Blog

Refleksje z wczoraj, pewnością z dzisiaj!

Dłuższą chwilę zeszło mi, by uporządkować myśli, te z wczoraj i te na jutro. Tak wiele zdarzeń, które wpłynęły na moje życie, a może jeszcze wpłyną…

Kto wie, kiedy piosenka z tekstem, choćby po angielsku stanie się rzeczywistością. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale jedno wiem na pewno, to ludzie, z którymi jestem związana od lat dają mi niespożytą energię, by się nie poddawać, by dalej realizować pomysły dla nich i z nimi.

Rodzice wychowali mnie tak, że nie ma dwóch moralności, dwóch stron dobra, ani nigdy nie można liczyć na to, że ślizgając się na cudzej pracy można do czegoś dojść.

Ciężkie zasady, z którymi od lat przeżywam każdą swoją porażkę i sukces. Ci, którzy żyją według takich zasad jak ja wiedzą, jakie to jest trudne, wybrać pomiędzy …

A wybrać pomiędzy, w moim przypadku nigdy się nie da, to jest ponad moje siły i postrzeganie rzeczywistości. Dlatego od lat muszę mieć twardy tyłek, bo jak już gdzieś wspominałam, ci, którzy kopią robią to z wielką satysfakcją. Nie sztuką jest mówić o sobie w samych superlatywach, sztuka jest te pozytywne cechy zobaczyć w oczach innych.

Czas pandemii zwolnił działania, dał czas na przemyślenia, jakie?

Nikt nie chciałby wiedzieć, ile wątpliwości i czarnych myśli przebiega człowiekowi w głowie w sekundzie…, ale serce (podobno organ bez uczuć) podpowiada irracjonalne pomysły. Jak wybrnąć, gdy logika rozumu przeciwstawia się impulsowi emocji?

I wtedy mój wzrok padł na Oskara, statuetkę, którą dostałam od swoich ukochanych dzieci. Na niej napis „Za rolę najlepszej matki – Ada, Monika, Łukasz, Strzyżów, 9 lutego 2018 r.” Pisząc łzy spadają mi na klawiaturę, to są właśnie emocje, których rozum nie pojmie. To serce wali nadal ze wzruszenia, bo lata mijają, a moje dzieci nigdy we mnie nie zwątpiły.

„Who Wants To Live Forever” zespołu Queen płynie w tle, ale to dodatkowo rozbraja moje uczucia na okruszki, bo czy naprawdę warto żyć wiecznie?

Tyle dobrego spotkało mnie przez te lata od Ciebie, i od Ciebie też, nie patrz zdziwionym wzrokiem.

Tylko wtedy, gdy w otoczeniu wspaniałych ludzi wiesz, że żyjesz, to żyjesz prawdziwe, każdą cząstką swojego ja. Za to spotykają mnie każdego dnia prawdziwe nagrody, uśmiech przechodnia, dzień dobry na powitanie, przyjazne skinienie głowy i … grono wspaniałych ludzi, którzy są ze mną, ot tak po prostu, z sympatii, pasji, talentu, chęci podzielenia się swoimi pomysłami, i z wielu innych dobrych powodów, dzięki którym mam szczęście, że otaczają mnie cudowni ludzie. Może dla kogoś to będzie dziwne, dla mnie jest darem!

To taki dobry wieczór, by podzielić się tym, co mi w duszy gra, a gra cała orkiestra wspomnień i tego, co przede mną. Wspomnień wór, nie da się go od razu zapleść w pełnię słów, na to przyjdzie zapewne jeszcze czas, ale trzy są bezcenne.

Wydarzenie Stowarzyszenia Zakorzenieni w kulturze „Póki my żyjemy! Przerwane dzieciństwo w scenach z czasów II wojny światowej”. Trzy miesiące przygotowań, mnóstwo pozyskanych środków finansowych, ponad 100 uczestników i… nieprzerwane strugi deszczu… do godz. 12.00 tej niedzieli jeszcze stałam w tych strugach i wiedziałam, że na spotkaniu będą na pewno moje dzieci i żona jednego z członków.

5 osób, które nie zawiodą stanowiło bazę wydarzenia przygotowanego dla całego miasta i okolic. Pogoda pokazała, że nie ma mocnych na perfekcjonizm. Wpadłam do domu, rozgrzewający prysznic, strój z epoki i w niecałą godzinę wróciłam na plac wydarzenia. Wiedziałam, że cały trud poszedł już na marne zapewne dla wielu, ale liczy się przecież każdy widz i dla niego trzeba zachować pełny profesjonalizm mimo wszystko. I Wszyscy, którzy brali udział w tym wydarzeniu, patrzyli na mój nastrój i uśmiech, więc uśmiech był… i nadzieja, że może będzie jeszcze kilka osób, nie dla mnie, tylko dla tych Wszystkich, którzy brali udział w tym wydarzeniu.

I niebo było łaskawe, Anioł Stróż czuwał, a nasi wspaniali Mieszkańcy nie zawiedli. Po prostu, na przekór złej aurze przyszli na spotkanie. Cóż mogę powiedzieć, dziękuję Wam kochani, że nas nie zostawiliście tego dnia samotnie. Nie dla mnie, tylko dla tych Wszystkich wspaniałych wykonawców, którzy dla Was przygotowali ten historyczny przekaz. A ja dziękuję w ich i swoim imieniu.

