Blog

Bocian czy kapusta?

Każdy region naszego kraju ma jakieś swoje opowieści, ballady, legendy i prawdy przodków zamknięte dzisiaj w aforyzmach i przysłowiach. Jednak analizując całokształt tej naszej tradycji ukrytej w słowach z kropką zabrakło mi sensownego rozwiązania zadania narodzin dziecka, a właściwie jego odnalezienia w gmatwaninie tak wiele ważnych i ważkich rozstrzygnięć, nie tylko w gminnej rozprawie.

Tak sobie myślę, zaglądając we własne odbicie, że to pytanie dręczy mnie od czasu, jak przeprowadziłam się na Podkarpacie, a właściwie to było tak dawno, że to była jeszcze Rzeszowszczyzna. Prawie jak za czasów króla Popiela, historia zabiła mi ćwieka, bo w moich rodzinnych stronach od zawsze wiadomo było, że dziecko przez komin w okresie lęgowym, po prostu wrzuca bociek łaskawy, a potem okazało się, że na terenach Polski południowej dzieci w kapuście znajdują znajomi.

Ot i masz, różnorodny misz-masz, ucierane opowieści i historii tajemnica, gdzie i kto urodzony, w kapuście czy niesiony przez bociany?

W zasadzie to nawet pogodzić, by się dało to bajanie…

lecz nagle w mym umyśle zaświtało, że ja w lutym obchodzę urodziny, i w zasadzie nie ma tu niczyjej winy, lecz problem do rozgryzienia, zapewne nie jedyny, jednak ważkość jego podnoszę z trwogą, bo gdzie i kto przynosi zimowe dzieci, tak by nie zamarzły w nicości słowa?

Na odpowiedź czekam niecierpliwie i trochę ze zgrozą, bo może uszkodzoną jestem niebogą i leczyć mnie trzeba…

O rety!

Wychodzi na to, że wariacje to moja domena i nieprzewidywane wyzwania, więc zapewne zimowa pierzyna i puch z nieba nie przyniosły tego, czego by się można było po takim dziecku spodziewać…

 

Za wytwór zimowej wyobraźni

z góry dotkniętych przepraszam,

nie trzeba ze mną wiązać się wcale,

bo niestety ja mam zawsze zwariowane aleeee!!!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.