-
Zimowa fotografia
błękit nieba zniewala
zauroczył wyzwaniem
wierch strzelisty samotny
nad skałami płomieniesłońce błyszczy w koronie
góry zimą rozpieszcza
fotografia magiczna
szuka gracji dla mistrzaktóry nocą wędrując
szlaki śnieżne przemierzał
kolorami zamieszać
tuż przed świtem błysk fleszajuż zamknięte w diademie
blasku sławy ujęcie
w ciszy górskiej spotkanie
podarunek pamięciby w przyszłości wspomnienia
zatrzymane w pokoju
szły szczęśliwe wśród ścieżek
przepełnionych nadzieją -
Hej kolęda, kolęda!
Zima w tym roku zagościła u nas na dobre. To prawda, że utrudnia, a nawet uprzykrza trochę życie. Jednak z drugiej strony, tej estetycznej, historyczno-naturalnej, to właśnie taki krajobraz wśród górskiej niszy kojarzy się z prawdziwym świętowaniem, kolędą, kuligami i radością śnieżnego szaleństwa. Uważam, że takie radosne, serdeczne i pełne rodzinnego ciepła spojrzenie na zimę i jej uroki, jest właśnie najlepszym sposobem na przetrwanie zimowej zawieruchy.
Tak też było ostatnio w naszym mieście, gdzie w dniu 6 stycznia przemaszerował pierwszy raz Orszak Trzech Króli. Kolorowy, wielobarwny korowód maszerował ulicami miasta na przekór pogodzie. Nic nie powstrzymało mieszkańców, zarówno tych dorosłych, jak i młodzież, a nawet małe dzieci, by w siarczystym mrozie, raźnie, ramię w ramie, maszerować ze śpiewem na ustach. Kolorowo, z uśmiechem w samo południe rynek strzyżowski zapełnił się pomysłami wędrówki Trzech Króli po naszej ziemi.A wieczorem…
osobiście miałam wielką przyjemność uczestniczyć w innym, ale jakby nieodłącznym spotkaniu po południowym Orszaku Trzech Króli. Z wielką ciekawością przybyłam do dworu Maria Antonina w Gliniku Zaborowskim, gdzie właściciele Jadwiga i Włodzimierz Uchwatowie zaprosili liczne grono osób, które lubią ludzi i śpiew.
W pięknych wnętrzach dworu wieczorową porą przygaszono światło, popłynęły pierwsze dźwięki muzyki, a po chwili główny dyrygent – Włodzimierz Uchwat, w przebraniu iście królewskim zaintonował mocnym głosem „Przybieżeli do Betlejem”, a wraz z nim cała sala zapełniona wielobarwnym tłumem zaśpiewała pierwszą kolędę. I tak popłynęły piękne słowa kolędy, pierwsza, druga, trzecia, aż do samego końca wyśpiewano zwrotkę za zwrotką. Kolejne pieśni rozgrzewały uczestników, coraz to bardziej ochoczo i równo płynęły wszystkim znane i nieznane kolędy i pastorałki. Tekst wyświetlany na białej ścianie, już po trzeciej zwrotce był bardzo pomocny, a akompaniament Roberta Uchwata wzbogacał przekaz artystyczny spontanicznego chóru.
Gospodarze tego uroczego kolędowania zadbali o to by nakarmić gości i duchem i okiem, a także by zaspokoić głód i pragnienie kolędników.
Świetny pomysł, gdyż przerwy pomiędzy kolędami wypełniło serdeczne spotkanie, na którym można było poznać ciekawych, pełnych optymizmu i serdeczności ludzi, nie tylko z okolic Strzyżowa.
Bardzo ładnym przerywnikiem było też wspólne wykonanie kolędy przez Kamilę Kowalewską i Roberta Uchwata.