W zasadzie po takim wysiłku powinno się złapać oddech, gdyby nie fakt, że gazeta, z którą jestem od lat związana w tym roku obchodzi jubileusz 30 lat istnienia na naszym lokalnym rynku. Tego nie dało się przemilczeć, więc gdy pomysł się zmaterializował przedstawiłam go Burmistrzowi Strzyżowa i Dyrektor Domu Kultury. Dzięki ich aprobacie każdy, kto chciał mógł w dniu 25 września br. świętować z nami ten piękny jubileusz. I znowu Mieszkańcy Ziemi Strzyżowskiej nie zawiedli. Czy to nie jest dar niebios? Może nie dar niebios, ale na pewno życzliwość Ludzi tej ziemi, a ja znowu dziękuję, że byliście z nami.

Dzieje, się oj dzieje, bo już następnego dnia była bardzo podniosła uroczystość. Gala wręczenia nagród św. Michała, która od lat towarzyszy obchodom dni naszego Patrona. Zawsze postrzegałam tę nagrodę z wielkim szacunkiem. Od lat piszę wnioski na osoby, które według mnie zasługuję na nagrodę. Cieszę się, bo część z tych osób znalazła już uznanie Kapituły św. Michała i nie tylko otrzymała nominację, ale także w pełni według mnie zasłużone wyróżnienie. Chociaż według mnie sama nominacja jest już wyróżnieniem, ktoś zauważył społeczną pracę osób i postanowił napisać na nich wniosek o przyznanie nagrody. Denerwuje mnie tylko to pozyskanie zgody od nominowanego. Wiem, wiem RODO i inne przesłanki uzasadniają tę zgodę, a jednak, mimo wszystko, z prawdziwej niespodzianki nici!

Dwa lata temu odmówiłam przyjęcia kilku nominacji, ani ja, ani Stowarzyszenie Zakorzenieni w kulturze, według mojego odczucia nie zapracowaliśmy jeszcze wtedy na to, by zmierzyć się z tym wyzwaniem. I od razu próbujących hejtować, wyjaśniam, że nie był to ani przejaw skromności, ani zwykła kokieteria. Ja po prostu uważam, że nagroda, aby była uznana przez społeczeństwo nie może być rozdawana. Ona musi mieć swoją wartość niezbywalną i jeżeli ktoś ją otrzyma, to po prostu na to naprawdę zasługuje. Lepiej mniej niż spłaszczyć jej wartość. Dalej tak uważam i w tym roku złożyłam 5 nominacji, w imieniu Stowarzyszenia Zakorzenieni w kulturze 3 i we własnym 2, dla osób, które swoim działaniem zasługują na to, aby ich zauważyć i docenić. Ja już nie spodziewałam się nominacji, wszak odmówiłam. Dlatego miałam wiele obiekcji, gdy przyszła do mnie Małgorzata Sołtys, abym zgodziła się taki wniosek podpisać. Targały mną duże emocje, bo ja już w kategorii kultura też złożyłam wniosek. Wydawało mi się, że wyrażenie teraz zgody byłoby po prostu nie fair. Małgosia długo mnie przekonywała, a ja wspomniałam sobie te kilka lat z Wami i stwierdziłam, że niech się dzieje. Co ma być, to będzie, a ja nominację traktuję, jako nagrodę za te lata pracy z Wami i dla Was.

Na galę poszłam na luzie, do czasu, aż stwierdzono, że Kapituła uznała, że nagrodę św. Michała w kategorii kultura otrzymuje Urszula Rędziniak. Oczywiście jestem twarda jak skała – zawsze, w ogóle się nie spodziewałam, że mnie tak roztelepie emocjonalnie. I prawdę powiedziawszy ledwo po tych schodkach wyszłam. Może to moje wyobrażenie o wadze tej nagrody, a może wzruszenie, że jednak ktoś docenił moją pracę, a już na pewno wszystko razem spowodowało to, że prawie zaniemówiłam.

Oczywiście prawie, bo gadanie to moja druga natura, ale co mówiłam tego wieczora uświadomił mi dopiero zapis audio video Andrzeja Górza i Macieja Kluski.

Może i dobrze, bo najważniejsze, że nie zapomniałam wspomnieć o Wszystkich tych ludziach, którzy od lat są ze mną. Moje dzieci, przyjaciele i dobrzy znajomi, i Ci mniej znajomi też! Bez Was ta nagroda nie miałaby ani smaku, ani racji bytu.

Gratuluję Wszystkim nominowanym, bo na to zasłużyli, gratuluję Wszystkim wyróżnionym, bo to w tym roku Kapitału św. Michała ich właśnie wybrała, a Wszystkim tym, którzy działają na rzecz naszej społeczności życzę, aby w przyszłym roku ktoś zauważył ich wspaniałą i bezinteresowną działalność, która zostanie uhonorowana nominacją, a przede wszystkim wyróżnieniem w postaci statuetki nagrody św. Michała.

Dziękuję Wszystkim (oni wiedzą), bo w pasji i miłości ukryte skrzydła nadziei skrywają bogactwo Wszechświata!

 

P.S. Za rok znowu napiszę kolejne wnioski, bo ludzi dobrej woli jest wielu!

 

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.