-
Zdławiony szloch
nieśmiało wyjrzał zza rogu starej kamienicy
słysząc nadchodząca falę okrzyków
to bojownicy o wolność
zebrali się pod ratuszem
i teraz wspólnie maszerują
protestując przeciwko ograniczaniu
praw
człowieka
stanął niepewnie w miejscu
spoglądając na falującą szarością masę
i w krótkim przebłysku świadomości
zawahał się nad krokiem
noga zawisła w powietrzu
wybierając kierunek
w tył zwrot
szybkim marszem refleksji
wrócił do czasów
przeszłych
samotnej walki
i rozlanej bez pamięci
czerwonej kałuży
wspomnień
krew w oczach
zdławiła krzyk
walka z tłumem
czy walka w tłumie
kończy się zawsze
samotną rozpaczą
-
Sztampa czyli banalna maniera potencjalnego naśladowcy
„Abstrahując od altruistycznych zagadnień metafizycznego pietyzmu adekwatnie jestem gotów pokusić się stwierdzeniem, że percepcja mojej mentalności nie obliguje mnie do dalszej konwersacji (…) biorąc pod uwagę wszelkie aspekty tej kwestii”
Altruistyczne zagadnienia metafizycznego pietyzmu wraz z wysublimowaną wiedzą na temat języka polskiego bawią mnie od lat. Nawet nie przyznam się od ilu, chociaż już w czasach szkoły średniej zabawy słowem były w modzie, a ich konfiguracja tym bardziej zabawna, im mniej zrozumiała dla interlokutora.
Jest się, czym pochwalić, bo wtedy zwykły kalkulator był luksusem, a biblioteka ze słownikiem języka polskiego na porządku dziennym. O słowniczku ortograficznym w każdym domu nie wspomnę nawet, bo ten egzemplarz znany obecnie jako „biały kruk”, wówczas był tomikiem obowiązkowym, tak samo ważnym jak Pismo Święte. Do dzisiaj oba te tomy mam, stare, wyświechtane, z wytartymi stronicami, pamiątka młodości, wspomnienie i czar Słowa.
Wracając jednak do tematu, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czasami skrót informacji, który wkradł się niepostrzeżenie, zakorzenił się na dobre i zabił piękno polskiej mowy. Chociaż pewnie jestem niesprawiedliwa, bo przecież czasami można spotkać, w mowie, rozmowie, czy też słowie pisanym rezolutność i elokwencję brylującą na salonach, jak to zawżdy bywało.
Albo tylko niektórym wydaje się, że wtręt w celu…, w charakterze…, w zamiarze…, itp., itd., w pełni podkreśli wymowę i podniesie wartość wypowiedzi, w głosie zawartym w glosie…
I nie wie jeden z drugim, że w zasadzie ambiwalentny stosunek do języka rodzimego wcale nie jest ambrozją analogicznego myślenia. Dlatego, z pokorą pochylę czoło w trosce nieświadomości, nad grubym tomiszczem współczesnego języka, by cenzus wieku i sedno niewiedzy literalnej wśród grona adresatów zacnych, przypadkowo nie wywołało salwy śmiechu, nim cenzura bagatelizowanej ignorancji na dobre w niewiedzy słowa zagości.
-
Do ostatniej strony
Odwróciłam się za siebie z drżeniem serca. Cały czas czułam, że ktoś wzrokiem chce zatrzymać mnie w miejscu. Oddech mimowolnie przyspieszył, gdy okazało się, że jestem sama. Złudny spokój jednak został skruszony i niepewność wdarła się w umysł zmuszając do czujności. Kolejny krok żądał, aby wszystkie mięśnie przyczyniły się do skoncentrowanego wysiłku, a słuch skupiony w ciszy, próbował wymuskać choćby najdelikatniejszy szmer. Ciemność potęgował dodatkowo strach przed nieznanym. Chęć ucieczki i paraliż postaci, zawsze w tym samym miejscu, zawsze w tej samej scenerii, odzywały się z uporem maniaka, prawie ze szwajcarską punktualnością budząc senne marzenia nim świt wkradł się przez północne okno.
Tej nocy sen znowu odszedł w niepamięć. To już kolejna tajemna odsłona, która na dobre zadomowiła się w sennej wizji, a odgłos przyśpieszonego oddechu potwierdził, że nadchodzący dzień trzeba będzie przejść w skupieniu. Wahanie nastroju i nocne rozmyślania nasunęły refleksję dziecięcych horrorów z morałem. Bajkowe stwory i skrzaty z brodami do ziemi. Licho wyłaniające się zza krzaka i echo przedrzeźniające żabę w koronie. Niepewność zakończenia trzymająca w napięciu ostatniej stronicy niedokończonej książki, gdy oczy same się już kleiły, a potem przerwany w połowie nocy sen, z obawy przed złym zakończeniem.
Ciche pstryknięcie rozproszyło mrok. Wpadające lekko pożółkłe światło rzuciło się cieniem po starych meblach. Od zawsze, znam je na pamięć, ciemność zapewnia im anonimowość chwili, ale dzień potrafi odrzeć prawdę z połysku, gdy zapomniany kołtun kurzu wytoczy się niespodziewanie z kąta.
I tylko ten półmrok, gdy noc przełamana bezsennością narzuca konieczność refleksji…
Dzisiaj mogę sobie pozwolić na luksus. Stronica za stronicą książki, niekoniecznie już z morałem zapełniły wyobraźnię bezsennej nocy. To nic, że tuż przed czwartą rano chochlik zmącił dobry sen zamieniając go w przebudzenie niepewności!
Zaczyna się weekend, będzie można spokojnie potrenować oko… no chyba, że za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma myślami… znowu zawita strach, który ma wielkie oczy… bo nigdy nie można mieć pewności, nim zamilknie ostatnia, dobra kartka, bajki z morałem.
-
Naleśniki
rozgrzana patelnia
czeka niecierpliwie
na pierwszy ruch dłoni
która z mistrzowską
wprawą zaleje
dno pełnym jakości
płynem na bazie
mąki i jajproza smażonego
dyskretnie oleju
zamieni to popołudnie
w poezję smakuprzetykaną rodzynkami
rozkosznych pomysłównieoczekiwana słodycz
przed nocy mrokiem
lekko doprawiona
szczyptą soli
zabarwi ten dzień
odrobiną pikanteriiz tomiku Siedem