Również i ja miałam przyjemność podzielić się słowem pisanym przed całkiem nowym audytorium. Recytowane wiersze o tematyce świąteczno-zimowej zostały przez gremium obecne na spotkaniu przyjęte bardzo ciepło, co było dla mnie dodatkowym źródłem pozytywnej energii. Osobliwością spotkania było nie tylko wspólne śpiewanie kolęd przez kilka godzin. To był pierwszy atut tego spotkania, kolejnym była biesiada w przerwach, na którą składał się poczęstunek przygotowany przez właścicieli dworu, ale również goście partycypowali po części w tych delicjach, sami przynosząc na stół przygotowane przez siebie specjały. Jednak najbardziej godne podkreślenia było uczestnictwo wielopokoleniowe, bo na sali znajdowali się kolędnicy w tak różnym wieku, że aż się serce samo radowało. Począwszy od nestorów rodu, a skończywszy na małych szkrabach, które już próbowały śpiewać ze wszystkimi.
Cieszę, że Państwo Uchwatowie zaprosili mnie na takie wspólne kolędowanie. To już trzecie w ich dworze, lecz mam nadzieję, że nie ostatnie. I tak sobie myślę, że może właściciele dworu Maria Antonina dadzą się skusić na inny repertuar, bo przecież pięknie jest wspólnie kolędować, ale to tylko krótki okres, po świętach Bożego Narodzenia.
Przecież tradycją naszą, polską jest śpiew, piosenka patriotyczna, religijna, turystyczna, biesiadna, rodzinna, przyjacielska, koleżeńska i po prostu festiwalowa, wiec teraz tylko chęci, pomysł, jego realizacja i goście, którzy znowu z radością i pełna piersią zaintonują „Hej kolęda, kolęda” lub inną polską piosenkę, choćby i jutro już „Hej z kopyta kulig rwie”!
Takich spotkań życzę z całego serca każdemu, kto kocha ludzi i śpiew!
-
Zimowa opowieść
Krajobraz miasta uśpiony nocą
poświatą srebra faluje skrycie,
zaklęty w kryształ balladą w bieli.Wśród górskiej ciszy zamarło życie…
Baśniowe cienie niesione echem
czekają w mroku, a mroźnym wiatrem
Królowej Śniegu opowieść snuje
szalony aktor w śnieżnym teatrze.Lecz rozbudzone emocje uczuć
co w sen zimowy zapadły czarem,
stąpają cicho po kruchym lodzie
z nadzieją serca, jedynym darem.Kryształy śniegu w gwiazdy zaklęte
z nieba granatu tkliwie spadają,
drogę miłości znacząc iskrami
gdy zakochani dłonie splatają.Lodowe sople rozgrzane śmiechem
kroplistym blaskiem wtulone w ziemię
chcą nocną porą rozpocząć taniec,
zmysłowe kroki ze śpiewnym brzmieniem.Już jutro wzejdzie czerwienią słońce,
promieniem barwnym miłość rozgrzeje,
dla zakochanych zimowym czasem
w sercu jest wiosna, szczęścia nadzieja.I tylko śniegu strażniczka czeka
by teatr maski przenikał chłodem
gdyż ona sztukę zimową kocha
uczucia ludzi skrywając szronem. -
Jakub Leśniak – członek Dyskusyjnego Klubu Książki wyróżniony!
Dyskusyjny Klub Książki działający przy Bibliotece Publicznej Gminy i Miasta w Strzyżowie działa od wielu lat, skupiając grono zapaleńców, którzy z wielką pasją czytają książki. Co miesiąc możemy na łamach Wagi i Miecza przeczytać ciekawe recenzje prozy przygotowane przez Członków Klubu, którzy chętnie dzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat przeczytanej literatury nie tylko na comiesięcznych spotkaniach w Bibliotece, ale także z szerszym gronem czytelników. Jedną z form takiego dzielenia się swoją recenzją, jest możliwość wzięcia udziału w konkursie „Klubowicze do klawiatur!”, który jest organizowany przez Instytut Książki w Warszawie.
