Blog

Czas dobrych wiadomości

Ta myśl od dłuższego czasu wraca do mnie niczym natrętna mucha, podgryzająca łydkę w ciepłe popołudnie. Machniesz ręką, a ona odtrącona odlatuje tylko na ułamek sekundy i wraca na swoje ulubione miejsce opalonej skóry. Niby nic, a jednak zakłóca czas przeznaczony na leniwy odpoczynek. I tak przez kilka miesięcy wierciła się z tyłu głowy, aż musiałam z nią coś zrobić. Nie wiem jak inni, ale gdy mnie tak uwiera, to muszę zareagować, chociaż nie lubię musieć. Taki paradoks życia codziennego, gdy wszystko we mnie krzyczy, na nie!

Teraz ten krzyk zamienił się w warczenie, bo gdzie nie zaglądnę, tam dramat, tragedia lub chamstwo. Brzęczenie natrętnej muchy zastąpiły groźne hieny, paskudne i wyrachowane, prawie jak w bajce „Król lew”. I nie mówię tu w ogóle o polityce, bo wychodzi na to, że przepychanki słowne stały się już (niestety) normalnością. Od tego można się odciąć, wyłączyć na chwilę ekran telewizora lub monitora i myśli skierować na rzeczy inne. Dla jasności, by nie snuć niedopowiedzianych domysłów, zawsze głosuję i wybieram ludzi, których uważam za mądrych.

Ot taki wtręt, by nie było złudzeń, że czas dobrych wiadomości to agitacja. Niestety nie nadaję się do takiej roli, chociaż lubię sadzić kwiatki.

Wracając do meritum, zauważyłam od pewnego czasu taką modę na czas złych wiadomości, im więcej i dosadniej, tym lepiej. I gdy napierają na mnie z każdej strony, nawet na ulicy, to zaczynam się dusić. Taka moja natura, że nie mogę przebywać za długo, ani wśród toksycznych osób, ani żywić się padliną informacyjną. Po prostu wtedy gasnę, bo złe rzeczy zabierają mi dobrą energię. I tak zapadam się w sobie, zamykam uśmiech, a oczy tracą blask. Jak niewiele trzeba, by odebrać radość życia. Wiele natomiast trzeba siły, aby ją odzyskać.

Nie jestem „Siłaczką”. Wiem, że zdradzam teraz swoje słabe strony, a hieny już zacierają ręce. Ot co, ale przecież w tej smutnej rzeczywistości zawsze można włączyć sobie bajkę, taką z morałem i dobrym zakończeniem, gdzie szlachetność i miłość wygrywają, a potem wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

Taka terapia, gdy znikąd nie można spodziewać się dobrych wiadomości, albo kunszt domowej kuracji, która w całokształcie pomoże odseparować otaczające nas zewsząd, demonizujące informacje. I do tego jeszcze książka lub film, spacer i przed wszystkim dobrzy Ludzie, aby odwrócić myśli od tej złej aury.

Z moich obserwacji wynika, że wiele osób zamyka się teraz w sobie. Jakoś tak, po tej pandemii i obowiązkowej izolacji staliśmy się mimowolnie,  bardziej aspołeczni, a do tego te wszystkie destrukcyjne wiadomości, nie nastrajają optymistycznie. I jeszcze ta szydercza radość wyglądająca z ukrycia, zacierająca ręce, gdy przykrość znalazła swoje miejsce, raniąc drugiego człowieka.

Modne stało się krzywdzenie innych, choćby w pokazywanych na każdym kroku programach, takich niby o miłości i przyjaźni, a w rzeczywistości manipulujących ludzkim charakterem, nastawionych na zysk i kontrowersje.  Bo dzisiaj, im bardziej drastycznie, tym lepiej, bo oglądalność wzrasta.

Tylko gdzie w tym zgiełku nienawiści znaleźć wzorce, chociażby zawierające minimum szczerości i  moralności? 

Przerażające, jak łatwo ulegamy złudnym rozpaczom i fałszywym oskarżeniom, a winni tego stanu pozostają bezkarni, a nawet wynoszą się ponad stan. 

Paradoksalnie, Ludzi dobrej woli jest więcej. I prawdopodobnie, tylko obawa przed odsłonięciem swojego prawdziwego „ja” sprawia wrażenie, że te złe wiadomości to nasze dobro narodowe.

A gdzie prawo wyboru i wolność myśli?

Przecież każdy z nas ma swój rozum i wie co dla niego jest dobre, więc można spróbować się odciąć od tych zniechęcających informacji. Każdy z nas ma też inną wrażliwość i w różny sposób może reagować lub wyciągać swoje wnioski. To jego niezbywalne prawo.

Zostawiam wolną przestrzeń wokół siebie, aby inni też mogli oddychać. Uśmiechem rozbrajam bombę złego nastroju, a w chwili zwątpienia szukam dobrego towarzystwa, tak by nie zachwiać swojej równowagi w pogodnym usposobieniu.

Finezja słowa, z szacunku do drugiego człowieka i siebie samego, może przynieść wiele pozytywnych wibracji, które zarażą innych dobrą energią i estymą do interlokutora. W takim przypadku nawet oportunista może nas zaakceptować i z odrobiną tolerancji odpłaci dobrym słowem zwrotnej wiadomości.

Lubię dobre wiadomości, Ludzi, wolnomyślicielstwo, szczerość, pogodę ducha i oczywiście bajki z dobrym zakończeniem, przepełnione morałem i moralnością. Czerpię z tego radość i od razu żyje mi się lepiej. A do tego oddycham jakby pełniej, świadomie wciągając rześkie powietrze głęboko w nozdrza, a potem tylko lepiej śpię, by następnego dnia wstać z pokładami ożywczej energii na dobry dzień. Każdemu z nas życzę, by umiał znaleźć czas na dobre wiadomości i oby dzięki temu żyło nam się lepiej!

 

P.S. Być może moje spostrzeżenia nie przypadną komuś do serca, ale w moich myślach nastała cisza, przestały warczeć i napierać. U mnie taka słowna terapia zadziałała. Podzieliłam się pewną na 101% informacją, że każdy czas jest dobry na dobre wiadomości, i oby nigdy ich nam nie zabrakło, tak jak i pogody ducha, oraz uśmiechu od ucha do ucha!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.