z ceglastym murem
    tego wewnętrznego więzienia

  • Blog

    Listy do M

    Drogi Mikołaju!

    Piszę do Ciebie kolejny list…, który to już raz? Aż mi wstyd się przyznać, bo od razu zacząłbyś rozważać, czy w moim wieku wypada jeszcze sięgać po papier i kopertę, aby sformułować świąteczne życzenia. Dlatego przemilczmy, to co może być dla Ciebie niepewne, a dla mnie niewygodne.

    Jednak pozwól, że Cię przekonam o swojej racji, bo widzisz, gdy sięgam pamięcią wstecz, to zawsze robiłeś mi niespodzianki podkładając pod choinkę paczki przeznaczone właśnie dla mnie. To dowód na to, że jesteś prawdziwym Mikołajem, a wspaniałe prezenty potwierdzają, że wiesz o czym marzą także dorosłe dzieci. I muszę Ci się przyznać, że nie pamiętam wszystkich prezentów, które dostawałam, gdy byłam mocno niepełnoletnia. Jednak te późniejsze to i owszem, do dzisiaj są w mej pamięci i sercu.

    Chociaż nie, poczekaj… pamiętam jeden epizod, być może przekazany mi przez Ciebie w formie żartu, a może ku przestrodze… miałam wtedy 3 może 4 lata, a Ty w swojej powadze wręczyłeś mi rózgę, prawdziwą drewnianą, pachnącą lasem. Wisiała potem nad moim portretem, nie wiem ile miesięcy, ale było to na tyle długo, że pamiętam to zdarzenie, jakby to było wczoraj. Co prawda rodzice nigdy jej nie użyli, ale fakt istnienia rózgi wrył się w moją pamięć tak mocno, że do dzisiaj, pomimo upływu tylu lat, błąka się w mojej głowie. Taka ojcowska przestroga, aby być dobrym człowiekiem. Obraz z przeszłości osiągnął swój skutek, w myślach wstrzymując gniewną rękę przed złymi uczynkami.

    Czy to był dobry prezent? Dla mnie na pewno traumatyczny, chociaż jego powagę uświadomiłam sobie wchodząc w dorosłość, bo do dzisiaj zawsze rozważam w głowie dobre i złe uczynki, patrząc roztropnie wokoło. Jednak proszę Cię bardzo, byś w przyszłości właściwie wydedukował, czy takim groźnym prezentem nie wzbudzisz żalu lub smutku obdarowanego. Bo przecież wiesz, tak samo dobrze jak ja, że prezenty powinny przynosić radość i spełnienie,  i tak jak marzenia dawać nadzieję na lepsze jutro.

    Moje gadulstwo pewnie Cię już znużyło, nie ziewaj jeszcze, bardzo Cię proszę! Przecież piszę list do Ciebie, abyś nie zapomniał o mnie i jak co roku obdarował mnie szczodrze. W zasadzie mogę darować Ci ten niefortunny prezent w postaci rózgi… chyba sam zrozumiałeś swój błąd, gdyż od tylu lat, każdego Wigilijnego wieczoru przybywasz do mnie, niosąc ze sobą wór pełen niespodziewanych rozmaitości, które emanują miłością, dobrocią i uśmiechem.

    To jest niezaprzeczalny fakt Twojego istnienia. Czekam na Ciebie, adres znasz, więc do zobaczenia!

     

    Urszula

     

    P.S. Dziękuję, że wiesz o czym marzę i każdego roku uszczęśliwiasz mnie swoją fantazją owiniętą pod choinką bez zbędnych słów.

  • Wiersze

    Wątpliwości

     

    zagubione myśli pośród kolorów

    mojej wolności zastygły

    gdy spojrzenie przymrużonych okularów

    rzuciło milionem na szalę refleksji

     

    krzyżówka życia z pytaniami

    bez odpowiedzi zmąciła ślad kropli wina

    która już prawie stoczyła się po wypukłości

    zaróżowionej z werwą wątpliwości

     

    granica wyglądu niesfornej tolerancji

    z wczoraj przerodziła się dzisiaj

    w ekstrawagancję  subtelnego luzu

     

    w moim wieku mogę pozwolić sobie na

    luksus prawdy w obiektywie obiekcji

     

    uśmiech szyderstwa sam na sam

    z własnym odbiciem rozbawił do łez

    wszelkie wątpliwości paragrafu ekstazy