Konkurs trwa od 1 stycznia do 31 grudnia danego roku. Co miesiąc wybierana jest recenzja miesiąca w dwóch kategoriach wiekowych: do 15 roku życia i od 16 roku życia wzwyż. Laureatów – zarówno w przypadku recenzji miesiąca jak i recenzji roku – wyłania jury złożone z pracowników Instytutu Książki. I tak twórczością pisarską na temat przeczytanych dzieł, dzieli się cała Polska, a najciekawsze recenzje możemy poczytać m.in. na stronie internetowej Instytutu Książki.
W październiku 2016 roku konkurs „Klubowicze do klawiatur” wygrał nasz kolega Jakub Leśniak – za recenzję książki Zygmunta Miłoszewskiego „Ziarno prawdy”. Jest to dla nas wielka radość i powód do dumy, że mieszkaniec naszej strzyżowskiej społeczności został wyróżniony wygraną, a nagroda w postaci kilku cennych książek wzbogaciła księgozbiór Jakuba. Mamy nadzieję, że jeszcze nie raz i nie dwa uda nam się zaskoczyć Państwa ciekawą recenzją, a nagrodą dla nas będzie fakt, że ktoś, po przeczytaniu recenzenckich opinii sięgnie po kolejną powieść, a potem po następną i jeszcze jedną…
Bo jak trafnie ujął w swojej nagrodzonej recenzji Jakub Leśniak: „(…)Powieść zostaje uznana za tym atrakcyjniejszą, im silniej poczujemy emocje, im bardziej zadziwią nas pomysłowe komplikacje, genialna intryga, innowacyjne rozwiązania. Takie, oraz szereg innych walorów ma również środkowy tom trylogii o Teodorze Szackim Ziarno prawdy.(…)”
Naszemu Autorowi Jakubowi Leśniakowi gratuluję nagrody miesiąca i trzymam kciuki, bo może nagroda roku przypadnie właśnie recenzji „ Ziarno prawdy”. Laureatów nagrody rocznej Instytut Książki ogłosi do dnia 31 stycznia 2017 r.
Państwa zachęcam nie tylko do czytania recenzji, ale także do zagłębiania się w stronice kolejnych ciekawych publikacji, gdyż nie ma nic piękniejszego niż uwolnienie wyobraźni i puszczenie jej wolno, tak by stronica po stronicy tworzyły się własne obrazy nieprzewidywalnych zdarzeń. -
Nie karmić trolla!
Zdarza Ci się surfować po Internecie?
Ja też lubię wpaść na strony internetowe, poczytać informacje o świecie i kraju, zajrzeć do kultury i sztuki, „luknąć” na modę, wbiec na strony sportowe, zaśpiewać karaoke, a nawet spojrzeć na horoskop. Wiadomo, im więcej człowiek wie, tym bardziej elokwentny być może.
No właśnie – być może…
Za czasów PRL-u, gdy wszystko było białe lub czerwone, w kiosku na rogu można było kupić rozłożystą Trybunę Ludu i Być może, niepowtarzalny zapach wody toaletowej w niedużej buteleczce. W zasadzie, już wtedy w dobrym tonie było wręczanie gerbery zamiast goździka i czytanie Przekroju oraz słuchanie radiowej Trójki. Młodzież lubiła wyzwania, podziemną prasę i zakazane piosenki czy filmy. Pamiętam film „Kwadratura koła”, który w sposób groteskowy przedstawiał wady naszego społeczeństwa, polityków i ich doradców z początku lat 80-tych dwudziestego wieku. Dreszcz emocji i fartu, że nikt nas nie złapał podczas oglądania zakazanej twórczości do dziś wspominam z nutą sentymentu. I tak, mocno zawężony przekaz trafiał do mojej świadomości, a ja chciałam więcej i jak większość w tamtych latach, szukałam w bibliotekach, po znajomych, rodzinie, i gdzie tylko się dało nowych wiadomości o kraju, o świecie, o prawdzie historycznej, o życiu, o modzie, o kabarecie, o polityce…
O polityce to jednak nie, bo wówczas przecież nie było czegoś tak niepojętego jak polityka w obecnym tego słowa znaczeniu 🙂
Dzisiaj, w zasadzie mogę wszystko, wchodzę na strony internetowe i mam podane na tacy miliony potrzebnych i oczywiście także tysiące zbędnych informacji. Potrzeba tylko czasu i trochę chęci, a odkryć możemy komplet informacji jakie są nam potrzebne na konkretny lub wymyślony temat. I to jest naprawdę świetna sprawa, a także mnóstwo zaoszczędzonego czasu lub jego strata. Dla każdego według potrzeb i woli lub niewoli uzależnienia.
Tak właśnie, surfując sobie po Internecie, patrzę z zatroskaniem, jak już w każdym temacie spotykam paskudne, przerażające i odrażające trolle bez koloru. Też na nie wpadacie?
Kiedyś można było wędrować stronicami świata i bez najmniejszych obaw zamieścić własne spostrzeżenia pod interesującym nas tematem. Im wątek był bardziej intrygujący, tym dyskusja była barwniejsza. Z wielką ciekawością zatapiałam się w komentarze pod artykułami, bo tam bardzo często można było się dowiedzieć jeszcze więcej ciekawych rzeczy, ujrzeć spojrzenie innych ludzi, poczytać odmienne opinie, zgodzić się z nimi lub nie.
I nagle, gdzieś to wszystko się rozmyło. Było i zniknęło. Strach zamieścić jakikolwiek komentarz, bo od razu zostajemy zlinczowani. Taki Ku Klux Klan internetowy, bez imion i twarzy, bezkarny, anonimowy.
Zastanawiam się skąd tyle jadu i nienawiści z ekranu wylewa się co dnia, bo przecież to nie jest normalne i zrozumiałe. Problem sięga zapewne głęboko i być może już podlega szerszym badaniom. Mnie zastanawia coś bardziej osobistego, dlaczego to właśnie my dajemy się wkręcić w machinę cudzego zysku. Bo jak się tak lepiej przyjrzymy mechanizmom , które napędzają kieszeń złotem, to okaże się, że najlepszym motorem jest właśnie błoto.
I tak sobie myślę, że nie jesteśmy wulgarni, nietolerancyjni i źli z gruntu. Teraz jest czas surferów internetowych, a to jest już nasz czas. I chyba w każdym z nas mieszaka kawałeczek trolla…
Pytanie tylko, na ile pozwolimy mu urosnąć w siłę anonimowej wulgarności?
Odpowiedź, wbrew pozorom wydaje mi się prosta, każdy troll urośnie na tyle na ile sami mu pozwolimy! A to oznacza, że najpierw powinniśmy się zastanowić, czy pokazując swój wizerunek, imię i nazwisko wrzucilibyśmy do sieci to co wrzucamy anonimowo.
Jeżeli tak i do tego nie boimy się swoich poglądów, to znaczy, że możemy zamieszczać swoje wypowiedzi. Natomiast jeżeli jesteśmy tylko odważni w swojej ocenie, gdy skrywa nas chusta anonimowości to zastanówmy się… bo dzisiaj, dominują czarno-białe kolory, które przykrywa szarość bezkarności.
Jednak, czy faktycznie tego potrzebujemy, czy aż tak zniewoliła nas bezmyślność i bezkarność, że zapomnieliśmy o normalności?
Myślę, ze nie i dlatego każdy z nas, sam powinien zadbać o to by nie karmić trolla, tak by ta nieprzyjazna tłuszcza rozpłynęła się w świeżej bryzie nowego powiewu mądrości, chociażby szklanego ekranu, zarówno tego komputerowego jak i umysłowego.
I jak zauważyłam surfując ostatnimi czasy po Internecie, to nawet zapach Być może markę elegancji po latach przyjąć postanowił, wiec my tym bardziej nie dajmy się zwariować!
Do ozdoby słowa spisanego i myśli zakręconych wykorzystałam potęgę Internetu!